Małgorzata Wittels regularnie publikuje w PMK portrety podkowiańskich rodzin i ich domów.
Oto wybór tych tekstów:
Kiedy Krzywicka rozpoczynała budowę, w sąsiedztwie nie było żadnych domów. To, co urzekło ją w tych okolicach, to piękno dziewiczej przyrody.
Nazwa Zarybie przywołuje na myśl stawy rybne; nie było ich tu już, gdy rodzina Regulskich weszła w posiadanie tego zakątka
Drewniaczek przez lata zmieniał właścicieli i użytkowników. Po pani Bąkowej przejęła sklep pani Barbara Michnikowska. Przez wiele lat mieścił się obok zakład szewski. Nie sposób spisać wszystkich użytkowników budynku w ciągu tylu lat.
Dom państwa Elżbiety i Stanisława Ledóchowskich powstał w pierwszych latach po rozpoczęciu parcelacji majątku Stanisława Lilpopa. Wybudował go dla swojej rodziny w 1927 roku inż. Stanisław Futasewicz, sytuując na niewielkim pagórku, w otoczeniu starych drzew. Nadał willi charakter polskiego dworku z czterokolumnowym portykiem i spadzistym dachem.
Różowa willa, od kilku lat należąca do rodziny pianistki Jaśminy Strzeleckiej, została przez właścicieli nazwana „domem pod krzywą brzozą”. W 1991 roku, kiedy na łamach gazety lokalnej „U nas O.K.” ukazały się wspomnienia o rodzinie Strzeleckich, brzoza pochylała się jeszcze nad domem, dziś pozostał z niej tylko pień.
...to nazwisko pojawia się w historii Podkowy Leśnej u samych jej początków. Był autorem projektu urbanistycznego miasta-ogrodu, z oryginalnym półkolistym układem ulic w części północnej, z wydzielonym terenem leśnym w centrum miasta, z pasami zieleni wzdłuż torów kolejki i strumieni, z szeroką aleją wiodącą w kierunku lasu.
Wśród licznych przedwojennych willi podkowiańskich nie brak domów, na których czas pozostawił swój ślad. Tym bardziej cieszy, gdy taki obiekt zostanie odnowiony i nabiera pierwotnego piękna i blasku. Do nich należy „Znicz”, willa rodziny Płodowskich.
Willa, nazwana przez pierwszego właściciela „Dworkiem Lali”, elegancki front z półkolistym balkonem wspartym na kolumnach otwiera w kierunku torów kolejki, jakby zachęcając przyjezdnych do odwiedzin. [...] Zapewne w zamyśle projektanta goście przybywać mieli drogą od strony kolejki. Wtedy ich oczom ukazywał się piękny fronton zwieńczony muszlą nad ukwieconym balkonem i ogród pełen kwiatów i kwitnących krzewów.
Wieloletnim podkowianom i ich gościom trudno wyobrazić sobie Podkowę bez tego lokalu. Skromny budynek przy ulicy Wschodniej zrósł się z pejzażem miasta-ogrodu, przez prawie pół wieku służył mieszkańcom najpierw jako lokal gastronomiczny, a później jako sklep spożywczy. We wrześniu 2006 został zamknięty.
Tadeusz Radko, od 1931 roku mieszkaniec Podkowy, jest zarazem jedynym, który urodził się w najstarszym miejscowym budynku – w „Zabytku”. Ten parterowy drewniaczek w swojej historii pełnił różne funkcje i miał różne nazwy. Zbudowany prawdopodobnie jako ostatni z szeregu domków letniskowych wzdłuż obecnej ul. Lipowej, służył stęsknionym za naturą mieszkańcom Warszawy.
Dom stary, z tych, którym patyna czasu dodaje, a nie odejmuje urody. Pod dębami leśna kwitnąca właśnie trawka i dzikie goździki. I żywopłot obsadzony krzewami o wdzięcznej nazwie karagana, spokrewnionymi z akacją. Mieszkańcy cenią sobie przeszłość i nie unowocześniają niczego na siłę, wiedząc, że dusza domu jest cenniejsza niż wnętrzarskie nowinki. Willa nie przestała należeć do rodziny pierwszych właścicieli, a to nie zdarza się dziś zbyt często.
Dom zbudowany dla inżyniera Władysława Trapszy służył jego rodzinie, ale dawni mieszkańcy pamiętają przede wszystkim Mieczysławę Ćwiklińską. Nie znamy nazwiska architekta ani budowniczego. Willa, w modnym przed wojną stylu modernistycznym, charakteryzowała się prostotą i dobrymi proporcjami. W Podkowie wybudowano kilka podobnych obiektów.
Związki rodziny Dzikiewiczów z Podkową trwają od czasów przedwojennych, kiedy po wielu peregrynacjach Bolesław Dzikiewicz z żoną Jadwigą i synami Januszem i Lechem zamieszkali w willi „Bolkowo” przy ulicy Jeleniej. Dom został zbudowany w 1937 roku, a państwo Dzikiewiczowie od razu włączyli się w życie swojego miasta.
Dom stanął na posesji przy ulicy Wschodniej, o powierzchni 1028 metrów. Część drzew trzeba było wyciąć, a z uzyskanego drewna powstały belki i inne elementy konstrukcyjne. W rodzinnym archiwum zachował się zapis obowiązujący przyszłych mieszkańców Podkowy: pozwalał na zabudowę tylko jednej piątej powierzchni działki, ogrodzenie musiało być ażurowe, a domy mogły być najwyżej jednopiętrowe. I warunków tych przy budowie „Zawady” dotrzymano.
Gdy słucham opowiadania wnuczki o życiu dziadków, łapię się co chwila na tym, że mieszają mi się czasy przed- i powojenne. Bo też nie brzmią jak peerelowskie realia wspomnienia o ogrodniku i gosposi, o herbacie w cieniutkiej porcelanie. Nie mnie jednej; odwiedzający dom młodzi, rówieśnicy córek Jana, stawali jak wryci na widok wnętrza jakby przeniesionego z poprzedniej epoki.