PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 73

List Jerzego Regulskiego


Dziękujemy naszej koleżance Grażynie Zabłockiej za udostępnienie listu Jerzego Regulskiego — syna jednego z założycieli Podkowy Leśnej i jej honorowego obywatela, współtwórcy reformy samorządowej, której 25-lecie obchodzimy w roku Jego śmierci. Stanowi on nie tylko cenną pamiątkę, ale i dowód żywego zainteresowania Autora rodzinnym miastem.



1 grudnia 2006

Szanowna Pani,

bardzo dziękuję za przesłaną mi Pani książkę o historii Kościoła św. Krzysztofa. Proszę mi wybaczyć opóźnienie tego listu, ale chciałem najpierw przeczytać książkę, a po jej przeczytaniu zacząłem grzebać w różnych starych tekstach, aby sobie wiele spraw odświeżyć w głowie.

Przede wszystkim chciałem Pani pogratulować pracy. Było dla mnie wielką radością prześledzić raz jeszcze te wydarzenia z okresu mego dzieciństwa. Pragnę pogratulować ogromnej rzetelności i szczegółowości, opartej na tak wielu źródłach. Na przykład wspomina Pani o na ogół nieznanym fakcie, że schody i ołtarz zostały zbudowane z kamienia, z rozebranego Soboru z pl. Piłsudskiego.

Kilka jednak spraw jest dla mnie niezrozumiałych. Pisze Pani na str. 13, że Lilpop, Baniewicz i Regulski podpisali akt dotyczący sprzedaży działek. Udziałowcami Spółki Podkowa Leśna byli: S. Lilpop (40%), Siła i Światło (36%) i Bank Spółek Zarobkowych (24%). Akt założycielski i decyzje dotyczące sprzedaży musiały więc być podpisywane przez wszystkich udziałowców. Dlaczego więc nie ma w tym akcie Banku? Nasuwa się pytanie, dlaczego podpisywał go Baniewicz, który był dyrektorem EKD, które z kolei nie były udziałowcem. Może Baniewicz miał jakieś indywidualne upoważnienie? Ale od kogo? Byłbym wdzięczny za więcej informacji na ten temat.

Nie znalazłem informacji w książce na temat zamurowania fresku Rosena. Ten przykry incydent zawsze bolał moją Matkę i cieszę się, że fresk jest znowu widoczny.

Pisze Pani o plutonie AK „Alaska”. Ten kryptonim był mi nieznany. Ale w latach 1941–1943 jednostka AK miała swoją bazę w Zarybiu, a jej dowódcą był rządca Feliks Ofierski z Poznania, który wówczas występował pod nazwiskiem Jan Tesmer. W Zarybiu był też magazyn zrzutów i nasi fornale naszymi końmi zwozili kontenery, które były rozpakowywane w stodole i w małych paczkach ich zawartość była rozwożona dalej. Czy to była „Alaska”?

Miałem również w 1943 roku uczestniczyć w odbiorze zrzutów, niestety, wypadki, które nastąpiły, uniemożliwiły to. Jak na pewno Pani czytała w pamiętnikach mojej Matki, przypadkowo Niemcy znaleźli broń w Zarybiu, Tesmer musiał uciekać do partyzantki, a komórka zrzutowa musiała być natychmiast zlikwidowana. W ciągu tej nocy cała broń, która była na składzie, została zakopana w polu.

Wcześniej, w 1942 roku, mój Stryj Józef został aresztowany i przeszedł przez Pawiak, Oświęcim i Mauthausen [pisaliśmy o nim w PMK nr 53 — red.].

Z przyjemnością przeczytałem wzmiankę o pomocy, jaką moi Rodzice ofiarowywali uchodźcom z Warszawy po Powstaniu. Dla porządku dodam, że mój Ojciec, „uzbrojony” w niewiele znaczące upoważnienie od podkowiańskiego RGO i PCK, uzyskał prawo wstępu do obozu w Pruszkowie i udawało mu się wyciągać z niego po kilkadziesiąt osób dziennie jako mieszkańców Podkowy, przypadkowo zatrzymanych przez wybuch Powstania w Warszawie. W pewnym okresie w naszym domu koczowało ok. 100 osób!

Na str. 23 jest błąd w nazwisku Dembego. Powinno być Demby, a nie Dęby.

Jeszcze raz dziękuję za przesłanie mi tej nad wyraz ciekawej pracy i gratuluję jej wydania.

Z poważaniem,
Jerzy Regulski




PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treści numeru