PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 70

Maria Koziebrodzka

Fińska lekcja


Swoją przygodę z fińską edukacją rozpoczęłam w majowe deszczowe i chłodne popołudnie w Ristorante Gastone, popularnej włoskiej restauracji w centrum Helsinek. Czekał tam na mnie dr Pasi Sahlberg, znany w świecie propagator wartości, które legły u podstaw reformy fińskiej edukacji, zapoczątkowanej pod koniec lat sześćdziesiątych. Reforma ta wyniosła fińskie szkolnictwo do pierwszej ligi światowej, a z Finlandii uczyniła mekkę dla wszystkich zainteresowanych nauczaniem.

Na umówiony obiad przyszłam więcej niż przygotowana, trzymając pod pachą przeczytane właśnie Fińskie lekcje, których autorem jest nie kto inny, jak dr Sahlberg. Książka, wydana w 2011 roku przez prestiżowe wydawnictwo Uniwersytetu Columbia, odbiła się głośnym echem w kręgach uniwersyteckich, a także wśród nauczycieli i pedagogów na całym świecie. Wiedząc, że trafia mi się nie lada gratka – umówienie się na wywiad z czołowym autorytetem w sprawach dotyczących fińskiego systemu oświatowego graniczy z cudem – przygotowałam listę pytań i zagadnień, które miałam nadzieję poruszyć. Ale, jak to w życiu bywa, nie wszystko potoczyło się zgodnie z planem... Mój rozmówca polecił mi arktyczną rybę, która uchodzi za jeden z fińskich przysmaków. Ryba, podana w całości, była bardzo dobra, ale jedzenie jej wymagało nie lada zręczności i całkowitego skupienia. Składała się bowiem głównie z małych, twardych i ostrych jak szpilki ości. Jeszcze nigdy wpajana mi przez rodziców zasada, że nie należy jednocześnie mówić i jeść, nie znalazła tak bolesnego potwierdzenia. Dość powiedzieć, że pod koniec obiadu byłam równie głodna, jak przed nim, a z długiej listy zagadnień udało mi się poruszyć zaledwie kilka. Przy pożegnaniu dr Sahlberg zapytał mnie, które szkoły w Helsinkach zamierzam odwiedzić, a usłyszawszy, że dwie szkoły średnie, Kulosaari i Ressu, powiedział, że to jedne z najlepszych szkół w całym kraju.

Każdemu dobra szkoła

Czy znaczy to – zastanawiałam się – że w Finlandii niektóre szkoły są lepsze od innych? Czy zatem rodzice, posyłając dziecko do najbliższej szkoły, mogą mieć pewność, że zdobędzie ono dobre wykształcenie bez względu na to, gdzie się ta szkoła znajduje? O dziwo, odpowiedź na oba pytania brzmi „tak”.

Jak wszędzie, tak i w Finlandii są szkoły lepsze i gorsze. Faktem jest jednak, że nawet te niewymieniane wśród „najlepszych” są co najmniej dobre. Jednym z filarów fińskiej reformy było bowiem zapewnienie każdemu dziecku dostępu do porządnego wykształcenia, niezależnie od tego, czy mieszka ono w Helsinkach, czy za kołem podbiegunowym. I bez względu na to, czy jego rodzice są lepiej czy gorzej sytuowani (w Finlandii nie ma szkół prywatnych).

Czas na rekonesans w terenie.

Szkoła Kulosaari – do której jadę metrem i trafiam bez trudu, podążając na skróty za gromadą młodzieży wysypującej się z wagoników – położona jest malowniczo na skraju lasu w północno-wschodniej części miasta. Założona w 1940 roku działała z początku jako placówka prywatna. Centralną częścią gmachu, który służy jej od ponad pół wieku, jest wielki hol będący w zależności od potrzeb aulą, sceną lub miejscem spotkań towarzyskich w czasie przerw. Dzięki kolejnym rozbudowom kształci się tu dziś około siedmiuset uczniów, w klasach z językiem wykładowym fińskim, angielskim lub w klasach dwujęzycznych. Szkoła prowadzi klasy 7–9 (odpowiednik polskiego gimnazjum) i klasy licealne 10–12. To rzadkość, bo najczęściej uczniowie spędzają pierwszych dziewięć lat w jednym budynku, który opuszczają, aby kontynuować naukę w szkole średniej: w liceum ogólnokształcącym albo w szkole zawodowej. Uczniowie starający się o przyjęcie do klas angielsko- bądź dwujęzycznych muszą zdać egzamin wstępny z angielskiego, co jest praktyką prawie niespotykaną w kraju, w którym wszystkie dzieci z zasady mają równy dostęp do szkół i w którym wręcz zabronione jest odrzucanie podań z powodu słabych cenzurek na wcześniejszych etapach nauki.

Egzamin wstępny obowiązuje również w Ressun lukio, szkole średniej założonej w 1891 roku. W pięknym, neorenesansowym budynku w sercu Helsinek kształci się, podobnie jak w Kulosaari, bez mała siedmiuset uczniów w klasach 10–12, z czego dwustu według programu IB (międzynarodowej matury), z językiem wykładowym angielskim. Liceum Ressu uchodzi za jedno z najznakomitszych w Finlandii i w tym sensie, tak jak Kulosaari, jest w jakiejś mierze zaprzeczeniem powszechnej idei równości. Wstępna selekcja młodzieży, jakkolwiek źle by to brzmiało, z miejsca daje tym szkołom znaczną przewagę, jeśli chodzi o możliwość realizowania bardziej ambitnego programu, wyższych wymagań itd. W rezultacie wyniki maturalne ich uczniów należą do najlepszych w Finlandii. Szkoły te również przodują w liczbie absolwentów przyjętych na najbardziej prestiżowe kierunki uniwersyteckie.

Pora wyjrzeć za rogatki stolicy. 170 km na północ leży trzecie co do wielkości miasto Finlandii, Tampere. Odwiedziłam tu szkołę działającą na prawach powszechnej szkoły gminnej, lecz zarządzaną przez miejscowy uniwersytet, który kieruje do niej na roczne praktyki studentów kierunków pedagogicznych. W najmłodszych klasach nauka, przeplatana zabawą, odbywa się w półtoragodzinnych blokach (trochę fińskiego, trochę matematyki, trochę muzyki i plastyki itp). W klasach 5–6 uczniowie mają dwie, a w klasach starszych – trzy lekcje matematyki w tygodniu (każda trwa 75 minut). Na wszystkich lekcjach, którym się przyglądałam, w klasie było dwóch lub nawet trzech nauczycieli – ten zatrudniony w szkole, student praktykant, a nieraz także jego opiekun uniwersytecki. Ci spoza szkoły pomagali uczniom mającym rozmaitego rodzaju trudności, robili notatki, kiedy prowadzący przedstawiał nowy temat, a w razie potrzeby przywoływali uczniów do porządku. Po lekcjach cała trójka spotykała się, żeby omówić ich przebieg, ocenić nauczyciela prowadzącego i przygotować plan na następny dzień.

Z trzech szkół, jakie odwiedziłam, ta była najlepiej wyposażona pod względem technicznym. W klasach znajdowały się tablice interaktywne, rzutniki, kalkulatory graficzne oraz laptopy. Każdy uczeń z klas 7–9 miał też do dyspozycji wypożyczonego od szkoły iPada. W sumie jednak cały ten sprzęt był na szczególnie interesujących mnie lekcjach matematyki wykorzystywany zupełnie wyjątkowo. Tak jest podobno w większości szkół fińskich, co potwierdzali wszyscy moi koledzy po fachu. Tablica, papier i ołówek to najważniejsze pomoce dydaktyczne w procesie, którego głównym celem jest wyrobienie u uczniów umiejętności samodzielnego i logicznego myślenia.

Finlandia gwarantuje młodym obywatelom nie tylko dostęp do dobrej szkoły, lecz także darmowy obiad, bezpłatne podręczniki do klasy 9 włącznie (trzeba je tylko co roku oddawać młodszym kolegom), a pod koniec nauki w szkole powszechnej – kompleksowe badania lekarskie, również na koszt państwa.

Mniej znaczy więcej

Fińskie dzieci idą do szkoły w wieku lat siedmiu, a powszechny obowiązek szkolny obejmuje dziewięć lat nauki. Ponieważ wszyscy uczniowie muszą opanować ten sam program podstawowy (dostosowany w każdej szkole do potrzeb placówki), bardzo rozbudowany jest system pomocy dla dzieci z różnego rodzaju trudnościami, których źródła są rozpoznawane i eliminowane możliwie jak najwcześniej. Szacuje się, że w szkołach powszechnych około połowy uczniów korzysta z jakiejś formy pomocy. W wielu klasach prócz nauczyciela prowadzącego lekcje pracuje fachowiec w zakresie pedagogiki specjalnej; pomaga on wybranym uczniom zrozumieć temat lekcji i rozwiązać wskazane przez nauczyciela zadania. Niektórzy uczniowie są w czasie lekcji wywoływani z klasy do osobnej sali i tam pracują pod kierunkiem innego nauczyciela. Możliwe są też dodatkowe zajęcia po lekcjach, ale jest to rozwiązanie stosunkowo rzadkie. Obowiązuje bowiem ogólna zasada „mniej znaczy więcej” i dotyczy ona nie tylko stosunkowo okrojonego (w porównaniu na przykład z amerykańskim) programu nauczania, ale także czasu spędzanego w szkole przez uczniów i nauczycieli oraz ilości pracy zadawanej do domu.

Im mniej testów, tym więcej prawdziwej nauki

Po ukończeniu klasy dziewiątej fińscy uczniowie dokonują, z pomocą nauczycieli, wyboru szkoły średniej. Ponad połowa kontynuować będzie naukę w trzyletnich liceach ogólnokształcących (materiał można również przerobić w dwa lata, gdyż program jest wysoce zindywidualizowany i lekcje często odbywają się bez podziału na grupy wiekowe), reszta – w szkołach zawodowych. Nauka w liceum kończy się egzaminem maturalnym, obowiązkowym dla wszystkich, którzy chcą studiować.

Matura to jedyny ujednolicony, państwowy egzamin w karierze uczniowskiej i jego waga trudna jest do przecenienia. Niektórzy uczniowie liceów decydują się na przedłużenie nauki o rok tylko po to, żeby lepiej przygotować się do matury. A i uczniowie szkół zawodowych, którzy chcą studiować, muszą uczyć się przynajmniej o rok dłużej, żeby sprostać wymaganiom egzaminu maturalnego, uchodzącego za jeden z najtrudniejszych na świecie.

W Finlandii nie ma odpowiedników polskich egzaminów dla szóstoklasistów ani egzaminów gimnazjalnych. Obowiązuje kolejna prosta zasada: im mniej testów, tym więcej prawdziwej nauki.

Nauczyciel to brzmi dumnie

Moimi przewodniczkami po fińskich szkołach były trzy nauczycielki matematyki z długoletnim stażem: Linda Eklöf ze szkoły Kulosaari, Hilkka Taavitsainen z liceum Ressu oraz dr Sari Yrjänäinen z Uniwersytetu w Tampere. Zawód nauczycielski jest w Finlandii, tak jak w Polsce, domeną kobiet, które stanowią około 80% wszystkich pedagogów szkół powszechnych. Ale, inaczej niż w Polsce, cieszy się on najwyższym – obok zawodu lekarza – prestiżem. Co roku o jedno miejsce na uniwersyteckich kierunkach pedagogicznych ubiega się 10–11 kandydatów. Rekrutują się oni nie tylko spośród 10% najlepszych absolwentów szkół średnich, ale muszą jeszcze zdać egzamin wstępny z kilku przedmiotów, a ponadto przejść testy przydatności do zawodu. Każdy fiński nauczyciel, bez względu na to, czy prowadzi lekcje w klasie 1 czy 12, w liceum czy szkole zawodowej, musi uzyskać dyplom magistra w dziedzinie, której uczy. Przyszli nauczyciele matematyki studiują więc przez pięć lat matematykę teoretyczną (razem z tymi, którzy chcą pracować w przemyśle lub zająć się pracą naukową). W kolejnym, szóstym roku studiów uniwersyteckich zgłębiają pedagogikę i psychologię, odbywając równocześnie praktyki nauczycielskie. Dopiero po ukończeniu wszystkich wymaganych kursów mogą podjąć pracę w szkole – przez pierwszy rok pod kierunkiem i ścisłym nadzorem wyznaczonego mentora (któregoś z doświadczonych nauczycieli przedmiotu). To wszystko decyduje o uznaniu i szacunku dla pedagogów i sprawia, że cieszą się oni autorytetem wśród uczniów oraz rodziców. Wyrazem pełnego zaufania do nauczycieli jest też pozostawienie im wolnej ręki w tak istotnych sprawach, jak opracowanie szczegółowych programów nauczania, wybór pomocy dydaktycznych oraz metod kształcenia i oceniania uczniów. Fiński nauczyciel nie musi siedzieć w szkole przez osiem godzin (jak jego amerykański kolega), bo jest oczywiste, że w domu przygotuje się do lekcji nie gorzej niż w szkole; nie oceniają go też żadne komisje ani kuratoria. Nie zdobywa stopni specjalizacji zawodowej, bo wiadomo, że jest wysoko kwalifikowanym specjalistą. Zaufanie do pedagogów jest tak duże, że to oni pierwsi oceniają prace maturalne swoich uczniów (pisane w szkolnych murach, pod nadzorem tych samych nauczycieli, którzy uczyli ich przez ostatnie trzy lata). I choć jest to ocena wyłącznie orientacyjna i niewiążąca, uczniowie mają okazję poznać ją i przedyskutować z nauczycielem już kilka dni po egzaminach. Zadania maturalne sprawdza następnie państwowa komisja egzaminacyjna, która wystawia ostateczną ocenę.

Warto na koniec dodać, że zarobki nauczycieli są nieco tylko wyższe od średniej krajowej i nie one przesądzają o atrakcyjności studiów pedagogicznych. Stanowi o niej raczej poczucie misji, stabilizacji i właśnie prestiż zawodu.

Spełniona baśń

W wydanych w 1870 roku Siedmiu braciach – pierwszej w dziejach wybitnej powieści napisanej po fińsku – Aleksis Kivi opisuje historię biednych, osieroconych chłopców, którzy w pewnym momencie zdają sobie sprawę, że jedyna droga do poprawy ich beznadziejnej sytuacji wiedzie przez szkołę i naukę pisania i czytania.

Z powodów historycznych i politycznych społeczeństwo fińskie aż do lat sześćdziesiątych było stosunkowo słabo wykształcone; 80% dorosłych nie miało nawet wykształcenia średniego, a tylko nieliczni legitymowali się wykształceniem wyższym. Sytuacja zaczęła ulegać stopniowej poprawie w latach siedemdziesiątych, kiedy to wprowadzono dziewięcioletnią szkołę powszechną. Dziś 40% dorosłych ma wykształcenie średnie (ogólne lub zawodowe), a około 30% – wyższe.

Fiński system oświatowy należy do najlepszych na świecie, a fińscy uczniowie od kilkunastu lat plasują się niezmiennie w ścisłej czołówce międzynarodowych testów PISA przeprowadzanych wśród piętnastolatków (sprawdzających, czy i w jakim stopniu potrafią oni czytać ze zrozumieniem, myśleć logicznie, dobierać właściwe metody do rodzaju stawianych przed nimi zadań i korzystać na co dzień ze zdobytej wiedzy). Zważywszy, że kraj dokonał w ciągu ostatnich czterdziestu lat ogromnego skoku cywilizacyjnego, bez żadnej przesady rzec można, że Finowie po latach zaborów, opresji i walki o przetrwanie doczekali się ucieleśnienia narodowego mitu.




PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treśœci numeru