PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 64

Małgorzata Wittels

Mistrz recytacji


24 kwietnia zmarł Wojciech Juliusz Siemion, wybitny aktor teatralny i filmowy. Stworzył niezapomniane postacie w spektaklach Dejmka (między innymi w Żywocie Józefa oraz w Historyji o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim), Hanuszkiewicza (Wernyhory w Śnie srebrnym Salomei Słowackiego), Minca (Bohatera w Kartotece Różewicza) – by wymienić tylko najważniejsze. Szczytowym osiągnięciem była kreacja Wowry, beskidzkiego świątkarza. Kinomani pamiętają go z Eroiki, Zezowatego szczęścia, Ziemi obiecanej, Przedwiośnia, komedii Barei...

Założył i prowadził teatr Stara Prochownia. Był autorem i interpretatorem monodramów oraz programów poetyckich, prezentowanych na scenie, w radiu i telewizji. Reżyserował liczne spektakle.
Od wielu lat jego pasją było poznawanie i interpretowanie poezji największych naszych twórców. Nie tylko sam recytował, ale także uczył innych wygłaszania tekstów literackich zgodnie z intencjami poetów i z kanonem polskiej wersyfikacji. „Ci autorzy posługują się w niezrównany sposób językiem polskim. A język jest głównym wyznacznikiem naszej odrębności. Jeśli chcemy czuć się Polakami, musimy znać i cenić dzieła naszych wielkich poetów. Nie jest to oczywiście łatwe... Kluczem do ich odczytania jest zagłębienie się w warstwę językową danej epoki” – przekonywał młodych. Myśl tę rozwijał w  Lekcjach czytania, poświęconych interpretacji poezji Mickiewicza, Norwida, Gałczyńskiego, Różewicza i Białoszewskiego. Wydane w niskich nakładach są na rynku praktycznie niedostępne, a szkoda – powinny stanowić podstawę pracy nad tekstem każdego polonisty, aktora, recytatora czy lektora. Każdego, kto zabiera głos publicznie.
Nie stronił od polityki, był posłem na Sejm IX kadencji, ale przede wszystkim społecznikiem, zaangażowanym w popularyzację sztuki w regionie. W 1979 roku kupił zaniedbany dworek i kilka hektarów ziemi z karczmą i stawami we wsi Petrykozy pod Grodziskiem. Tam zamieszkał, wyremontował dom i założył prywatne muzeum wsi mazowieckiej. Urządzał także „posiady sąsiedzkie”, na których wspólnie czytano i recytowano wiersze.

– Pewnego dnia wszedł do mnie, do gabinetu burmistrza Grodziska, i powiedział krótko, że mieszka niedaleko, w Petrykozach, i gdyby był do czegoś potrzebny, to zawsze można na niego liczyć – wspomina Grzegorz Benedykciński.
Bo Wojciech Siemion czuł się odpowiedzialny za swoje miejsce na ziemi. Był jednym z tych, którzy przywrócili pamięć o Józefie Chełmońskim – w Grodzisku stanął pomnik malarza, a w centralnych punktach miasta widać kopie jego obrazów.
Był jurorem wielu konkursów, w tym także obchodzącego już jubileusz dziesięciolecia konkursu recytatorskiego imienia Jarosława Iwaszkiewicza, organizowanego w stawiskim muzeum. Wiosną tego roku miał znów przewodniczyć jury konkursu, stało się jednak inaczej. Zabrakło Jego uśmiechu, humoru, fachowych i życzliwych uwag, a przede wszystkim pasji, którą zarażał otoczenie.

– Jestem uczniem Wojciecha Siemiona – wspomina jeden z jurorów, Mariusz Bonaszewski. – W szkole teatralnej prowadził zajęcia z wersyfikacji, bardzo trudne, studenci ich nie lubili, bo ten przedmiot wymagał dyscypliny i zmuszał do pracy. Dlatego cieszyli go wszyscy, którzy przychodzili z własnej woli, których to interesowało.
Pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy studiowałem, bardzo zaostrzyły się podziały polityczne, a On tkwił w tamtej strukturze i przez to nie był traktowany tak, jak na to zasługiwał – jak mistrz, od którego uczniowie uczą się sztuki. A przecież w szkole teatralnej kontakty studentów z profesorami są i powinny być bliskie, bo tylko tak można przekazać młodym tajemnice warsztatu.
Na zajęciach nie opowiadał nam o swoich rolach, jak wielu innych profesorów. Nigdy nie wspomniał też o swojej przyjaźni z Tadeuszem Różewiczem. Koncentrował się na tekście, sposobach jego wygłaszania, technice recytacji, brzmieniu, nigdy na własnych dokonaniach w teatrze. Później spotkaliśmy się na próbach u Andrzeja Wajdy, no a potem podczas konkursów w Stawisku. Najciekawsze było omawianie recytacji. Siemion zwracał uwagę na pewne techniczne aspekty mówienia wierszy, na wersyfikację, na której znał się jak mało kto. W takich chwilach zdawałem sobie sprawę, że wiele mi jeszcze brakuje, i znów czułem się Jego uczniem. Często nie mógł się powstrzymać, by nie recytować samemu. Tak bardzo chciał pokazać, jak się mówi wiersz. Było to nieraz olśniewające.

Pani Lidia Abramczyk, jurorka tego samego konkursu, zapamiętała charakterystyczny szczegół: – Wojtek przewodniczył jury. Z ciekawości, jak zapisuje swoje uwagi o uczestnikach i ich umiejętnościach, zajrzałam kiedyś do jego notatek. Były tam... rysunki. Przez ten krótki czas, gdy młody człowiek recytował, on zdążył naszkicować jego portret! Pomagało mu to podczas omawiania i oceniania recytacji – rzut oka na szkic i już stawał mu przed oczyma uczestnik konkursu, jego interpretacja, dykcja, osobowość.
– Siemiona poznałam w 1998 roku, kiedy zostałam radną i członkiem zarządu powiatu grodziskiego – wspomina. – Nasza znajomość zacieśniła się, gdy rok później przygotowywałam dla radia Bogoria cykl Spacerkiem po powiecie; jeden z odcinków był o Petrykozach. Siedząc przed dworkiem słuchałam, jak opowiadał o swoich zbiorach sztuki ludowej, którą kolekcjonował od lat, o współczesnych obrazach i rzeźbach (te również zbierał), a przede wszystkim o poezji. Mówił o niej także na naszej antenie – w cyklu Czytanie poezji objaśniał, jak interpretować wiersze. Robił to również na żywo – na spotkaniach z młodzieżą i na lekcjach, które prowadził w grodziskich szkołach, budząc fascynację polską literaturą.

Był prawdziwym animatorem kultury. Organizował u siebie koncerty, spotkania, a nawet warsztaty malarskie dla dzieci i młodzieży. Kiedy w Koszalinie zainicjowano przegląd zespołów ludowych, nazwanych na jego cześć Siemionaliami, wymyślił, by u nas zrobić „małe Siemionalia”. Rok później odbył się więc w Petrykozach pierwszy przegląd. Przed domem ułożono dechy, a na nich prezentowały się zespoły dziecięce – od przedszkolnych do ponadgimnazjalnych. Impreza (zorganizowana we współpracy z Wydziałem Kultury starostwa i panią Beatą Pawłowską, ówczesną dyrektorką szkoły nr 1 w Grodzisku) była tak udana, że powtórzyliśmy ją w następnym sezonie (tym razem, z powodu złej pogody, w sali Ochotniczej Straży Pożarnej w Skułach). Przegląd tegoroczny nie mógł się, niestety, odbyć w Petrykozach, ale pani Barbara, żona artysty, zaprosiła uczestników za rok do siebie.
Wojciech Siemion angażował się w wiele innych przedsięwzięć na rzecz gminy i powiatu. Również w działalność na rzecz środowiska, a jego siedmiohektarowa posiadłość mogła być wzorem właściwego stosunku do przyrody. Niósł także pomoc Polakom na wschodzie; wielu z nich zapraszał i gościł u siebie. Był człowiekiem bezpośrednim, ciepłym, otwartym. Człowiekiem niezwykłym – kończy swą opowieść pani Lidia.

Za zasługi dla kultury polskiej Wojciech Siemion był wielokrotnie odznaczany, w tym Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Jego działalność na rzecz społeczności lokalnej doceniła ona sama – w 2002 roku Rada Powiatu uhonorowała Go tytułem Mecenasa Kultury. (Owalny medal w brązie z herbem powiatu i rysunkiem malwy, autorstwa Wiktorii Czechowskiej-Antoniewskiej, otrzymał w tym samym roku ksiądz Leon Kantorski).
Potrzebował ludzi, a oni to czuli. Nawet gdy przemawiał publicznie, nie był to monolog, lecz dialog z wyimaginowanym odbiorcą. Pytał i odpowiadał, co czyniło wypowiedź żywą i ciekawą. A kiedy pisał, wyobrażał sobie, że z kimś wymienia poglądy, dyskutuje. Słowo było dla niego niezwykle ważne, nie tylko jako nośnik treści, ale także kultury i historii – stąd zainteresowanie pochodzeniem wyrazów i zmianą ich znaczeń w ciągu wieków.

Wojciech Siemion, wybitny artysta, ale także niestrudzony społecznik, pokazał, jak wiele można uczynić dla swojego otoczenia, jeśli ma się wiedzę, pasję i życzliwość dla świata.

Wojciech Siemion

Wojciech Siemion w Stawisku


 
 <– Spis treści numeru