Ksiądz Leon. Srebrne włosy, energiczne ruchy, gromki głos. Zawsze
otwarta plebania. Czasem z wieszaka ginęły okrycia – zapewne ktoś
czegoś potrzebował, więc przechodząc wziął. Ksiądz serdeczny, choć
bywało, że ganił donośnym głosem. Gotów był wysłuchać każdego, co
nieodparcie przyciągało ludzi. Wódz, któremu parafianie byli oddaną
armią, a Świetliki przyboczną gwardią.
Był księdzem sławnym tym, że z końcem lat sześćdziesiątych zaprosił do kościoła
młodzież z muzyką beatową. W 1980 roku uczynił kościół miejscem głodówki
w obronie uwięzionego Mirosława Chojeckiego.
W latach osiemdziesiątych w grupie kilkunastu osób zbieraliśmy się
w podziemiach parafii raz w tygodniu, w poniedziałki, jako Parafialny
Komitet Pomocy Bliźniemu. Tam, z prezesem Bohdanem Skaradzińskim,
omawialiśmy bieżące sprawy i plany, czemu Ksiądz Leon zawsze się
przysłuchiwał. Popierał nowe działania i pomysły, inspirował,
współtworzył i umacniał więzi między ludźmi, budził społeczną
odpowiedzialność. A miejsce to sprzyjało swobodzie wypowiedzi. Dawało
nam wszystkim poczucie wolności. Poza tym dwa razy w roku, w okresie
Świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocnych, spotykaliśmy się w pełnym
składzie w gościnnym domu Marysi Maros, by wysłuchać krótkiej homilii
Księdza i złożyć sobie wzajemnie życzenia świąteczne. Ten zwyczaj
kontynuowaliśmy do 2008 roku.
W tamtych latach przez Podkowę przewijało się bardzo wiele osób
przybyłych z okolicznych miejscowości, a także z Warszawy, by
uczestniczyć we Mszy za Ojczyznę, wysłuchać płomiennych kazań Księdza
Leona, wziąć udział w kolejnym „Spotkaniu z Autorem”. Gdy z Jackiem
Wojnarowskim przywieźliśmy do kościoła Barbarę Zbrożynę, która
przedstawiła trudną sytuację artystów plastyków po zdelegalizowaniu
ZPAP, wszyscy byli gotowi do współpracy z artystami. I w połowie lat
osiemdziesiątych w czytelni podkościelnej rozpoczęła swą działalność galeria sztuki.
Przyjeżdżali do niej twórcy z całej Polski. Pierwszym artystą
wystawiającym był Adam Brincken z Krakowa. Swymi rysunkami i niezwykle
piękną wypowiedzią zachwycił Księdza Leona, który oddał artystom we
władanie czytelnię i przez sześć lat bywał na kolejnych
wernisażach. W zagadnienia sztuki atrakcyjnie wprowadzali krytycy:
Magdalena Hniedziewicz i Maciej Gutowski. Ksiądz z niezwykłą
wrażliwością akceptował rozmaitość ekspresji artystycznej, brał udział
w licznych dyskusjach o kształcie sztuki współczesnej, a widomym śladem
tego okresu jest stojący przy kościele pomnik „Kalwaria Polska”
autorstwa Jerzego Kaliny.
Po przejściu na emeryturę w 1991 roku Ksiądz został rezydentem domu
parafialnego w Podkowie. Ale bezczynność nie leżała w Jego charakterze.
Angażował się w różne lokalne przedsięwzięcia. W trosce
o bezpieczeństwo mieszkańców swoim słowem wspierał społeczny komitet
budowy komisariatu policji. W tym samym czasie założył
„Lumen – fundatio pro educatione”, której dochody miały wspierać
różne inicjatywy . Wspólnie z osobami oddanymi idei budowy szkoły,
przede wszystkim Grzegorzem Dąbrowskim – dyrektorem wówczas założonej
szkoły KIK – w obliczu marnych warunków lokalowych, w jakich
znajdowali się uczniowie, marzył Ksiądz o budowie wspaniałego centrum
nauczania i omawiał przyszły jego kształt z architektami. Byłam przy
rozmowach, w czasie których pochyleni nad kolejną makietą ksiądz
i architekt (Janusz Tofil, Piotr Sudra) dyskutowali kolejne ulepszenia.
Starał się zaszczepić każdemu rozmówcy swój zapał i przekonanie
o bezwzględnej potrzebie stworzenia odpowiednich warunków, by należycie
formować człowieka. Gdy tej jesieni dyrektor Grzegorz Dąbrowski przekazał
uczniom część nowej szkoły – ogromną, nowoczesną salę gimnastyczną –
choć Księdza Leona już nie było, mieliśmy wrażenie spełnienia Jego woli
i odczucie Jego obecności wśród nas.
Inną pasją Księdza było uczestnictwo w rozwijającym się ruchu
wydawniczym. W 1993 roku, gdy ukazał się pierwszy numer
„Podkowiańskiego Magazynu Kulturalnego”, z miejsca zaaprobował pismo.
Kilka razy sam w nim publikował. Potem wydaliśmy razem, w ramach
Fundacji Lumen i wspólnie z Towarzystwem Przyjaciół Miasta-Ogrodu,
pięć zeszytów „Rocznika Podkowiańskiego”; jeden z nich, Kościół-Ogród, autorstwa księdza
Leona – o ogrodzie przykościelnym, którego
wizjonerski projekt zrobił dr Zdzisław Bąkowski. Ksiądz lubił
redakcyjne spotkania, służył nam licznymi uwagami i czekał
z niecierpliwością na pojawienie się kolejnego tomu. Brał udział w ich
oficjalnej promocji.
Tymczasem w Polsce dynamicznie zmieniało się wszystko. Odkrywanie
tych zmian było wówczas pasjonujące. Cząstkę wolnego czasu Księdza
zawłaszczyłyśmy z Marysią Maros pod hasłem: zwiedzać miejsca, oglądać
wystawy, smakować potrawy.
Zaczęliśmy od Zachęty (m.in. zobaczyliśmy wielką wystawę Jerzego
Nowosielskiego) i Zamku Ujazdowskiego z jego stałą kolekcją sztuki.
Odwiedzaliśmy okoliczne restauracje o intrygujących nazwach, pojawiające
się jak grzyby po deszczu. Potem była wycieczka do Poznania (na głośną
wystawę „Pompa Funebris” i wspaniałe zbiory stałe w Muzeum
Narodowym), wyjazd do Lublina – z zamiarem obejrzenia kaplicy św.
Trójcy... Zwiedzanie Pułtuska, wsparte kosztowaniem świnki z kaszą
gryczaną, Łowicza z jego katedrą i pięknym muzeum, owocem pracy
mieszkańców społeczników. Większą grupą (z Krystyną i Ákosem
Engelmayerami, Marią Jezierską i Hanią Gradkowską), w dwa samochody,
pojechaliśmy do Muzeum Jacka Malczewskiego w Radomiu, by obejrzeć
wystawę rozmaitych przedmiotów i dekoracji użytych w filmie Wajdy
Pan Tadeusz.
Wiele razy towarzyszyłyśmy z Marysią Księdzu podczas wyjazdów do
pruszkowskiego muzeum, skąd otrzymywał zaproszenia na koncerty.
Jeździliśmy na spotkania organizowane przez PEN Club do Domu Literatury
na Krakowskim Przedmieściu, a także na spotkania z Adamem Bieniem w jego
domu w Milanówku i na lody w „Białym Dworku” obok Stawiska. Interesował się
wszystkim, w tym nowo wydanymi tytułami; zachwycał się książkami
Zygmunta Kubiaka. Obdarowywał nas rozmową na najróżniejsze tematy;
pełen pasji i rozmaitych zainteresowań, niejednokrotnie wymagał od nas
głębokiego wejrzenia w siebie. Był bezpośredni i oczekiwał otwartości.
Gdy zachorował, wielu spieszyło mu z pomocą. On jednak czuł się
najlepiej z grupą oddanych Mu przyjaciół i wychowanków, dawnych
Świetlików i Trapistów: Asią, Marysią, Henrykiem, Markiem, Michałem,
Elżbietą, Pawłem i innymi, a oni oprócz bezpośredniej pomocy
ofiarowywali mu przede wszystkim swój czas, swoją obecność. Kochaliśmy
Go, a On kochał Podkowę, która bez Księdza Leona nie jest już taka sama.
Zofia Broniek
Ksiądz Kanonik Leon Kantorski. Urodzony 31 marca 1918 roku w Domaradzicach (Wielkopolska). Studiuje w Seminarium Duchownym w Gnieźnie 1937-1939. W latach okupacji, 1939-1943, jest robotnikiem niemieckiej fabryki w Poznaniu i elektrykiem w zakładach Siemensa. Po ucieczce do Francji zostaje klerykiem w Instytucie Katolickim Des Carmes, a potem w Seminarium Polskim w Paryżu. 3 lipca 1947 roku przyjmuje święcenia kapłańskie w Paryżu, udzielone przez kardynała E. Suharda. W latach 1947-1956 prowadzi pracę duszpasterską w Buku, Poznaniu, Śmiglu i Warszawie, a w latach 1957-1964 duszpasterstwo akademickie przy kościele św. Anny w Warszawie. Od 1964 do 1991 jest proboszczem parafii św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej. W 1991 przechodzi na emeryturę; otrzymuje tytuł Honorowego Obywatela Podkowy Leśnej i wyróżnienie – odznakę Zasłużony dla Podkowy Leśnej; zakłada fundację „Lumen – fundatio pro educatione”. W 1996 roku jedzie z wizytą do Watykanu, do Ojca Świętego Jana Pawła II, z pielgrzymką policjantów. W 1997 obchodzi 50-lecie kapłaństwa w Paryżu, Dubinie, Podkowie Leśnej i w Warszawie. W 1998 zostaje odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, w 2002 Prymas Polski, kardynał Józef Glemp nadaje Mu godność kanonika. W 2007 roku mija 60-lecie kapłaństwa. Otrzymuje wówczas medal Christoforos – niosący Chrystusa. W tym samym roku odznaczony zostaje Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. 26 lipca 2010 roku umiera w wieku 92 lat. Połowę swego życia związał z Podkową Leśną.