PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 64

Ákos Engelmayer

Wspólny tragiczny los


Dnia 9 września Ilonę Korompay pożegnali mieszkający w Warszawie Węgrzy wraz z ambasadorem Republiki Węgierskiej, członkowie Rodzin Katyńskich oraz Siostry Nazaretanki razem z uczennicami ich liceum. Po mszy żałobnej w Kaplicy Sióstr Franciszkanek od Cierpiących Ilona Korompay spoczęła w grobie rodzinnym, w którym pochowano w 1940 roku jej siostrę Martę. Dla ojca, matki i siostry Elżbiety jest to mogiła symboliczna.
Ilonę Korompay poznałem po przeczytaniu serii artykułów Wiesława Budzyńskiego, opublikowanych na łamach „Życia Warszawy” pod koniec lat osiemdziesiątych. Z nich dowiedziałem się o okrutnych kolejach losu tej węgiersko-polskiej rodziny.
Ojciec Ilony, Emanuel Aladár Korompay, urodził się w Léva (obecnie Levice na Słowacji) w starej rodzinie mieszczańskiej. Studiował na uniwersytecie w Budapeszcie. Po uzyskaniu dyplomu pracował jako nauczyciel w gimnazjum w Léva. W 1914 roku został zmobilizowany i służył jako porucznik honwedów w Armii Monarchii Austro-Węgierskiej w okolicy twierdzy przemyskiej. Tam poznał pannę Mieczysławę Grabas, tłumaczkę języka niemieckiego w sądzie polowym. Wielka miłość została uwieńczona małżeństwem w 1917 roku. Obie rodziny młodej pary nie były tym zachwycone. Rodzina Mieczysławy nie chciała, aby Polka wychodziła za Niemca (młodzi wówczas rozmawiali ze sobą po niemiecku), z kolei rodzina Emanuela spodziewała się, że syn ożeni się z bogatą panną.

MK

Mieczysława Korompay z domu Grabas

EK

Kapitan Emanuel Korompay


 

W 1918 roku po zakończeniu wojny i rozpadzie Monarchii Austro- Węgierskiej Korompayowie z córeczką Iloną (urodzoną w roku 1918) wyjechali na Węgry. Tu zetknęli się z katastrofą historyczną. Léva, węgierskie miasto rodzinne Emanuela, zostało przyłączone do nowo powstałej Republiki Czechosłowackiej. W tym samym czasie na okrojonych Węgrzech nastąpił przewrót komunistyczny (tak zwana Węgierska Republika Rad). W tej sytuacji małżeństwo z malutkim dzieckiem uciekło do Polski.
Pani Ilona, która nigdy nie mówiła o polityce, po latach cytowała ojca: „Wszystko, tylko nie komunizm”.
Zaraz po przyjeździe porucznik Korompay przyjął polskie obywatelstwo i w 1919 roku wstąpił do Wojska Polskiego, gdzie awansował do stopnia kapitana w garnizonie przemyskim. Tu przyszły na świat następne córki: Marta (1919) i Elżbieta (1921). W roku 1930 kapitan Korompay odszedł z wojska. Rodzina przeniosła się do Warszawy na ulicę Hołówki 3, do domu oficerskiego (z tego domu wyszło szesnastu oficerów, którzy zginęli w Katyniu, nieznane są losy sześciu, stąd poszedł do powstania Krzysztof Kamil Baczyński). Z inicjatywy Stefana Melaka (zginął w katastrofie smoleńskiej) oraz Ambasady Republiki Węgierskiej na domu umieszczono dwujęzyczną tablicę. Pod postrzelonym orłem z koroną z czapek żołnierzy Wojska Polskiego widnieje napis:

W tym domu mieszkał Emanuel Korompay, oficer Wojska Polskiego
Więzień Starobielska, zamordowany w 1940 w Charkowie
Komitet Katyński, Rodacy z Węgier

Tablicę odsłoniła pani Ilona w dniu 12 kwietnia 1992 roku.
Dziewczynki uczyły się w szkole Sióstr Nazaretanek. Były kapitan został pierwszym lektorem języka węgierskiego na Uniwersytecie Warszawskim. Pełnił również funkcję referenta kulturalnego w Poselstwie Królestwa Węgier w Warszawie. W 1936 roku wydał pierwszy słownik polsko-węgierski, zawierający 2800 haseł. Na Uniwersytecie Warszawskim w roku 2002 odsłonięto tablicę następującej treści:

Emanuel Korompay 1890-1940. Lektor języka węgierskiego.
Kapitan Wojska Polskiego, uczestnik kampanii wrześniowej 1939 r.
Więzień obozu w Starobielsku, zamordowany w Charkowie

Pani Ilona wspominała: „W sierpniu 1939 roku, po raz pierwszy od chwili rozstania się z rodziną i ojczyzną, ojciec jedzie na Węgry z grupą Polaków, uczestników kursu języka węgierskiego (...). Tymczasem w Polsce ogłoszono mobilizację. W tej sytuacji wszyscy uczestnicy decydują się pozostać na Węgrzech, dzięki czemu ocaleli. Mój ojciec natomiast wraca do Polski – do Warszawy (...) i zgłasza się do wojska, chociaż jako pracownik Ambasady (ówczesnego Poselstwa – przyp. Węgierskiej i oficer w stanie spoczynku mógł jeszcze czekać na dalszy rozwój wypadków”.
Ksiądz prałat Wacław Karłowicz, kapitan AK, poświęcając tablicę na domu przy ulicy Hołówki 3, powiedział: „Bohater narodowości węgierskiej dobrowolnie wybiera nową ojczyznę – Polskę. Obrał drogę jej obrońców (...). Jest to dowód, że wobec nowej ojczyzny swoją służbę wypełnił wzorowo”.
We wrześniu 1939 roku pani Mieczysława z średnią córką Martą zgłasza się do cywilnej służby obrony Warszawy. Marta zostaje sanitariuszką. W czasie bombardowania Hotelu Europejskiego (mieścił się tam punkt dowodzenia) jako jedyna ginie na oczach matki. Ilona i Elżbieta po powrocie z wakacji do Warszawy razem z matką przystępują do konspiracji.
Od kapitana Korompaya nie było żadnych wiadomości. Wreszcie 8 marca 1940 roku przyszła kartka ze Starobielska, która zachowała się w cudowny sposób. Pierwsze słowa były po węgiersku: „Droga, moja złociutka Ptaszynko, kwiatku malutki”. Potem już po polsku: „Kochane moje dzieci. Od 15 listopada jestem w Starobielsku w Rosji (...)”.
Dziś wiemy, że oddział kapitana został rozbrojony przez Armię Czerwoną przy granicy rumuńskiej. Zdenerwowany Korompay mówił po węgiersku. Sowieci chcieli go rozstrzelać jako szpiega. Uratowali go koledzy, tłumacząc, że jest lektorem języka węgierskiego. Wiemy również, że jako Węgier mógł zostać później zwolniony z obozu, ale świadomie wybrał los towarzyszy broni.
Rodzinę odwiedził potem znajomy z Warszawy, pan Burzyński, uwięziony w obozie wraz z kapitanem Korompayem i wypuszczony jako szeregowiec. Przekazał on bliskim jego zegarek kieszonkowy z dewizką, z wygrawerowanym św. Emerykiem i koroną św. Stefana.

9 stycznia 1943 roku została aresztowana Elżbieta (pseudonim „Grażyna”), która podobnie jak matka była łączniczką kontrwywiadu AK, w dwa dni później to samo spotkało panią Mieczysławę. Obie były bite i torturowane, Elżbieta wyjątkowo okrutnie również na oczach matki. Aby ratować innych, Elżbieta otruła się cyjankiem. Jej nazwisko figuruje na tablicy poświęconej pamięci ofiar gestapo, umieszczonej na obecnym budynku Ministerstwa Edukacji Narodowej przy Alei Szucha. Pośmiertnie została odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami i Orderem Virtuti Militari. Pani Mieczysława po dziewięciu miesiącach więzienia na Pawiaku została wywieziona do Auschwitz, gdzie 29 stycznia 1944 roku zmarła na tyfus. Z całej rodziny pozostała tylko Ilona. Poszukiwało jej gestapo, więc ukrywała się pod zmienionym nazwiskiem. Dzięki pomocy życzliwych ludzi uniknęła aresztowania. Nie wiadomo, czy po tak zwanym wyzwoleniu posługiwała się prawdziwym czy fałszywym nazwiskiem. Ukończyła studia w Instytucie Katolickim w Częstochowie. Chroniła się w wioskach pod Szczecinem, gdzie pracowała jako katechetka. Po 1956 roku została bibliotekarką na Politechnice Szczecińskiej, stąd przeszła na emeryturę.
Ostatnio widziałem panią Ilonę we wrześniu 2009 roku. Była już bardzo słaba, ale ciągle pełna pogody. Spotkaliśmy się w ogrodzie Liceum Sióstr Nazaretanek przy kościele św. Stefana w Warszawie przy ulicy Czerniakowskiej, gdzie odbyła się uroczystość posadzenia i poświęcenia dwóch dębów, upamiętniających ofiary NKWD: zamordowanego w Katyniu majora Innocentego Adamczyka oraz kapitana Emanuela Aladára Korompaya. Pani Ilona wspominała: „Było to w roku 1938 (najprawdopodobniej z okazji wizyty w Polsce regenta Horthyego – przyp. Á. E.). (...) Ojciec miał poprowadzić uroczystą akademię (...). W tym dniu nagle zachorował. Na odwołanie uroczystości było za późno. Przerażony powiedział wówczas: «Jeśli dziś będę tam mógł być, to w podzięce wybuduję Matce Bożej małą kapliczkę». Akademia wypadła niespodziewanie dobrze (...). Ojciec zwrócił się do nas: «Czy pamiętacie, co ja przyrzekłem Matce Bożej? Jeśli nie będę mógł tego wypełnić, to wam, moim dzieciom, to przekazuję» ”. Ciężko chora pani Ilona (nie przyznając się do choroby) jeździła po świecie i zbierała pieniądze. Wybudowano nie kapliczkę, lecz kościół Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szczecinie. „Jestem bardzo szczęśliwa, że moja pomoc w budowie przyczyniła się do wykonania woli mojego ojca (...). W dniu 28 kwietnia 1989 roku przekazałam do tego Sanktuarium garstkę ziemi katyńskiej – Ojciec powrócił do ojczyzny”.



 <– Spis treści numeru