PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 61-62

Brwinowski wrzesień 1939 i 2009

Rozmowa z Adamem Gzyrą


Wojna to nieludzka rzecz, ale wojna dotyczy ludzi, zmienia ich życie, przecina je, wykoślawia, niszczy. I dlatego opowiadając o wojnie trzeba mówić nie o strategii, o działaniach, ale o przeżyciach człowieka – żołnierza, przypadkowego świadka wydarzeń, dziecka, matki... Trzeba pokazywać, jak z tą dramatyczną sytuacją radzili sobie zwykli szarzy ludzie, których nikt nie przygotował na to, co ma się zdarzyć. Co przeżyli, jak sobie radzą dziś z bagażem doświadczeń i wspomnień. O tym wszystkim właśnie opowiada film Brwinowski wrzesień `39, pokazany w 70. rocznicę bitwy pod Brwinowem. O powstaniu tego dokumentu rozmawiam z jego twórcą Adamem Gzyrą, muzykiem i filmowcem.

Skąd u ciebie zainteresowanie przeszłością twojego miasta?

Na spotkaniach rodzinnych dużo się wspominało, opowiadali moi rodzice, wujowie, ciotki. Nagrywałem te rozmowy, ciekawiły mnie. I tak to się zaczęło.

Czy teraz, po okresie przygotowań do filmu, po licznych rozmowach z mieszkańcami inaczej patrzysz na Brwinów? Czy przeszłość jest teraz dla Ciebie bardziej obecna?

Na pewno inaczej patrzę na ludzi. Okazuje się, że ten szary tłum składa się z osób, z których niejedna ma do przekazania jakąś interesującą opowieść. Teraz jestem przygotowany na to, że mogę spotkać tu, na ulicy, kogoś niezwykłego... Zwykle sądzimy, że ciekawi ludzie żyją gdzie indziej, ale ja, po doświadczeniu z filmem, już tak nie myślę.

Jak trafiłeś do świadków bitwy?

Pytałem starszych ludzi, których znam, a oni wskazywali mi swoich znajomych, kolegów ze szkoły, sąsiadów. Odwiedziłem wiele domów, żeby zebrać materiał.

Jak reagowali starsi ludzie na zakłócanie, bądź co bądź, ich spokoju, który sobie przez lata zbudowali? Od traumatycznych przeżyć zwykle się ucieka.

Reakcje były bardzo różne. Opowiadał jeden z mieszkańców Parzniewa, jak obserwowali z bratem przebieg działań z tzw. wąwozu, zostali zauważeni przez Niemców, wzięci za żołnierzy i ostrzelani; brat został ranny. Zginął również jego ojciec, cywilny mieszkaniec Parzniewa, który próbował gasić płonący dom, ale o tym już nie chciał opowiadać, to było zbyt trudne. Jego sąsiad przekazał mi informacje o kilku zdarzeniach, ale nie chciał wystąpić przed kamerą. Ktoś inny, kto wiele widział i mógłby opowiedzieć nieznane fakty, nie zgodził się na rozmowę, twierdząc, że wszystkie tamte przeżycia, wracają potem do niego w nocy. Nie zapominajmy, że wszyscy rozmówcy są starszymi ludźmi.

Podczas takich spotkań ocierasz się o różne niewyjaśnione sprawy, o zdarzenia może ukrywane przez rozmówców?

Niektórzy na pewno mają jakieś tajemnice, o których nie chcą mówić. Może nawet trochę tę historię zmieniają, sami o tym nie wiedząc...

Wywiady to początek pracy, to materiał, z którego tworzysz opowieść. Nie ma w filmie wypowiedzi historyków, obiektywizujących wydarzenia, lecz relacje samych świadków. To sprawia, że film tak porusza. Ale, by tak się stało, musiałeś stworzyć całą dramaturgię, zostawić tylko najistotniejsze wypowiedzi, odrzucić zbędne. Jak wiele materiału zebrałeś?

Około trzech godzin rozmów z każdym.

Pomnożone przez 19 osób daje 57 godzin. Nieprawdopodobna praca!

W filmie zostaje z tego około czterech minut dla każdego rozmówcy.

Tylko tyle?

Gdybym pytał wyłącznie o wspomnienia z września, usłyszałbym tylko to, co tego czasu dotyczy, choć może i tego też nie usłyszałbym w pełni, bo nigdy nie wiadomo co, jakie skojarzenie może naprowadzić na istotny ślad. Opowiadają o burym psie, a tu wyskakuje twarz wściekłego gestapowca, może być w czarnym mundurze, z plamami krwi na podwiniętych rękawach, bo przecież wrzesień, gorąco jak diabli, a tu trzeba strzelać tych bydlaków, obiad stygnie u Pilca, koledzy czekają... Kiedy pada pytanie szersze – o strach, o głód, w ogóle o wojnę – zyskuję szersze tło, ludzie swobodniej opowiadają i dowiaduję się więcej.

Same fakty nie stworzyłyby tego specyficznego klimatu, którym emanuje twój film. Tyle osobistych wrażeń udało ci się uzyskać w czasie rozmów!

Rozmawialiśmy o wielu różnych sprawach, nie tylko o wojnie. Dla mnie ważne jest to, że ludzie chcą opowiadać. To ostatni moment, by o tym rozmawiać ze świadkami. Jeden z rozmówców odszedł, nie doczekał emisji filmu.

Po obejrzeniu filmu zmienia się spojrzenie na świadków bitwy – naszych, sąsiadów, znajomych. Często nawet najbliższa rodzina nie zna dramatycznej przeszłości swoich bliskich. Ale przeprowadzenie wywiadów to tylko część pracy, potem następuje montaż.

Tu dopiero zaczyna się kompozycja. Układam wszystkie wypowiedzi według haseł, np. wejście Niemców, bitwa, itd. Niby jest to opowieść chronologiczna, ale nagle okazuje się, że czyjeś wspomnienie wraca do początków wojny albo antycypuje wydarzenia, które jeszcze nie zostały przedstawione. I to ożywia narrację. Najlepiej jest, gdy jakieś zdarzenie opisuje kilka osób i wtedy jedna drugiej wchodzi w słowo, dofrazowuje jedną opowieść i wtedy to zaczyna grać w odpowiednim rytmie.

A więc nawet w filmie zza reżysera i operatora wygląda muzyk, którym przecież jesteś przede wszystkim: sprawdza rytm, płynność opowieści.

Bo montaż to jest rytm, on sprawia, że nie ma nudy, albo, że coś ugrzęzło, zatrzymało się i jest nijakie. Jeśli okazuje się, że jakiś epizod jest zbyt rozbudowany, to trzeba ciąć. Muszą być zachowane proporcje tematów, nastrojów, w ogóle samej opowieści. I są jeszcze obrazy, które uzupełniają wspomnienia, lecące samoloty, jadące wozy, bitwa.

Pokaz filmu odbył się w rocznicę bitwy pod Brwinowem, 12 września, pod murem cmentarnym. Jeszcze paliły się znicze zapalone na grobach żołnierzy zabitych w tych walkach...

To było dobre miejsce, widzowie byli skupieni, nic nie rozpraszało uwagi. A ja miałem uczucie, że za naszymi plecami stoją żołnierze z krwi i kości, ci, o których opowiada film. Odwiedzałem przedtem ich mogiły, przechadzałem się w samotności, „ słuchałem”, co do mnie mówili... Taki żołnierz Rzepka... zginął pod mostkiem w Parzniewie. Często przechodziłem tamtędy, ot, zwykły mostek. Ukryło się pod nim czternaście osób. Pocisk z moździerza zabił wszystkich, w tym i Rzepkę. Myślałem o tym podczas projekcji filmu.

Czy przygotowując film miałeś poczucie, że rozmawiasz z – chyba można tak powiedzieć – bohaterami?

Czy byli bohaterami? Trudno powiedzieć. Na pewno nie wszyscy. Bohaterstwo to świadomy wybór, a nie przypadek. A wielu tych, którzy zginęli, zginęło przez przypadek.

A może bohaterstwo to także reakcja na przypadek, przed którym postawiła tych ludzi historia? Choćby te sanitariuszki, które poszły zbierać rannych z pola bitwy, pod ostrzałem. Były przecież bohaterkami.

Dziewczyny tak. A na pewno wszyscy przeżywali dramat. Ktoś widział, jak Niemcy selekcjonują złapanych ludzi, wybierając co dziesiątego na śmierć.

Żyjemy sobie spokojnie, obchodzimy jakieś rocznice, choćby bitwy pod Brwinowem, ale dopiero twój film przebija się przez nasze zrutynizowane spojrzenie na przeszłość, porusza inne struny... Brwinowski wrzesień to twój drugi dokument o wojnie. Zrobiłeś także film o Mazowszu. Jaki będzie kolejny temat?

Rozpocząłem przygotowania do filmu o Dulagu, obozie przejściowym w Pruszkowie dla warszawiaków wypędzonych po Powstaniu.

Czekamy na kolejną opowieść o ludzkich dramatach związanych z wydarzeniami II wojny światowej. Nie wątpię, że będzie poruszająca.

Małgorzata Wittels



Film powstał na zlecenie Komitetu do spraw obchodów 70. rocznicy bitwy pod Brwinowem oraz Gminy Brwinów, a płyty z nagraniem i okolicznościowa broszurka trafiły do szkół i zainteresowanych mieszkańców.





 <– Spis treści numeru