PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 61-62

Miasta i miejsca

Bursztyny i korale


Oprócz Warszawy Polska ma jeszcze dwie stolice – letnią w Sopocie i zimową w Zakopanem. Jednak obecnie ten podział staje się mniej wyrazisty. Sopot coraz skuteczniej stara się być atrakcyjny również zimą, a letnie miesiące w Zakopanem (zwłaszcza sierpień) przyprawiają władze miasta o ból głowy od nadmiaru turystów (zwłaszcza zmotoryzowanych).

Od ponad pięćdziesięciu lat Sopot i Zakopane są miastami partnerskimi, umiejętnie wykorzystującymi swe walory krajobrazowe i położenie geograficzne we wzajemnych kontaktach. Młodzi sopocianie i zakopiańczycy chętnie spędzają wolny czas na deskach – surfingowych, snowboardowych i tradycyjnych nartach, dawniej zwanych „deskami”, a dziś „boazerią”. Również władze korzystają z możliwości rekreacyjnych, jakie stwarza miasto partnerskie, nie traktując tego jako pomysł na dobry PR. Prezydent Sopotu, Jacek Karnowski jest wytrawnym narciarzem, chodzi też po najtrudniejszych tatrzańskich szlakach, a burmistrz Zakopanego, Janusz Majcher jest miłośnikiem sportów motorowodnych. W kulturze występują również pewne podobieństwa i wspólne przedsięwzięcia. Sopot od 1961 roku organizuje Międzynarodowy Festiwal Piosenki Sopot Festival, a Zakopane od roku 1968 – Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich. W roku 2009 w obu miastach wystartowało z ogromnym powodzeniem Orange Kino Letnie, które wyświetlało najciekawsze pozycje letniego sezonu. Codziennie o dwudziestej drugiej przez lipiec i sierpień widzowie w Sopocie i Zakopanem oglądali ten sam film.

Dwa lata temu jeszcze jedna, mocna nić połączyła turystyczne stolice – ekspres „Monciak-Krupówki”, nazwany tak, w wyniku konkursu, na cześć najsłynniejszych polskich deptaków. Corocznie, w maju władze Zakopanego wyruszają tym ekspresem do Sopotu, by uczestniczyć w oficjalnym otwarciu sezonu letniego nad Bałtykiem, zaś w grudniu Zakopane wita delegację z Sopotu, z prezydentem Jackiem Karnowskim na czele, przybywającą, by otworzyć sezon zimowy pod Tatrami.

Bycie turystyczną stolicą pociąga za sobą różnorodne implikacje, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Turystyka teoretycznie jest przemysłem „czystym”, nie powodującym degradacji środowiska naturalnego i sprzyjającym rozwojowi miast, a także pomyślności mieszkańców. Nie ma też wątpliwości, że mieszkańcy zatrudnieni w usługach tej branży zależni są od mody na daną miejscowość. Pod tym względem sopocianie i zakopiańczycy mogą spać spokojnie. Moda na spędzanie wakacji nad Bałtykiem i w Tatrach nie przemija, kolejne pokolenia Polaków muszą zaliczyć „Monciak” i Krupówki. Sopot liczy około 38 tysięcy mieszkańców i największy najazd turystów przeżywa w czasie letnich miesięcy. Przez Zakopane, liczące o 10 tysięcy mniej, w ciągu roku przewija się 2,5 do 3 milionów gości z całego świata. Miasto zarabia, ale też komfort życia stałych mieszkańców z tego powodu zdecydowanie się obniża. Szczególnie Zakopane, wciśnięte między Gubałówkę a Giewont, nie mające żadnych szans na powiększenie swego obszaru, chętnie liczy dutki, ale też narzeka na tłok, korki i coraz gorszy „asortyment” gości. Miasto pod Giewontem ma jeszcze jeden problem, obcy Sopotowi. Mieszkańcy stolicy polskich Tatr dzielą się na „pnioki”, „krzoki” i „ptoki”. „Pnioki” to potomkowie rodów góralskich, żyjących tutaj od zawsze. W Zakopanem jest ich obecnie niecałe 30 procent, ale to oni w powszechnej świadomości nadają miastu charakter. To prawda, że folklor góralski w dużej mierze zachował cechy autentyczne, że wciąż jest największą, obok Tatr, atrakcją turystyczną tego regionu. Ale w Zakopanem mieszkają też „ krzoki”, inaczej mówiąc – zakopiańczycy. Ludzie tu urodzeni, wychowani, po studiach wracający do rodzinnego miasta. Wśród ich protoplastów nie znajdzie się górali. Zakopiańczycy są spadkobiercami kulturalnej legendy Zakopanego, która powstała w XIX wieku i trwa do dziś, choć „krzoki” utrzymują, iż w kulturze najlepsze czasy Zakopane ma już za sobą. Najmniej stabilnym elementem społecznej struktury Zakopanego są „ptoki” – przylecą, rozejrzą się, rozkręcą jakiś biznes. Jeśli nie wyjdzie, odlecą z podmuchami pierwszego wiatru halnego. Ale też bywają „ptoki”, które Zakopane, za przyczyną Tatr, wybrały na swoje miejsce na ziemi, na swoją małą ojczyznę.

Jednak czyż może być nią miejsce tak zróżnicowane demograficznie, gdzie ścierają się sprzeczne interesy ludzi biznesu i ochroniarzy przyrody, kultury wysokiej i masowej, autentycznego folkloru i góralszczyzny rodem z Krupówek? Przez które, niezależnie od pory roku, przewalają się tłumy turystów żądnych rozrywki nie najwyższego lotu? Znajomy „ptok” od ponad dwudziestu lat mniej więcej raz na pół roku zapewnia, że opuszcza Zakopane na zawsze, Gdy spotykamy się na znienawidzonych przez niego Krupówkach, tłumaczy że zdarzają się dni, a nawet tygodnie, kiedy nie może znieść Zakopanego. Ale zawsze kocha Tatry i dla nich gotów jest pogodzić się z podupadającym, według niego, dawnym, magicznym Zakopanem. Dla niego i wielu mu podobnych Zakopane jest z całą pewnością małą ojczyzną.

Magiczne Zakopane, magiczny Sopot... Ten nadużywany przymiotnik, którym określa się knajpy, ulice, miejscowości czy wydarzenia, akurat w przypadku Sopotu i Zakopanego nie jest wyświechtanym, nic już nie znaczącym słowem. Zakopane od 1933 roku ma prawa miejskie, zachowało mimo to wiele z dawnej, góralskiej wioski. Tradycje miejskie Sopotu sięgają wprawdzie roku 1901, ale pierwszy dom letniskowy powstał w tej miejscowości już w roku 1798, pobudowany sumptem hrabiego Kajetana Sierakowskiego. Z roku na rok przybywało prywatnych domów letniskowych, pensjonatów i hoteli. Sopot stawał się kurortem modnym i snobistycznym. Po roku 1945, kiedy Sopot stał się miastem polskim, osiedli tutaj uchodźcy z Kresów Wschodnich i pozbawieni stolicy warszawianie. Na ogół byli to inteligenci – naukowcy, artyści, pisarze. Przedwojenni mieszkańcy Sopotu, w większości Niemcy, zostali wysiedleni, toteż proces asymilacji przybyszów dokonał się bez większych przeszkód. Ten napływ ludzi wykształconych, o sprecyzowanych potrzebach kulturalnych i postępowych poglądach społecznych sprawił, że dziś Sopot ma dwukrotnie wyższą średnią ludzi o wyższym wykształceniu niż reszta kraju. Może też się pochwalić najniższym bezrobociem (około 2 procent). Dochodzi do tego największa liczba organizacji pozarządowych, w stosunku do liczby ludności, bardzo aktywnie uczestniczących w życiu miasta. Jeśli można mówić o społeczeństwie obywatelskim, to z pewnością Sopot jest najbliżej tego ideału. Wydaje się, że jest jeszcze jedna przyczyna tego zjawiska. Morze otwiera ludziom świat, góry go ograniczają. Tradycje hanzeatyckie, bliskość Gdańska i Gdyni dają Sopotowi oddech. Od lat Sopot wygrywa rankingi w kategorii miast, w których się najlepiej żyje. Również stabilny od lat układ polityczny we władzach samorządowych pozwala na zrównoważony, konsekwentny i zgodny z oczekiwaniami mieszkańców, rozwój miasta. Dewiza „Sopot – kurort pełen życia”, umieszczona na oficjalnej stronie internetowej Sopotu, w całej pełni oddaje charakter miasta.

„Zakopane najbliżej Tatr” – tak z kolei reklamuje się miasto, które Tatrom zawdzięcza wszystko. Zakopiańscy górale szczycą się tym, że przywilej osadniczy otrzymali w roku 1578 z nadania króla Stefana Batorego. W roku 1670 potwierdził go król Michał Korybut Wiśniowiecki. Oryginalne dokumenty nadań przywilejów zaginęły, ale pamięć o nich stanowi mocny fundament tożsamości górali. Na Podhalu nigdy nie odrabiano pańszczyzny, ludzie byli ślebodni, a śleboda to dla górala więcej niż wolność. Nic więc dziwnego, że własność prywatna, ziemia, ojcowizna to wartości fundamentalne, do dziś określające stosunek mieszkańców Zakopanego do wszystkiego, co dzieje się w mieście.

Morze wymusza na ludziach działanie zespołowe, w górach każdy sam zmaga się z naturą. A jednak ludzie morza i ludzie gór mają wiele wspólnych cech, pozwalających im znaleźć wspólny język. Wystarczy przypomnieć Mariusza Zaruskiego, taternika, żeglarza, żołnierza, artysty malarza i pisarza, współzałożyciela i pierwszego naczelnika Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Zajmował się też organizacją polskiego yachtingu, jako emerytowany generał dowodził harcerskim żaglowcem „Zawisza Czarny”, wychowując przyszłe kadry oficerskie polskiej marynarki.

Postać Mariusza Zaruskiego symbolicznie łączy dwie organizacje, niosące pomoc w górach i na morzu – Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe i Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, nad powołaniem których zastanawiano się już na przełomie XIX i XX wieku. Ostatecznie TOPR powstał w roku 1909, zaś WOPR, jako samodzielna organizacja, w roku 1962. W nazwach obydwu organizacji znalazło się słowo „ ochotnicze”, które najlepiej oddaje charakter ich działalności.

Wracając zaś do turystycznych stolic Polski, nietrudno zauważyć, jak harmonijnie się uzupełniają, podejmują wspólnie ciekawe inicjatywy, podnoszące ich atrakcyjność. Jak zwyczajnie, po prostu, lubią się.

A skąd tytułowe „Bursztyny i korale”? Wystarczy popatrzeć w Sopocie i Zakopanem na wystawy sklepów jubilerskich, na których pysznią się sznury prawdziwych korali i bursztynowych naszyjników. Bez czerwonych korali paradny strój góralki nie może się obejść, a sopocianki lubią podkreślać urodę złocistym blaskiem bursztynów.


Ewa Matuszewska


Zakopane Sopot

Stacja kolejowa w Zakopanem, okres międzywojenny

Stacja kolejowa w Sopocie, lata sześćdziesiąte



 <– Spis treści numeru