PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 51

Europejskie Dni Dziedzictwa



Exodus

9 września w milanowieckim Ośrodku Kultury, otwarciem wystawy Exodus, rozpoczęły się Europejskie Dni Dziedzictwa w Brwinowie, Milanówku i Podkowie Leśnej. W wykładzie inauguracyjnym prof. Andrzej Kunert mówił o duchowej formacji pokolenia, któremu przyszło walczyć i ginąć, i o przesłaniu wystawy upamiętniającej Powstanie Warszawskie i zagładę leżącego w środku Europy ponad milionowego miasta. Przez obóz w Pruszkowie przeszło wówczas około 650 000 wygnańców, którzy znaleźli schronienie w miejscowościach leżących wzdłuż linii kolejki EKD. Wśród nich znajdowali się zakonspirowani przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego i tu zaczęły działać tajne struktury państwa. (red.)



Mały Londyn

Seminarium historyczne o tym tytule zgromadziło w gimnazjum brwinowskim słuchaczy wykładów o losach wojennych i powojennych Brwinowa, Milanówka i Podkowy Leśnej. Wykładowcami byli: dr Waldemar Grabowski, dr Sławomir Kalbarczyk, prof. Jerzy Ronikier, Katarzyna Utracka.

W Towarzystwie Przyjaciół Brwinowa wystawiono mapę „Małego Londynu”. Zaznaczono na niej miejsca związane z działalnością podziemnego rządu.



Lekcja śpiewu

W pałacyku Myśliwskim Lilpopa obejrzeliśmy multimedialny spektakl. Zarejestrowano na taśmie filmowej ostatnie przedstawienie sztuki Maria Callas – lekcja śpiewu z Teatru Powszechnego we współdziałaniu z architekturą. Krystyna Janda (rola główna) dzieliła się z widzami przeżyciami dotyczącymi kreowanej postaci. Organizatorem tego wyjątkowego widowiska była Fundacja Sztuki Współczesnej In Situ.



„Miasto-Ogród i jego mieszkańcy”

Wystawa ta, mamy nadzieję, w sposób trwały wpisze się w pejzaż kulturalny Podkowy, być może jako fundamentalny składnik przyszłego muzeum. Wzbogacona, w porównaniu z ubiegłym rokiem, o kolejne siedem plansz, prezentowana w dolnym kościele pw. św. Krzysztofa, jest doskonałą informacją o życiu miasta, od czasu jego powstania i równocześnie najlepszą wizytówką inicjatyw jej twórców – Towarzystwa Przyjaciół Miasta-Ogrodu Podkowa Leśna. (red)



„Skrzyżowanie kultur” w Podkowie Leśnej

Europejskie Dni Dziedzictwa w Podkowie Leśnej i okolicznych miejscowościach, które po upadku Powstania Warszawskiego tworzyły obszar zwany Małym Londynem, to czas, w którym to, co lokalne, określane niekiedy nawet jako prowincjonalne czy zaściankowe, wyraźnie zaznacza swój związek z wielką, ponadregionalną tradycją europejską. W Podkowie Leśnej odbywały się imprezy prezentujące historię i kulturalny dorobek naszej miejscowości, a także koncerty, wystawy i przedstawienia, które nie są tematycznie związane z naszym regionem. Nieprzypadkowo przecież autorzy całego przedsięwzięcia posługują się nazwą Otwarte Ogrody.

Wyrazem otwartości Podkowy Leśnej i jej mieszkańców na świat zewnętrzny było spotkanie z pisarzami i tłumaczami, uczestnikami festiwalu „Na skrzyżowaniu kultur”, które odbyło się w ogrodzie u państwa Kościelnych. Prowadzili je: Alicja Matracka-Kościelny, Leszek Engelking i Aleksander Berlin. Organizatorem spotkania była Akademia Myśli i Dźwięku. Zaproszeni goście – Johna Beckett z Australii, Xavier Vidal z Katalonii, Gerardo Beltran z Meksyku – czytali swoje wiersze w ojczystych językach, a następnie Leszek Engelking odczytywał ich przekłady na język polski. Jedynie Asar Isajewicz Eppel z Moskwy zadeklamował po polsku fragmenty utworów Staffa i Gałczyńskiego, a potem wyrecytował własne –- doskonale melodyjne i rytmiczne – tłumaczenia urywków tych wierszy. Na zakończenie tłumacze i poeci opowiadali o trudnościach, które muszą przezwyciężać przekładając poezję, a także o najzabawniejszych pomyłkach i sytuacjach, które się im przytrafiły w trakcie pracy nad tłumaczeniami poezji i prozy.

Beata Wróblewska



Muzyka w ogrodzie

„Otwarte ogrody”, które zeszłej jesieni miały w Podkowie tak duże powodzenie, w tym roku objęły także Milanówek i Brwinów. W willowej części Brwinowa, odbyły się koncerty w willi państwa Dobkowskich przy ul. Żwirowej (Stanisław Klawe) i pani Ożarowskiej przy ul. Środkowej.

Mini festiwal Beethovenowski – tak nazwano koncert, który odbył się na tarasie stylowego domu rodziny Wernerów przy ul. Słonecznej, jednego z najstarszych w tej części Brwinowa. Zdawałoby się, że Beethoven lepiej czuje się w stylowych wnętrzach lub w warunkach studyjnych, tymczasem bujna zieleń ogrodu, który charakterem przypominał park angielski, okazała się znakomitym tłem dla sonaty d-moll, wykonanej na pianinie przez Łukasza Nagórkę i sonaty skrzypcowej a-moll, zagranej wspólnie przez tegoż pianistę i skrzypka Jakuba Nowaka. Znakomicie brzmiał w tym otoczeniu Nokturn c-moll Chopina, i jego pieśni, a także pieśń Karłowicza w wykonaniu Dominiki Szewczyk, śpiewaczki Teatru Wielkiego Warszawie.

Koncert zgromadził liczną publiczność, która gorąco oklaskiwała młodych artystów. Trzeba dodać, że są oni laureatami międzynarodowych konkursów; Łukasz Nagórka m.in. konkursu pianistycznego w Rzymie i Konkursu im. I. Paderewskiego, a Jakub Nowak – Konkursu Beethovenowskiego w Zielonej Górze. (red.)



Klezmerzy w Stawisku

Klezmer to po żydowsku grajek. W dawnej Polsce żydowscy muzykanci przygrywali w karczmach, na zabawach i weselach. W Polsce powojennej przez dziesiątki lat nikt o klezmerach nie słyszał, ale od czasu, gdy w roku 1988 w Krakowie odbył się I Festiwal Kultury Żydowskiej, klezmerskie kapele zaczęły przeżywać swój renesans.

W Stawisku było ich już wiele – kapela z Sejn, The Cracow Klezmer Band, Trio Galicyjskie, Nina Stiller z zespołem. Wykonywały muzykę bliższą lub dalszą od źródła, na sposób tradycyjny i nowoczesny.

Zespół Mazel z Danii mieści się w tej pierwszej stylistyce. Wystąpił w klasycznym składzie: skrzypce, klarnet, harmonia i kontrabas. W programie przeważały tradycyjne melodie ludowe. Instrumenty solowe pięknie prowadziły temat, pozostałe dopełniały żywiołowego charakteru muzyki. Były i piosenki, oczywiście w języku jidish. Ale że młody wykonawca wspomagał swój śpiew czytelnym gestem, ich treść bez trudu docierała do słuchaczy.

Hanna Bartoszewicz


Koncert kapeli klezmerskiej Mazel. Muzeum A. i J. Iwaszkiewiczów, 10 września 2006



Powstanie zwykłych ludzi

Obejrzeliśmy film o tej stronie Powstania, o której przy uroczystych okazjach mniej się mówi – „Powstanie zwykłych ludzi” Pawła Kędzierskiego. Film prosty – kilkanaście osób opowiada do kamery swoje przeżycia z dni sierpnia i września 1944 r. spędzonych nie na barykadach, ale na podwórkach i w piwnicach bombardowanych domów. Mówią o tym, jak próbowali żyć, co jedli, jak zdobywali wodę; o tym, że z wyprawy do studni ktoś nie wrócił, o dziecku urodzonym 1 sierpnia i karmionym resztką cukru zawiniętą w ściereczkę, do ssania, i o innym, które nie przeżyło, bo nie miało co jeść.

Film jest ascetyczny – oglądamy tylko twarze opowiadających i nieco archiwalnych zdjęć z tamtego okresu, a jednak kilkanaście wątków z różnych dzielnic Warszawy tworzy wstrząsający obraz tego, co przeżyła cywilna ludność stolicy w dniach Powstania. Ta historia dziesiątków tysięcy ludzi nie trafiła do legendy; bohaterowie filmu Kędzierskiego chyba po raz pierwszy opowiadają ją komuś, kto uznał, że bez ich wspomnień dzieje Powstania nigdy nie będą pełne. Wybór takiej konwencji filmu chyba najmocniej pokazuje rzeczywisty rozmiar zbrodni niemieckich i ludobójczy charakter zagłady Warszawy w 1944 roku.



„Słodka miłości...”

Na koncert finałowy festiwalu „Letnie wieczory muzyczne w Kościele-Ogrodzie”, którego pomysłodawcą, dyrektorem programowym i niestrudzonym organizatorem jest Józef Kolinek, złożyły się utwory Purcella, Panufnika i Bairda. Całość została misternie zakomponowana. Trzy pierwsze wykonania spajał wątek szekspirowski. Dzięki obramowaniu muzyki Bairda muzyką Purcella łatwiej było dostrzec wyraźne nawiązania polskiego kompozytora do stylu elżbietańskiego. Współczesna warstwa Czterech sonetów stała się natomiast bardziej czytelna w zestawieniu z wieńczącym całość koncertem skrzypcowym Panufnika.

Cztery sonety miłosne do słów Williama Szekspira usłyszeliśmy w wersji na baryton, orkiestrę smyczkową i klawesyn. Dzieło to niebywałe. Niezrównana poezja zyskała najprzedniejszą oprawę. Muzyka Bairda i wiersz Szekspira, w znakomitym przekładzie Macieja Słomczyńskiego, stapiają się w jedno, dając ładunek o niezwykłej sile. Śpiewakowi pozostaje przenieść go ostrożnie do uszu słuchacza, by nie eksplodował przed czasem.

Jerzy Artysz prowadzi nas przez kolejne poetycko-muzyczne fazy uczucia, aż do życzenia dobrej nocy z sonetu LVI:

Niech odpoczynek będzie oceanem
Dzielącym brzegi, na które przybyło
Dwoje kochanków młodych, by nad ranem
Pobłogosławić wracającą miłość.


Jeszcze czujemy w sobie to zmysłowe falowanie, gdy raptem jak grom spadają na nas słowa sonetu XCVII:

Jakże podobna zimie jest rozłąka
Z tobą, radości przelotnego roku!
Jakiż chłód czułem, w jakich żyłem mrokach!
Jaka grudniowa pustka była wokół!
A przecież właśnie przechodziło lato
I jesień płodna, cała w drogich plonach,
Niosąca wiosny urodzaj bogaty
Jak owdowiała i brzemienna żona.
Lecz dla mnie były te plony dojrzałe
Gorzkim owocem mego smutku tylko,
Bo czym bez ciebie jest lato wspaniałe?
Gdy Ciebie nie ma, nawet ptaki milkną

Lub taki smutek rozbrzmiewa w ich śpiewie,
Że, drżąc przed zimą, liść blednie na drzewie.


Mróz przenika do kości. Oszczędna, skupiona interpretacja solisty wydobywa cały dramatyzm wiersza, spotęgowany przejmującą melodią.
Jakimi środkami muzycznymi został osiągnięty ten niezwykły efekt? Oddajmy głos fachowcom:

„Kompozytor stosuje archaizację brzmienia, wykorzystuje dawne zwroty melodyczne, ale oddziałuje również w sferach mniej uchwytnych – emocji, wrażeń, ekspresji. Pieczołowicie dba o piękno współbrzmień, z ogromnym smakiem zestawia dźwiękowe barwy. Nie rezygnuje jednak z nowoczesnego języka kompozytorskiego, lecz umiejętnie łączy go z elementami tradycji. A cała muzyka Bairda jest przeniknięta niezwykle silnie pierwiastkiem lirycznym, który przejawia się najwyraźniej w rozwiniętej melodyce jego utworów. One są w najpiękniejszym tego słowa znaczeniu śpiewne. Jest utwór Tadeusza Bairda, w którym wszystkie wymienione cechy jego muzyki występują równocześnie i w całej okazałości. Są to przejmująco piękne Cztery sonety miłosne [...] Niewiele jest dzisiaj muzyki tak głęboko lirycznej, niezwykle ekspresyjnej, wreszcie tak intensywnie subiektywnej”. (Polskie Centrum Informacji Muzycznej).

A sam kompozytor wyznaje:
„Może wydać się to dziwne, ale obcowanie z Szekspirem, którego uważam za największego artystę jaki kiedykolwiek żył na świecie, dało mi np. wiele w zakresie zdolności operowania formą, budowania dramaturgii dzieła muzycznego, umiejętności narracji, konstruowania fabuły muzycznej (bo przecież w muzyce istnieje fabuła, podobnie jak w powieści, scenariuszu czy dramacie teatralnym). Myślę, że dało mi więcej niż nauka formy muzycznej w Konserwatorium (...)”. (Dźwięk i słowo – z Tadeuszem Bairdem rozmawia Izabella Grzenkowicz. „Kultura” nr 1/2, styczeń 1978).

Hanna Bartoszewicz

Wątki polsko-angielskie w muzyce: Henry Purcell, Muzyka do „ Snu nocy letniej”, Tadeusz Baird, Cztery sonety miłosne do słów Williama Szekspira, Andrzeja Panufnik, Koncert skrzypcowy. Wykonawcy: Jan Stanienda (skrzypce), Jerzy Artysz (baryton), Monika Raczyńska (klawesyn) i Kwartet Prima Vista. Kościół p.w. św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej, 10 września 2006.



 <– Spis treści numeru