Antoni Aleksander Jawornicki – to nazwisko pojawia się
w historii Podkowy Leśnej u samych jej początków. Był autorem
projektu urbanistycznego miasta-ogrodu, z oryginalnym
półkolistym układem ulic w części północnej, z wydzielonym
terenem leśnym w centrum miasta, z pasami zieleni wzdłuż torów
kolejki i strumieni, z szeroką aleją wiodącą w kierunku lasu.
O samym projektancie nie wiemy wiele, bo akurat jego osobą nie
zainteresowano się dotąd bliżej. A szkoda, bo z zebranych przez
rodzinę dokumentów i wspomnień wyłania się kolejna ciekawa
osobowość, jeszcze jeden świetny fachowiec i człowiek o szerokich
horyzontach i zainteresowaniach.
Architekt i urbanista, wykształcony na Politechnice
Warszawskiej i w paryskiej École Speciale d`Architecture był także
artystą, malował i rysował ludzi, konie, obiekty architektoniczne
i scenki rodzajowe. W rodzinie zachowały się jego szkice i akwarele,
które zdobią mieszkanie jego córki, Marii Magdaleny i wnuka
Andrzeja Kurczewskiego. Dzięki ich uprzejmości mogłam
odwiedzić dom, w którym mieszkał przed wojną i po wyzwoleniu.
Zniszczony w czasie Powstania, wypalony, ocalał, a właściwie
ocalały tylko mury. Zachował jednak urok dawnych przestronnych,
słonecznych mieszkań, spokój i ciszę, mimo ruchliwego sąsiedztwa
Trasy Łazienkowskiej.
Sąsiadem Antoniego Jawornickiego z ulicy Górnośląskiej,
gdzie mieszkały rodziny profesorskie, był Karol Bertoni, minister,
członek Towarzystwa Przyjaciół Miasta-Ogrodu Podkowa Leśna,
właściciel pięknej willi w Zachodniej Podkowie. Czy dzięki tej
znajomości powierzono panu Antoniemu zaprojektowanie układu
urbanistycznego naszego miasta? A może na tę decyzję miał wpływ
fakt, że pierwszym projektantem był Tadeusz Tołwiński, którego
z Jawornickim łączyła dłuższa znajomość, a także wspólna praca nad
planem regulacji miasta Warszawy. Tak czy inaczej, kiedy
podejmował się prac nad projektem, był już postacią znaną i cenioną
w środowisku.
Urodził się 1886 roku w Warszawie, po studiach na Wydziale
Architektury Politechniki Warszawskiej studiował w École Speciale
d`Architecture w Paryżu, którą ukończył w 1911 roku. Po studiach
pracował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej,
później kierował Wydziałem Urbanistyki Zarządu Miasta Warszawy.
Specjalizował się w projektowaniu założeń urbanistycznych. Wśród
pierwszych prac projektowych znalazła się między innymi
rozbudowa Placu Saskiego i Placu Św. Floriana na Pradze. Później
także rozplanowanie Placu Teatralnego i plan Czerniakowa.
Po ukończeniu studiów zagranicznych zmieniła się jego
sytuacja rodzinna, w 1912 roku ożenił się z córką lekarza
z Ciechanowca Leokadią Radziszewską. Był ojcem dwóch córek,
z których młodsza, Maria, mieszka do dziś w dawnym rodzinnym
domu przy ul. Myśliwieckiej.
Praca nad projektem urbanistycznym Podkowy stała się
początkiem wieloletnich kontaktów Antoniego i jego rodziny
z miastem-ogrodem. Pani Maria, zwana w rodzinie Lalą, wspomina,
że często jeździła z mamą, a wcześniej z nianią do Podkowy. Mieszkałyśmy w pierwszym okresie w „Domku Lalki” przy ulicy
Słowiczej, należącym do rodziny Dzierżyńskich. Wynajmował tam
mieszkanie także sędzia Sądu Najwyższego pan Muśnicki. Moja
siostra, Hanka, sporo starsza ode mnie, spędzała wakacje oddzielnie,
ale tata w wolnych chwilach przyjeżdżał do nas. Później
wynajmowaliśmy mieszkanie w „Mirandzie” u inż. Podlewskiego,
w Podkowie Zachodniej. Właściciel rzadko tu bywał, miał natomiast
dozorcę, który pilnował domu. „Miranda” była położona w słabo
zaludnionej części miasta, w pobliżu rozciągały się piaszczyste
pagórki porośnięte macierzanką i wrzosami, będące pozostałością
okopów z pierwszej wojny światowej. Świetnie nadawały się na
spacery i jako miejsce zabaw dla dzieci. Często spacerowałam
z nianią po Podkowie, pamiętam mnóstwo dzikich kwiatów, których
nigdzie przedtem i potem nie widziałam.
Miejscem często odwiedzanym przez rodzinę Jawornickich był
pensjonat państwa Walkowskich przy ulicy Parkowej. Właściciele byli bardzo mili, pozwalali nam, dzieciom na różne
zabawy. Pamiętam jakieś przebieranki i przedstawienia, które
urządzaliśmy. W pensjonacie często bywali sławni goście, np. znana
wówczas pisarka Szemplińska-Sobolewska. Ojciec miał
w Podkowie wielu znajomych, których odwiedzał. Oprócz ministra
Bertoniego bywaliśmy też u państwa Baniewiczów.
W pierwszym okresie prac nad planem Podkowy Antoni
Jawornicki dojeżdżał z Warszawy swoim chevroletem, co zostało
uwiecznione na zdjęciu, jednym z niewielu, które zachowały się po
Powstaniu. Później rodzina korzystała już z kolejki WKD i była to
część wakacyjnej przygody.
Projekt miasta-ogrodu, który powstał w 1925 roku, został
zamówiony przez spółkę „Miasto-Ogród Podkowa Leśna”.
Niestety, nie zachował się oryginał projektu, a jedynie plan miasta
dołączony do folderu reklamowego Podkowy Leśnej, wydanego
z myślą o jej przyszłych mieszkańcach. Projekt ten łączy elementy
wcześniejszej topografii terenu (strumienie, drogi przejazdowe )
z nowymi elementami układu przestrzennego. Sieć ulic oparta została
oparta o schematy układów geometrycznych. Dziesięć dzielnic
tworzy teren miasta. W centrum pozostawiono duży obszar
przeznaczony na park miejski, wzdłuż strumieni Jawornicki
zaprojektował pasy zieleni, takież ciągi oddzielają trasę kolejki
WKD od zabudowań. Plan Jawornickiego charakteryzuje się harmonią i funkcjonalnością. Niestety, nie został on konsekwentnie
wprowadzony, w późniejszych latach dokonano uzupełnień i zmian.
Antoni Jawornicki zasłużył się dla rozwoju stolicy przed wojną
i po jej zakończeniu. Pracował nie tylko jako urbanista, ale też jako
architekt, jest autorem wielu obiektów w stolicy. W 1925 roku pracował
przy rozbudowie Ratusza i regulacji Placu Teatralnego, a dwa lata
później uczestniczył w konkursie na opracowanie Placu Saskiego,
razem z Sachsem, za co otrzymał pierwszą nagrodę. Ojciec był
człowiekiem bardzo skrytym i skromnym, niewiele wiem o jego pracy
zawodowej. Nie zwierzał się nam, dzieciom, ale pamiętam, że ta
nagroda była dla niego wielkim zaskoczeniem, nie mógł uwierzyć, że
to możliwe – wspomina córka.
Wraz zespołem urbanistów inż. Jawornicki opracowywał
później plan regulacji miasta Poznania, a w 1931 roku, również
wspólnie z zespołem – projekt osiedla na Żoliborzu. Do niego
należała koncepcja przebicia ul. Marszałkowskiej przez Ogród Saski
do placu Żelaznej Bramy. Miał w swoim dorobku projekty
pojedynczych gmachów użyteczności publicznej, m.in. szpital
Przemienienia Pańskiego na Pradze, gmach IMCA przy
Konopnickiej, budynek Banku Cukrownictwa przy Karowej oraz
projekt dodatkowego budynku na terenie Filtrów. Współprojektował
regulację wybrzeża Wisły w Warszawie i wybrzeża pod Stary
Miastem. Był też autorem projektu osady letniskowej Kolumna Las
nad rzeką Grabią, koło Pabianic. Brał udział w wielu konkursach m.in. na projekt molo i port w Gdyni. Jest autorem projektów
pałaców w województwie łódzkim, koło Łowicza i Włocławka. Już
sam wykaz prac pokazuje, że był niezwykle wszechstronny.
Dodajmy, że projektował przebudowę wnętrz najelegantszych hoteli
warszawskich – hotelu Bristol i Europejskiego, a także powierzono
mu zaprojektowanie urządzenia wnętrz salonki Prezydenta
Rzeczpospolitej. Tuż przed wojną Antoni Jaworznicki podjął pracę
w Biurze Regulacji i pracował tam także w czasie okupacji.
Współpraca ze znanym rzeźbiarzem Edwardem Wittigiem
zaowocowała powstaniem pomnika poświęconego lotnikom
polskim. Odsłonięto go w rocznicę odzyskania przez Polskę
niepodległości, 11 listopada 1919 r. Zadaniem architekta było
zaprojektowanie cokołu oraz otoczenia pomnika. Fakt, że
wybrano właśnie Jawornickiego jest dowodem, jak bardzo był
wówczas znany i ceniony. Tak zresztą o nim napisano w okazałej
księdze wydanej dla upamiętnienia polskich lotników oraz twórców
pomnika. Znalazła się w niej fotografia zarówno autora pomnika,
jak i autora koncepcji przebudowy placu oraz wypowiedzi obu
artystów. Odsłoniecie pomnika było wielką uroczystością, która
zgromadziła najwyższe władze Polski i została upamiętniona w owej
księdze. Warto dodać, że pomnik Lotnika stał przed wojną na Placu
Unii Lubelskiej, widoczny z każdej strony, stwarzał wrażenie
większego i bardziej okazałego niż dziś, kiedy stoi
w najruchliwszym punkcie miasta, między dwiema nitkami Trasy
Łazienkowskiej. Pani Maria Jawornicka wspomina, że profesor
Wittig był najbliższym przyjacielem jej ojca i często go odwiedzał.
Willa Jawornickich przy ul. Myśliwieckiej została zbudowana
w 1927, jako jeden z domów tak zwanej kolonii profesorskiej. Przy
ulicy Górnośląskiej, na 18 parcelach
powstały budynki jednorodzinne, w których
zamieszkali z rodzinami profesorowie Politechniki, między innymi:
Marian Lalewicz, Oskar Sosnowski, Tadeusz Zieliński, Zdzisław
Mączeński, Antoni Ponikowski, Witold Matuszewski, Kazimierz
Tołłoczko. Nie zostało ustalone, kto był autorem projektu
urbanistycznego, wiadomo tylko, że Antoni Jawornicki sam
projektował swój dom. Składał się on z 14 pokoi, z poddaszem
przeznaczonym na pracownię (z górnym oświetleniem),
z garderobami, z tarasem wychodzącym na skarpę. Oprócz niego były
także balkony, a okna wpuszczały dużo światła. Antoni był
znawcą i miłośnikiem, więcej – zbieraczem dzieł sztuki, którymi
stopniowo zapełniał swój dom. W spisie sporządzonym po wojnie,
obejmującym straty wojenne, rodzina Jawornickich wymieniła
między innymi: obrazy Chełmońskiego , rysunki Noakowskiego,
rzeźby Wiitiga i Kuny, meble – pięć sztuk antyków i Ludwik XVI
– komplet saskiej porcelany na 24 osoby, siedem perskich dywanów
oraz pianino i fortepian, a także patefon i ... 18 rondli. Wszystko zginęło. Oprócz
wspomnianych obrazów dom ozdabiały prace gospodarza. Miałam
możliwość obejrzeć pejzaże, portrety oraz obrazy przedstawiające
konie, autorstwa Antoniego Jawornickiego. Pochodzą z różnych
okresów, ale wszystkie zachwycają ujęciem tematu, delikatną kreską,
kolorystyką. Zachowały się tylko niektóre prace Jawornickiego,
większość spłonęła podczas Powstania.
W warszawskim domu mieszkał Antoni z żoną i córkami,
a później, po wyjeździe za granicę starszej córki i zięcia –
z wnuczkiem Andrzejem. Pan Andrzej pamięta wspólnie spędzany
czas z dziadkiem, rozmowy z nim i możliwość obserwowania go
podczas malowania. Pracownia mieszcząca się na strychu, była dla
małego chłopca miejscem ciekawym i tajemniczym. Tam też
powstały cudem ocalałe szkice przedstawiające małego chłopca,
śpiącego lub zajętego zabawą.
Duży dom i rodzina wymagały obsługi, toteż do pomocy
zatrudniano kucharkę, pokojówkę, a także krawcową. Antoni miał
też szofera.
We wspomnieniach rodzinnych zachowała się opowieść
o pokojówce i jej narzeczonym, który ją bił. Kiedyś, po kolejnej
ucieczce panny od krewkiego ukochanego, Antoni interweniował,
co skończyło się zerwaniem związku.
Duże i piękne mieszkanie położone w centrum miasta
musiało prędzej czy później zainteresować okupantów. Pan Andrzej
Kurczewski pamięta dzień, w którym do domu weszli żołnierze i ich
dowódca nakazał rodzinie opuszczenie domu. Prawdopodobnie tak
by się stało, gdyby nie wiszące na ścianach obrazy dziadka, którymi
zainteresował się dowódca. Okazało się, że on również był
malarzem i dla „kolegi po fachu” okazał uznanie, i pozostawił ich
w spokoju. Niedługo potem wybuchło Powstanie. 14 sierpnia 1944
roku rodzina Jawornickich musiała zostawić dom rodzinny
i rozpocząć czas tułaczki. Szli ze Śródmieścia przez Sadybę, Ursynów,
Pyry aż wreszcie znaleźli się w Żdżarach nad Pilicą. Tam,
w pięknym dworku, utrwalonym później na jednej z akwarelek,
mieszkali znajomi Antoniego, u których znaleźli gościnę. Ów
tragiczny czas został utrwalony nie tylko w pamięci tych, którzy
przeżyli, ale także na szkicach, które jakimś cudem się zachowały.
Dziś już nieco zatarte, na cieniutkich, zżółkłych bibułkach, stanowią
bardzo ważny dokument. Oto rysunek
przedstawiający wyjście rodziny z Warszawy : wózek wypełniony
dobytkiem, na którego szczycie leży staruszka. To moja
prababcia – wyjaśnia pan Kurczewski – Nie przetrzymała
trudów drogi, zmarła w szpitalu na Sadybie. Wózek ciągną dwie
osoby – mężczyzna i kobieta, dwie popychają, obok z tobołkami
i teczkami idą dwie młode kobiety, a na czele tego pochodu wędruje
chłopiec w krótkich spodenkach i z białą chorągiewką w dłoni. To jestem ja – dodaje wnuk Antoniego Jawornickiego.
Inny szkic pokazuje Niemców podpalających domy na
Czerniakowie. Podpalenia własnego domu Antoni na szczęście już
nie oglądał. Zachowały się też szkice ze Żdżar, gdzie rodzina
Jawornickich pozostała do wyzwolenia. Widać na nich pokój we dworze, w którym
pokotem na ziemi leży cała rodzina, z wyjątkiem staruszki i małego
chłopca ulokowanych na łóżku. Dzbanek z wodą i miednica, fortepian, który służy teraz za
stolik na liczne niezbędne drobiazgi. Wrażenie opuszczenia,
bezradności. Jest też rysunek śpiącego wnuka i wiele jego portretów.
Córka pamięta, że ojciec nie rozstawał się ze swoim szkicownikiem
i wszystko, co go zainteresowało lub zbulwersowało, przenosił na
papier. Zachowane prace pokazują nam nie tylko tamtą
rzeczywistość, ale także samego autora jako człowieka bardzo
wrażliwego, utalentowanego i spostrzegawczego. Rysowanie było na
pewno jednym ze sposobów na przetrwanie tego strasznego czasu,
jakimś zajęciem pozwalającym nie rozpamiętywać, nie rozpaczać.
Natychmiast po wyzwoleniu rodzina wróciła do Warszawy.
Dom zastali wypalony i zniszczony. Odbudowę rozpoczęto w 1948
roku, zakończona została dwa lata później. Odtworzono dawny
rozkład mieszkania, taras, balkony, także okrągłe okienko w hallu,
przez które tak lubił wyglądać mały wnuczek Antoniego, a teraz
stoją przy nim chętnie jego wnuki. Jawornicki zaraz po powrocie
z tułaczki zgłosił się, jak wielu warszawiaków, do Biura Odbudowy
Stolicy. W 1948 roku podjął się też zaprojektowania kościoła
w Pyrach, gdzie po Powstaniu przebywał z rodziną przez pewien czas,
zanim dotarli do Żdżar. Pracował także na zlecenie Prezydium Rady
Ministrów. Ten niezwykle pracowity, wielostronnie uzdolniony
człowiek był z charakteru skryty, wrażliwy i nerwowy. Na
pozór zdawał się spokojny – wspomina córka. Tę wrażliwość
potwierdzają jego zainteresowania malarskie i muzyczne. Jako
młody człowiek grał na skrzypcach, później wprawdzie nie grał, ale
bardzo lubił muzykę, zwłaszcza operę. Często chodził na
przedstawienia operowe; pamiętam, że zabrał nas na występ
Kiepury – wspomina córka. W domu było pianino i fortepian,
a także patefon z płytami. Ojciec bardzo lubił też patrzeć
w gwiazdy, to był jego sposób na odpoczynek.
Lubił ruch, sport – jeździł konno i w ogóle bardzo kochał konie,
które też często rysował i malował. Jeździł także na nartach.
Pamiętam częste wspólne wyprawy do Zakopanego, jazdy na
sankach i nartach na Chramcówkach – dodaje pani Maria.
Wśród pozostawionych przez Antoniego Jawornickiego
rysunków i obrazów wiele to szkice rąk, sylwetek, aktów. Często
rysował swoją żonę, wielokrotnie też tematem jego prac były dzieci.
Wnuk wychowywał się u dziadków i to jego najczęściej malował
twórca. Dziadek poświęcał mu wiele czasu, uczył rysować.
Zachował się szkic przedstawiający małego Andrzeja stojącego przy
sztalugach i zajętego rysowaniem. To był rok 1943, wnuczek miał
wtedy pięć lat. W swoim dalszym życiu poszedł drogą wyznaczoną
przez dziadka, także pracuje przy projektowaniu domów. Młodsza
córka, Maria Magdalena, uzdolniona językowo, została dziennikarką
i pracowała w Polskiej Agencji Prasowej.
Rysunek A. Jawornickiego. Przedstawia opuszczenie Warszawy przez rodzinę i początek tułaczki.
Antoni Jawornicki tak przed wojną, jak i po jej zakończeniu, nie przestał być człowiekiem bardzo aktywnym i twórczym, a przy tym udzielającym się towarzysko. Jednak dramatyczne doświadczenia lat okupacji i niełatwa sytuacja, w jakiej znaleźli się w stalinowskim systemie cenieni niegdyś specjaliści, doprowadziły do tego, że w 1950 roku Antoni Jawornicki nagle zmarł. Zdążył jeszcze spotkać się ze starszą córką, Hanką, która wraz z mężem i drugim synkiem, Jackiem, wróciła z Anglii, gdzie rzuciły ich wojenne losy. Zachowało się zdjęcie ich obojga w Międzyzdrojach: starszy nobliwy pan i młoda, uśmiechnięta kobieta w spodniach, w stroju, którego w tym czasie nie nosiły kobiety w Polsce. To zdjęcie powstało jeszcze przedtem, nim kolejny cios uderzył w rodzinę – aresztowany został zięć Antoniego, długo oczekiwany ojciec dorastającego wtedy Andrzeja (wyszedł na wolność dopiero po Październiku). Tyle, że teraz nie było już dziadka, który tak skutecznie zastępował go przez lata.
Antoni Jawornicki w drodze do Podkowy.
Antoni Jawornicki z córką Hanną. |
Nad morzem z wnukiem. |
Antoni Jawornicki dokonał w swoim życiu bardzo wiele. Dużo zawdzięcza mu Warszawa, w której mieszkał i dla której pracował, a także Podkowa Leśna. O jego osiągnięciach pisało wielu autorów, ale informacje są rozproszone w różnych źródłach. Pan Andrzej Kurczewski zbiera wszystkie dane dotyczące dziadka, powstaje także praca magisterska poświęcona Antoniemu Jawornickiemu. Jego dokonania nie zostaną zapomniane. A i my, korzystając z parku znajdującego się prawie w centrum miasta, z zielonych ciągów wzdłuż strumieni, nie zapomnijmy o człowieku, który z takim pietyzmem wobec warunków naturalnych tego miejsca, zaprojektował nasze miasto.
Małgorzata Wittels