PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 47

Europejskie Dni Dziedzictwa,
Podkowa Leśna 17-18 września



Katarzyna Werner

Społeczna rola parku w Mieście–Ogrodzie



Małe, ciemne, ciasne, wilgotne mieszkania. Miejsca, gdzie słońce prawie nie zagląda, nigdy nie wpada świeży powiew, a zarazki i choroby czają się w kątach, gotowe w każdej chwili zaatakować. Takie momenty zdarzają się często...za często...Ciemną stronę industrializacji, którą dobrze znamy z literatury, długo niezauważaną, z biegiem lat zaczęto dostrzegać. „Jeśli zaś w najnowszych czasach sprawa mieszkaniowa zwraca na siebie szczególną uwagę, pochodzi to stąd, że 1. dzięki postępowi higieny i statystyki pewne sprawy, na które dawniej nie zwracano uwagi, po dokładnem i wszechstronnem zbadaniu, uznane zostały za wysoce szkodliwe dla zdrowia(...)”1. Prowadzono badania, które wykazały istnienie silnej zależności między warunkami sanitarnymi i gęstością zaludnienia, a występowaniem chorób zakaźnych: tyfusu, błonicy, szkarlatyny, ale przede wszystkim gruźlicy. Dowiedziono, że zwłaszcza brak słońca i świeżego powietrza zwiększają prawdopodobieństwo zapadnięcia na tę chorobę2. Jednak nie były to jedyne negatywne skutki, jakie niosło ze sobą tzw. budownictwo koszarowe. W założeniu miało ono prowadzić do „zespolenia” różnych warstw ludności, bogatsi mieszkańcy mieli pomagać biedniejszym sąsiadom3. Jednak rzeczywistość po raz kolejny nie chciała przystawać do szumnych projektów. Bogaci żyli nie przejmując się tym, co dzieje się „za ścianą”, a „(...) ciasne i wilgotne izby, a raczej nory, gdzie bez światła i powietrza gnieździ się parę niekiedy rodzin, są (...) też siedliskiem zarazy i zgnilizny moralnej; więc też w wielkich miastach spotykamy najwięcej zbrodni i przestępstw, najgłębiej zapuściły korzenie alkoholizm i prostytucja”4. Dlatego też w przedstawionej poniżej koncepcji „reformy”, zaproponowanej przez Ebenezera Howarda, czynniki społeczne, higieniczne i moralne przeplatają się ze sobą i wzajemnie warunkują.

Rozwiązanie problemów epoki przemysłowej musiało się zatem łączyć z propozycją stworzenia nowych warunków życia. Pomysły „ucieczki do natury” nie były w zasadzie niczym nowym i pojawiały się już od czasów renesansu. Jednak wraz z rozwojem wielkich ośrodków miejskich, kwestia ta stawała się coraz bardziej paląca. Koncepcja miasta–ogrodu wpisuje się zatem w obecny już od jakiegoś czasu nurt myśli społecznej: „Od Owena można przeprowadzić prostą linię poprzez ruch związków zawodowych, ruch spółdzielczy, program ubezpieczeń społecznych aż do projektów miast–ogrodów”5. Coraz bardziej katastrofalne warunki życia i wzrastająca świadomość tej sytuacji stworzyły dla idei Howarda klimat przychylniejszy, niż dla jego poprzedników. Zdawał on sobie sprawę, że nie można, wzorem Rousseau, postulować całkowitego odwrócenia się od osiągnięć epoki industrialnej. Także dlatego, że życie w mieście ma swoje zalety: wysokie zarobki, możność kontaktów towarzyskich i rozrywki, a życie na wsi narzuca ograniczenia, przede wszystkim prowadzące do zbyt niskiego stopnia uspołecznienia.6 Koncepcję „trzeciej drogi” przedstawił Howard po raz pierwszy w 1898 roku, w pracy To morrow. A Peaceful Path to Real Reform, bardziej znanej obecnie pod tytułem drugiego wydania z 1902 roku – Garden Cities of to morrow. Odwołał się on tam do modelu „trzech magnesów” w dziedzinie planowania przestrzennego. Pierwsze dwa, to wspomniane już to miasto i wieś. Tym dwu, tradycyjnym, przeciwstawiony zostaje trzeci magnes: miasto–wieś, który łączy zalety dwóch pozostałych, pozbawiony zaś jest ich wad. Piękno przyrody, świeże powietrze, lasy, niskie czynsze splatają się z rozwiniętym życiem społecznym i wysokimi dochodami mieszkańców.7 Jak to osiągnąć? „Istotą planu było założenie, że społeczność miejska powinna rozporządzać gruntem (to jest, być właścicielem swych terenów) i że wszelkie zyski, wynikające ze wzrostu wartości gruntów, powinny powracać do mieszkańców, aby uniemożliwić jakąkolwiek spekulację gruntami”8. Na tym, stosunkowo niedużym terenie, miało powstać samowystarczalne (w sensie społecznym i ekonomicznym) miasto–ogród, z ok. 30.000 mieszkańców, którzy osiedlaliby się w niewielkich domkach z własnymi ogródkami. Całość (zaprojektowana na planie koła) miała być otoczona szerokim pasem rolniczo–ogrodowym. Na obrzeżach sytuowałyby się niewielkie zakłady przemysłowe i rzemieślnicze.9

Jednak najistotniejszy obszar, niejako kwintesencja całej koncepcji,, znajdował się w samym środku: „Centralną część tworzył kompleks parkowo–ogrodowy z wolno stojącymi budynkami użyteczności publicznej: ratuszem, biblioteką, salą koncertową, teatrem, muzeum, szpitalem itp. Na „park centralny” Howard przeznaczył ogromną powierzchnię – 66 ha. Miał to być (...) istotny element umożliwiający mieszkańcom codzienny kontakt z naturą, miejsce spacerów, spotkań, gier i zabaw. Miejsce kształtowania się społeczeństwa miasta–ogrodu, zapewniające poczucie wspólnoty, sprzyjające kontaktom społecznym, dające możliwość wspólnych przeżyć, doznań estetycznych, wzruszeń”10. Miało się w nim skupiać praktycznie całe życie miejscowości. Howard zadbał o to, by nie było to jedynie miejsce „sezonowe”. Dookoła przewidział zbudowanie szklanej galerii (tzw. Crystal Palace), w której mieścić się miała kryta promenada, ogród zimowy i sklepy.11 Park pełnił funkcję „ pomnika” całej idei. Łączyły się w nim wszystkie te elementy, których do tej pory brakowało człowiekowi, jako jednostce i jako członkowi społeczeństwa. Przez to, że leżał w samym centrum, każdy miał do niego równie łatwy dostęp. To położenie symbolicznie podkreślało także znaczenie tego miejsca i wartości, które wyrażało. Była to wprost wymarzona przestrzeń dla rodzenia się i pielęgnowania „ducha publicznego”, łączenie „ przyjemnego z pożytecznym”. W miłym dla zmęczonego ciała otoczeniu ludzie mogli odpoczywać, ale i dyskutować na temat przyszłości wspólnego dobra, czyli ich miasta–ogrodu. A dzięki temu, że miejscowość zbudowana była na planie okręgu, czyli najkrótsza droga z jednego „końca” do drugiego prowadziła zawsze przez środek, każdy, chcąc nie chcąc, musiał choć wstąpić do parku. Ale, jak sądzę, Howard nie zakładał, że ktoś nie będzie chciał uczestniczyć w życiu zbiorowości. Uważał, że wystarczy stworzyć ludziom odpowiednie możliwości. Wspólna własność, o której losach trzeba decydować, godziwe warunki mieszkaniowe, oderwanie od wielkomiejskiej gonitwy, kontakt z przyrodą, która da ukojenie – to wszystko stanowiłoby najlepszą zachętę do myślenia i działania na rzecz społeczności.

Howard wielokrotnie podkreślał, że przedstawiony projekt jest pewnym typem idealnym i realizacja zawsze musi być dostosowana do konkretnych warunków społeczno–ekonomicznych i klimatycznych. Nigdy nie udało się zatem zbudować miasta\dash ogrodu dokładnie według tych idealnych wytycznych (na przykład nigdzie nie powstał ów Cristal Palace, choć były plany jego postawienia). Sam pomysł zyskał jednak szeroką aprobatę, nie tylko w ojczyźnie autora – Anglii, ale też w Niemczech, Holandii, Australii oraz w Polsce i wielu innych miejscach świata. Powstało szereg miejscowości inspirowanych tą koncepcją. Różne role pełnił w nich element najbardziej nas tu interesujący, czyli park.

A jak wygląda to w wypadku Podkowy Leśnej? Nawet pobieżny ogląd historii parku podkowiańskiego wskazuje, że niegdyś wypełniał on szereg założeń Howarda: „Z relacji mieszkańców pamiętających ów teren z lat poprzedzających drugą wojnę światową wynika, że park tętnił życiem”.12 A jak jest obecnie? Niestety teraźniejszość rysuje się w o wiele ciemniejszych barwach. Park stracił bowiem praktycznie cały swój dawny potencjał. Nie jest to już miejsce, do którego idzie się, by pobyć z ludźmi. Sądzę, iż rewaloryzacja jest konieczna z dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ nie wolno nam zaprzepaszczać historycznego dziedzictwa, dziedzictwa, które już jest w opłakanym stanie. Ale póki istnieją świadectwa i świadkowie dawnego kształtu tego miejsca, wciąż jest nadzieja na przywrócenie jego minionej świetności. Natomiast druga przyczyna wiąże się z problemem szerszym. Społeczeństwo odbudowujące się po wyzwoleniu spod jarzma zaborców, niezwykle szybko znalazło się pod kolejnym jarzmem, które prawie całkowicie zniszczyło zarodki obywatelskości. Wiele mówi się i pisze o potrzebie budowania (bo chyba nie można mówić o odbudowie) w Polsce społeczeństwa obywatelskiego, które jest przecież fundamentem nowoczesnej demokracji, jej gwarantem i warunkiem koniecznym Często zapomina się jednak, że społeczeństwo obywatelskie zaczyna się od spotkań pojedynczych ludzi, od nawiązywania najbardziej nieformalnych więzi. Ale ludzie muszą mieć gdzie się spotkać, by ze sobą rozmawiać. W wypadku miasta–ogrodu idealnym miejscem jest właśnie park (taka była przecież idea Howarda). Podkowa Leśna posiada przecież tradycję stowarzyszeń. Kto wie, czy pomysł utworzenia „Towarzystwa Przyjaciół...” nie narodził się właśnie wśród parkowych alejek. Należy jednak zadbać o to, by istniała przestrzeń będąca podstawą rodzenia się nowych inicjatyw. Obecnie możliwość wykorzystania takiej przestrzeni jest mieszkańcom Podkowy odbierana i sądzę, że należy to zmienić. Póki nie jest za późno...




Bibliografia:
Dobrzyński W., Zdrowie publiczne, a idea miast–ogrodów, Warszawa 1911
Dobrzyński W, Istota i rozwój idei Howarda, Warszawa 1917
Holewiński J., Miasto przyszłości, Warszawa 1909
Giedion S., Przestrzeń, czas, architektura, Warszawa 1968
Majdecki L., Historia ogrodów, Warszawa 1981
Syrkus H., Społeczne cele urbanizacji, Warszawa 1984
Wróblewski B., Podkowa Leśna miasto–ogród do 1939 roku, Podkowa Leśna 1995
Podkowa Leśna i Stawisko. Szkice z dziejów, Podkowa Leśna 2000.



 <– Spis treści numeru