PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 43


Leszek Sobocki


Notatki na marginesie


Muszę się zastanowić, dlaczego istnieje w sztuce zjawisko określane mianem malarstwa sztalugowego... Malarz na dostępnym mu polu odciska za pomocą ubarwionych pędzli fikcyjne byty, bardziej lub mniej przypominające coś ze świata ludzi, przedmiotów, przyrody. Kto dał pierwszy wzór takiego wypowiadania się? Jaki człowiek plamiąc skalną ścianę odciśniętym znakiem dłoni, dokonał pierwszego aktu autokreacji? Czy praartysta zrozumiał, że ślad jest zwielokrotnieniem siebie, a zatem stał się silniejszy, większy od współplemieńców i że przeniósł się w ponadczas?

Chlubiące się swoją innością „ja” musiało się przebić przez zaprzeczenie istnienia jednostki, obowiązujące jeszcze w wiekach średnich. Poprzez artystę obdarzonego nieprzeciętnymi zdolnościami przemawiała Siła Wyższa i to jej należało oddać hołdy, to ona budowała, rzeźbiła, malowała dla swojej chwały. Czasem w poczuciu niesprawiedliwego podziału zasług, tu i ówdzie pojawił się skrzętnie ukryty gmerk – znak śmiałka upominającego się u Najwyższego o łaskę docenienia, o prawa autorskie, ale już w rozliczeniach wieczystych.

Piękny obraz jest rozpoznawalny od pierwszego wejrzenia. To wrażeniowe odczucie, czyżby złudne? Co sprawia, jakie cechy stanowią o jego pięknie? Nie podejmuję się definiowania. Teoretycznie, bez przykładu na konkretnym obiekcie, można powtórzyć, że jest to zgodność, zachowana równowaga pomiędzy pomiędzy zawartością myślową i emocjonalną dzieła a zespołem plam, barw, linii, płaszczyzn, brył, faktur.

Artysta nie przechodzi obojętnie wobec zwyrodnień społecznych, dzięki pewnemu aparatowi będącemu coraz rzadziej w użyciu. Jest nim wrażliwość. Sztuki piękne potrafią uwrażliwionym sumieniom przedstawić kondycję i przeznaczenie człowieka. Malarz dostrzegający piękno w rzeczy jest poprawny, malarz współczujący utożsamiający się z głodnym, bezdomnym, a nawet uzależnionym, jest jego bratem. Skoro potrafię odróżnić dobro od zła, wyjaśniam drugim te kategorie, malując. Sam także zażywam oczyszczającej kąpieli zwanej katharsis. Przypowieści o złych i dobrych uczynkach układają mi się w ciąg obrazków, które porządkowo nazywam cyklem, coś na podobieństwo biblii ubogich. Czepiam się złudnej nadziei, że poprzez świadectwa można uchronić, uzdrowić człowieka.



1999



Oto mój obraz „Fajerant”. Jedynym zawodem niechcianym, narzuconym a rzadziej wykonywanym con amore jest żołnierka. To narzędzie paranoicznych ideologii, jakże wzbogacających nasze życiorysy w ostatnim stuleciu.

fejerant
 

Cykl „Nasz wiek”, Fajerant I, 1998, olej.   



 

tatuaz
 

Tatuaż, olej, 1978   



Leszek Sobocki urodził się 14 listopada 1934 roku w Częstochowie. Studiował na Wydziale Grafiki w Katowicach w latach 1953-1956, na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w latach 1956-1959 oraz w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej w Łodzi w latach 1959-1960.
Współzałożyciel i członek grupy WPROST, w której dziewiętnastu wystawach uczestniczył. Brał udział w około 200 wystawach zbiorowych organizowanych w kraju i za granicą, m.in.: „Romantyzm i Romantyczność w sztuce polskiej XIX i XX wieku””, „Polaków portret własny” „Myśl Artysty” w stulecie śmierci Norwida. Autor około trzydziestu wystaw indywidualnych i laureat licznych nagród w dziedzinie malarstwa i grafiki, w tym nagrody „Solidarności” w 1983 roku.




 <– Spis treści numeru