PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 41-42


Beata Wróblewska



* * *

Pod listopadowym śniegiem
trzeszczą i uginają się zmrożone liście.
Biegnę do domu skrajem zmierzchu,
Biegnę
by nocą obserwować
rozbiegane cienie gałęzi na naszej drodze
słuchać oddechów córek, które
wreszcie bezpieczne
śnią w białych kokonach
i zbierać z parapetu
okruszyny szczęścia
tak małe
że muszę ślinić palec.

Nie martw się.
Może nie ciąży na tobie klątwa długiego życia
Może ubiegniesz w śmierci
męża, siostrę i córki
Czeka cię tylko umieranie
rodziców
kilku ciotek
paru bliskich przyjaciół
No i twoje własne

Ty szczęściaro!
Poradzisz sobie jakoś
Wszyscy sobie radzą.





Starsza córka dorasta

Mężu,
Nasza córka dorasta
Zamyka do siebie drzwi
wkurzamy ją każdym gestem
niewinnym żarcikiem
dobroduszną uwagą
spojrzeniem

Młodsza tuli się do mnie
– Ale ty tak szybko nie umrzesz? – pyta
– Musisz przecież wychować moje dzieci!
Zawsze będę z tobą mieszkać i
przychodzić do łóżka – zapewnia

A ja wiem, że to takie tam...
obiecanki

I kiedy tak leżę obok Ciebie
Przykryta nocą w rzucik gwiazd
w zimnym świetle księżyca
cieszę się, że mogę
szeptać do twoich śpiących pleców
wsunąć ramię pod twoją pachę
I ogrzać stopy między twoimi stopami.




 <– Spis treści numeru