Z cyklu Album z Podkową

Małgorzata Wittels

Zarybie



Podkowa Leśna - Miasto-Ogród oglądana na mapach administracyjnych okresu przedwojennego, otoczona jest licznymi majątkami i koloniami o nazwach ciekawych, nierzadko zupełnie dziś zapomnianych: Iglice, Zatrudy, Borki, Oldakówka, Klementynów, Młochówek, Zarybie, Borowiny, Stawisko. Przyłączono je później częściowo do Brwinowa, a po części do Podkowy. Zarybie, podobnie jak Borowiny należące niegdyś do gminy Młochów, stało się częścią Podkowy, do gminy Helenów dołączono je dopiero w czasie okupacji. Ten akt prawny był usankcjonowaniem rzeczywistej, od dawna istniejącej więzi Zarybia z Podkową, więzi starszej niż samo osiedle.

Janusza Regulskiego, właściciela Zarybia, Bogdan Wróblewski autor książki Podkowa Leśna Miasto-Ogród do 1939 r. nazywa ojcem chrzestnym Podkowy. Nie wiem, czy nie był raczej akuszerem, jako że z ramienia spółki „Siła i Światło” współuczestniczył przy narodzinach osiedla. Biorąc pod uwagę jego zasługi dla miasta oraz zasługi jego żony, zastanawiające jest, że nazwiska Regulskich nie spotkamy nigdzie na terenie Podkowy. Wyjątek stanowi figura Matki Bożej u zbiegu ulic Parkowej i Bluszczowej, upamiętniająca założenie miasta-ogrodu, gdzie nazwisko Janusza Regulskiego odczytać mogą osoby znające historię miasta - ukryte pod nazwą spółki „Siła i Światło”, której był dyrektorem i reprezentantem w Zarządzie Dóbr Miasta Podkowa Leśna. Jego imię otrzymał natomiast przed wojną dzwon w nowym kościele, zabrany później przez Niemców.

Kiedy w 1923 roku Janusz Regulski kupił dwumorgową działkę na skraju kompleksu Lasów Młochowskich, był już człowiekiem ustabilizowanym, żonatym, ojcem małej córeczki; pełnił funkcję dyrektora finansowego wspomnianej już pierwszej polskiej spółki. Kupując Zarybie wrócił w okolice, skąd pochodziła jego rodzina, czego ślad pozostał w nazwie miejscowości Reguły. Urodził się jednak w innych stronach, w Zawierciu, jako jedno z pięciorga dzieci pracownika kolei. Ukończył w Belgii studia ekonomiczne, a następnie pracował w koncernie elektrotechnicznym AEG w Hamburgu, rozpoczynając pracę od pomocnika magazyniera, a skończywszy jako dyrektor oddziału AEG w Łodzi. Po I wojnie, podczas której walczył w wojsku rosyjskim, a następnie w I Korpusie Polskim, rozpoczął pracę przy organizacji spółki „Siła i Światło”. W 1933 roku został jej dyrektorem naczelnym.

Nazwa Zarybie przywołuje na myśl stawy rybne; nie było ich tu już, gdy rodzina Regulskich weszła w posiadanie tego zakątka. Stał natomiast mały domek, czy może dwa domki, bo o dwóch wspomina pani Hanna Regulska-Chudzyńska; ich istnienia dowodzą umiejętnie zatarte nierówności w konstrukcji wzniesionego w latach dwudziestych budynku. Jako projektanta Janusz Regulski zaangażował Juliana Dzierżanowskiego, autora projektu rozbudowy gmachu spółki „Siła i Światło” przy ul. Marszałkowskiej. W kilka lat później ten sam architekt zaprojektował dla potrzeb mieszkańców miasta-ogrodu budynek Klubu Sportowego. To było jednak znacznie później, bowiem w roku 1923, gdy powstawał nowy piękny dom w Zarybiu, nie istniało jeszcze miasto-ogród Podkowa Leśna, a jedynie folwark myśliwski Podkowa, dawniej Wilhelmów, z którego właścicielem Stanisławem Lilpopem polował Janusz Regulski, o czym wspomina w książce Blaski i cienie długiego życia. Budynek stanął okazały, z mansardowym dachem i tarasem podpartym kolumnami, nad którym w zwieńczeniu dachu umieszczono herb rodzinny, Ciołek. Taka rezydencja wymagała odpowiedniej perspektywy, toteż dwie morgi rozrosły się wkrótce do 40 hektarów. Otoczenie domu zaprojektowane zostało nie mniej starannie: od bieli ścian odcinały się 4 strzyżone w stożek tuje. Projektant, a był nim inż. Leon Danielewicz, dyrektor Ogrodów Miejskich w Warszawie, zaplanował ogród bliski stylem ogrodom francuskim - podjazd z klombem kwiatowym, symetrycznie położone trawniki, półkoliste linie ścieżek i altanka różana, która wraz z żywopłotem oddzielać miała część reprezentacyjną od zabudowań gospodarczych.

Wyobraźnia pomaga mi zobaczyć na miejscu szarej papy, przykrywającej obecnie dom, czerwoną dachówkę; zszarzałe, pokruszone tynki - bielejące świeżością; a w miejscu stojącego tu dziś budynku administracyjnego Kościoła Adwentystów - drzewa i krzewy. Zabudowania gospodarcze miały czerwoną dachówkę, taką jaką już bez użycia fantazji zauważyć można na zgrabnym budyneczku dawnej wozowni, obecnie siedziby radiostacji „Głos nadziei”, obsługiwanej przez sympatycznych młodych ludzi. Otoczenie dworku zaprojektowano z najdrobniejszymi detalami, nawet małej piwniczce dodano zgrabny dachówkowy kapelusz.

Pastor Zdzisław Ples, dyrektor administracyjny Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, pociesza mnie, że smętny wygląd dworku jest tylko stanem przejściowym. Od dwóch lat obiekt przechodzi gruntowny remont i choć tego nie widać, większa część prac we wnętrzu została już wykonana, tylko ściany i dach pozostały do renowacji. Budynek jest zabytkowy, ale z tego faktu nie płyną żadne korzyści.

Już w trakcie remontu zabrakło pieniędzy na dokończenie - mówi pastor. - Szukamy sponsorów, dzięki którym moglibyśmy zakończyć prace i udostępnić obiekt do zwiedzania. Znajdzie tu miejsce rektorat Seminarium i biblioteka, gabinet odnowy biologicznej wraz z sauną, a także kluby studenckie. Przed remontem w budynku była kaplica przeniesiona obecnie do nowego obiektu.

Dom w Zarybiu miał wielki, piękny hall z kominkiem: blask padający od kominka odbijał się w artystycznie szlifowanych płytkach drzwi; był tu również bilard dla spragnionych rozrywki mieszkańców. Pani Hanna Regulska-Chudzyńska potwierdza informację, że obszerny hall ozdobiono trofeami myśliwskimi ojca z jego licznych polowań oraz pucharami i odznaczeniami z wyścigów samochodowych, w których uczestniczyli oboje rodzice. Skóry rysiów, wilków i niedźwiedzi zerwali ze ścian i wywieźli wraz z innymi pamiątkami przebywający tu we wrześniu 1939 niemieccy żołnierze.

Dom zaprojektowany estetycznie i funkcjonalnie pełen był gości. Gospodarstwem zarządzał brat gospodarza Józef Regulski. We wspomnieniach Haliny Regulskiej znajdujemy informację o istniejącej tu mleczarni. Jeszcze po wojnie w zarybskich szklarniach hodowano truskawki, cyklameny i storczyki, dostarczane warszawskim odbiorcom, a także miejscowym nabywcom. Był naturalnie sad, uprawne pola.

Dość powszechne wśród mieszkańców Warszawy marzenie o domku na wsi Regulscy zrealizowali w sposób odbiegający od stereotypów; stworzyli dobrze prosperujące samowystarczalne gospodarstwo, którego zalety docenili oni i ich lokatorzy w okresie okupacji. Oboje lubili ruch i aktywny wypoczynek, i to starali się zaszczepić swoim dzieciom - córce i urodzonemu w Zarybiu synowi. W pobliżu domu urządzono boisko do siatkówki i krykieta oraz kort tenisowy.

Mój przewodnik po Zarybiu wspomniał, że szperając na strychu znalazł skrzydło samolotu: na terenie majątku było wyznaczone lądowisko dla sportowych samolotów.

Źródłem niezapomnianych przeżyć stał się dla rodziny nowy wówczas sport - automobilizm. Halina i Janusz Regulscy brali udział w zawodach samochodowych, Janusz Regulski również jako komandor rajdów krajowych i zagranicznych. Oboje należeli do Automobilklubu Polskiego. Janusz Regulski otrzymał przed wojną Złoty Krzyż Zasługi „za pracę dla rozwoju automobilizmu w Polsce”. Po wojnie był członkiem honorowym tegoż klubu. Te kontakty małżeństwa Regulskich zaowocowały udziałem Automobilklubu w budowie kościoła w Podkowie. Ich pasją była też turystyka samochodowa, mało wówczas powszechna; zwiedzili w ten sposób wraz z dziećmi zachodnią Europę oraz północną Afrykę, skąd przywieźli mnóstwo egzotycznych pamiątek, zebranych później w tzw. pokoju marokańskim, które prawie w całości zaginęły.

Piękne położenie Zarybia na skraju kompleksu leśnego, stosunkowo niewielka odległość od Warszawy oraz świetnie prosperujące gospodarstwo zainspirowało panią Halinę Regulską, by założyć w majątku hotel podmiejski dla mieszkańców stolicy, na wzór podobnych istniejących na Zachodzie. Zamierzała dobudować do dworku dodatkowe skrzydło i przenieść się z rodziną do mniejszego, nowo zbudowanego domu. O planach tych, które pozostały w sferze projektów, opowiedziała mi pani Hanna Regulska-Chudzyńska. Przekorny los sprawił, że w Zarybiu powstał jednak pensjonat, lecz nieco później i w odmiennych warunkach.

Z zebranych wspomnień i opowieści wyłania się obraz domu, w którym żyło się dostatnio i szczęśliwie, domu otwartego i gościnnego, którego gospodarze brali z życia wszystko, co im ono dawało. Panowała w nim atmosfera pogodna i swobodna, rozmawiano o sporcie, polowaniach, automobilizmie, ale także o problemach związanych z rozwojem kraju i tego skrawka, w którym przyszło żyć jego mieszkańcom.

Janusz Regulski uczestniczył z ramienia spółki „Siła i Światło” w rozmowach ze Stanisławem Lilpopem w kwestii powstania linii kolei podmiejskiej na trasie Warszawa - Grodzisk. Konsekwencją tych rozmów był pomysł utworzenia na terenach należących do Lilpopa wzorowanego na propozycjach Sir Ebenezera Howarda osiedla, zakładanego od początku według opracowanej racjonalnie koncepcji, a będącego zarazem miastem i ogrodem. Dyrektor spółki włączył się bardzo aktywnie w prace mające na celu powstanie miasta-ogrodu, później zaś w działania dla rozwoju młodego osiedla. Był więc jako dyrektor spółki „Siła i Światło” członkiem Zarządu Dóbr miasta-ogrodu Podkowa Leśna, a także współinicjatorem i działaczem Towarzystwa Miłośników tegoż miasta. Należał również do Rady Gromadzkiej. Wywierał zatem istotny wpływ na realizację koncepcji Jawornickiego. Autorzy Rocznika Podkowiańskiego stwierdzają, że był on pomysłodawcą budowy Klubu Sportowego na terenie parku, choć on sam się tym w swoich wspomnieniach nie chwali. Faktem jest, że obaj projektanci Zarybia: domu i ogrodu zostali później autorami projektów budynku Klubu i zagospodarowania parku.

Natomiast za inicjatorkę budowy kościoła w Podkowie uznawana jest Halina Regulska. Za jej sprawą patronat nad nową świątynią objął Automobilklub Polski, którego oboje byli członkami. Halina Regulska zwerbowała również do pomocy Aeroklub RP i Polski Związek Motorowy. Dzięki aktywności Haliny Regulskiej, kierującej Komisją Finansową Budowy Kościoła, już po roku od wmurowania kamienia węgielnego stanął unikalny budynek sakralny, którego integralną część miał stanowić otaczający ogród. Pracami Komisji Technicznej kierował inż. Tadeusz Baniewicz. Za zasługi przy wznoszeniu kościoła Halina Regulska została odznaczona orderem papieskim „Pro Ecclesia et Pontifice”.

Wybuch wojny zmienił życie mieszkańców Zarybia, nie zmieniając charakteru tego domu. Wrzesień 1939 roku rodzina spędziła w Warszawie. Janusz Regulski pełnił funkcję Komendanta Głównego Straży Obywatelskiej przy Prezydencie S. Starzyńskim, za co otrzymał Krzyż Virtuti Militari oraz Krzyż Walecznych. Jego żona pracowała w szpitalu jako sanitariuszka. Później zajęła się organizowaniem opieki nad wysiedlonymi naukowcami z Uniwersytetu Poznańskiego. Opieka trwała przez całą okupację, a niektóre z tych osób mieszkały przez cały okres wojny w Zarybiu.

Zarybie ożywiło się, gdy państwo Regulscy opuścili swoje mieszkanie w Warszawie; natomiast dzieci wraz z sezonowymi gośćmi przyjeżdżały na weekendy, bowiem właśnie teraz za namową rodziny Halina Regulska otworzyła w swoim domu pensjonat. Pod osłoną prowadzonego pensjonatu mogli przebywać w Zarybiu goście zupełnie innego rodzaju. Chronili się tu ludzie podziemia ukrywający się, lub mający do wykonania określone zadania w tej okolicy, albo tylko zmęczeni i pragnący wytchnienia. Mieszkali w Zarybiu Zofia i Stefan Korbońscy, rodzina pułkownika Porwita, Jerzy Iłłakowicz, a także młody człowiek, którym okazał się Czesław Miłosz.

Jako zarządcę majątku Regulscy zatrudnili oficera Feliksa Offierskiego z ZOR, podległej AK, którego zadaniem była organizacja punktu odbioru zrzutów w Zarybiu oraz wyszkolenie oddziału do walki zbrojnej. Oboje Regulscy musieli złożyć przysięgę dowódcy oddziału. Na zrzuty, odbywające się zawsze nocą w głębi lasu, oficer zabierał wóz z końmi, by po skończonej akcji przywieźć broń, którą należało natychmiast ukryć w zabudowaniach gospodarczych. Nikt z pensjonariuszy nie mógł wiedzieć, że dzieje się tu coś niezwykłego. A oprócz broni odbierano także cichociemnych skoczków przybywających z Londynu. W latach 1942-43 oddział podkowiański odebrał około 6 zrzutów broni.

Mimo że Zarybie leżało z dala od głównych traktów, jak wszystkie polskie domy narażone było na niebezpieczeństwo. Jedna z nieoczekiwanych wizyt gestapo odbyła się podczas zawodów sportowych w Zarybiu. Aresztowano wówczas Józefa Regulskiego. Kolejne najście Niemców obyło się bez ofiar, mieszkańcy przeżyli jednak chwile grozy, gdy znaleziono broń pochodzącą ze zrzutów. Od tego czasu gestapowcy regularnie nachodzili Zarybie, urządzili sobie nawet wigilię w salonie dworku.

Czas był ponury, ale młodzież chciała za wszelką cenę żyć normalnie - uczyć się, bawić, kochać. Zarybie pozostało miejscem, w którym wprawdzie działy się sprawy ważne i niebezpieczne, panował jednak dawny duch współzawodnictwa, wesołości i swobody. Janusz Regulski, doświadczony organizator imprez sportowych, urządził latem 1942 roku zawody, szumnie nazywane olimpiadą, rozgrywane pomiędzy młodzieżą z Zarybia i Stawiska. Przebieg imprezy utrwalono na amatorskich fotografiach. Patrząc na nie trudno uwierzyć, że był to czas największego terroru wobec ludności polskiej. Fotograf uchwycił nastrój niefrasobliwości, scenerię pięknego ogrodu w Zarybiu, urodę młodych uczestników. Jedynie twarze młodych rowerzystów pełne są powagi przed startem, jak gdyby szykowali się do konkurencji o wiele poważniejszej. Tenis, siatkówka, pływanie, wyścigi rowerowe z przeszkodami, wreszcie ping-pong to były konkurencje w których brali udział chłopcy i dziewczęta odpoczywający latem pod Warszawą. Wielu z nich zginęło później w Powstaniu: m. in. kapitan żeńskiej drużyny Flegminek (Stawisko) Krystyna Żochowska, Stanisław Lilpop, którego śmierć upamiętnia figurka umęczonego Chrystusa w sąsiedztwie Stawiska i wielu innych. Puchar pamiątkowy, który dla zwycięskiej drużyny ufundował organizator Janusz Regulski, otrzymał kilka lat temu Andrzej Betcher, który zmarł niedawno w Argentynie. Cenna pamiątka z tej jedynej w swoim rodzaju imprezy okupacyjnej przepadła, jak wspomina pani Maria Iwaszkiewicz.

W Powstaniu Warszawskim uczestniczyło wielu zawodników olimpiady. Hanna Regulska, obecnie Chudzyńska, była łączniczką przy dowódcy kompanii „Warszawianka”, jej matka jeszcze przed wybuchem Powstania przeszła przeszkolenie w szeregach PŻ-u, przydzielono ją potem do kuchni polowej. Przeżyły obie, przeżyła też inna uczestniczka olimpiady, żołnierz Powstania Małgorzata Damięcka-Lorentowicz, aktorka. Po kapitulacji Halina Regulska wraz z ludnością cywilną wyszła z Warszawy i po ucieczce z konwoju wróciła do Zarybia. Córka poszła wraz z powstańcami do obozu.

Dom, do którego Halina Regulska powróciła z powstania był nie tym samym własnym domem. „W hallu rozlokowani po kątach siedzieli i leżeli ludzie. Całe grupy rodzinne... Weszłam do mego pokoju. I tu było pełno obcych ludzi.” - pisze w swojej książce Tamte lata, tamte dni właścicielka Zarybia. „Przez dom przeszło wówczas około kilkuset osób, wśród nich ludzie nauki, sztuki, teatru. Była Lucyna Messal, Maria Wiercińska z córką i wiele innych wiele...” Stopniowo mieszkanie traciło charakter obozowiska, wspomina autorka, tylko w salonie długo jeszcze wisiały prześcieradła wyznaczające granice. Mieszkały tu jeszcze urzędniczki, pracownice spółki „Siła i Światło” z rodzinami. Przybyli natomiast członkowie rodziny i przyjaciele, wśród nich małżeństwo Korbońskich, Halina i Bernard Zakrzewscy; tu w Zarybiu urodził się w tym strasznym czasie syn Zakrzewskich.

Janusz Regulski nie uczestniczył w Powstaniu. Jako sanitariusz Czerwonego Krzyża brał udział w ratowaniu mieszkańców Warszawy osadzonych w obozie w Pruszkowie. Tam też przekazano mu potajemnie wyniesiony z powstania skarb państwa, z prośbą o przechowanie. Dom w Zarybiu stał się na krótko miejscem jego ukrycia. W dworku Regulskich 15 stycznia 1945 roku stacjonował sztab dywizji radzieckich.

Wraz z końcem wojny przyszły nowe wydarzenia, nowe problemy i dramaty. Janusz Regulski włączył się energicznie do prac przy odbudowie zniszczonego kraju. Współorganizował komunikację autobusową w okolicach Warszawy, mającą zastąpić zrujnowaną kolej, która do wielu miejsc nie docierała. Dom w Zarybiu stał się na krótko biurem. Działalność tę przerwało aresztowanie Janusza Regulskiego. Został skazany na 14 lat więzienia i konfiskatę majątku. Wcześniej aresztowano także jego syna Jerzego. Halina Regulska została w Zarybiu sama, mając pod opieką pięć starszych osób z rodziny. Dom jako współwłasność nie został zabrany, natomiast wyznaczony komisarz wprowadził do domu lokatorów, którzy skutecznie i przez wiele lat zakłócali spokój mieszkańcom. Córka nie wróciła do kraju. Wraz z mężem i synem wyjechała z Londynu do Australii. Do kraju przyjechała dopiero po śmierci ojca.

Janusz Regulski powrócił z więzienia dopiero po 7 latach. W 1959 roku zostało sprzedane Zarybie, a jego właściciele zamieszkali w Warszawie. Po uwolnieniu Janusz Regulski pracował jako kierownik Spółdzielni Budowlanej, pisał artykuły oraz pamiętniki. Zmarł w grudniu 1983 roku.

W dworku mieściło się przez wiele lat Seminarium Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, z biblioteką i kaplicą. Halina Regulska utrzymywała kontakt z nowymi właścicielami Zarybia, odwiedzała swój dawny dom. Bywała też w Podkowie. W 1992 roku otrzymała odznakę „Zasłużony dla Miasta-Ogrodu Podkowa Leśna”. W Zarybiu spędziła jeszcze lato 1994 roku, ostatnie lato swego życia. Zmarła w grudniu 1994 roku.

Trudno byłoby przeżycia właścicieli i mieszkańców Zarybia określić jako typowe dla okresu, w którym żyli, nie byli bowiem ludźmi przeciętnymi, tym niemniej można znaleźć w ich życiorysach znamiona czasu.

Okres przed II wojną światową, czas odbudowy kraju, jego przemysłu, handlu, komunikacji, nauki - Regulscy rozbudowują dom, zakładają gospodarstwo, uczestniczą w pracach dla powstającego w sąsiedztwie miasta-ogrodu, włączają się w rozwój nowej dziedziny sportu. Okres okupacji - to także dla Zarybia, jak dla całego kraju, czas działalności w ruchu oporu, opieka nad wysiedlonymi i ukrywającymi się Polakami, udział w Powstaniu Warszawskim. Powojenne wydarzenia mają również znamiona tego czasu - więzienie kolejno obu mężczyzn, syna i ojca, zajęcie domu przez narzuconych lokatorów różnego autoramentu, w końcu konieczność sprzedaży domu, który stał się już gniazdem rodzinnym z tradycjami i własną historią. I wreszcie okres ostatni, który obejmuje już młodsze i najmłodsze pokolenie rodziny Regulskich. To czas przemian w Polsce - Jerzy Regulski jako specjalista do spraw samorządowych znajduje miejsce w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Założył Fundację dla Rozwoju Demokracji. Obecnie jest ambasadorem Polski przy Radzie Europy w Strasburgu. Jego dzieci, choć mieszkają w Ameryce, utrzymują kontakt z Polską, córka otworzyła w Stanach oddział tej Fundacji.

Dom w Zarybiu ma już 72 lata. Był domem rodzinnym, pensjonatem, biurem, schroniskiem dla wysiedlonych Warszawiaków, siedzibą Seminarium... Czym będzie jeszcze?



Pragnę podziękować pani Marii Iwaszkiewicz za cenne informacje i udostępnienie pamiątkowych fotografii.




Podkowiański Magazyn Kulturalny  [ Strona główna ]  [ Archiwum ]