Anna Żakiewicz

Ćwiczenia z surrealizmu



Surrealizm w sztuce współczesnej zaczął się od eksperymentów w dziedzinie języka i obrazowania poetyckiego. Surrealiści głosili potrzebę dotarcia do źródeł sensu słów w celu przywrócenia im zatartych poprzez codzienne używanie znaczeń pierwotnych. Za pomocą obrazów poetyckich, budowanych według zasady zderzania ze sobą odległych bądź przeciwstawnych elementów, które miały zaskakiwać, bawić a nawet niepokoić, surrealiści chcieli atakować, przełamywać zakorzenione w umysłach ludzkich stereotypy. Odkrywając nowe zestawienia słów, powtarzając je w coraz to nowych kontekstach, nadawali im nowe znaczenia, odbierając stare - tworzyli z nich nowe obrazy poetyckie, nowe światy. Szczególnie wdzięcznym polem do wszelakich surrealistycznych eksperymentów jest niewątpliwie teatr. Daje on większe niż inne dziedziny twórczości artystycznej możliwości w tym względzie, gdyż operując zarówno żywym słowem, jak i obrazem oraz ruchem w przestrzeni kreuje sztuczną, trójwymiarową rzeczywistość rządzącą się specyficznymi prawami. Jest to pole do popisu zwłaszcza dla wytrawnych reżyserów i aktorów, ale też młodym, początkującym, terminującym dopiero w świecie teatralnej fikcji artystom pozwala na ,,rozegranie się'' i zrozumienie istoty teatru w większym może stopniu niż np. klasyka narodowa.

Zapewne dlatego powstały w tym roku Studencki Teatr Prób przy Kole Podkowy Leśnej wybrał sobie do ćwiczeń laboratoryjnych utwory, których wspólną cechą jest gwałcenie przyzwyczajeń rozumu, ukazywanie umowności znaczeń słów oraz zbitek słownych. Młodzi reżyserzy i aktorzy stworzyli interesujący spektakl, składający się z czterech części opartych na fragmentach dzieł Frederico Garcii Lorki, Pabla Picassa, Eugéne Ionesco i Stanisława Ignacego Witkiewicza, który można było obejrzeć już dwukrotnie w podkowiańskim Ośrodku Kultury pod wspólnym tytułem ,,Ćwiczenia surrealistyczne''. Niewątpliwie najbardziej udanym elementem przedstawienia jest jego część trzecia - czwarta i piąta scena z Łysej śpiewaczki Ionesco. Na uznanie zasługuje zwłaszcza pomysł podwojenia Pani i Pana Martin, którzy prowadząc konwencjonalne rozmowy, początkowo nie mogą rozpoznać się nawzajem, a kiedy już ustalą, że są małżeństwem, inna osoba podważa ich tożsamość. Wprowadzenie drugiej pary Elżbiety i Donalda, stworzyło interesującą możliwość krzyżowania wypowiadanych przez nich kwestii i powtarzania ich w różnych tonacjach, co w dużym stopniu wzmocniło efekt zamierzony przez autora sztuki - pokazania umowności języka, którego człowiek niejednokrotnie jest ofiarą i więźniem. Dokładnie ten sam problem, może w mniej doskonały, za to w bardziej dosłowny sposób, prezentuje Pożądanie schwytane za ogon według Pabla Picassa. Ten fragment spektaklu jest zdecydowanie bogatszy wizualnie - na scenie pojawia się teatrzyk marionetek, a Cebula i Wielka Stopa pokazują wycięte z kartonu i podmalowane atrybuty identyfikujące. Cisza kładzie palec na ustach, Kuzynka szczerzy zęby jak do pozowanego rodzinnego zdjęcia, filiżanki i sztućce fruwają w powietrzu zawieszone na cienkich drucikach. Pożądanie..., jedyne tego rodzaju dzieło w twórczości wielkiego malarza, powstało w 1941 r., a więc kilkanaście lat po jego pierwszych doświadczeniach surrealistycznych. Stanowi ono jednak, zwłaszcza w pomysłowej inscenizacji Pauliny Wyłcan i Igora Gorzkowskiego, niemal łopatologiczny wykład metod chętnie używanych przez surrealistów. Znany jest cykl obrazów René Magritte'a z 1930 r. gdzie namalowany but został podpisany ,,la Lune'' (Księżyc), melonik - ,,la Neige'' (śnieg), szklanka - ,,l'Orange'' (pomarańcza), a pod namalowaną fajką artysta umieścił napis: ,,Ce n'est pas la pipe'' (To nie jest fajka). Picasso w 1945 r. pisał: ,,Staram się zawsze obserwować naturę. zależy mi na podobieństwie, na podobieństwie głębszym, realniejszym niż realność, dotykającym nadrealności.''

Dlatego też aktorzy wypowiadający swoje kwestie w różnych tonacjach, nadając im odmienne zabarwienie emocjonalne prezentują różne sposoby odczytywania tekstu, co sprawia, że zaczynamy zastanawiać się nad jego głębszym sensem i znaczeniem. ,,Technikę literacką Picassa - pisał niemiecki tłumacz jego tekstów, Kurt Leonhard - można całkowicie przyrównać do jego techniki malowania. Punktem wyjścia są tu i tam przedmiotowe wrażenia czy też wspomnienia powiązane ze sobą; następnie, poprzez zerwanie czy też przedstawienie tego związku, zostaje on zniszczony albo tylko zatajony... Wyobraźnia osoby przyjmującej pobudzona zostaje do aktywności, banalna jednoznaczność sytuacji znika wśród wieloznaczności snu...'' Podobnie rzecz ma się z Witkacym, który, jak napisał amerykański badacz i tłumacz jego dramatów, Daniel Gerould ,,nie był surrealistą ale jego dzieła są surrealistyczne''. Niemniej Szalona lokomotywa, której fragmenty wystawił Studencki Teatr Prób, różni się znacznie od pozostałych, choć jej protagoniści - szaleni zbrodniarze Trefaldi i Travaillac - też pragną uciec przed banalnością otaczającego świata i powodując katastrofę pociągu przenieść się w inny wymiar. Jeszcze przed zderzeniem pociągów główni bohaterowie sztuki ,,zderzają'' się z prozaiczną ludzką rzeczywistością, która ich przytłacza. Szalona lokomotywa prezentuje obawę Witkacego przed totalną katastrofą ludzkości, która pozwalając na zanik uczuć metafizycznych dąży do samozagłady niczym rozpędzony pociąg. Sztuka Witkacego jest z pewnością bogatsza zarówno w treści, jak i efekty teatralne, niestety, prawie w ogóle nie wykorzystane w omawianym spektaklu. Jedną z atrakcji wizualnych Szalonej lokomotywy, powinno być, według didaskaliów, wprowadzenie ruchomego tła pejzażowego uzyskanego poprzez projekcję odpowiedniego filmu. Podobnie - końcowa katastrofa, zgodnie ze wskazówkami autora, powinna rozegrać się nie tylko z hukiem i trzaskiem, ale też fizycznym rozlatywaniem się maszyny na kawałki i rozsnuwającą się po scenie parą. Z oczywistych jednak względów nie mogło to mieć miejsca w Ośrodku Kultury. Miejmy nadzieję, że może w przyszłości Studencki Teatr Prób będzie miał możliwość wystawienia tej sztuki w pełnej oprawie inscenizacyjnej.

Jeszcze inna jest otwierająca całe przedstawienie scena z podpułkownikiem Gwardii Cywilnej Lorki pochodząca z nie publikowanych dotąd w Polsce Grotesek, która dla odmiany rozgrywa się bądź w pomieszczeniu, bądź plenerze. Jest to najbardziej dynamiczna część spektaklu, wymagająca przestrzeni, miejsca do maszerowania, biegania, zawierająca elementy zarówno brutalne, jak i liryczne. ,,Teatr jest szkołą płaczu i śmiechu, jak też wolną trybuną, na której ludzie mogą stare lub błędne nauki moralne wyraźnie ukazywać i na żywych przykładach objaśniać wieczne prawa ludzkiego serca i uczucia'' - głosił Federico Garcia Lorca - poeta, muzyk i plastyk, a przede wszystkim autor wielu sztuk teatralnych łączących chwyty formalne poezji futurystycznej i surrealistycznej z motywami pieśni ludowej, ekspresyjnym hiszpańskim folklorem.

Zręczne połączenie wszystkich tych utworów w jeden spektakl przy jednoczesnym uwzględnieniu ich odrębności zarówno w pomysłach inscenizacyjnych, jak i układzie przedstawienia (Lorkę oglądamy najpierw, w innym otoczeniu, a Witkacego na końcu, po przerwie) sprawia, że problem surrealistycznych zabaw, nieco może nużących na dłuższą metę nabiera innego wymiaru, wzbogacony o współczesne im katastroficzne wizje Witkacego i zmysłową lirykę Lorki.



Anna Żakiewicz - historyk sztuki, pracuje w Muzeum Narodowym w Warszawie.




Podkowiański Magazyn Kulturalny  [ Strona główna ]  [ Archiwum ]