Maria Konopka-Wichrowska


My, Litwa...



Bo co waży pergamin i gęste pieczęci
Przy pismie zawieszone, jesli nie masz chęci?

Jan Kochanowski, Proporzec


Czarownice z Korony latały na miotle, z Litwy zaś — na łopacie, co zeznawały wydane na „standardowe” męki. „Łokieć” litewski był dłuższy od koronnego, „kamień”, miara ciężaru, równoważył 32 funty warszawskie bądź 40 litewskich, ale mniej to utrudniało wymianę handlową niż wojny z Moskwą, prowadzone przez króla-wielkiego księcia.
Nuncjusz apostolski u dworu króla Zygmunta Augusta, Juliusz Ruggieri, opisując Piusowi V charakter miejscowych — ich zamiłowanie do „próżnowania i pohulanek”, „poczytywanie trzeźwości za grubiaństwo”, swobodny raczej stosunek do prawa, bitewną odwagę, niewykorzystywane zdolności umysłowe, hojność aż do rozrzutności, skłonność do naśladownictwa, przy tym, że są „wielkimi miłośnikami siebie samych” — zaznaczał: „Cośmy powiedzieli o Polakach stosuje się mniej więcej do Litwinów i do innych narodów podległych berłu króla polskiego, które to mają wspólnego, że u nich wszystkich postrzega się wielka różnica między szlachtą i innymi nieszlacheckimi stanami, szlachtą zaś zwą się ci tylko, którzy pochodzą od przodków uprzywilejowanych.”
Szlachta litewska uważała jednak, że jej „uprzywilejowani przodkowie” na głowę biją antenatów Koroniarzy. Wywodzić się miała bowiem od Rzymianina Palemona i jego pięciuset towarzyszy, rzuconych po licznych przygodach godnych pióra Wergiliusza na malowniczy brzeg Niemna, który upodobali sobie i nazwali „Nową Italią” — Lithuanią. „My sut' szlachta staraja rimskaja a Polaki sut' ludi prostyi” — twierdzili Litwini wierząc, że ich język to zniekształcona łacina. W tworzeniu i utrwalaniu owego mitycznego rodowodu niebanalną rolę odegrał siedemnastowieczny dziejopis polski Maciej Stryjkowski, szlachcic z województwa łęczyckiego, żołnierz, pod koniec życia kanonik żmudzki, który większość swych dni spędził w Wielkim Księstwie Litewskim (wspierany finansowo przez Chodkiewiczów i Olelkowiczów), autor dzieła „O początkach, wywodach, dzielnościach, sprawach rycerskich i domowych sławnego narodu litewskiego, żemojdzkiego i ruskiego”.
Wielkopolanin czy z Małopolanin, spytany o cechy Litwinów, odpowiedziałby zapewne jednym z wielu stosownych przysłów: „Jeszcze się nie narodził, co by zbadał Litwina”; „Litwin z każdym pięknie, z nikim szczerze”; „Skryty jak Litwin”; ale też „Mądry Litwin nie po szkodzie — w odróżnieniu od Koroniarza”.
Aż do Rzymu docierały opowieści o właściwej im swobodzie obyczajów:
Przyjdziesz do cudzej żony, jeszcze podziękuje
Mąż czasem udaruje...

— zapewniał Krzysztof Opaliński. Związek Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną sprowokował istny zalew pism o czarnoksięskich praktykach biegłych w miłosnej sztuce Litwinek.
Najczęściej wszelako szlachta koronna kpiła z litewskiego zadęcia utrzymując, iż (zacytujmy za Dziejami obyczajów w dawnej Polsce Jana Stanisława Bystronia) nad Wilią:

Wiele pościeli bez piór
Wiele trzewików bez skór
Wiele miast bez murów
Wiele panów bez gburów.

Z powodu niewymyślnego jadłospisu zwano mieszkańców Wielkiego Księstwa „boćwinami” lub „boćwiniarzami”. „Czy u waszego Radziwiłła boćwina się obrodziła?” — pytał Litwina Mazur, sam będący ulubioną postacią XVII-wiecznych pism satyrycznych. Bohater Prawdziwej jazdy Bartosza Mazura do Litwy na służbę podczas Trybunału roku 1643 wyprawiającego się opowiadał, że „nędza tam! bo to tam sami panowie jadają, na co nasze świnie nie patrzą, niescęsną, plugawą boćwinę!... U nas naleją pyzów miskę, śnies — drugą i trzecią, lesi zmozes; a niescęsnej Litwy tylko boćwinę chlip, chlip leją w się...”. Z równym upodobaniem „lali w się” sok z brzozy, nie bacząc na docinki Koroniarzy na temat wątpliwej męskości „chowanych na brzozowej jusze”.
Pokpiwanie, bynajmniej nie dobroduszne, z mieszkańców innych regionów własny dowartościowujące, zwyczajne było w szlacheckiej Rzeczypospolitej. Żarty z Litwinów mieściły się w tej konwencji. Janusz Tazbir w  Szlakach kultury staropolskiej dowodzi, że w Wielkim Księstwie Polaków nie uważano za „cudzoziemców”, choć jako „ obcym” — bo przybyszom z innej prowincji — ograniczano im możliwości zrobienia kariery. W Prusach Królewskich spotykamy porównywalne praktyki w odniesieniu do Litwinów i Koroniarzy.

* * *

„Litwa w tych miejscach, gdzie dziś, siedzą dawniej niż my, Polacy, w Polsce” — wynalazł w księgach Maciej Stryjkowski. Jednak państwowość ich młodszy miała rodowód. Twórcą jej był Mendog, który „dowcipnym męstwem” nie tylko zjednoczył okoliczne plemiona, lecz także zaczął podbój ujarzmionych przez Tatarów prawosławnych ziem ruskich. Na krótko nawet, z błogosławieństwem Zakonu, został katolikiem, a w 1253 roku przywdział królewską koronę.
Polsko-litewskie sąsiedztwo było trudne od początku, szczególnie dla poddanych Piastów. „Niestety [bowiem], ilekroć Litwini z Polakami w jakiejkolwiek pojedynczej bitwie się spotkali, zawsze Polacy, z dopuszczenia Bożego byli zwyciężeni” — wzdychał nieznany autor Kroniki Krakowskiej. Szansa, czy raczej przymus, współdziałania pojawia się dopiero na początku XIV wieku. Po jednej stronie zapalnej miedzy zasiadał wówczas Władysław Łokietek, mający jeszcze trzech wrogich sąsiadów. Po drugiej, nad etnicznie litewskimi Auksztotą („wysoki kraj”) i Żmudzią („niski kraj”) — na swe nieszczęście terytorialnym łącznikiem między dwoma członami krzyżackiego państwa — i nad coraz rozleglejszymi obszarami Rusi, której „zbieraniem” właśnie zajęła się Moskwa, panował wielki książę Giedymin. Łatwiej było bić Zakon podwajając siły, łatwiej nie rozpraszając wojsk szachować osobnych wrogów. A że obaj władcy mieli legalne potomstwo przystającej płci, w 1325 roku pierwsze polsko-litewskie przymierze przypieczętował ślub królewicza Kazimierza z Aldoną Giedyminówną (po chrzcie Anną). Otrzymała w posagu „więźnie z dawna pobrane Polakom”.

Od tych dopiero czasów Polska
  utrapiona
I od litewskiej mocy na poły
   zburzona
Poczęła się w lud mnożyć,
   bo więźniowie owi
Po pustyniach zburzonych
   byli rozsadzeni.
— uważał Stryjkowski.

Małżeństwo, określane przez Henryka Samsonowicza jako „średnio udane”, mimo kochliwej natury królewicza przetrwało kilkanaście lat, do tajemniczej smierci Anny — już jako królowej Polski — w 1339 roku. „ Średnio udanym” można też nazwać całe precedensowe współdziałanie niedawnych wrogów. Gdy zmarł Giedymin, z bratobójczych walk o ojcowską schedę zwycięsko wyszli wspomagający się wzajem Olgierd, który jako starszy wziął Wilno z wielkoksiążęcym tytułem i Kiejstut, który zatrzymał Troki. Niebawem na terenie Rusi Halickiej zmierzyli się ze szwagrem. „Po wielu klęskach i spustoszeniach — czytamy w Kronice Krakowskiej — król Kazimierz widząc, że Litwinom oprzeć się nie zdoła, gdyż stale unikali walnej z nim bitwy i jako srogie wilki po złodziejsku ziemię pustoszyli, a potem ze zdobyczą uciekali, zawarł z nimi układ, mocą którego odstąpił im miasto i ziemię włodzimierską, sobie zaś zatrzymał prawem własności zwierzchniej ziemię lwowską ze wszystkimi zamkami, miastami i wsiami.” Wyraźnie tymczasowe rozwiązanie nie zapowiadało niczego dobrego.
Wydarzenia na Litwie po zgonie Olgierda (1377), ojca dwunastu synów i dziewięciu córek (Kiejstut miał „tylko” trzynaścioro dzieci), to gotowa kanwa awanturniczej powieści. Wyróżniony wielkoksiążęcym Wilnem poza wynikającą ze starszeństwa kolejnością Jagiełło był najpierw wspomagany, później więziony przez stryja, którego na koniec sam wtrącił do lochu i prawdopodobnie uśmiercił. Ukochany syn Kiejstuta Witold, zdaniem Stryjkowskiego „greckie, rzymskie i kartagińskie hetmany waleczną biegłością przewyższający”, znalazł schronienie u Krzyżaków. Ci wówczas z Jagiełłą żyli w komitywie i nawet chrzcić go mieli. Tymczasem ochrzcili Kiejstutowicza, który sprezentował im Żmudź — po raz pierwszy, lecz nie ostatni. Ziemie Olgierdowicza odczuły wkrótce ową zmianę sympatii.

* * *

Trudno wytropić pomysłodawców, łatwiej realizatorów polsko– litewskiego przymierza. Przywiodła rzecz do skutku przede wszystkim determinacja panów małopolskich. Jeśli powodowało nimi marzenie o nowych ziemiach, pustych i żyznych, rychło okazało się, że przejść musi na następne pokolenia. Podjęli niemałe ryzyko oddania królestwa z ręką królewny-dziecka, Jadwigi, doświadczonemu politykowi i żołnierzowi, dla którego nawet trwanie przy anachronicznym pogaństwie stanowiło element dyplomatycznych gier. Niedawna unia personalna z Węgrami pod panowaniem obcego, choć po kądzieli z krwi Piastowej, Ludwika Węgierskiego, przyniosła same rozczarowania, z utratą ziemi halickiej włącznie. Chwała bezkrwawej chrystianizacji Litwy mogła jednak Polaków znów dowartościować.
Elitom litewskim nie wypadało już pogaństwem odgradzać się od podbitych prawosławnych, niejednokrotnie dziedziców wyrafinowanej, choć tudnej do pielęgnowania pod tatarskim jarzmem, kultury. Najlepszym rozwiązaniem wydawał się chrzest łaciński za pośrednictwem oferującej najlepsze warunki Polski. Mogła też Polska po sąsiedzku dopomóc w unowocześnieniu państwa litewskiego, koniecznym w obliczu spodziewanej konfrontacji z Moskwą, która po zwycięstwie Dymitra Dońskiego na Kulikowym Polu (1380) umocniła i tak już silną pozycję na ruskich ziemiach. Współdziałanie zwiększało też szanse ostatecznego uporania się z niebezpieczeństwem ze strony Zakonu, grożącym wówczas bardziej Litwie niż Polsce.
Mariaż polsko-litewski przetrwał ponad cztery niełatwe stulecia. Kolejne „pergaminy” precyzujące jego postulowany charakter bądź sankcjonujące nowy stan faktyczny nadal budzą spory — szczególnie wyjściowa umowa (nie unia, lecz jej preliminaria!) zawarta w Krewie 14 sierpnia 1385 roku, w której Jagiełło obiecywał „kraje swoje Litwy i Rusi wieczyście applicare do Korony Królestwa Polskiego”. Za owo nieszczęsne applicare (przyłączyć), nie wiadomo jak przez króla rozumiane, zyskał sobie wśród swoich na wieki miano odszczepieńca. Niejasności pieczętowanego aktu każda ze stron ochoczo interpretowała na swoją korzyść. Panowie małopolscy uznali go za początek wspólnego organizmu państwowego. Litewscy uważali, iż nie ma mowy o utracie odrębności politycznej. Gdy ambicje Jagiełły, już Władysława, starły się — a może dopełniły — z ambicjami Witolda, domniemania ustąpiły miejsca faktom.
Witold, od 1392 roku władający Litwą właściwą i księstwami ruskimi jako namiestnik stryjecznego brata, poczynał sobie bardzo energicznie włączając te drugie do terytorium wielkoksiążęcego. Na służbę Kiejstutowicza chętnie szli polscy rycerze, szukający przygód i łupów. Walczyli pod jego znakami nad Worsklą (1399), gdzie oddziały sprzymierzeńców zostały niemal doszczętnie rozbite przez Tatarów. Przegrana bitwa prawdopodobnie jednak ocaliła związek Litwy z Koroną, znów czyniąc go zasadnym. Spotykamy też Polaków na Żmudzi podczas powstania wspieranego przez Wilno. Zawarta w 1401 roku unia wileńsko-radomska sankcjonowała odrębność ziem litewsko– ruskich i dożywotnią Witoldową tam władzę (ich podległość Koronie zbliżona była do lenna), zapowiadając późniejsze wcielenie ich do Polski. Zacieśnieniem więzi między obu państwami, a jednocześnie przekreśleniem planów inkorporacyjnych była unia w Horodle w 1413 roku. Uniezależniała rozwój sytuacji na Litwie i tytuł wielkiego księcia ( magnus dux), którego wyznaczać miał król (Jagiełło przyjął tytuł supremus dux) za zgodą panów polskich i litewskich, od osoby Kiejstutowicza. Razem również zdecydować miano o kolejnym wspólnym monarsze. Panowie i bojarzy litewscy otrzymali prawo dysponowania ziemią i wydawania córek za mąż bez wielkoksiążęcego przyzwolenia, a 47 rodzin przyjętych zostało do tyluż polskich herbów (później niektóre rody je odesłały, obrażone na Koroniarzy). Wprowadzono na Litwie wzorowane na polskich urzędy — wojewodów i kasztelanów.
Działo się to już po spektakularnym sprawdzianie możliwości i skuteczności połączonych sił — „bitwie narodów” pod Grunwaldem. W literaturę obrosła ogromną i różnorodną — znajdziemy tam i  Krzyżaków Henryka Sienkiewicza i fundamentalną Wielką Wojnę z Zakonem krzyżackim Stefana Marii Kuczyńskiego. Dziejopisowie z różnych czasów, od Długosza poczynając, gubią się we własnych sprzecznych sądach i chrakterystykach bohaterów, szukają właściwych autorów zwycięstwa (nie zawsze wskazując na Jagiełłę), zdaniem wielu zmarnowanego. „Mniemał [król] wraz z Aleksandrem [Witoldem], Wielkim Księciem Litewskim, że dość miał na tym, iż Litwa odzyskiwała swoją całość, choć z krzywdą i uszczupleniem Królestwa Polskiego” — dowodził Długosz, sprowadzając postanowienia traktatu toruńskiego z 1411 roku do zwrotu przez Krzyżaków Żmudzi na czas życia Jagiełły i Witolda. Tworzył jednak grunwaldzką legendę, przez następców aktualizowaną w miarę potrzeb i z różnie, też w miarę potrzeb, rozłożonymi akcentami.
Obfity materiał dają polemistom wydarzenia roku 1329. Jagiełło nie sprzeciwił się wówczas propozycji króla rzymskiego Zygmunta Luksemburczyka, by Witold przywdział koronę Litwy. Może myślał, że po spodziewanej bezpotomnej śmierci Kiejstutowicza insygnia przypadną linii Olgierdowej. Mógł to być też ruch w grze z panami polskimi o warunki uznania sukcesji jednego z nieletnich synów władcy. Nie nam jednak rozstrzygać, nierozstrzygalny chyba, spór: czyje rzeczywiście dobro Jagiełło miał na względzie — litewskie, polskie, dynastyczne, czy może jakieś „ mieszane” i kto był „lepszym Litwinem” — syn Kiejstuta czy syn Olgierda (teraz dojdzie pytanie: kto był „lepszym Europejczykiem”?).
Witold zmarł w 1430 roku. O stolec wielkoksiążęcy rozgorzała na Litwie wojna domowa, w której szczególną aktywność po stronie separatysty Świdrygiełły (desygnowanego samodzielnie przez Jagiełłę) wykazali panowie i bojarzy ruscy, nie obejmowani coraz atrakcyjniejszymi polsko-litewskimi przywilejami, oraz Zakon Krzyżacki. Jagiełło (zmarł w 1434 roku) doczekał przejściowego uspokojenia i sukcesu Zygmunta Kiejstutowicza — wówczas kojarzonego ze stronnictwem propolskim, później też separatysty (choć wystawił nowe, nawiązujące do poprzednich akty unii). Mariaż państw uległ znaczącemu osłabieniu, a w 1440 roku, gdy Zygmunt został zamordowany, unia faktycznie przestała istnieć. Możnowładztwo litewskie bez polskiej zgody obwołało wielkim księciem trzynastoletniego Kazimierza Jagiellończyka. Wysłał go do Wilna jako swego zastępcę starszy o trzy lata brat Władysław, tytularny władca Polski i Litwy, a sam wyprawił się po koronę węgierską. Śmierć nieszczęsnego króla pod Warną mogła oznaczać koniec panowania Jagiellonów w Polsce, ale koronni panowie i szlachta postanowili powołać na tron Kazimierza. Ten, mimo młodego wieku, ujawnił nadzwyczajne zdolności dyplomatyczne. Zwlekał z podjęciem decyzji, chociaż dawała mu możliwość uwolnienia się od litewskich opiekunów — by nie wpaść z deszczu pod rynnę. Po dwuletnich pertraktacjach, w czerwcu 1447 roku, przyjął koronę na swoich warunkach, nie potwierdzając nawet unii. Potwierdził za to całość granic Wielkiego Księstwa i zrównał w prawach szlachtę litewską ze szlachtą polską. Później jeszcze rozstrzygnęła się sprawa spornych terenów Wołynia i Podola, których domagali się Koroniarze. Ostatecznie przypadło im Podole, Wołyń zaś zajęli Litwini.
Związek polsko-litewski był teraz unią personalną. Zerwał ją sam Kazimierz w 1492 roku, w ostatniej woli polecając na tron polski starszego syna, Jana Olbrachta, stolec wielkoksiążęcy zaś przekazując młodszemu Aleksandrowi. Wielki książę, wychowany w Krakowie przez historyka Jana Długosza i humanistę Kallimacha, chętnie otaczał się Koroniarzami — często słynnymi, jak Erazm Ciołek i Wojciech z Brudzewa. Żyjący raczej niezdrowo Jan Olbracht rychło swych poddanych osierocił. Mając do wyboru innych jeszcze synów Jagiellończyka — Zygmunta i najstarszego Władysława, noszącego już koronę Czech i Węgier — zdecydowali się słać do Wilna po Aleksandra, na co naciskali też ponoszący klęski w wojnie z Moskwą panowie litewscy, którzy jednak nie chcieli unii o innym niż osobisty charakterze. Taki też miała za panowania Zygmunta Starego — ostatniego z koronowanych synów Kazimierza, taki za rządów ostatniego Jagiellona Zygmunta Augusta, aż do jakościowo nowego aktu lubelskiego.
Jagiellonowie, choć prawnie w Koronie władzy nie dziedziczyli, póki mieli dziedziców powoływani byli na polski tron, tworząc „ elekcyjną dynastię”. Sentymentalizm czy może konserwatyzm szlachty sprawiał, że „Jagielloński wątek” długo rzutował na wyniki „ wolnych elekcji”. Wysuniętego przez pierwszą Henryka Walezego próbowano skłonić do poślubienia starszej odeń o dwadzieścia osiem lat królewny Anny Jagiellonki, siostry Zygmunta Augusta. Po ucieczce Francuza frakcja szlachecka wybrała już samą Annę, „przydając jej za małżonka” księcia Siedmiogrodu Stefana Batorego. Przeżywszy męża, królowa przyczyniła się jeszcze do koronacji siostrzeńca, zatem Jagiellona po kądzieli, Zygmunta III Wazy.

* * *

Was w swej litewszczyźnie widzę
   już wstyd ćwiczyć,
Którąście porzucili z starą przodków
   sprawą,
Też tracicie, co oni szablą wzięli
   krwawą.
Dobrze było, gdy język u was
   własny płużył,
Bo Tatarzyn, Moskwicyn czapie
   waszej służył

— ganił Litwinów życzliwy im Stryjkowski, w języku polskim oczywiście. Raczej jednak naśmiewano się z niezręczności ich polszczyzny, choć coraz mniej było ku temu powodów. Szlachta znad Niemna i Wilii, zyskując niebywałe możliwości politycznego działania — najpierw niejako jej podarowane, później już wywalczone ramię w ramię ze szlachtą koronną — przyjęła też wygodniejszą w tym momencie mowę. Z dokumentów Wielkiego Księstwa polszczyzna wyparła wszelako nie litewski język, lecz ruski, który do przełomu XVI i XVII wieku odgrywał tu rolę języka urzędowego.
Już po polsku pisał w 1577 roku Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka” do brata Jerzego Radziwiłła, późniejszego biskupa krakowskiego: „Polacy mniemają, że nad nie nie masz... nie mamy się za co wstydzić, żeśmy Litwini.” I mniej ważny był tu język– nośnik, niż treść wypowiedzi. Wzięła go Litwa jak inne pożytki wynikające ze wspólnego bytowania, nie wyrzekając się niczego ważnego — ani przeszłości, ani tożsamości.
Rutenizacja czy polonizacja nie były użyteczne dla niższych warstw społeczeństwa litewskiego, stanowiących świat osobny, szczególnie na Żmudzi. Niezmienność obyczaju łączyła się z przechowaniem dawnych wierzeń. Chrystianizacja Wielkiego Księstwa miała łagodny, może dlatego powierzchowny charakter. Skomplikowane motywacje dotyczyły elit, choć i te opornie pozbywały się starych nawyków. Sam Władysław Jagiełło „nim z domu wyszedł, trzy razy obracał się w koło i słomkę na trzy części złamaną rzucał na ziemię”. Opisywał kronikarz Maciej Miechwita, iż „prosty lud zadowalający się dotąd tylko odzieniem lnianym, zbiegł się gromadnie do chrztu, kiedy rozeszła się wieść o rozdawaniu odzieży z wełny”. Jeszcze w końcu XVI wieku biskup żmudzki Piotr Mikołajewicz Giedroyć, który sam przełożył na żmudzki Nowy Testament, ubolewał nad swymi uparcie stroniącymi od praktyk owieczkami: „Zadowalają się jednym: my nie lutry, w piątek mięsa nie jadamy. Powszechnie ofiarują gromom, czczą węże, szanują dęby jako święte, dusze zmarłych raczą ucztami i wiele podobnych dziwów, jakie raczej z niewiadomości niż ze złości wyszły, za grzechy nie liczą”. Trudno się było owej „niewiadomości” dziwić, jeśli księża wysyłani do żmudzkich parafii, wbrew zaleceniom biskupów niechętnie uczyli się miejscowego języka.
W tym już czasie jednak, pod wpływem reformacji, doceniającej znaczenie rodzimej mowy w przekazywaniu religijnych treści, obok kalwińskich coraz częściej ukazują się i katolickie druki w języku litewskim. Sprawni misjonarze jezuiccy wyruszyli z Wilna, by ochronić żmudzki ugór przed siewcami nowej wiary. W Wilnie bowiem działało kolegium, które za panowania Stefana Batorego, w 1578 roku, dzięki staraniom biskupa wileńskiego Waleriana Protasewicza (chociaż pierwotnie chciał on uczelni wzorowanej na krakowskiej), kardynała Stanisława Hozjusza i nuncjusza Jana Franciszka Commendoniego „nazwanie Akademii przybrało”. Jej pierwszym rektorem został słynny kaznodzieja Piotr Skarga. Tu może wspomnieć warto, że drugim rektorem wskrzeszonej, czy raczej utworzonej przez Jagiełłę Akademii Krakowskiej był Wajdut Jan, wnuk Kiejstuta.
W jezuickiej uczelni, a także w kolegiach w Grodnie, Pińsku i Reszlu, wystawiano dramaty o świetności pogańskiej Litwy, wcielano się w role Weidewutasa, księcia Alanów i Prusów (uważanych za litewskich protoplastów), Dawida, Olgierda i Witolda.
Wielka tradycja wypełniona litewskimi tylko bohaterami żyła w rozlicznych tekstach pisanych po polsku i łacinie, szczególnie w utworach literackich, wchodząc tym samym do opasłego dziedzictwa łacińskiej kultury. Jej najważniejszym i największym w Rzeczypospolitej centrum — gdy osłabło znaczenie Krakowa, a Warszawa jeszcze wyraziście nie zaistniała — było Wilno. „Kto w Wilnie nie bywał, ten cudów nie widział” — mówiono w Koronie z zazdrością, pocieszając się kpinami z innych miast Wielkiego Księstwa, chociażby z Grodna.

* * *

Najważnieszym „pergaminem” w dziejach polsko-litewskiego sąsiedztwa nazwać należy akt lubelski, inaugurujący Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Umocnienie związków między Koroną i Litwą było jednym z najważniejszych postulatów szlacheckiego „ruchu egzekucyjnego”, propaństwowego i antymożnowładczego, domagającego się uporządkowania spraw wewnętrznych. Litewscy fortunaci, szczególnie coraz silniejsi dzięki łasce Zygmunta Augusta Radziwiłłowie, pragnęli widzieć w unii jedynie przymierze obronne. Sam król, dziedzic Wielkiego Księstwa, także skłaniał się ku swobodniejszym jej formułom, ale z czasem zmienił zdanie. Zwolenniczką ściślejszego powiązania obu państw była litewska szlachta, postrzegająca w nim możliwość pełniejszego uniezależnienia się od swego możnowładztwa, potężniejszego niż koronne, obnoszącego się z książęcymi tytułami.
Współpraca króla, który potrzebował poparcia i spokoju dla aktywnej polityki zewnętrznej (nieco więc wymuszona), z egzekucjonistami zaowocowała spełnieniem części ich postulatów.
W 1564 roku Zygmunt August przelał na Koronę dziedziczne prawa Jagiellonów do Litwy. Pięć lat później, na sejmie w Lublinie „król pany litewskie i posły jako za rogi ciągnął do tej unii”, choć dotąd wszelkie sprawy załatwiał w sposób, który przyniósł mu przydomek „ Dojutrka”. Gdy przedstawiciele Wielkiego Księstwa próbowali przerwać obrady i pod osłoną nocy chyłkiem opuścili miasto, zaszantażował ich dając Koronianom Podlasie (skolonizowane już przez przedsiębiorczych Mazurów), Wołyń, województwa kijowskie i bracławskie. Mieszkańcy tych ziem „byli radzi co rychlej być do Korony przyłączeni i do wolności całych przypuszczeni, bo do owego czasu byli na poły osłami albo niewolnikami litewskimi” — zapewniał autor Poloneutychii albo Polskiego Królestwa szczęścia, a przy tym i Wielkiego Księstwa Litewskiego, Andrzej Lubieniecki. Chcąc odzyskać tracone osobiste majętności panowie litewscy uznać musieli, że unia jest dla wszystkich najlepszym rozwiązaniem. „A cóż było robić będąc i od nieprzyjaciela ściśnionym, i tu, z tej strony, obnażonym..., to jedno nam remedium tych żalów naszych, że widzimy ich króla ze krwi naszej pochodzącego” — pocieszali się jak Krzysztof Radziwiłł „ Piorun”. Stosowny akt z datą 1 lipca 1569 roku stwierdzał: „Korona Polska i Wielkie Księstwo Litewskie jest jedno nierozdzielne i nie różne ciało, a także nie różna, ale jedna wspólna Rzeczpospolita, która się z dwu państw i narodów w jeden lud zniosła i spoiła”. Wspólnego mieć miała monarchę (z tytułem króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego), wybieranego na wspólnej elekcji i wspólny sejm, osobne urzędy centralne, skarb i wojsko. Katalog tego, co osobne, w praktyce utrwalonej przez sejmowe konstytucje okazał się dłuższy.
Wielkie Księstwo zachowało własne prawo sądowe (utrzymano je także na włączonych do Korony ziemiach ruskich) ujęte w III Statucie Litewskim, zatwierdzonym przez Zygmunta Wazę, w którego elekcji posłowie znad Willi udziału nie wzięli, lecz za cenę podpisu pod statutem gotowi byli uznać jej wynik. Od 1581 roku działał osobny Trybunał Litewski (Trybunał Koronny powstał w 1578). Gdy szlachcic w Koronie zabił chłopa, płacił „główszczyznę”, czyli karę pieniężną. Za taki sam czyn, popełniony chociażby po pijanemu, szlachcic na Litwie zapłacić mógł „gardłem”. W 1615 roku szlachta mińska domagała się jasnego ustanowienia, „żeby jako Trybunał Koronny obywatela WKsL tak Litewski obywatela Korony Polskiej, którzy osiadłości swojej w tych państwach nie mają, sądzić na potym się nie ważył.” Siedem lat później pisał podskarbi litewski Krzysztof Naruszewicz: „Nie powinniśmy [my] Litwa słuchać prawa koronnego”.
Komisje, które w roku 1589 sejm powołał dla przeprowadzenia granicy między województwami, powiatami i ziemiami obu państw, za życia pierwszych komisarzy nie uporały się z zadaniem. Na mapie z 1603 roku, wykreślonej na zlecenie Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła „Sierotki”, Wielkie Księstwo Litewskie posiada obrys przedunijny i jest osobną całością. Akt lubelski nie wyszczególniał, które z państw Rzeczypospolitej otrzyma ziemie odebrane Moskwie. W 1611 roku Zygmunt III Waza rekuperacje przyłączył do Korony. Oburzenie Litwinów ustąpiło wkrótce oburzeniu Koroniarzy, gdy król hojnie pierwszych na zdobyczach uposażył.
Dbano bardzo, by urzędy koronne miały swe odrębne litewskie odpowiedniki. Gdy w 1607 roku dotarła na Litwę wiadomość o mianowaniu podkomorzego koronnego, tamtejsze sejmiki zażądały od sejmu, by zaraz podkomorzego litewskiego desygnował „dla porównania narodu”. Kanclerz litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł wnosił, aby „ żadnemu Polakowi w Litwie a Litwinowi w Polsce nic nie dawać.” Urzędy i udziały w rozdawnictwie królewszczyzn zawarowane były dla miejscowych. W 1645 roku Władysław IV uczynił cześnikiem litewskim Koroniarza Krzysztofa Potockiego, męża Litwinki Heleny z Wołłowiczów — i utrzymał swą decyzję, mimo protestu litewskich posłów i senatorów, ale rzecz odbiła się szerokim echem.
Sejmy przypominały zakaz przekraczania przez wojska obu narodów wspólnej granicy. W tamtych czasach zresztą i własnego żołnierza bano się jak cudzego. Praktyka wytworzyła zasadę, iż Korona i Litwa mają osobne wojny, same swych granic bronią, czasem się wzajem wspierając. Bywały, choć rzadko i wspólne przedsięwzięcia. Gdy królewicz Władysław wyruszył po koronę carów, pociągnęły z nim oba wojska. Za panowania Jana Kazimierza nadzwyczajne koszty wojen obciążały wszystkie warstwy i dzielnice Rzeczypospolitej. Koroniarze, zostawiając sobie przeciwnika tureckiego, próbowali skłonić Litwinów, by wzięli na siebie ciężar obrony przed Tatarami, na który skłądały się też kosztowne podarki. Litwini odpowiadali zgryźliwie: „Gdy Wołyń i Podlasie przy Litwie było, tedy z tych prowentów takowe kontentacje odprawowywano”. „ WKsL tylko szczęścia życzyć powinno” — skomentowała szlachta grodzieńska swój możliwy wkład w obronę ukraińską. Słynne było litewskie spóźnienie na bitwę wiedeńską. Dopiero bezpośrednie zagrożenie granic Wielkiego Księstwa skłaniało jego mieszkańców do poświęcania grosza i krwi.
Jednoczył szlachtę litewską i koronną sejm. Litwini przyznawali mu nawet prawo korygowania Statutu. Co trzeci zjazd odbywał się w Grodnie, które pozostało małym miastem, z trudem mieszczącym podochoconą ciżbę z całej Rzeczypospolitej.

Litwa sejm z Warszawy przeniosła
   do Grodna,
Gdzie dotąd z wilki dzikie popasały
   świnie
Trudno też o inakszy dowcip
   na boćwinie...

— szydził Wacław Potocki. Jeszcze w połowie XVIII wieku stały tam tylko trzy murowane budowle — pałac królewski (tradycyjne miejsce posiedzeń sejmowych) i domy Radziwiłła i Sapiehy.
Zgodnie z zasadą alternaty „laski” co trzeciemu sejmowi przewodniczył marszałek litewski, następujący po przedstawicielach Wielkiej i Małej Polski. Szlachta „w kupie” potrafiła przeciwstawić się nie tylko królowi, lecz także mniej niż ona solidarnym magnatom, u klamek których w posejmowej rzeczywistości coraz częściej wisiała. Chociaż bowiem ruch egzekucyjny przyczynił się do osłabienia możnowładztwa w Koronie, litewskiemu — zachowującemu podstawy materialne — nie zaszkodził. Solidarnie występowała szlachta „obojga narodów” w obronie „klejnotu swobodnego sumienia”, konfederacji warszawskiej. Jednomyślnie blokowała też nowe nobilitacje. Nawet zgodę wyrażając, posłowie z Wielkiego Księstwa zaznaczali odrębność — „My, Litwa...”. A cóż dopiero, gdy do zwad dochodziło. „Małośmy się nie pozabijali, z Litwą Korona” — pisał po sejmie 1632 roku krajczy koronny Jakub Sobieski, ojciec przyszłego władcy.
W Wielkim Księstwie, wbrew postanowieniom unii, przechowano też pozostałość dawnego sejmu litewskiego w postaci konwokacji wileńskiej — zwoływanej przez króla, a podczas interregnum zbierającej się samodzielnie. Z Wilna łatwiej było obserwować, „co bardziej w Panu przemaga, czy afekt ku Koronie, czy krew jagiellońska”. Podkreślano prawo do osobnych decyzji i sposobów ich realizacji w momentach, gdy współdziałanie zdawało się słuszne bądź konieczne. Świetnym wytłumaczeniem nieobecności czy spóźnień była niekwestionowana odległość albo niedogodna pora do jej pokonania. Gdy szlachta litewska nie przyjechała na elekcje z 1632 i 1648 roku, wytłumaczenie uznała za swój obowiązek.

* * *

Tragicznym doświadczeniem w i tak trudnych dziejach Rzeczypospolitej był „potop” szwedzki. Choć wyszła z niego ostatecznie obronną ręką, lecz rany goiły się długo, a potomkowie i biografowie wielu ówczesnych bohaterów mieli trudności z uzasadnieniem ich niejednoznacznych wyborów i postaw. Nie dziw, iż zagrożenie bytu Rzeczypospolitej zachwiało również konstytuującą ją unią. Za pomoc przeciwko Moskwie, z którą równoległą toczono wojnę, dokumenty podpisane przez wojewodę wileńskiego Janusza Radziwłła, koniuszego litewskiego Bogusława Radziwiłła, jego stryjecznego brata, i biskupa wileńskiego Jerzego Tyszkiewicza oddawały Litwę pod protekcję Karola Gustawa, uznanego za wielkiego księcia. Współdziałanie dotyczyć miało tylko Moskwy i Kozaków — zastrzegano, że Litwini do walki z królem Janem Kazimierzem nie staną. Kolejny akt, wystawiony 20 października 1655 roku w Kiejdanach i zawierający 1142 podpisy, ogłaszał nową unię: litewsko-szwedzką. Tymczasem wielkim księciem obwołał się car, również nie narzekający na brak zwolenników. Część litewskiej szlachty pozostała wierna Janowi Kazimierzowi, choć ten nienajlepszy dał przykład uchodząc z małżonką na Śląsk. Rozproszone wojska zbierały się wokół Pawła Sapiehy, znajdując zaopatrzenie w plądrowanych dobrach Radziwiłłów.
„Za pretekst do odstępstwa posłużyło Radziwiłłowi, że Szwedzi jakoby zagrażają jego Birżom oraz innym miejscowościom położonym w pobliżu inflanckich granic, ale w gruncie rzeczy postępek jego wynikł z chęci dostąpienia nowych zaszczytów i ze wspólnoty wiary z nieprzyjacielem” — pisał w swych Klimakterach Wespazjan Kochowski. Ponieważ Janusz „Karola nie zadowolił, który dla wodza bez wojska nie miał wielkiego poważania, ... gryzł się tym, że nadzieje go zawiodły, i skutkiem hipochondrii podupadł na siłach.” Zmarł ostatniego dnia owego dramatycznego roku. Dziesięć lat później Bogusław Radziwiłł, w pisanej piękną polszczyzną Autobiografii, starając się o buławę wielką litewską tak próbował tłumaczyć swoje minione już „ odstępstwo”: „Widząc, że mi na kredycie niesłusznie u Króla J.M.Pana mojego zrujnowano i że mi nawet na listy moje responsów nie dawano, nolens volens musiałem się mieć do króla szwedzkiego, u którego stanąłem ultima decembris roku tego pod Holandem; wtenczas dopiero, kiedy wszyscy hetmani i wojsko już się byli do niego przywiązali.”
Radziwiłłowie mieli ambicje wykraczające poza obszary Rzeczypospolitej, związane z miejscem familii inter principes imperii — posiadali wszak od 1547 roku tytuł książąt Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Bogusław, syn elektorówny Elżbiety Hohenzollern, spokrewnionej z koronowanymi głowami „czuł się zawsze bardziej księciem cesarstwa rzymskiego niż obywatelem Rzeczypospolitej” — pisze badający radziwiłłowskie archiwalia Tadeusz Wasilewski. Na rok przed „potopem” książę starał się o głos na sejmie Rzeszy w Ratyzbonie.
Cienka bardzo linia oddzielała magnacką prywatę — marzenie o własnym księstwie — od idei osobnej litewskiej państwowości, odrębnego bytu „narodu” litewskiego.
W 1656 roku wojska szwedzko-radziwiłłowskie i sapieżyńskie ścierały się na Podlasiu, które ostatecznie zajęli konfederaci. Chociaż i Paweł Sapieha wahał się momentami, czy by nie przejść na stronę Karola Gustawa. Bogusław trafił do niewoli. Obiecał wrócić na łono Jana Kazimierza, ale bojąc się sądu, odbity przypadkiem przez Szwedów, wybrał służbę u elektora. Wziął udział w przygotowaniu koalicji Szwedów, Brandenburczyków, Siedmiogrodzian i Kozaków, sfinalizowanej w „ traktacie rozbiorowym” z Radnot (Siedmiogród) w grudniu tegoż roku. Dzieląc Rzeczpospolitą między koalicjantów przyznawał księciu dziedziczne prawa do województwa nowogrodzkiego. Wkrótce wyszło na jaw, że w tej wojnie wszyscy porozumiewają się ze wszystkimi i prawie wszystko mogą sobie wzajem powybaczać. Polsko-brandenburskie traktaty welawsko-bydgoskie (1657), które zwalniały elektora — władcę Prus Książęcych z przysięgi lennej, zawierały też amnestię i gwarancję zwrotu dóbr dla Bogusława Radziwiłła. Książę za zasługi objął pruskie namiestnikostwo i armię. Do końca życia procesował się ze szlachtą z powodu wojennych zaszłości i długów przejętych z majątkiem brata Janusza. To była jedyna kara za grzechy przeszłości.

* * *

Ambasador francuski na dworze Jana Kazimierza opisujący sytuację w Wielkim Księstwie u schyłku panowania króla twierdził, że szlachta tamtejsza gromadzi się wokół trzech przywódców — wojewody wileńskiego i hetmana wielkiego litewskiego Pawła Sapiehy, Bogusława Radziwiłła i kanclerza wielkiego litewskiego Krzysztofa Paca, których pozyskanie oznacza pozyskanie całej Litwy.
Po śmierci Sapiehy Pacowie starli się z Radziwiłłami o wakujące litewskie godności. Gdy Pacowie, dostając buławę wielką przystali do stronnictwa dworskiego, Radziwiłłowie przeszli do opozycji. Gdy pierwsi oddalili się od króla, drudzy zostali regalistami. Rzecz całą komplikował fakt, że zwroty owe łączyły się dodatkowo z kierunkami polityki zagranicznej — profrancuskim bądź proaustriackim — popieranymi przez poszczególne „mieszane” frakcje magnackie, za lub przeciw dworowi. „Pisały” zatem polską historię.
Po abdykacji Jana Kazimierza, na elekcję w czerwcu 1669 roku szlachta litewska przyjechała z instrukcjami zakazującymi wyboru „Piasta” i głos na Michała Korybuta Wiśniowieckiego oddała z dużymi oporami. Nowy król doprowadził do chwilowej ugody między Pacami i Radziwiłłami obdzielając ich sprawiedliwie urzędami i obietnicami urzędów. W grudniu Bogusław polując na kuropatwy zmarł „na appopleksyję”. Stronnictwo radziwiłłowskie rozpadło się, a przywództwo nad litewską szlachtą objęli proaustriaccy Pacowie. Na kolejnej elekcji (1674) opowiedzieli się za Karolem Lotaryńskim, jednak zostali zdominowani przez Litwę radziwiłłowsko-sapieżyńską i Koroniarzy. Królem wybrano zwycięzcę spod Chocimia hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego. Pacowie utrudniali mu później życie odciągając Litwinów od walk z Turcją i blokując tak zwaną politykę bałtycką, „gotowi raczej zerwać unię i połączyć się z caratem niż znosić rządy Sobieskich, gotowi nawet podsunąć królowi truciznę”, jak pisał Władysław Konopczyński w klasycznych dziś już Dziejach Polski nowożytnej. Hetman zmarł w 1682, kanclerz w 1684 roku. Ich miejsce zajęli „ w roli przywódców opozycji i krzewicieli separytyzmu Sapiehowie, umyślnie wyprotegowani przez dwór naprzeciw Pacom.” Zatruli królowi ostatnie lata życia, choć wzmacniał przeciw nim Radziwiłłów.
Poruszyła Rzeczpospolitą sprawa małżeństwa Ludwiki Karoliny Radziwiłłówny, córki Bogusława, ktorej głównym opiekunem był elektor, dziedziczki monstrualnej fortuny. Sobieski chciał panny i dóbr dla syna Jakuba, bowiem takie małżeństwo wzmacniało szanse królewicza podczas przyszłej elekcji. Gdy elektor wydał Karolinę za swojego syna — Ludwika (1681), król próbował bezskutecznie skłonić sejm do przejęcia dóbr posagowych, podpierając się statutem litewskim, który pozbawiał majątku sierotę wychodzącą za mąż bez pozwolenia wszystkich opiekunów (zatem innych Radziwiłłów). Gdy w 1687 roku Ludwik Hohenzollern zmarł bezpotomnie, sprawa ręki Ludwiki Karoliny, teraz bogatej wdowy, rozgorzała na nowo. Z Jakubem byli już nawet po słowie, ale znów nieszczęsnego królewicza ubiegł inny konkurent — Karol Filip Neuburski, brat cesarzowej. Po śmierci Radziwiłłówny w marcu 1695 roku spadek po niej trafił do rąk Sapiehów. Ci konspirowali przeciw królowi bez umiaru, a nawet przyznawali się do spisków „dla obrony wolności”, czyli wymierzonych w plany dynastyczne króla. Przywódcą Sapiehów u schyłku życia Jana III był Kazimierz — hetman i wojewoda wileński, który marzyć miał jeśli nie o królewskiej koronie, to przynajmniej o mitrze wielkoksiążęcej. Bronili coraz mniej dla Rzeczypospolitej korzystnej proaustriackiej Świętej Ligi, ponieważ wojna turecka przysparzała znaczenia hetmanom, toczyła się poza granicami Litwy, wycieńczała Ruś, a z Moskwy czyniła sojusznika.
Wiosną 1693 roku Jan III sam zachęcił prawdopodobnie biskupa wileńskiego Konstantego Kazimierza Brzostowskiego, by zaprotestował przeciwko bezprawnym kwaterunkom hetmańskich wojsk w dobrach duchownych. Biskup rzucił klątwę na hetmana, który na wieść o tym, jak zanotował Kazimierz Sarnecki: „z dział bić kazał i race puszczać, gdzie i kieliszki miasto świec rzucano, mówiąc: fiat, fiat (niech się stanie)”. Nuncjusz apostolski Santa Croce stanął po stronie biskupa, jednak prymas Michał Radziejowski klątwę zawiesił. Na sejm, który król zwołał do Warszawy na 12 stycznia 1695 roku, Kazimierz Jan Sapieha, przez pochlebców zwany już „KazimierzemIV”, przybył ze swym wojskiem. Jak piosze Zbigniew Wójcik w książce o Janie III Sobieskim: „Litewscy posłowie, rzec można bez przesady sterroryzowali Warszawę, urządzając napady na przeciwników politycznych, głównie oczywiście Koroniarzy, wszczynając wszędzie krwawe bójki, karczemne awantury i burdy, kpiąc sobie w żywe oczy z tego, iż działo się to pod bokiem królewskim, stanowiło więc zbrodnię obrazy majestatu”. Ostatecznie sejm został zerwany, a król, dla którego dramatyczna mowa w senacie była ostatnim publicznym występem, upokorzony. Ale zwycięstwo Sapiehów okazało się pozorne, bowiem ich godzące w prawa i wolności działania na dobre rozsierdziły szlachtę — co najważniejsze również litewską. Pod Olkiennikami 2 listopada 1700 roku rozniosła swych ciemiężycieli na szablach. Za panowania Augusta II Wettina poczęła nabierać znaczenie stara rodowodem (z prawosławnej linii Olgierdowiczów), lecz nowa na politycznej scenie „familia” Czartoryskich. Z tego rodu po kądzieli wywodził się Stanisław August Poniatowski, który 25 listopada 1795 roku zrzekł się „z własnej woli... wszelkich praw” do Rzeczypospolitej Obojga Narodów, miesiąc wcześniej wymazanej z mapy Europy.

* * *

Przykłady „osobności” i współdziałania Korony i Litwy wynajdywać można w nieskończoność. Ostatnim było Zaręczenie Wzajemne Obojga Narodów przy Konstytucji 3 Maja, stanowiące część nowych paktów konwentów — zdaniem historyka prawa Bogusława Leśnodorskiego: „zacieśniające unię, ale utrzymujące nadal federacyjny charakter Rzeczypospolitej Obojga Narodów”.
Historykom narodowości, którzy tropią zawzięcie dla innych niewidoczne ślady w najstarszych źródłach, galimatias terminologiczny w pismach siedemnastowiecznych pracy nie ułatwia. Jak pisze jeden z najwybitniejszych znawców przedmiotu Henryk Wisner: „Szlachta litewska utożsamiając się z narodem szlacheckim Rzeczypospolitej nie utożsamiała się ze szlachtą koronną”. Czasem „Polska” jako „ Korona” przeciwstawiana jest „Litwie” a „Rzeczpospolita” łączy jedną i drugą. Czasem „Korona Polska” równoważna jest Rzeczypospolitej, zawiera więc w sobie i „Litwę”, i „Koronę”. Na domiar złego pojawia się też określenie „Rzeczpospolita Litewska”. „ Rzeczpospolita” stopniowo stawała się „Sarmacją”. „Szlachta polska” była szlachtą Rzeczypospolitej, zatem koronną i litewską. Sarmatyzm w Koronie wiązał się z wyszukanym rodowodem, na Litwie zaś, zachowującej rzymską legendę, raczej z cnotami rycerskimi. Wśród Wojowników Sarmackich opisanych przez Szymona Starowolskiego (1631) spotykamy Witolda, Radziwiłłów, Kiszkę i Chodkiewiczów. W ówczesnych utworach pojawiał się też Orzeł Sarmacki obok Litewskiej Pogoni.
„Dobra Rzeczypospolitej, ojczyzny swej miłej, pokoju w niej publicznego strzeż seditonis author [rozdwojenia sprawcą] nigdy nie bądź” — w 1628 roku pouczał wyprawianego za granicę syna hetman polny litewski Krzysztof Radziwiłł.
Każde wydarzenie, każda znacząca postać wspólnych dziejów Polski i Litwy wymyka się jednoznacznym interpretacjom i ocenom. Ścieżki myśli ludzi sprzed stuleci, pozornie podobne do naszych, pozostają nierozpoznawalne. Cokolwiek sobie założymy — w nieprzebranych stertach źródeł znajdziemy potwierdzenie. Skoro jednak związek dwóch kontestujących się wzajem państw przetrwał wieki, to najwidoczniej obie strony odczuwały jego zasadność. Trwał dopóty, dopóki chroniły go nie tylko „pieczęci”, lecz także — a może przede wszystkim — „chęci”.




Podkowiański Magazyn Kulturalny  [ Strona główna ]  [ Archiwum ]