PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 74

Paulina Matuszewska

Szkic

Czy my się znamy? Odtwarzam historie bruzd na dłoniach,
studiuję mapy biało-szarych twarzy, jakby znów obecnych.
Na moment odzyskuję zapach nadchodzącej burzy, smak słów
wypowiadanych po raz pierwszy i dreszcz wiary w istnienie
rzeczy niepowtarzalnych.

Tamto lato nigdy się nie kończy, my nie mamy konturów,
a granice wszelkich definicji są tu, między torami a rzeką.
Kolekcjonujemy kapsle i strupy na kolanach, w snach
z pewnością byliśmy już wszędzie. Każdego ranka
wyzywamy świat na pojedynek.

Moja mama mówi, że Fela jest już stara i może zdechnąć,
więc wystrugałeś harpun i nocą robimy wartę przy oknie,
żeby nie dać się włamać śmierci. Nie umiem sobie darować,
że za którymś razem przysnęłam i nie pamiętam, kiedy
wpełzła po cichu pod drzwiami.

Następnego dnia widziałeś, jak zbierałam kłęby sierści
z podłogi i dławiłam się łzami. Dar wiązania warg miałam
dostać od matki później. W tamtym końcu świata, po raz
ostatni tak niezgrabnym, nieograniczonym obłym kształtem
i miękkością, oddałam ci wszystko.

Potem przyszła jesień i zaczęła utwierdzać nas w przestrzeni,
tchnieniem chłodu zamykać w obcych sobie formach. A dziś
wspólnym jest nam tylko kres tamtego lata, który porysował
nam dłonie i rozmienił świat liniami kategorii na drobne
i niepodważalne, na zawsze.



Prąd

Na nic nam najnowocześniejsze systemy cyberbezpieczeństwa.
Oni są przebiegli, uderzają niespodziewanie. Tym razem wyłączyli
prąd. To pewnie kolejny ekoterrorystyczny zamach wymierzony
przeciwko bezwzględnemu reżimowi mięsożerców. Albo ofensywa

wobec postępującej z zachodu iluminacji europy. Po ciemku
trudno znaleźć siebie pośród rozsypanych możliwości. Ale my
jesteśmy ambitni. Nocami też szukamy doskonałej dyscypliny,
zgłębiamy najdogodniejsze pozycje do pracy nad sobą, ponad innymi,

nad płodzeniem potomków, superbohaterów naszych fikcyjnych
emerytur, opustoszałych miast. W blaskach pospiesznego świtu
różnorodność i innowacyjność kipią i pienią się niewyczerpanym
potencjałem. Szkoda tylko, że idąc pod prąd, przez pomyłkę

zmieniliśmy bieg rzeki. Zawsze pozostaje nam jeszcze elektroterapia,
bóg, zdrowa dieta, zumba, tanie loty do odległych stref czasowych,
żeby cofnąć źle podjęte decyzje, za kolejny kredyt zrobić sobie nową
twarz i znów cierpliwie lepić w niej przed lustrem dobre miny.




PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treści numeru