Je vis, je meurs; je me brûle et me noie;
J’ai chaud extrême en endurant froidure:
La vie m’est et trop molle et trop dure.
J’ai grands ennuis entremêlés de joie.
Tout à un coup je ris et je larmoie,
Et en plaisir maint grief tourment j’endure;
Mon bien s’en va, et à jamais il dure;
Tout en un coup je sèche et je verdoie.
Ainsi Amour inconstamment me mène;
Et, quand je pense avoir plus de douleur,
Sans y penser je me trouve hors de peine.
Puis, quand je crois ma joie être certaine,
Et être au haut de mon désiré heur,
Il me remet en mon premier malheur.
1556
Żyję i mrę; topię się i wraz płonę
Gorąco mi – przecie od chłodu drżę
Życie i pieści, i doświadcza mnie
Śród miłych chwil w bezbrzeżnym smutku tonę.
Śmieję się w głos i łzy wylewam słone
W radości czas myśli mnie dręczą złe
Co dobre trwa, a razem kończy się
Usycha to, co we mnie wciąż zielone.
Takoż mnie Amor zwodzi ponad miarę
I gdy nie widzę kresu moich trosk,
Te już po chwili nie są mi ciężarem.
A gdy radości mojej dając wiarę
Ku szczęściu robię upragniony krok,
On znowu strąca mnie w otchłani mrok.
przeł. Hanna Bartoszewicz