PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 73

Andrzej Tyszka

W 70 rocznicę Powstania Warszawskiego


W czasie okupacji i Powstania Warszawskiego żyliśmy całą rodziną w Podkowie. W sierpniu 1944 roku miałem niespełna 10 lat, ale pamiętam wiele z tamtych dni i z atmosfery tamtego czasu. Wprawdzie wtedy, w sierpniu nie byliśmy tu już całą rodziną, bo brakło Ojca, który jako oficer rezerwy, zaprzysiężony w organizacji, został w Warszawie. Nikt nam, dzieciom, nie mówił, po co i dlaczego tam został, ale my wiedzieliśmy. Żeby zaś na własne oczy widzieć, co dzieje się w mieście, wspinaliśmy się na najwyższe brzozy nad torem. Górne gałęzie gięły się pod nami i kołysały na wietrze. Gdyby Matka to widziała, zmartwiałaby ze strachu.

Ze szczytu najwyższych brzóz oglądaliśmy tragiczną scenerię: słupy rudego i czarnego dymu bijące w górę, wysoko na kilometr lub dwa. Wiedzieliśmy, co to oznacza — że Warszawa płonie i walczy w śmiertelnym zagrożeniu, i że tam także walczy nasz Tata. Duma i groza jednocześnie nurtowały wtedy w naszej duszy.

Tak mijał sierpień i z Warszawy zaczęły napływać tłumy uchodźców, najpierw z Woli i Ochoty, we wrześniu także ze Śródmieścia. Mieliśmy tam bliską rodzinę. Nie zapomnę nagłego spotkania z Babcią, matką Ojca, i Ciocią Marysią, wysiadającymi z wagonu EKD, na peronie przystanku na Wschodniej. Ukazały mi się zjawy znajomych osób — zgięte wpół pod ciężarem plecaków i tobołów, szare na twarzy, posiwiałe, wychudnięte i zabiedzone… Przywiozły tragiczne wiadomości — „Michał i Wacek nie żyją”. Mama przekazała nam to w jednym, krótkim zdaniu: „Dzieci, nie mamy już Taty”. Zginął w rejonie Książęcej i Ludnej, walcząc w Zgrupowaniu „Kryska” płk. Netzera, prawdopodobnie 26 sierpnia. Łącznik zgrupowania przyniósł do domu, na Żurawią 10, obrączkę, pamiątkową papierośnicę, portfel i notatkę służbową o „śmierci na posterunku”. Tyle nam z dobytku po nim pozostało — i pamięć, że był żołnierzem Powstania Warszawskiego.

Dziś, po upływie 70 lat i trzech pokoleń od tamtego zrywu do walki o niepodległość kraju, po latach sporów o sens i bezsens wybuchu Powstania 1944, pozostajemy ciągle pod wrażeniem dwu sprzecznych emocji i ocen: dumy z bohaterstwa żołnierzy i heroizmu cywilów w walce przez 63 dni, oraz żalu i żałoby po klęsce, po zrujnowanej stolicy, po 200 tysiącach ofiar; gniewu i oburzenia na przywódców i polityków, którzy pchnęli młodzież powstańczą i mieszkańców do nierównej walki i nieuchronnej zagłady.

Jedno wspomnienie stanowi w mojej pamięci symbol i kwintesencję skutków Powstania. Zimą, tuż po 17 stycznia 1945, wychodźcy ruszyli z Podkowy do miasta pieszo, bo kolejkę uciekając unieruchomili Niemcy. Był mróz, na torach leżał śnieg i lód, bawiliśmy się w zjeżdżanie na butach z nasypu. Zobaczyłem kobietę, już niemłodą, wracającą z Warszawy. Wczesnym rankiem wyruszyła zapewne po torach do Warszawy, z nadzieją, jak wielu innych. O zmroku wracała — niosąc na plecach torbę, w niej jakiś czajnik, stary garnek, brudny jasiek, makatkę… Ręce sine od mrozu, pięty i palce u nóg fioletowe, sterczące spod szmat i bandaży, buty spadły z niej w drodze. Mówiła z płaczem do kogoś z dorosłych: „Myślałam, że mój dom ocalał, że będę miała mieszkanie, ale znalazłam tylko gruz i ruinę… co niosę, tyle pozostało z mojego… Ludzie, dajcie choć herbaty się napić…!”. I poszła kulejąc, gdzieś na przytulisko w Podkowie. Tej sceny nie mogę zapomnieć przez 70 lat i będę ją pamiętał do końca życia. (Kto ciekaw innych scen z Podkowy tamtego czasu, niech sięgnie np. do początku tomu drugiego Pierścionka z końskiego włosia Aleksandra Ścibora-Rylskiego.)

Wiele ran zabliźniło się przez te siedem dziesięcioleci. Wielu świadków i uczestników wydarzeń roku 1944/1945 odeszło z grona żywych, przyszły nowe pokolenia. Cóż nam, Polakom XXI wieku, potomnym w trzecim pokoleniu, wypada myśleć o dniach Powstania i czasach popowstaniowych? Co czynić? Powinniśmy na motywach tamtych wydarzeń, z dystansu minionych lat, przemyśleć i lepiej pojąć sens wydarzeń z najnowszych dziejów, rozszyfrować logikę naszej historii XX wieku.

W 36 lat po tragicznym i heroicznym Powstaniu w Warszawie wybuchło w Polsce nowe powstanie — rewolucja Solidarności roku 1980. Jako wydarzenie kluczowe dla przebiegu dziejowego, jest ono porównywalne co do znaczenia i skutków społecznych tamtego zrywu. Wspólnym mianownikiem obu jest idea i wola walki obywateli o własną godność, niepodległość i wolność Rzeczypospolitej.

Refleksja nad historią polską XX wieku, jej zadziwiającą i paradoksalną logiką mówi nam jednak o kontrastowych różnicach obu tych powstań. Dwa pokolenia, jedna i ta sama idea przewodnia — i całkowita odmiana metod walki podjętej przez Naród. Tamto z sierpnia 1944 było zrywem do walki zbrojnej przeciw zbrodniczej okupacji niemieckiej. Sierpień Solidarności był walką „bez użycia przemocy” przeciwko reżymowi z obcego nadania. Powstanie Warszawskie zakończyło się hekatombą ofiar i miasta — Sierpień 1980 przebiegał pokojowo i pociągnął za sobą znikomą liczbę ofiar, jak na taką skalę wydarzeń. W sumie rok 1944 był przypieczętowaniem niewiarygodnej klęski narodowej w II wojnie światowej; natomiast dziesięciomilionowy ruch Solidarności jest — przeciwnie — naszym narodowym sukcesem bez precedensu w historii nie tylko Polski, ale i świata. Upadek Powstania w roku 1944 zamykał definitywnie epokę II Rzeczypospolitej. Zwycięstwo Sierpnia 1980 otwierało nową perspektywę w rozwoju państwa i społeczeństwa, zapowiadało kolosalne przemiany w geopolityce naszego regionu i całej Europy. Nastąpiło cudowne odwrócenie wektorów polskiej historii. Trudno byłoby mówiąc to nie wspomnieć pontyfikatu Papieża Polaka, Św. Jana Pawła II.

Te kontrastowe różnice stanowią najdonioślejsze z doświadczeń historycznych XX wieku i całej historii Polaków. Naukę tę powinniśmy dobrze pojąć i zapamiętać oraz przekazać ją pokoleniu naszych dzieci i wnuków, żeby mądrzej żyły i lepiej się rządziły w przyszłości. Nie jest rozumne tylko lamentowanie, opłakiwanie minionych klęsk przeszłości i doznanych tragedii. Potrzebujemy wyjścia ku pozytywnym celom i scenariuszom czasu przyszłego. Biada nam i niech nas Bóg uchroni, żebyśmy pokwitowali nasze doświadczenie tylko świętowaniem i zadowoleniem z osiągniętego dobrobytu konsumpcyjnego.

Mowa wygłoszona na uroczystej sesji Rady Miasta poświęconej obchodom 70 rocznicy Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia 2014.




PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treści numeru