Ance, na urodziny
U schyłku naszego gorącego lata
dojrzałe, żółte owoce
cicho uderzały o ziemię,
zapach wabił osy.
Wiosną
patrzyliśmy na bezlistne drzewa
trwały w wilgotnym zimnie
pod ciężkim burym niebem
czarne i kolczaste
czekaliśmy na Ankę…
Wreszcie położyłam ją w łóżeczku
popatrzyłam ponad jej przezroczystymi rączkami
w oknie naszej sypialni
zakwitły mirabelki.
Dawno wycięto stare drzewa
ale one nadal kwitną
zimą, jesienią…
osiemnaście lat.
Kwiecień 2013