Jak daleko trzeba odejść od swojego miejsca na ziemi, by dostrzec jego walory i przestać zauważać wyłącznie to, co denerwuje, co wydaje się szare i prowincjonalne? Czy potrzeba aż takiej odległości jak z Paryża do Wilna? A może powstać musi właściwy klimat, by odkryć w tym, co małe i niepozorne, wielką historię? Taka tendencja jest teraz bardzo na czasie, odnajdujemy piękno lokalnych zabytków, szukamy ciekawostek i nowych form promocji, uczymy się na nowo swojej historii poprzez lokalne wydarzenia, dotychczas znane tylko miejscowym dziejopisom. Taką właśnie nową inicjatywę wykorzystała Gmina Brwinów do spopularyzowania swego miasta. W serii „Biblioteka Polska XXI wieku — złota kolekcja małych ojczyzn” ukazała się właśnie ciekawa pozycja Podróże do Brwinowa. 10 reportaży, napisana przez ośmiu znanych reporterów, którzy pokazali to miejsce z różnych stron i w różnych aspektach.
Brwinów przez wiele lat nie miał szczęścia do wydawnictw promujących jego historię. W przeciwieństwie do sąsiednich miejscowości — Podkowy Leśnej i Milanówka — liczba opracowań historycznych czy wspomnień o nim jest niewielka. Ani Jarosław Iwaszkiewicz, związany z dobrami brwinowskimi przez mariaż z Lilpopówną, ani Zygmunt Bartkiewicz, który spędził tu ponad 30 lat, nie poświęcili temu miejscu wiele uwagi. Ciepło natomiast wspomina różne miejsca w tym mieście i samych mieszkańców Maria Iwaszkiewicz w książce Luźne wspomnienia. Urodą tych okolic zachwycał się zapomniany brwinowianin Stanisław Kowalewski, autor powieści, sztuk teatralnych i radiowych. Inni piszący mieszkańcy miasta nie poświęcili mu swego czasu ani zainteresowania. Tym bardziej trzeba cieszyć się z powstającej biblioteczki wspomnień miejscowych społeczników, a także z tekstów innych autorów. W ostatnim czasie ukazały się: Towarzystwo Przyjaciół Brwinowa Nasze 40 lat 1973–2013, Wspomnienia o profesorze Wacławie Wernerze i zgrabny folder Poznaj Brwinów, zawierający, co ciekawe, mapy miasta i okolic na przestrzeni półtora wieku oraz wiele ciekawych informacji.
Ale zatrzymajmy się przy wspomnianym zbiorze reportaży. Autorzy nie będący mieszkańcami miasta szukają raczej tego, co efektowne i co może zainteresować czytelnika. Jest więc trochę historii, trochę współczesnych informacji, są sylwetki wybitnych brwinowian i opowieść o stuletniej mieszkance Brwinowa z wyboru.
Dziennikarze dotarli do różnych dokumentów. Przedstawiony przez nich obraz pokazuje spokojną osadę, założoną jeszcze w średniowieczu, której dziejową szansą stała się budowa kolei żelaznej. Od tego momentu Brwinów zbliżył się do Warszawy, zaludnił i rozwinął. Okres międzywojenny to ważny czas dla miasta, które szybko się rozbudowywało. Trochę mało znalazło się wiadomości o tym okresie, kiedy zbudowano cegielnię z własną kolejką dowożącą glinę z pobliskich glinianek, kiedy powstała straż pożarna, szkoły; ewenementem na tamte czasy było założenie na początku XX wieku w Pszczelinie szkoły ogrodniczo-pszczelarskiej, przygotowującej wykształcone kadry pracowników rolnych.
Autorzy reportaży dotarli do spisów miejscowych rzemieślników i właścicieli jadłodajni, do społeczników badających dzieje miasta. Kolejną ważną datą jest wybuch II wojny światowej i stoczona tu dramatyczna bitwa z Niemcami. To wtedy mieszkańcy okazali swoje obywatelskie zaangażowanie, ratując rannych, opiekując się nimi w szpitalu polowym.
Pokazanych zostało kilka wybitnych postaci, którymi miasto i gmina mogą się chlubić. Wśród nich nie mogło zabraknąć aktora Wacława Kowalskiego. Jakim był człowiekiem, zobaczyliśmy oczami syna oraz kilku osób, które spotykały go na swoich drogach, w tym pracownika cmentarza. Z tego dokumentu wyłania się nie kultowy aktor, ale człowiek, który za sławę i powodzenie zapłacił wielką cenę.
Wizytówką gminy jest Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze, nie mogło więc go zabraknąć, ale najważniejsze dla reportera okazały się nie jego sukcesy krajowe i zagraniczne ani wybitne jednostki, lecz codzienne życie artystów, przedstawione na przykładzie jednej rodziny. Autor pokazał, jak wielkie okazały się koszty ponoszone przez członków zespołu i ich najbliższych; opisał samotność dziecka, którego marzeniem był wspólny rodzinny posiłek i matka krzątająca się przy kuchni, których nie mogły rekompensować przywożone zza granicy egzotyczne prezenty. To ciekawy i zaskakujący w wymowie dokument.
Inny reporter dotarł do założycieli muzeum motoryzacji w Otrębusach, zafascynowanych starymi samochodami, którzy temu niezwykłemu hobby podporządkowali swoje życie. Wreszcie znajdujemy reportaż o ogrodzie Soriano, o malarzu i rzeźbiarzu meksykańskim, który nigdy tutaj nie przyjechał, ale jego sztuka stała się wizytówką gminy. Szkoda natomiast, że szukając chwytliwych tematów, pominięto inną niezwykłą placówkę — prywatne muzeum etnograficzne profesora Mariana Pokropka, z siedzibą w Otrębusach.
Czy dowiadujemy się czegoś szczególnego o zwykłych mieszkańcach, ich problemach i życiu? Chyba tylko z rozdziału Gniazdo, rozpoczynającego się od obrazu wstającego ze snu miasteczka. „Kiedy Bożena Szmiel wchodzi na peron, Brwinów dopiero się budzi. Jeszcze zanim otworzy kiosk, odjeżdża pociąg w stronę Grodziska, zaraz po nim następny, w stronę Warszawy…”. I już wiemy, że żyje się tu pomiędzy, w przelocie, w drodze do stolicy. Chyba że jest się emerytem, z którego perspektywy oglądamy spacerujących mieszkańców, lub taksówkarzem wożącym pasażerów do odległych od stacji osiedli. W reportażu Andrzeja Stankiewicza i Dariusza Koźlenki Brwinów jest rozwijającym się miastem z perspektywami, przyciągającym przybyszów swoją urodą, spokojem, dobrym dojazdem i… właściwą polityką rodzinną. To jedno z niewielu miejsc w Polsce z dodatnim przyrostem naturalnym, i to od kilku już lat. W szkołach przybywa dzieci, przedszkola trzeba rozbudowywać, powstają nowe osiedla i domki jednorodzinne.
Inny reportaż przedstawia dzieje życia pani Janiny, stuletniej mieszkanki miasta, brwinowianki z wyboru. Co cenią w Brwinowie jego mieszkańcy, a co przyjezdni? Autor pocztówek z Brwinowa sprzed 20 lat fotografował zabytkowe wnętrze kościoła, ale zachwycał się zarośniętymi zielenią uliczkami, pozbawionymi asfaltu i chodników. Dziś, gdy większość ulic jest utwardzona i zaopatrzona w chodniki, co może zauroczyć przybysza? Spokój i życzliwość mieszkańców (o której wspominają respondenci, jako o atucie nie do przecenienia), znaczna liczba ogrodów i zieleni, dynamiczny rozwój miasta.
Podróże do Brwinowa to tytuł znaczący; dla reporterów były to podróże w nieznane, zapewne ciekawe, bo powstał z nich interesujący materiał. Dla mieszkańców Brwinowa — to podróż w przeszłość własnego miasta. I wreszcie to nawiązanie do tytułu rozważań Jarosława Iwaszkiewicza o bliskich mu zakątkach Polski (Podróże do Polski); tytuł niesie myśl, że aby poznać to, z czym spotykamy się na co dzień, musimy dokonać wysiłku, by to na nowo odkryć, tak w sensie historycznym, jak estetycznym i uczuciowym.
Podróżujmy zatem do znanego nam Brwinowa, poznawajmy jego mieszkańców, problemy, historię i piszmy o nim dla współczesnych i przyszłych mieszkańców oraz sympatyków.
Kościół św. Floriana i rynek w Brwinowie. Lata 30. XX w.
Ćwiczenia Ochotniczej Straży Pożarnej na brwinowskim rynku. Lata 30. XX w.