A jednak czasem Coś tracimy
W ciszy wieczornej, w pustce zmroku,
W złocie jesieni, w bieli zimy,
W bezładzie myśli, w słów potoku,
W zieleni łąk, gdy w niej brodzimy,
W życzeniach ptakom przed odlotem...
Tracimy czasem coś, tracimy,
By nie odnaleźć nigdy potem.
Sławkowi Worotyńskiemu
którego nie ma
na trzy czwarte walca
śmierć woskowopalca
chętnym korowodu kreśli znak
tylko gdzie widzowie
wszyscy w wielkiej zmowie
aby cisza siała niemy mak
a ty bijesz brawa
aż prawica krwawa
aż policzki rozweselił róż
aż wypsnęły wargi
refren niby skargi
że się ma żywota dosyć już
na twój popis zucha
żachnie się kostucha
i niepomna dumy zrobi skłon
weźmiesz ją w objęcia
pełna wszechpoczęcia
aby spełnić żądze głodnych łon
gdzie ja stoję lata
pełnia rosochata
za blichtrami goni zgraja srok
gdzie ty leżysz lody
prężą garb urody
nas od siebie dzieli jeden krok
Wiersze ze zbioru Niedowidzę niedosłyszę niepokoję się, Biblioteka „Magazynu Wileńskiego”, Wydawnictwo Polskie w Wilnie, 2005.
od lat
rozmieniam się
na drobne
na bilon tak miałki
że wstyd go nawet
na jałmużnę przeznaczyć
żebrakom spod Ostrej Bramy
padam
na orła na reszkę
na łeb zbity
nie dźwięczę
drugi obieg
ma to do siebie
Jackowi Łukasiewiczowi
Przyjacielowi Nauczycielowi Poecie
tkwią w dachach
takie
ni przypiął ni przyłatał
tędy dzieciom bociany
rodzeństwo przynoszą
a dusze polan
ulatują dymem
są spowiednicą zamieci
przystanią pomylonych księżyców
na ich widok
nikt nie łapie za guzik
wcale
tkwią w dachach
takie
ni przypiął ni przyłatał
cierpiąc czasami
na zapalenie sadzy