w przejrzystej strudze powietrza
wdzięczą się do mnie ulice w jazgocie barw
dudni w słońcu miasto niestrudzoną falą
pod baldachimem błękitu szpalery drzew
sypią mi pod stopy złoty pył
płoną klony
i derenie w namiętnej czerwieni
a ja
patrzę głęboko w oczy tej chwili
lśniącej jak monstrancja
i szepczę
należysz do mnie
już na wieki wieków
amen
październik
Nad moją głową samoloty
pracowicie spełniają cudze marzenia
o ekscytującym życiu
które toczy się gdzie indziej
A ja tu
pochylona ku ziemi
wybieram z trawy spadłe orzechy
Niekiedy
zadzieram głowę
by dotknąć spojrzeniem ich skrzydeł
wrzesień 2011