Kraków 24 X 2013. […]
Droga Zosiu,
Rzadka okazja, żeby się zobaczyć w Warszawie, uciekła nam ostatnio, bo drobiazgi rządzą nami przede wszystkim. Dziękuję za stały kontakt telefoniczny i tyle dobrych chęci! Mam nadzieję, że czujesz się zdrowsza, a ogrzewanie w domu działa?
„Skatowałem się” wystawami w Zamku Ujazdowskim i trochę w Zachęcie („In God We Trust”). Ta twórczość – generalnie mówiąc, więc może nietrafnie – przejmuje funkcje reportażu społecznego i manifestu politycznego w 111%. Nie chce najczęściej być artystycznym widzeniem. No trudno. Gorzej, że wystawy takie zdominowały (u nas) całe instytucjonalne życie sztuki. Także w ciasnej przestrzeni sztuki XX/XXI-wiecznej w Muzeum Narodowym odnajduje się tych samych autorów i ich produkty, stłoczone razem z resztkami postmalarstwa i postrzeźbiarstwa.
Wyjeżdżałem do Warszawy pobudzony wiadomością o pokazie Piotra (Tadeusza) Potworowskiego. Wszak był to w czasie naszych studiów malarz bardzo ceniony i także, jak to w młodości, naśladowany. Przynajmniej przez Zbyluta i przeze mnie. Czary koloru, faktury, abstrakcyjna organizacja powierzchni płócien, aluzyjna figuracja! Świeżość w stosunku do tego, co krajowi koloryści robili. I ta Jego wszechstronność gatunkowa: kolaże, reliefy, dekoracje teatralne. Z pewnym sentymentem wybierałem się na wystawę starannie przygotowaną w Galerii Studio (a należało ją zrobić w Muzeum!). Nie zawiodłem się, choć ujrzałem lekkość jako główną, wprost wiodącą cechę sztuki P. T. Potworowskiego. Jakby to był Jego obowiązek wizualny i estetyczny. Żeby niczego nie przekroczyć i zawsze być na tym jednym poziomie – dosłownie, poziomie wizualnej organizacji płótna, poziomie płaszczyzny! Dlatego lekkość zobaczona w akwarelach (Potworowski odkrył w tradycji angielskiej, akwarelowej, swoją inspirację), uroczo malowanych „tyle, ile trzeba”, wydała mi się najlepiej zrealizowana i urzekająca. I nadal świeża i przekonująca. To dzięki akwarelom Jego znalazłem się z powrotem na miejscu, w tamtych latach przełomu 50. na 60., czasach wzruszenia się tą sztuką.
Aż mnie zdziwiło, jak Rena powiedziała, że „to jakieś bardzo niewspółczesne”. No tak, ale czy w ogóle jakiekolwiek malarstwo jest „współczesne”?
Pozdrawiamy, życzymy więcej dobrych chwil.
Jacek Waltoś
W sobotę 7 września odbyła się kolejna, druga już edycja „Narodowego Czytania”, czyli zainicjowanej przez prezydenta Bronisława Komorowskiego ogólnopolskiej akcji publicznego czytania największych naszych dzieł literackich, w tym roku poświęconej dziełom Aleksandra Fredry.
W Podkowie udziału w akcji podjęła się Miejska Biblioteka Publiczna. Piszę „podjęła się”, ponieważ organizacja całego przedsięwzięcia wymagała pomysłu, energii i ogromnego nakładu pracy, co zaowocowało przemiłym czasem, obfitującym zarówno w treści kształcące, jak i emocje.
Tych już na samym wstępie dostarczyli słuchaczom pierwsi wykonawcy: Piotr Jakubowski i Paweł Wojtków, podopieczni Środowiskowego Domu Samopomocy Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych Archidiecezji Warszawskiej, którzy odczytali Pawła i Gawła, jeden z najbardziej popularnych wierszy Fredry. Choć przedstawienie tekstu z podziałem na role było dla tych młodych ludzi nie lada wyzwaniem, poradzili sobie znakomicie, jednocześnie bawiąc i wzruszając publiczność.
Kolejną atrakcją tego popołudnia był występ pani burmistrz, Małgorzaty Stępień-Przygody, która zinterpretowała fragment Fredrowskiego Trzy po trzy, perły polskiego pamiętnikarstwa. Barwny opis przeżyć oficera armii napoleońskiej, czyli samego autora, zabrzmiał w jej ustach lekko, a zarazem dobitnie, wprowadzając zebranych w klimat i realia epoki. Dopiero po tej interesującej przygrywce przyszedł czas na główny punkt programu.
Według Andrzeja Seweryna, dyrektora Teatru Polskiego w Warszawie, czytanie Fredry nie należy do najłatwiejszych. „Fredro wymaga inteligencji, Fredro wymaga pokory i wiary w jego mądrość i efekty komiczne, które wymyślił” – to jego słowa. W Podkowie z tym trudnym zadaniem brawurowo zmierzyło się dwoje znakomitych aktorów, Joanna Jędryka i Henryk Boukołowski, którzy zafundowali słuchaczom prawdziwą ucztę dla ducha i ucha. Usłyszeliśmy wiersz Pro memoria, będący podsumowaniem życia i twórczości Fredry (zamyka on, zgodnie z wolą autora, nieprzeznaczone pierwotnie do druku i wydane dopiero po wielu latach Trzy po trzy), fragment Ślubów panieńskich oraz, między innymi, takie utwory, jak Do kaczora, Orzeł i żuraw, Żale męża, Czyżyk i zięba, Motyle, Kos i dzierlatka.
Z mistrzowską interpretacją utworów Fredry miało szczęście obcować liczne grono mieszkańców Podkowy i okolicznych miejscowości, zebrane w starannie przygotowanej na to wydarzenie, usytuowanej w przepięknym ogrodzie biblioteki, Czytelni pod Modrzewiami. Na gości czekały nie tylko wygodne miejsca i poczęstunek, ale nawet przyszykowane na wypadek chłodu koce. Kiedy umilkła wreszcie burza braw, słuchacze zostali zaproszeni do wnętrza biblioteki, gdzie odbyła się projekcja Męża i żony, spektaklu wpisanego na listę Złotej Setki Teatru Telewizji Polskiej.
Po tak udanym wydarzeniu nie pozostaje nic innego, jak z niecierpliwością oczekiwać kolejnego „Narodowego Czytania”. W przyszłym roku Sienkiewicz!
Katarzyna Stachowicz-Gacek