PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 70

Zofia Broniek

O nieodpartej potrzebie rysowania


Rysowanie towarzyszyło mi stale. W dzieciństwie, odkąd pamiętam, pisałam listy obrazkowe do Ojca, a Matka adresowała je do Sachsenhausen; potem, w czasie przekraczania kolejnych stopni edukacji – rysowałam w Liceum Sztuk Plastycznych i Akademii Sztuk Pięknych, aż rysunek stał się dla mnie niezbędny, niezależnie od formy, jaką wówczas przybierał. „Ani dnia bez kreski” – zacytowane przez nauczyciela słowa Apellesa stały się zapamiętaną prawdą. Tymczasem papier, ołówek i piórko, podręczne zwykłe środki i sposoby uproszczenia warsztatu, budziły nadzieję uchwycenia czegoś, co być może umyka na skutek używania zbyt skomplikowanych technik. Pomiędzy bielą papieru a pełną czernią tuszu lub ołówka istnieje nieskończoność możliwości. Narzędzia te wyznaczają pozbawione pośpiechu postępowanie – dyscyplinę budowania przestrzeni drobnymi kreskami piórka lub srebrzystymi szarościami ołówka. Nie zastanawiałam się nad granicą określającą, co jest rysunkiem, a co nim nie jest. Powolne wzrastanie rysunku to prywatne zmaganie się z czasem – suma kresek, punktów, półtonów i odrobiny światła pomiędzy nimi – monotematyczne próby opisania przestrzeni lub pewnego o niej wyobrażenia.

Rysunek jest podstawą wszelkich obszarów sztuki, ich wewnętrznym zwornikiem, jakby niepełnym, a jednocześnie zupełnie samodzielnym. Ta specyfika – półistnienie, poszukiwania i stały stan roboczy – jest szczególnie pociągająca. Zapewne dzięki niej rysunek umyka wszelkiemu sformalizowaniu. Rysujemy więc, na przykład, nie pejzaż, lecz ciągle nowe przeżycie pejzażu i cudowności natury, nie opisujemy zbiorowisk ludzkich, lecz wyrażamy istniejące w nich napięcia. Nie rysujemy abstrakcji, lecz przestrzeń, w której pod wpływem nieokreślonych mocy tworzą się struktury materii i światła. Czasem stosujemy zasadę kontrapunktu (należę do tych, którzy ją stosują), przeciwstawiając małej formie – dużą, światło – cieniowi, zagęszczenie punktów – pustce. Im bardziej zbliżamy się do celu, tym trudniej go uchwycić i tylko skupienie pozwala określić pojęcie rysunku, pozwala dowiedzieć się, że na skutek idei poczętej w umyśle – powstałej jakiejś nowej rzeczywistości – rysunek przekształca się, zmierzając w kierunku jakby niezależnym od autora. Rysowanie było i jest działaniem gwarantującym niezbędny stopień poznania, stąd rysowanie nie przestaje być konieczne.

Z początkiem lat dziewięćdziesiątych, podczas spotkania artystów w pracowni Haliny Eysymont, w obliczu wielu zmian Jacek Sempoliński (1927–2012) powiedział: „przemijamy – i zapewne wszyscy po trochu czujemy, że być może już od pewnego czasu znajdujemy się w zupełnie innej sytuacji duchowej i nowym czasie, tylko nie ogarniamy tego, w jakim – i jaki będzie los naszych obrazów, rysunków i dzieł, jaka przyszła, nowa edukacja artystyczna...”. Mimo zauważalnych zmian, o których wówczas była mowa, myślenie o powadze rysunku nadal jest niezbędne, artysta zaś nie istnieje bez widza, słuchacza, czytelnika. To dzięki nim wrażliwość społeczna stale się odnawia, a artysta nadal przywołuje nowe obszary rozwoju duchowego i tego, co powstaje w warunkach stałych zmagań oraz mutacji – i mimo wszystko pozostaje.




PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treśœci numeru