PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 69

Podkowiańska księgarnia



W centrum naszego miasta, przy obecnej ulicy Jana Pawła II 5 (dawnej 1 Maja), pół wieku temu, gdy książka była towarem luksusowym, otwarto księgarnię. Podkowianie zaglądali do niej często, poszukując cennych wydań czy starając się o ich subskrypcję.
Trudno i dziś ominąć ładnie pomalowany na zielono pawilonik, przejść obojętnie wobec księgarskiej witryny. I choć nie jest to już to samo miejsce, jakie pamiętają dawni mieszkańcy, warto przypomnieć jego historię. (red.)



Księgarnia w Podkowie Leśnej powstała w 1964 roku. Pan Jawerbaum — ówczesny dyrektor Domu Książki — na stanowisko pierwszego kierownika powołał moją mamę, Zofię Jasikową. Przed objęciem tak poważnej funkcji mama wiele miesięcy pracowała w oddalonej parę kilometrów od Podkowy księgarni w Milanówku, zdobywając szlify księgarza pod czujnym okiem państwa Zielińskich oraz szkoląc się w Warszawie przy ulicy Jasnej.

Podkowiańska placówka była jednoosobowa, a to oznaczało, że mama sama musiała ją posprzątać, sama napalić w piecu, sama przynieść z poczty przysyłany do księgarni towar, rozpakować go i rozstawić na półkach. W księgarni odbywała się także sprzedaż podręczników na talony oraz subskrypcji dzieł wielotomowych, m. in. Encyklopedii czy Utworów wybranych Henryka Sienkiewicza. Oprócz książek można tam było kupić również artykuły papiernicze, więc „drobnicy” było dużo i klientów różnego autoramentu też.

Zadaniem mamy było polecanie klientom książek, doradzanie wyboru odpowiedniej dla nich lektury. Korzystała więc z obszernego katalogu zapowiedzi książkowych, tzw. fiszek i bardzo wiele książek czytała sama. Była świetnie zorientowana we wszystkich nowościach na rynku.

Księgarnia prędko stała się podkowiańskim centrum kultury. Częstymi gośćmi w niej byli znani pisarze, publicyści i historycy sztuki. Bardzo cenili sobie możliwość dyskusji z mamą. Należeli do nich: Tomasz Burek — krytyk literacki, eseista, który nadal uczestniczy w działaniach Stowarzyszenia Ogrodu Sztuk i Nauk w Podkowie Leśnej, oraz Maciej Masłowski — historyk sztuki, autor prac o twórczości Stanisława Masłowskiego ( ojca malarza), Józefa Chełmońskiego, Maksymiliana Gierymskiego i Juliusza Kossaka, którego książka wraz z dedykacją dla mamy stanowiła w naszym domu pamiątkę o tamtych ludziach i o tamtych latach.

Przed odejściem mama wprowadziła w specyfikę tej pracy swą następczynię, panią Alinę Lewicką. Po niej kierownictwo objęła pani Alina Tokarska, która przez wiele lat wraz z panią Stefanią Drapałową prowadziła księgarnię z ramienia Domu Książki.


Maryla Masłowska


* * *


Pracowałam w podkowiańskiej księgarni od 1977 do 1999 roku, a więc ponad 20 lat. W urządzaniu placówki pomagała mi Zofia Kowalska. Potem zatrudnione były: Zofia Brodowska, która po trzech latach przejęła po Zofii Zielińskiej stanowisko kierownicze w księgarni w Brwinowie, Teresa Dołęgowska — po studium księgarskim, była przez pięć lat, następnie zatrudniłam Stefanię Drapałę i gdy przygotowywałam się do przejścia na emeryturę, zgłosiła się pani Ewa Bobrowska. Muszę podkreślić, że oprócz pani Dołęgowskiej pracownicy byli zatrudnieni w niepełnym wymiarze, co oznaczało, że główny ciężar obowiązków spoczywał na mnie (sprzątanie, transport z poczty, rozpakowywanie towaru; przywożono tylko artykuły papiernicze, inne trzeba było samemu odebrać). I raporty, i księgowość, i sprzedaż były moim udziałem.

Warto jeszcze przypomnieć, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, tak jak o inne towary, było bardzo trudno o książki. Przydziały uzależniano od wielkości księgarni, a że nasza była maleńka, musiałam żebrać, aby poszukiwane białe kruki sprowadzić do Podkowy. Wówczas zamawiano dużo książek o współczesnej historii, takie akurat wydawano i były rozchwytywane, a także wielotomowe wznowienia Dzieł zebranych naszych wieszczów (Sienkiewicza, Mickiewicza, Norwida, Słowackiego itp.). Sprzedawałam też podręczniki, systematycznie, co roku trzeba było ok. 300 dziesięciokilogramowych paczek przekazać szkole.

Współpracowałam też z Miejską Biblioteką, którą na początku reprezentowała p. Elżbieta Daszewska, a później p. Hanna Piechowska. Dostawałam od nich wykazy (zamówienia) i moim obowiązkiem było odłożyć dla Biblioteki nawet otrzymany jeden egzemplarz danego tytułu. W ten sposób wiele książek trafiło do rąk czytelników poprzez bibliotekę (zarówno miejską, jak i szkolną).

Cechą charakterystyczną naszej księgarni było wychodzenie na zewnątrz. Odbywały się kiermasze — świąteczne, okolicznościowe. Starsi mieszkańcy pamiętają majowe Dni Książki i Prasy, stanowiły okazję, by poznać nowości, kupić rzadko wydawanych autorów.

Księgarnia należała do Państwowego Przedsiębiorstwa Dom Książki (Warszawa, ul. Jasna 26), była wybudowana na warunkach ustalonych przez Urząd Miasta, podlegała Ministerstwu Kultury i Sztuki. Była placówką bez żadnych wygód (bez wody, toalety). Później, z inicjatywy redaktora „Chłopskiej drogi”, społecznika Bogdana Siudowskiego, dobudowano kawiarnię należącą do RUCH-u, nazwaną Kombatant, oraz tylny magazyn, który służył księgarni jako zaplecze (z toaletą).

Na początku lat dziewięćdziesiątych Dom Książki podzielił się. Z najlepszych księgarń warszawskich i częściowo spoza terenu (Podkowy nie włączono, bo była za mała, nieopłacalna) utworzono spółkę akcyjną, a w latach 1995–1996 z pozostałego Domu Książki wyodrębniły się spółki — Dom Książki i Polska Książka. Podkowiańska księgarnia w dalszym ciągu należała do Domu Książki.


Alina Tokarska


* * *


Zaczęłam pracę w 1998 roku jako stażystka u pani Tokarskiej. Pani Alina miała stanowisko kierownicze, ja byłam sprzedawcą. Cały czas księgarnia działała pod patronatem Domu Książki, a od kwietnia 2009 roku — Bookhousecafe.

Gdy Dom Książki został rozwiązany, odbywały się częste zebrania w ich siedzibie, na Rynku Starego Miasta, dotyczące m.in. zadłużenia firmy. Pewnego dnia otrzymałam od Domu Książki pismo z propozycją samodzielnej działalności (ajencja) i zdecydowałam przyjąć ofertę. W ten sposób zaczęła się moja przygoda z mieszkańcami — od szóstej rano do dziesiątej szukanie towaru, dźwiganie, przyjmowanie zamówień, dostarczanie. Bardzo dobrze układała się współpraca z Towarzystwem Przyjaciół Miasta-Ogrodu, które wydawało swą Bibliotekę Podkowiańską i „Podkowiański Magazyn Kulturalny”. Stowarzyszenie uruchomiło u mnie Punkt Informacji Turystycznej — to była promocja miasta, jego historii, twórców. Cieszę się, że mogłam jako mieszkanka Podkowy przyczyniać się do jej popularyzowania.

Dbałam o półkę lektur szkolnych, przewodników turystycznych, ogrodniczą, z literaturą piękną i inne. Uzupełnienie stanowiły artykuły papiernicze, niezbędne ołówki, kredki, skoroszyty itp.

W 2009 roku Dom Książki przekształcił się w Bookhousecafe i umowę miałam z nimi, tej firmie płaciłam czynsz, choć remonty, awarie pokrywałam z własnych środków. W 2009 roku zatelefonowano do mnie, by ustalić nowe warunki wynajmu. Zgłaszałam problem istnienia księgarni na stałe ówczesnemu burmistrzowi, Andrzejowi Kościelnemu, ale ponieważ nie były jeszcze uregulowane sprawy własnościowe, niestety, nie mógł mi pomóc. Budynek wynajęła prywatna osoba i przez dwa lata prowadziła kwiaciarnię. Później dowiedziałam się (chyba z Biuletynu Miasta), a może i pocztą pantoflową, że Urząd Miasta odzyskał (wykupił) budynek i będzie ogłoszony przetarg na prowadzenie księgarni z funkcją wiodącą — sprzedaż wydawnictw o mieście i okolicy. Niestety, znów cena wynajmu okazała się dla mnie za wysoka. Mimo wszystko moim marzeniem jest otworzyć w Podkowie księgarnię taką, jak była.


Ewa Bobrowska




PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treśœci numeru