„Co zamierzasz? – Widzisz przecie. Szukam podziemnych źródeł,
czysty, chłodny żywioł wody odgarniam i rozgarniam wspomnienia” –
pisał Janusz Korczak w pamiętniku w getcie warszawskim w roku 1942.
Podejmowanie kolejnych prób napisania biografii Janusza Korczaka
wydaje się ryzykowne. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę Joanna
Olczak-Ronikier, dając wyraz swoim wątpliwościom we wstępie do
książki Korczak. Próba biografii:
„Ale czy nie powiedziano już o nim wszystkiego? Opublikowano
dziesiątki biografii, tomy wspomnień, wiersze, niezliczoną ilość
artykułów i prac naukowych. Powstał film Andrzeja Wajdy.
Międzynarodowe organizacje zwołują korczakowskie sympozja i
konferencje. W internecie można znaleźć setki haseł związanych z jego
nazwiskiem. Szkoły, drużyny harcerskie, domy dziecka obierają go sobie
za patrona”.
Z pewnością powiedziano wiele, lecz nikt dotychczas nie starał się
nakreślić portretu Korczaka z tak wielu pozycji. Nikt również nie
próbował opowiedzieć jego dziejów od początku. Dla wielu jego historia
rozpoczyna się i zarazem kończy w sierpniu 1942 roku, kiedy wraz
z podopiecznymi z Domu Sierot wyruszył na Umschlagplatz, skąd odchodziły
transporty do Treblinki. Jego postać zastygła w obraz męczeństwa.
O ile Korczak nadal funkcjonuje w świadomości społecznej, to głównie,
jak dodaje autorka, jako „bohater rocznicowych obchodów, symbol
i mit” – postać jakby nie z tego świata, wyjęta spod praw ziemskiego
ciążenia – wolna od wątpliwości.
Ale przecież tak nie było. Czego próbuje dowieść Joanna Olczak-
Ronikier w trakcie rekonstruowania jego życiorysu. Dość krytycznie
odnosi się do pierwszej książki o Doktorze, napisanej przez jej matkę
Hannę Mortkowicz-Olczakową. Stworzonej przez nią biograficznej
narracji towarzyszy „ton epitafiów, w których brakuje
uczłowieczających, przyziemnych konkretów”.
Joanna Olczak-Ronkier postanawia go odbrązowić, zdjąć z cokołu
i ponownie nadać jego obliczu cechy ludzkie. Bo przecież, jak słusznie
podejrzewa biografka, „musiał mieć jakieś słabości, przywary,
śmiesznostki, cechy szczególne, dzięki którym mógłby dzisiaj stać się
nam bliższy”.
Autorka podąża więc śladami wzmianek autobiograficznych, rozproszonych
w twórczości bohatera książki. Wielość źródeł, do których sięga,
by w miarę możliwości wiernie odtworzyć życiorys Starego Doktora, wymaga
od niej ich ponownego odczytania i weryfikacji. Wśród nich odnajdziemy
wszystkie jego dzieła: znane szerszej publice czytelniczej książki
skierowane do najmłodszych odbiorców, jak Król Maciuś
Pierwszy (1923), Kajtuś czarodziej (1934), Kiedy znów będę
mały (1925); pisma pedagogiczne, w których stawał w obronie godności
dziecka, przyznając mu prawo do bycia traktowanym na równi z dorosłymi:
Jak kochać dziecko i Dziecko w rodzinie;
niezliczoną ilość tekstów publicystycznych, drukowanych w periodykach
warszawskich, a także w prasie żydowskiej. Lektura tych artykułów
pomaga autorce odtworzyć intelektualną panoramę przełomu XIX i XX wieku,
dotrzeć do rodowodu Janusza Korczaka – Żyda, który czuł się Polakiem,
i Polaka, który nie chciał zapomnieć, że jest Żydem. Wolnomyśliciela
angażującego się w to, co działo się wokół, niepodporządkowanego żadnej
frakcji politycznej czy ideologii. Uczestnika wojny rosyjsko-japońskiej
i I wojny światowej, majora w armii niepodległej Polski. Członka loży
masońskiej.
„Właściwie, dlaczego nie? Kodeks etyczny masonerii formułował
wartości, którymi sam się kierował”). Pacyfisty, który po
doświadczeniu absurdu okrucieństw wojennych poszukiwał duchowego
oparcia w teoriach teozoficznych. „Echem teozoficznych nauk
pobrzmiewają słowa, które zapisywał w przeczuciu końca: «Jeśli
nie wierzysz w duszę, musisz przecież uznać, że ciało twoje żyć będzie
jako trawa zielona, jako obłok. Jesteś przecież wodą i prochem»”.
W publicystyce powracał często do problemu „podwójnej
tożsamości”:
„Utopijna wiara, że można być zarazem Żydem i Polakiem,
towarzyszyła Korczakowi całe życie”. Nie tylko on tkwił w tym
przekonaniu, jak dodaje autorka książki. „Podobnie myśleli moi
dziadkowie: Janina i Jakub Mortkowiczowie, wydawcy. Należeli do tego
samego pokolenia co Korczak i tego samego środowiska. W młodości
obracali się w tych samych kręgach warszawskich «niepokornych»,
którzy uczyli, że «nikt nie jest wolny od
odpowiedzialności za to, co się dzieje wokół» ”. Pamiętajmy, że
„niepokornymi” Bohdan Cywiński nazwał całą formację
inteligencji polskiej przełomu XIX i XX wieku.
Mówiąc o „tym samym środowisku” i formacji „niepokornych”,
Olczak-Ronikier miała na myśli uczestników kursów Latającego
Uniwersytetu. W wykładach brali udział ci, którzy żyli wbrew nastrojom
modernizmu i schyłkowości. W momencie kiedy od Polski oddalała się
perspektywa odzyskania niepodległości, oni pokładali nadzieję
w programie pozytywnym. Widzieli sens w działaniach na rzecz ogółu.
Zazwyczaj starali się dotrzeć do grup zmarginalizowanych, żyjących na
obrzeżach społeczeństwa. Wykluczonych ze względu na swoje pochodzenie
bądź status materialny. Wśród wykładowców znaleźli się Ludwik
Krzywicki, Jan Władysław Dawid – redaktor naczelny „Głosu”,
pisma radykalnej inteligencji, a także Wacław Nałkowski – „wywarł
on największy wpływ na Korczaka swoją bezkompromisową krytyką biernej
postawy wobec świata i żądaniem od ludzi bezustannego rozwoju
etycznego”.
Autorka książki podkreśla, że Janusz Korczak przez cały czas był
równocześnie Henrykiem Goldszmitem – nie uległ całkowitej polonizacji.
Do końca życia zachował wierność starej żydowskiej dewizie moralnej:
«Na trzech rzeczach opiera się świat: na nauce, na służbie Bożej
i na miłosiernych uczynkach”.
Joanna Olczak-Ronikier udziela też głosu innym. Sięga do
dokumentów epoki.
Przytacza opinie osób, które znały Starego Doktora. Przywołuje
relacje świadków ostatniego pochodu Janusza Korczaka i jego wychowanków
z Domu Sierot na Umschlagplatz. Wiernie odtwarza także topografię
tamtych czasów. Opowiada życie swojego bohatera na tle przemian
politycznych, społecznych końca XIX i pierwszego czterdziestolecia
XX wieku, w momencie, kiedy historia wyznaczała najważniejsze cezury
w życiu poszczególnych jednostek.
Tekstem podstawowym dla biografki staje się jednak Pamiętnik.
W nim odnajduje plan autobiograficzny, według którego Korczak zamierzał
opisać koleje swojego życia. Nie zdążył jednak tego zrobić. Autorka
wsłuchuje się w ledwie słyszalny głos Doktora, wydobywający się z kart
Pamiętnika. Niezwykle rzadko ukazuje on swoją twarz w pełnym
świetle. Zazwyczaj tylko na chwilę wyłania się z cienia. Nie mówi
o sobie wiele. Wypowiada siebie. Z urywanych zdań, strzępów
myśli, które sprawiają wrażenie wciąż niegotowych, pospiesznie
zapisanych w momencie ich powstawania, wynurza się jego sylwetka.
Niewyraźna, rozmyta, a zarazem konkretna. Niezłomny marzyciel-
rewolucjonista, uczący dorosłych, „jak kochać dziecko”,
„usiłował spojrzeć na rzeczywistość chłodnym, beznamiętnym wzrokiem
naturalisty, który obserwuje, nie dziwi się niczemu, niczym nie
przeraża, chce zrozumieć mowę Historii”.
Pozostają fragmenty. Uprzednio wydobyte z Pamiętnika, służą
autorce jako sentencje. Otwierają każdy z rozdziałów jej książki. To
wokół nich powstaje opowieść o Korczaku. Towarzyszy jej intymna
atmosfera, która wytwarza się w obecności osób sobie bliskich. Ich losy
często biegną równolegle, niekiedy splatają się ze sobą. Odnoszą się do
konkretnego miejsca, konkretnej tradycji, formacji kulturowej i duchowej
– wyrastają z podobnego doświadczenia. Choć Joanna Olczak-
Ronikier nie potrafiła przywołać z własnej pamięci sylwetki Starego
Doktora. Zapisał się w dziejach jej rodziny. Biografka przypomina, na
kartach swojej książki, o ich ostatnim spotkaniu. Tuż przed 12
października 1940 roku, kiedy Ludwig Fischer miał wydać zarządzenie
o wyznaczeniu w Warszawie granic getta, Korczak po raz ostatni pojawił
się w domu Joanny Olczak-Ronikier, która miała wówczas 6 lat:
„Prosił nas wtedy o ofiarowanie reprodukcji malarstwa, którymi ozdobi
ściany w nowej siedzibie swego sierocińca, w getcie”. Moja matka
opisała to spotkanie, starając się wiernie przekazać jego koloryt
i aurę. Ciepło i urodę wnętrza, z którym i ona musiała się za chwilę
rozstać. Strach przed nieznaną przyszłością. Współczucie wobec ciężaru
ponad siły, który musiał udźwignąć przyjaciel – zmęczony, stary
człowiek. Ja nie zapamiętałam nic. Bawiłam się z psem, którego
zostawili u nas przyjaciele przenoszący się do getta. Wiedziałam, że
wyjeżdżamy z Warszawy. Co będzie z psem? To było wtedy moje największe
zmartwienie”.
Joanna Olczak-Ronkier, snując narrację o życiu Korczaka, opowiada
jednocześnie o sobie, powraca do swoich korzeni. Przywołuje świat,
który przestał istnieć, uległ unicestwieniu. Rekonstruując pamięć
o nieobecnych, próbując zrozumieć historie bliskich, ich wybory życiowe,
stara się dotrzeć do „podziemnych źródeł” dziwnych i splątanych
wspólnych losów Polaków i Żydów.
Joanna Olczak-Ronikier, Korczak. Próba biografii, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011.