PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 68

Magdalena Chabiera

Jak pisać o Korczaku, jak go zrozumieć?


„Co zamierzasz? – Widzisz przecie. Szukam podziemnych źródeł, czysty, chłodny żywioł wody odgarniam i rozgarniam wspomnienia” – pisał Janusz Korczak w pamiętniku w getcie warszawskim w roku 1942.

Podejmowanie kolejnych prób napisania biografii Janusza Korczaka wydaje się ryzykowne. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę Joanna Olczak-Ronikier, dając wyraz swoim wątpliwościom we wstępie do książki Korczak. Próba biografii:
„Ale czy nie powiedziano już o nim wszystkiego? Opublikowano dziesiątki biografii, tomy wspomnień, wiersze, niezliczoną ilość artykułów i prac naukowych. Powstał film Andrzeja Wajdy. Międzynarodowe organizacje zwołują korczakowskie sympozja i  konferencje. W internecie można znaleźć setki haseł związanych z jego nazwiskiem. Szkoły, drużyny harcerskie, domy dziecka obierają go sobie za patrona”.

Z pewnością powiedziano wiele, lecz nikt dotychczas nie starał się nakreślić portretu Korczaka z tak wielu pozycji. Nikt również nie próbował opowiedzieć jego dziejów od początku. Dla wielu jego historia rozpoczyna się i zarazem kończy w sierpniu 1942 roku, kiedy wraz z podopiecznymi z Domu Sierot wyruszył na Umschlagplatz, skąd odchodziły transporty do Treblinki. Jego postać zastygła w obraz męczeństwa. O ile Korczak nadal funkcjonuje w świadomości społecznej, to głównie, jak dodaje autorka, jako „bohater rocznicowych obchodów, symbol i mit” – postać jakby nie z tego świata, wyjęta spod praw ziemskiego ciążenia – wolna od wątpliwości.
Ale przecież tak nie było. Czego próbuje dowieść Joanna Olczak- Ronikier w trakcie rekonstruowania jego życiorysu. Dość krytycznie odnosi się do pierwszej książki o Doktorze, napisanej przez jej matkę Hannę Mortkowicz-Olczakową. Stworzonej przez nią biograficznej narracji towarzyszy „ton epitafiów, w których brakuje uczłowieczających, przyziemnych konkretów”.
Joanna Olczak-Ronkier postanawia go odbrązowić, zdjąć z cokołu i ponownie nadać jego obliczu cechy ludzkie. Bo przecież, jak słusznie podejrzewa biografka, „musiał mieć jakieś słabości, przywary, śmiesznostki, cechy szczególne, dzięki którym mógłby dzisiaj stać się nam bliższy”.

Autorka podąża więc śladami wzmianek autobiograficznych, rozproszonych w twórczości bohatera książki. Wielość źródeł, do których sięga, by w miarę możliwości wiernie odtworzyć życiorys Starego Doktora, wymaga od niej ich ponownego odczytania i weryfikacji. Wśród nich odnajdziemy wszystkie jego dzieła: znane szerszej publice czytelniczej książki skierowane do najmłodszych odbiorców, jak Król Maciuś Pierwszy (1923), Kajtuś czarodziej (1934), Kiedy znów będę mały (1925); pisma pedagogiczne, w których stawał w obronie godności dziecka, przyznając mu prawo do bycia traktowanym na równi z dorosłymi: Jak kochać dziecko i Dziecko w rodzinie; niezliczoną ilość tekstów publicystycznych, drukowanych w periodykach warszawskich, a także w prasie żydowskiej. Lektura tych artykułów pomaga autorce odtworzyć intelektualną panoramę przełomu XIX i XX wieku, dotrzeć do rodowodu Janusza Korczaka – Żyda, który czuł się Polakiem, i Polaka, który nie chciał zapomnieć, że jest Żydem. Wolnomyśliciela angażującego się w to, co działo się wokół, niepodporządkowanego żadnej frakcji politycznej czy ideologii. Uczestnika wojny rosyjsko-japońskiej i I wojny światowej, majora w armii niepodległej Polski. Członka loży masońskiej. „Właściwie, dlaczego nie? Kodeks etyczny masonerii formułował wartości, którymi sam się kierował”). Pacyfisty, który po doświadczeniu absurdu okrucieństw wojennych poszukiwał duchowego oparcia w teoriach teozoficznych. „Echem teozoficznych nauk pobrzmiewają słowa, które zapisywał w przeczuciu końca: «Jeśli nie wierzysz w duszę, musisz przecież uznać, że ciało twoje żyć będzie jako trawa zielona, jako obłok. Jesteś przecież wodą i prochem»”.

W publicystyce powracał często do problemu „podwójnej tożsamości”: „Utopijna wiara, że można być zarazem Żydem i Polakiem, towarzyszyła Korczakowi całe życie”. Nie tylko on tkwił w tym przekonaniu, jak dodaje autorka książki. „Podobnie myśleli moi dziadkowie: Janina i Jakub Mortkowiczowie, wydawcy. Należeli do tego samego pokolenia co Korczak i tego samego środowiska. W młodości obracali się w tych samych kręgach warszawskich «niepokornych», którzy uczyli, że «nikt nie jest wolny od odpowiedzialności za to, co się dzieje wokół» ”. Pamiętajmy, że „niepokornymi” Bohdan Cywiński nazwał całą formację inteligencji polskiej przełomu XIX i XX wieku.

Mówiąc o „tym samym środowisku” i formacji „niepokornych”, Olczak-Ronikier miała na myśli uczestników kursów Latającego Uniwersytetu. W wykładach brali udział ci, którzy żyli wbrew nastrojom modernizmu i schyłkowości. W momencie kiedy od Polski oddalała się perspektywa odzyskania niepodległości, oni pokładali nadzieję w programie pozytywnym. Widzieli sens w działaniach na rzecz ogółu. Zazwyczaj starali się dotrzeć do grup zmarginalizowanych, żyjących na obrzeżach społeczeństwa. Wykluczonych ze względu na swoje pochodzenie bądź status materialny. Wśród wykładowców znaleźli się Ludwik Krzywicki, Jan Władysław Dawid – redaktor naczelny „Głosu”, pisma radykalnej inteligencji, a także Wacław Nałkowski – „wywarł on największy wpływ na Korczaka swoją bezkompromisową krytyką biernej postawy wobec świata i żądaniem od ludzi bezustannego rozwoju etycznego”.
Autorka książki podkreśla, że Janusz Korczak przez cały czas był równocześnie Henrykiem Goldszmitem – nie uległ całkowitej polonizacji. Do końca życia zachował wierność starej żydowskiej dewizie moralnej: «Na trzech rzeczach opiera się świat: na nauce, na służbie Bożej i na miłosiernych uczynkach”.

Joanna Olczak-Ronikier udziela też głosu innym. Sięga do dokumentów epoki. Przytacza opinie osób, które znały Starego Doktora. Przywołuje relacje świadków ostatniego pochodu Janusza Korczaka i jego wychowanków z Domu Sierot na Umschlagplatz. Wiernie odtwarza także topografię tamtych czasów. Opowiada życie swojego bohatera na tle przemian politycznych, społecznych końca XIX i pierwszego czterdziestolecia XX wieku, w momencie, kiedy historia wyznaczała najważniejsze cezury w życiu poszczególnych jednostek.
Tekstem podstawowym dla biografki staje się jednak Pamiętnik. W nim odnajduje plan autobiograficzny, według którego Korczak zamierzał opisać koleje swojego życia. Nie zdążył jednak tego zrobić. Autorka wsłuchuje się w ledwie słyszalny głos Doktora, wydobywający się z kart Pamiętnika. Niezwykle rzadko ukazuje on swoją twarz w pełnym świetle. Zazwyczaj tylko na chwilę wyłania się z cienia. Nie mówi o sobie wiele. Wypowiada siebie. Z urywanych zdań, strzępów myśli, które sprawiają wrażenie wciąż niegotowych, pospiesznie zapisanych w momencie ich powstawania, wynurza się jego sylwetka. Niewyraźna, rozmyta, a zarazem konkretna. Niezłomny marzyciel- rewolucjonista, uczący dorosłych, „jak kochać dziecko”, „usiłował spojrzeć na rzeczywistość chłodnym, beznamiętnym wzrokiem naturalisty, który obserwuje, nie dziwi się niczemu, niczym nie przeraża, chce zrozumieć mowę Historii”.

Pozostają fragmenty. Uprzednio wydobyte z Pamiętnika, służą autorce jako sentencje. Otwierają każdy z rozdziałów jej książki. To wokół nich powstaje opowieść o Korczaku. Towarzyszy jej intymna atmosfera, która wytwarza się w obecności osób sobie bliskich. Ich losy często biegną równolegle, niekiedy splatają się ze sobą. Odnoszą się do konkretnego miejsca, konkretnej tradycji, formacji kulturowej i duchowej – wyrastają z podobnego doświadczenia. Choć Joanna Olczak- Ronikier nie potrafiła przywołać z własnej pamięci sylwetki Starego Doktora. Zapisał się w dziejach jej rodziny. Biografka przypomina, na kartach swojej książki, o ich ostatnim spotkaniu. Tuż przed 12 października 1940 roku, kiedy Ludwig Fischer miał wydać zarządzenie o wyznaczeniu w Warszawie granic getta, Korczak po raz ostatni pojawił się w domu Joanny Olczak-Ronikier, która miała wówczas 6 lat: „Prosił nas wtedy o ofiarowanie reprodukcji malarstwa, którymi ozdobi ściany w nowej siedzibie swego sierocińca, w getcie”. Moja matka opisała to spotkanie, starając się wiernie przekazać jego koloryt i aurę. Ciepło i urodę wnętrza, z którym i ona musiała się za chwilę rozstać. Strach przed nieznaną przyszłością. Współczucie wobec ciężaru ponad siły, który musiał udźwignąć przyjaciel – zmęczony, stary człowiek. Ja nie zapamiętałam nic. Bawiłam się z psem, którego zostawili u nas przyjaciele przenoszący się do getta. Wiedziałam, że wyjeżdżamy z Warszawy. Co będzie z psem? To było wtedy moje największe zmartwienie”.

Joanna Olczak-Ronkier, snując narrację o życiu Korczaka, opowiada jednocześnie o sobie, powraca do swoich korzeni. Przywołuje świat, który przestał istnieć, uległ unicestwieniu. Rekonstruując pamięć o nieobecnych, próbując zrozumieć historie bliskich, ich wybory życiowe, stara się dotrzeć do „podziemnych źródeł” dziwnych i splątanych wspólnych losów Polaków i Żydów.




Joanna Olczak-Ronikier, Korczak. Próba biografii, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011.




PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treśœci numeru