PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 68

Anna Piotrowska

Dzieło Kruszewskiej – żywa siłą nowatorstwa


Wiosną 2012 otwarto w Salonie Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie wystawę twórczości Teresy Kruszewskiej, projektantki wnętrz, mebli, zabawek, także pedagoga, od przeszło pół wieku związanej z tą uczelnią.
Pomimo uznania zawartego w recenzjach, towarzyszących wystawie, pomimo staranności opracowania ekspozycji – pokazano wszystkie najważniejsze prace artystki – można było wyczuć brak czegoś w rodzaju pointy owego przedsięwzięcia, pytania o jego miejsce we współczesności.
Chwalono dzieło Teresy Kruszewskiej, jak się chwali rzecz dokonaną, należącą do czasu przeszłego – w sam raz do muzealnych zbiorów.

Tymczasem wydaje się, jest to dzieło wciąż aktualne, zasługujące na włączenie w problematykę obecnej sztuki użytkowej, nie tylko polskiej zresztą.
Na wystawie znalazły się między innymi „krzesełka odwracalne” dla dzieci, projektowane i wykonane w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia w nielicznych niestety egzemplarzach, w których siedziska mogą znajdować się wyżej lub niżej po odwróceniu przedmiotu. Należy podkreślić, iż w tym samym czasie foteliki dziecięce oparte na identycznej zasadzie, chociaż różniące się kształtem i technologią, produkuje szwedzkie przedsiębiorstwo IKEA. Nie pierwszeństwo dokonań jest tu jednak ważne, ale zbieżność poszukiwań: idea mebla dla dziecka – przedmiotu użytecznego i służącego jednocześnie do zabawy.
Fascynacja formowaniem materiału – najbardziej znane meble Kruszewskiej wykonane są z drewnianej sklejki i wykorzystują urodę jej giętych płaszczyzn – nie przesłania jednak nigdy projektantce celu głównego, jakim jest przeznaczenie przedmiotu, jego funkcjonalność.
„Najważniejszą zasadą w mojej pracy – tłumaczy artystka – jest to, że zawsze testuję meble z dziećmi i z dorosłymi. Wszystkie moje produkty podporządkowane są ergonomii. Ważne jest, aby studenci wzornictwa przestrzegali tych zasad – projekty muszą wynikać z potrzeb realnego życia i zdać egzamin w realnym życiu”.
Powyższa wypowiedź nie stoi w sprzeczności z inną, kiedy pytana przez dziennikarkę o historię powstania słynnego już dziś krzesła „Muszelka” z 1956 roku wyjaśnia: „Chciałam zrobić coś nowatorskiego. Sklejka jest cudownym materiałem, bardzo plastycznym – odkrywaliśmy wtedy jej możliwości.”
To właśnie połączenie ogromnego zdyscyplinowania, odpowiedzialności za jakość użytkową przedmiotu, z inwencją i wyobraźnią w kształtowaniu formy stanowi główną cechę twórczości Teresy Kruszewskiej.

Należałoby wobec tego zadać pytanie, dlaczego twórczość ta, tak ważna pod każdym względem, nie znajduje kontynuacji w działalności dzisiejszych projektantów, dlaczego traktuje się ją jak rozdział zamknięty.
Odpowiedzi trzeba by szukać nie tylko w aktualnej sytuacji polskiego wzornictwa meblarskiego, lecz w powszechnie obowiązujących dziś modach wnętrzarskich, w lansowanym obecnie „stylu życia”.
IKEA – nie tak dawno jeszcze popularyzator idei funkcjonalności, prostoty, ekonomii, nowatorstwa rozumianego jako poszukiwanie rozwiązań jednocześnie niebanalnych i ułatwiających codzienną egzystencję – coraz wyraźniej w swych wyrobach preferuje estetykę rodem z „salonu” raczej niż z „living roomu”.
Wystarczy przejrzeć katalogi tej firmy na kolejne lata, by zauważyć znikanie z jej oferty przedmiotów w najlepszym tego słowa znaczeniu użytkowych i pojawianie się wyrobów o charakterze prestiżowym, często pretensjonalnych – za to modnych.
Ciągłość tradycji stylu, kontynuacja dobrych wzorów przestaje już być jednym z głównych wyznaczników tej produkcji. Nie produkuje się na przykład opisywanych na wstępie fotelików odwracalnych; ich miejsce zajęły zdecydowanie brzydsze, mniej wygodne i trwałe – krzesełka, stołki, stoliki z plastikowej serii Mammut, także toporne krzesełka z drewna i sklejki (seria Kritter), naśladujące meble dla dorosłych.
W ostatnim, na rok 2013, katalogu IKEA na rozkładanej stronie zaprezentowano przegląd wyrobów, które mają określać „nasza nowa, designerska kolekcja”) obecny kierunek rozwoju firmy. Przedstawiony tam wybór charakteryzuje uderzający brak kryteriów; nagromadzenie przypadkowych form, żonglowanie materiałami i kolorem zdają się przesłaniać brak rzeczywistego nowatorstwa.
IKEA zaczyna powoli wpisywać się w coś, co można by określić jako „estetykę reklamową”, to jest uległą wobec rzeczywistych bądź pożądanych upodobań konsumenta, rezygnując tym samym z niezależności własnej produkcji. Styl zamienia się w stylizację, co widać szczególnie wyraźnie w meblach „ozdobionych” elementami całkowicie nieprzystającymi do ich funkcji użytkowych (na przykład regały łazienkowe o konstrukcji z wymyślnie giętych w zawijasy, metalowych prętów).
Wspomniana firma od wielu już lat obecna jest w Polsce i stanowi część naszego rynku wyposażenia wnętrz. Nadal ma swoją liczną klientelę, nie widać wszakże jej wpływu na charakter rodzimego meblarstwa.

Już w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia a więc przed nastaniem w Polsce gospodarki rynkowej, z upodobaniem zaczęto nazywać rozmaite pomieszczenia „salonami”. Mieliśmy więc salony fryzjerskie, salony mody, ale też – co już zakrawało na śmieszność tytułowano tak skromne, kilkunastometrowe pokoje w naszych blokowych mieszkaniach.
Z czasem nazewnictwo to weszło do powszechnego użytku i dziś już w każdym domu obowiązkowo musi być salon, bez względu na metraż i standard pomieszczenia.
W konsekwencji – salon określa charakter wyposażenia wnętrza. Tu muszą rozpierać się kanapy, zwaliste fotele, obowiązkowe „stoliki okolicznościowe”, witryny na bibeloty oraz nieodzowne, choćby i tandetne – dywany. Urządza się te pokoje przede wszystkim nie dla własnej wygody, ale na pokaz – dla sąsiadów, dla gości, na wzór telewizyjnych reklam i fotografii z pism kolorowych, i na takie też potrzeby odpowiada przemysł meblarski.
„Pokaż mi salon, a powiem ci, kto w nim mieszka” – tytuł ten otwiera artykuł o wnętrzach w popularnym dzienniku. Ustala się tam związki, jakie istnieją rzekomo między cechami charakteru użytkownika a rodzajem wyposażenia pomieszczeń. Zgodnie z tym wśród mebli marki „X” będą się czuć dobrze ludzie „dynamiczni i zdecydowani indywidualiści”, marka „Y” stworzy odpowiedni klimat osobom energicznym i „wielbicielom niekonwencjonalnych rozwiązań”, marka „Z” – oferująca meble solidne i trwałe, które „długo zachowują swoje piękno” zaspokoi oczekiwania osób starszych i – o dziwo – również dzieci.
W praktyce meble różnorodnych firm krajowych w sposób istotny nie różnią się między sobą.
Nie ma też większego znaczenia, czy nawiązują do form tradycyjnych, czy kokietują nowoczesnością, ponieważ za każdym razem jest to odwoływanie się do jakiś „uśrednionych” gustów potencjalnego nabywcy, jego stereotypowych wyobrażeń (zdobione powierzchnie – to mebel „stylowy”, gładkie – to awangarda). Jednak reakcja na nudę i banalność przybiera czasem niepokojącą postać.
Oto wypowiedź projektantki młodego pokolenia, pochodzącej ze Słowenii – Niki Zupanc, której zarzucono niefunkcjonalność jej kanap i krzeseł: „Przestajemy myśleć, gdy jest nam za wygodnie”.

Takie stanowisko – że mebel niekoniecznie musi być użyteczny – nie jest odosobnione w świecie współczesnym. Na międzynarodowych wystawach i targach wzornictwa pokazuje się sprzęty, które demonstracyjnie negują swoje przeznaczenie. Mają prowokować, nie służyć.
„Funkcja i dekoracja się zużyły” – podobne prawdy lansuje się w renomowanych ośrodkach współczesnego wzornictwa.
„Zatraciliśmy kontakt z naturą (...). Nasz wiek odnowi ten kontakt” – deklaruje Vincent Dubourg, jeden z czołowych projektantów młodego pokolenia, i proponuje biurko, z którego nóg wyrastają gałęzie.
Uderza, w przedmiotach zrealizowanych w myśl podobnych deklaracji, niebywała sztuczność formy. Nie stanowi ona organicznego zespolenia elementów, tworzących nową jakość, lecz efekt mechanicznego dodawania kształtów.
Wracam raz jeszcze do prac Teresy Kruszewskiej, której dzieła nie miały szans zaistnieć w powszechnym odbiorze w latach, kiedy powstały. Należałoby chyba potraktować ową twórczość jako przykład dojrzałej postawy artystycznej i kierunkowskaz dla rozwoju polskiego wzornictwa.




PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treśœci numeru