Z Wawelu zniknął Hołd pruski, a z Muzeum Narodowego w Poznaniu
Melancholia Jacka Malczewskiego. Te i przeszło sześćset innych
dzieł sztuki można oglądać w Martin-Gropius-Bau w Berlinie na
wystawie „Obok. Polska – Niemcy. 1000 lat historii w sztuce” od
23 września do 9 stycznia. Jest to pierwsza próba ukazania stosunków
polsko-niemieckich na przestrzeni tysiąca lat, od Zjazdu
Gnieźnieńskiego do współczesności. Kuratorką wystawy jest Anda
Rottenberg, a scenografię zaprojektował artysta Jarosław Kozakiewicz.
Wystawa została przygotowana wspólnie przez Zamek Królewski w Warszawie
i Martin-Gropius-Bau w Berlinie, przy wsparciu polskiego
i niemieckiego ministerstwa kultury. Koncepcję wystawy kuratorka
przygotowywała we współpracy z radą programowo-naukową, której
przewodniczył Władysław Bartoszewski; w jej skład weszli polscy
i niemieccy historycy i historycy sztuki. Jest to jedno z ważniejszych
wydarzeń kulturalnych w ramach prezydencji Polski w Radzie Unii
Europejskiej. Uroczystego otwarcia w Belinie dokonali prezydenci
Bronisław Komorowski i Christian Wulff.
Przedstawienie w ramach jednej wystawy tysiącletniej historii
sąsiadujących ze sobą narodów i kultur niesie ryzyko uproszczeń
i schematyzacji, dlatego też Anda Rottenberg postanowiła skupić się na
wybranych wątkach i postaciach, nie tworząc spójnej narracji, lecz
ukazując różnorodność źródeł historycznych i wielość interpretacji. Jak
sugeruje sam tytuł wystawy, głównym bohaterem opowieści o polsko-
niemieckich relacjach jest dzieło sztuki. Sztuka nie pełni tu funkcji
ilustracyjnej, jak w podręcznikach historii, ale ma głos jako świadek
polsko-niemieckich dziejów. Wystawa, jak mówi kuratorka, jest
rozmową dzieł sztuki.
Polsko-niemiecka wystawa w Martin-Gropius-Bau mieści
się w dziewiętnastu salach otaczających reprezentacyjny neorenesansowy
dziedziniec wewnętrzny. Narracja została dostosowana do zastanej
przestrzeni.
Ekspozycja dzieli się na trzy części. Pierwsza poświęcona jest epokom
dawnym, druga opowiada o historii XX i XXI wieku, trzecia, ulokowana
w obrębie dziedzińca, przedstawia temat Zakonu Krzyżackiego i wiążącej
się z nim mitologii.
Wystawę otwiera zbiór ksiąg i obiektów związanych z początkami państwa
polskiego. Z Biblioteki Watykańskiej wypożyczono Dagome Iudex,
dokument, w którym Mieszko I oddaje swoje państwo pod opiekę papieżowi.
Pełne tajemniczego uroku kamienne figurki, pisanki i biżuteria z XI
i XII wieku pochodzą z wykopalisk w Elblągu. Legendę św. Wojciecha,
który jest centralną postacią tej części wystawy, przedstawia wykonana
specjalnie na jej potrzeby kopia drzwi gnieźnieńskich. W sali dominuje
jednak współczesna instalacja Mirosława Bałki, przedstawiająca zwłoki
zamordowanego przez Prusów świętego. Jego krew użyźnia ziemię, a z niej
wyrasta prawdziwy zielony owies. Takie zestawienie dzieł sztuki dawnej
i dokumentów historycznych z ich współczesną interpretacją artystyczną
jest częścią strategii kuratorki, którą intryguje dzisiejsze spojrzenie
na historyczne postaci i wydarzenia.
Bardzo interesującym i wartościowym dziełem są skrzydła ołtarza
z Wielowsi z I połowy XV w., należące do Muzeum Narodowego w Warszawie.
Podzielone na kwatery tablice ukazują kolejne sceny z legendy św.
Jadwigi, czczonej zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Obraz ten to
przykład średniowiecznego kodu wizualnego, na tyle uniwersalnego, że
przekracza bariery językowe. W części poświęconej średniowieczu
i nowożytności Anda Rottenberg pokazuje, że nowoczesne pojęcie narodu
jest bezużyteczne przy próbie opisu tamtej rzeczywistości:
zróżnicowanych etnicznie i językowo społeczności rozwijających się
miast.
Świat takiego wielonarodowego miasta reprezentuje przybyły
z Norymbergi i na długie lata osiadły w Krakowie Wit Stwosz. Wielkim
sukcesem wystawy jest zgromadzenie wszystkich jego rycin, a także kilku
szkiców i rysunków. Zestawienie dzieł graficznych Stwosza z niezwykle
kunsztowną miniaturową rzeźbą Madonny z bukszpanowego drewna ze zbiorów
Victoria & Albert Museum w Londynie ukazuje powinowactwo wrażliwości
mistrza na światłocień z jego zamiłowaniem do skomplikowanych załamań
draperii. W swoim głównym dziele, Ołtarzu Mariackim, Stwosz przedstawił
Zaśnięcie Marii. Inaczej niż w ikonografii zachodniej, gdzie w scenie
Zaśnięcia Maria przedstawiona jest na łożu, w ołtarzu Stwosza klęczy ona
z rękami złożonymi do modlitwy, podtrzymywana przez świętych. Ten
sposób przedstawiania wywodzi się z Europy Środkowo-Wschodniej.
W Martin-Gropius-Bau można oglądać również inne przykłady
takiego ujęcia tematu. Wystawa pokazuje nie tylko dzieła
średniowiecznego twórcy, ale także zawłaszczanie go przez nazistowską
propagandę. W latach czterdziestych Niemcy przedstawiali Stwosza jako
uosobienie „germańskiej duszy”.
Postacią wymykającą się narodowej identyfikacji jest też Mikołaj
Kopernik, któremu kuratorka poświęciła niemałą przestrzeń, pełną
astronomicznych pism – także autorstwa Keplera czy Purbachiusa. I tym
razem pokazano późniejsze próby narodowego przypisania Kopernika przez
Niemców i Polaków. W niewielkiej witrynie można obejrzeć dwie serie
znaczków przedstawiających uczonego, obie wydane w 1943 roku
(w czterechsetną rocznicę śmierci): przez nazistowskie Niemcy i przez
polskich oficerów w oflagu Woldenberg.
Ważnym wątkiem ekspozycji są związki dynastyczne między polskimi
i niemieckimi rodami, ukazane poprzez liczne portrety władców, między
innymi Fryderyka I i Anny Jagiellonki oraz Zygmunta Augusta i dwóch
poślubionych mu Habsburżanek. Można też oglądać portrety związane ze
słynną w Niemczech historią wesela Jerzego Bogatego Wittelsbacha
i Jadwigi Jagiellonki w Landshut, które do dziś jest co roku odtwarzane
przez mieszkańców okolicy.
Dla polsko-niemieckiego sąsiedztwa istotnym tematem jest
wielowyznaniowość i oddziaływanie nauki Lutra. Na wystawie oglądać
można trzy pierwsze wydania Biblii Lutra, oraz klocki drzeworytnicze,
które służyły jej ilustracji. Bardzo ciekawe jest zestawienie Biblii
protestanckich z wydaną w drukarni Scharffenberga w Krakowie Biblią
katolicką. Do jej ilustracji użyto tych samych klocków, cenzurując
jednak treści antypapieskie. Niechciane fragmenty, jak na przykład
tiara na głowie Bestii, po prostu wydrapywano. Księgi protestanckie
i katolickie pokazane zostały obok prawosławnych pism i malowideł z tego
samego okresu.
W pierwszej części wystawy splata się wiele wątków ukazujących różne
aspekty wymiany kulturowej między polsko- i niemieckojęzycznymi
regionami Europy. Nie sposób wymienić wszystkich, warto jednak w tym
miejscu wspomnieć o portrecie trumiennym, charakterystycznym dla
polskiej Sarmacji: w Martin-Gropius-Bau obok portretów
polskich pokazano – pochodzące z kolekcji Muzeum w Międzyrzeczu –
rzadkie i mało znane niemieckie przykłady tego zjawiska.
Na uwagę zasługuje też część opowiadająca o złotym wieku Gdańska,
w której zgromadzono bardzo cenne przykłady złotnictwa i portrety
mieszczaństwa gdańskiego pędzla wybitnych twórców, takich jak Anton
Möller, Daniel Schulz, Bartłomiej Strobel czy Herman Han.
Pierwszą część wystawy kończą epoka saska i rozbiory. Dobrze znany
polskiej publiczności portret Stanisława Augusta z klepsydrą Marcellego
Bacciarellego został umieszczony pomiędzy reprezentacyjnymi
wielkoformatowymi portretami Marii Teresy, Franciszka I, Fryderyka II
Wielkiego. Król spogląda z portretu na niewielki owalny wizerunek
carycy Katarzyny zawieszony ponad nim.
Głównym tematem drugiej części wystawy są traumatyczne doświadczenia
cechujące stosunki polsko-niemieckie w XX wieku. Kuratorka
postanowiła posłużyć się językiem właściwym dla wypowiedzi artystycznych
XX i XXI wieku. Szczególnie ciekawa jest sala poświęcona awangardzie,
gdzie pokazano dzieła z łódzkiej kolekcji a.r. na tle ścian pomalowanych
przez polskiego artystę Leona Tarasewicza, na wzór Sali Neoplastycznej
autorstwa Władysława Strzemińskiego dla łódzkiego Muzeum Sztuki. Ściany
pokryte są prostokątami w czystych barwach czerwieni, żółci i błękitu,
a w tej przestrzeni oglądać można geometryczne, abstrakcyjne obrazy
i rzeźby Strzemińskiego, Malewicza, Stażewskiego, Berlewiego czy Kobro.
Umieszczenie dzieł awangardy polskiej, rosyjskiej i niemieckiej
w kontekście neoplastycyzmu Pieta Mondriana pokazuje wiarę awangardy
w nowy, ponadnarodowy język sztuki. Wiara ta jednak skazana była na
porażkę – barwna przestrzeń abstrakcji kontrastuje z następującymi po
niej ciemnymi i niepokojącymi salami ukazującymi rzeczywistość pierwszej
i drugiej wojny światowej.
Pierwszą wojnę Anda Rottenberg postanowiła pokazać za pośrednictwem
jednego, bardzo wymownego dzieła, jakim jest Wielopole,
Wielopole Tadeusza Kantora. Na wystawie prezentowane są elementy
scenografii i nagranie spektaklu. Dwie sale poświęcone drugiej wojnie
poddane zostały ingerencji artysty Mirosława Bałki, który pomalował ją
na szaro, a na podłodze ułożył metalową kratownicę inspirowaną podłożem
z sąsiadującego z Martin-Gropius-Bau Muzeum Topografii
Terroru. Półmrok i niewygodna powierzchnia pod stopami wywołują
wzbudzają w widzach poczucie opresji i zagrożenia, potęgując przeżycia
wywołane przez same dzieła i dokumenty mówiące o doświadczeniu drugiej
wojny. Można wśród nich oglądać płótna coraz bardziej docenianego
Andrzeja Wróblewskiego z cyklu „Rozstrzelania” z 1949 roku oraz
poliestrowe rzeźby Aliny Szapocznikow. Dzieła obydwojga artystów
ukazują fragmentację ciała człowieka – postać ludzka rozpada się na
pojedyncze członki. W tej części prezentowane są również przejmujące
dokumenty, jak listy z obozów koncentracyjnych, a także dzieła stworzone
w obozie – rysunki Józefa Szajny. Przedstawiają one sylwetki ludzi
w pasiakach, ułożone rytmicznie, tworzące niemal abstrakcyjny wzór,
których głowy artysta przedstawił za pomocą odcisków palców. Ten język
artystyczny niezwykle celnie wyraża napięcie między jednostką
a dehumanizującą człowieka rzeczywistością obozową. Rysunki Szajny
zestawione są z dziełami współczesnego belgijskiego artysty Luca
Tuymansa, który, nie znając ich, użył bardzo podobnych środków wyrazu
w swoich obrazach odnoszących się do tematu Zagłady.
Problem Holocaustu i pamięci o nim porusza także film Berek
Artura Żmijewskiego, przedstawiający grupę nagich ludzi bawiących się
w dwóch pomieszczeniach: piwnicy i komorze gazowej. Nie można tu nie
wspomnieć, że film został zdjęty z wystawy niedługo po otwarciu, bez
konsultacji z kuratorką, artystą ani galerią Zachęta, która jest
właścicielem video. Jest to bardzo niepokojący akt cenzury ze strony
dyrekcji Martin-Gropius-Bau, dla której ten znany już
i wielokrotnie pokazywany, również w Niemczech, film okazał się zbyt
radykalny.
Duży fragment drugiej części wystawy poświęcony jest okresowi zimnej
wojny, a także czasom Solidarności oraz współpracy artystów polskich
i niemieckich. W okresie stanu wojennego artyści niemieccy wspierali
Polaków, czego przykładem jest Polentransport Josepha Beuysa,
czyli wielka drewniana skrzynia wypełniona pracami artysty, którą sam
przywiózł do Polski w 1981 roku.
Bardzo ciekawym i oryginalnym elementem ekspozycji jest jej część
centralna, umieszczona na dziedzińcu wewnętrznym, zwieńczonym
świetlikiem. W tej przestrzeni kuratorka zdecydowała się pokazać temat
Zakonu Krzyżackiego. Jarosław Kozakiewicz, twórca scenografii, wzdłuż
arkad ciągnących się przez dwie kondygnacje budynku umieścił stalową
siatkę, przypominającą konstrukcje, których muzea używają do
przechowywania obrazów. Na siatce zawieszono obrazy wiążące się
z historią Krzyżaków, a pomiędzy nimi monumentalny Hołd Pruski
Jana Matejki, przywieziony z Wawelu wraz z ciężką rzeźbioną ramą,
zaprojektowaną przez samego Matejkę. Kuratorka konfrontuje niemiecką
publiczność z nieznanym jej monumentalnym malowidłem, które w Polsce
jest jednym z najważniejszych obrazów historycznych. Andzie Rottenberg
nie udało się wypożyczyć Bitwy pod Grunwaldem z Muzeum
Narodowego w Warszawie, ze względu na zły stan zachowania. Zastąpiła ją
haftowaną kopią w skali 1:1, stworzoną przez grupę gospodyń
z Działoszyna. Haft ten świadczy o ogromnym znaczeniu Matejki w Polsce.
Obok kopii Bitwy pokazane zostały różne jej pastisze
i karykatury autorstwa Edwarda Dwurnika i Włodzimierza Zakrzewskiego.
Dzięki temu, że obrazy zostały zawieszone na siatce, widać je również od
tyłu, co prowadzi do ich uprzedmiotowienia i tym samym odbiera im niemal
sakralny charakter, jaki nadaje dziełom muzeum. Są one pokazane jako
przedmioty kulturotwórcze, utrwalające mity i legendy związane
z historią państwa zakonnego. Dlatego Jarosław Kozakiewicz nazwał swój
projekt „magazynem historii”.
W samym środku dziedzińca Kozakiewicz umieścił białą minimalistyczną
bryłę, wewnątrz której prezentowane są dzieła sztuki związane
z działalnością Zakonu, takie jak niezwykła Księga Łąkowa
z XV wieku, ozdobiona kunsztownymi iluminacjami. W centrum tego
pomieszczenia ustawiony został piętnastowieczny ornat zrobiony
z krzyżackiego płaszcza. Ten czarny krzyż na białym tle jest silnie
nacechowany znaczeniowo zarówno dla Niemców, jak i Polaków. Pojawia się
na prezentowanych na wystawie zdjęciach Adenauera w płaszczu krzyżackim
(z 1958 roku), kanclerza Niemiec, który kwestionował powojenne granice
polski, oraz na PRL-owskich plakatach propagandowych
upamiętniających zwycięstwo pod Grunwaldem i legitymizujących obecność
Polaków na „Ziemiach Odzyskanych”.
Wystawa w Martin-Gropius-Bau będzie pewnie dla wielu
odwiedzających lekcją historii, jednak nie to jest jej głównym celem.
Ta „rozmowa dzieł sztuki” ma pozwolić widzom nabrać dystansu
i przyjrzeć się niektórym wydarzeniom, postaciom i dziełom na nowo.
Zrewidować stereotypy. Historie o Polakach i Niemcach opowiedziane
językiem sztuki mają pobudzić do zadawania pytań i do refleksji nad
dzisiejszymi stosunkami polsko-niemieckimi. Nie w imię poprawności
politycznej, ale lepszego zrozumienia. Jeśli to się uda, Matejko będzie
mógł wrócić na Wawel z poczuciem dobrze spełnionego zadania.