PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 66

Zofia Herman

Widziane przez sztukę


Z Wawelu zniknął Hołd pruski, a z Muzeum Narodowego w Poznaniu Melancholia Jacka Malczewskiego. Te i przeszło sześćset innych dzieł sztuki można oglądać w Martin-Gropius-Bau w Berlinie na wystawie „Obok. Polska – Niemcy. 1000 lat historii w sztuce” od 23 września do 9 stycznia. Jest to pierwsza próba ukazania stosunków polsko-niemieckich na przestrzeni tysiąca lat, od Zjazdu Gnieźnieńskiego do współczesności. Kuratorką wystawy jest Anda Rottenberg, a scenografię zaprojektował artysta Jarosław Kozakiewicz. Wystawa została przygotowana wspólnie przez Zamek Królewski w Warszawie i Martin-Gropius-Bau w Berlinie, przy wsparciu polskiego i niemieckiego ministerstwa kultury. Koncepcję wystawy kuratorka przygotowywała we współpracy z radą programowo-naukową, której przewodniczył Władysław Bartoszewski; w jej skład weszli polscy i niemieccy historycy i historycy sztuki. Jest to jedno z ważniejszych wydarzeń kulturalnych w ramach prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej. Uroczystego otwarcia w Belinie dokonali prezydenci Bronisław Komorowski i Christian Wulff.

Przedstawienie w ramach jednej wystawy tysiącletniej historii sąsiadujących ze sobą narodów i kultur niesie ryzyko uproszczeń i schematyzacji, dlatego też Anda Rottenberg postanowiła skupić się na wybranych wątkach i postaciach, nie tworząc spójnej narracji, lecz ukazując różnorodność źródeł historycznych i wielość interpretacji. Jak sugeruje sam tytuł wystawy, głównym bohaterem opowieści o polsko- niemieckich relacjach jest dzieło sztuki. Sztuka nie pełni tu funkcji ilustracyjnej, jak w podręcznikach historii, ale ma głos jako świadek polsko-niemieckich dziejów. Wystawa, jak mówi kuratorka, jest rozmową dzieł sztuki.

Polsko-niemiecka wystawa w Martin-Gropius-Bau mieści się w dziewiętnastu salach otaczających reprezentacyjny neorenesansowy dziedziniec wewnętrzny. Narracja została dostosowana do zastanej przestrzeni.

Ekspozycja dzieli się na trzy części. Pierwsza poświęcona jest epokom dawnym, druga opowiada o historii XX i XXI wieku, trzecia, ulokowana w obrębie dziedzińca, przedstawia temat Zakonu Krzyżackiego i wiążącej się z nim mitologii.

Wystawę otwiera zbiór ksiąg i obiektów związanych z początkami państwa polskiego. Z Biblioteki Watykańskiej wypożyczono Dagome Iudex, dokument, w którym Mieszko I oddaje swoje państwo pod opiekę papieżowi. Pełne tajemniczego uroku kamienne figurki, pisanki i biżuteria z XI i XII wieku pochodzą z wykopalisk w Elblągu. Legendę św. Wojciecha, który jest centralną postacią tej części wystawy, przedstawia wykonana specjalnie na jej potrzeby kopia drzwi gnieźnieńskich. W sali dominuje jednak współczesna instalacja Mirosława Bałki, przedstawiająca zwłoki zamordowanego przez Prusów świętego. Jego krew użyźnia ziemię, a z niej wyrasta prawdziwy zielony owies. Takie zestawienie dzieł sztuki dawnej i dokumentów historycznych z ich współczesną interpretacją artystyczną jest częścią strategii kuratorki, którą intryguje dzisiejsze spojrzenie na historyczne postaci i wydarzenia.

Bardzo interesującym i wartościowym dziełem są skrzydła ołtarza z Wielowsi z I połowy XV w., należące do Muzeum Narodowego w Warszawie. Podzielone na kwatery tablice ukazują kolejne sceny z legendy św. Jadwigi, czczonej zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Obraz ten to przykład średniowiecznego kodu wizualnego, na tyle uniwersalnego, że przekracza bariery językowe. W części poświęconej średniowieczu i nowożytności Anda Rottenberg pokazuje, że nowoczesne pojęcie narodu jest bezużyteczne przy próbie opisu tamtej rzeczywistości: zróżnicowanych etnicznie i językowo społeczności rozwijających się miast.


Wit Stwosz

Maria z Dzieciątkiem Wit Stwosz.
Norymberga(?), 1500-1505;
Drewno bukszpanowe,
wymiary: 20,3 x 7 x 6 cm
©V&A Images/
Victoria&Albert Museum London


Świat takiego wielonarodowego miasta reprezentuje przybyły z Norymbergi i na długie lata osiadły w Krakowie Wit Stwosz. Wielkim sukcesem wystawy jest zgromadzenie wszystkich jego rycin, a także kilku szkiców i rysunków. Zestawienie dzieł graficznych Stwosza z niezwykle kunsztowną miniaturową rzeźbą Madonny z bukszpanowego drewna ze zbiorów Victoria & Albert Museum w Londynie ukazuje powinowactwo wrażliwości mistrza na światłocień z jego zamiłowaniem do skomplikowanych załamań draperii. W swoim głównym dziele, Ołtarzu Mariackim, Stwosz przedstawił Zaśnięcie Marii. Inaczej niż w ikonografii zachodniej, gdzie w scenie Zaśnięcia Maria przedstawiona jest na łożu, w ołtarzu Stwosza klęczy ona z rękami złożonymi do modlitwy, podtrzymywana przez świętych. Ten sposób przedstawiania wywodzi się z Europy Środkowo-Wschodniej. W Martin-Gropius-Bau można oglądać również inne przykłady takiego ujęcia tematu. Wystawa pokazuje nie tylko dzieła średniowiecznego twórcy, ale także zawłaszczanie go przez nazistowską propagandę. W latach czterdziestych Niemcy przedstawiali Stwosza jako uosobienie „germańskiej duszy”.

Postacią wymykającą się narodowej identyfikacji jest też Mikołaj Kopernik, któremu kuratorka poświęciła niemałą przestrzeń, pełną astronomicznych pism – także autorstwa Keplera czy Purbachiusa. I tym razem pokazano późniejsze próby narodowego przypisania Kopernika przez Niemców i Polaków. W niewielkiej witrynie można obejrzeć dwie serie znaczków przedstawiających uczonego, obie wydane w 1943 roku (w czterechsetną rocznicę śmierci): przez nazistowskie Niemcy i przez polskich oficerów w oflagu Woldenberg.

Ważnym wątkiem ekspozycji są związki dynastyczne między polskimi i niemieckimi rodami, ukazane poprzez liczne portrety władców, między innymi Fryderyka I i Anny Jagiellonki oraz Zygmunta Augusta i dwóch poślubionych mu Habsburżanek. Można też oglądać portrety związane ze słynną w Niemczech historią wesela Jerzego Bogatego Wittelsbacha i Jadwigi Jagiellonki w Landshut, które do dziś jest co roku odtwarzane przez mieszkańców okolicy.

Dla polsko-niemieckiego sąsiedztwa istotnym tematem jest wielowyznaniowość i oddziaływanie nauki Lutra. Na wystawie oglądać można trzy pierwsze wydania Biblii Lutra, oraz klocki drzeworytnicze, które służyły jej ilustracji. Bardzo ciekawe jest zestawienie Biblii protestanckich z wydaną w drukarni Scharffenberga w Krakowie Biblią katolicką. Do jej ilustracji użyto tych samych klocków, cenzurując jednak treści antypapieskie. Niechciane fragmenty, jak na przykład tiara na głowie Bestii, po prostu wydrapywano. Księgi protestanckie i katolickie pokazane zostały obok prawosławnych pism i malowideł z tego samego okresu.

W pierwszej części wystawy splata się wiele wątków ukazujących różne aspekty wymiany kulturowej między polsko- i niemieckojęzycznymi regionami Europy. Nie sposób wymienić wszystkich, warto jednak w tym miejscu wspomnieć o portrecie trumiennym, charakterystycznym dla polskiej Sarmacji: w Martin-Gropius-Bau obok portretów polskich pokazano – pochodzące z kolekcji Muzeum w Międzyrzeczu – rzadkie i mało znane niemieckie przykłady tego zjawiska.

Na uwagę zasługuje też część opowiadająca o złotym wieku Gdańska, w której zgromadzono bardzo cenne przykłady złotnictwa i portrety mieszczaństwa gdańskiego pędzla wybitnych twórców, takich jak Anton Möller, Daniel Schulz, Bartłomiej Strobel czy Herman Han.

Pierwszą część wystawy kończą epoka saska i rozbiory. Dobrze znany polskiej publiczności portret Stanisława Augusta z klepsydrą Marcellego Bacciarellego został umieszczony pomiędzy reprezentacyjnymi wielkoformatowymi portretami Marii Teresy, Franciszka I, Fryderyka II Wielkiego. Król spogląda z portretu na niewielki owalny wizerunek carycy Katarzyny zawieszony ponad nim.

Głównym tematem drugiej części wystawy są traumatyczne doświadczenia cechujące stosunki polsko-niemieckie w XX wieku. Kuratorka postanowiła posłużyć się językiem właściwym dla wypowiedzi artystycznych XX i XXI wieku. Szczególnie ciekawa jest sala poświęcona awangardzie, gdzie pokazano dzieła z łódzkiej kolekcji a.r. na tle ścian pomalowanych przez polskiego artystę Leona Tarasewicza, na wzór Sali Neoplastycznej autorstwa Władysława Strzemińskiego dla łódzkiego Muzeum Sztuki. Ściany pokryte są prostokątami w czystych barwach czerwieni, żółci i błękitu, a w tej przestrzeni oglądać można geometryczne, abstrakcyjne obrazy i rzeźby Strzemińskiego, Malewicza, Stażewskiego, Berlewiego czy Kobro. Umieszczenie dzieł awangardy polskiej, rosyjskiej i niemieckiej w kontekście neoplastycyzmu Pieta Mondriana pokazuje wiarę awangardy w nowy, ponadnarodowy język sztuki. Wiara ta jednak skazana była na porażkę – barwna przestrzeń abstrakcji kontrastuje z następującymi po niej ciemnymi i niepokojącymi salami ukazującymi rzeczywistość pierwszej i drugiej wojny światowej.

Pierwszą wojnę Anda Rottenberg postanowiła pokazać za pośrednictwem jednego, bardzo wymownego dzieła, jakim jest Wielopole, Wielopole Tadeusza Kantora. Na wystawie prezentowane są elementy scenografii i nagranie spektaklu. Dwie sale poświęcone drugiej wojnie poddane zostały ingerencji artysty Mirosława Bałki, który pomalował ją na szaro, a na podłodze ułożył metalową kratownicę inspirowaną podłożem z sąsiadującego z Martin-Gropius-Bau Muzeum Topografii Terroru. Półmrok i niewygodna powierzchnia pod stopami wywołują wzbudzają w widzach poczucie opresji i zagrożenia, potęgując przeżycia wywołane przez same dzieła i dokumenty mówiące o doświadczeniu drugiej wojny. Można wśród nich oglądać płótna coraz bardziej docenianego Andrzeja Wróblewskiego z cyklu „Rozstrzelania” z 1949 roku oraz poliestrowe rzeźby Aliny Szapocznikow. Dzieła obydwojga artystów ukazują fragmentację ciała człowieka – postać ludzka rozpada się na pojedyncze członki. W tej części prezentowane są również przejmujące dokumenty, jak listy z obozów koncentracyjnych, a także dzieła stworzone w obozie – rysunki Józefa Szajny. Przedstawiają one sylwetki ludzi w pasiakach, ułożone rytmicznie, tworzące niemal abstrakcyjny wzór, których głowy artysta przedstawił za pomocą odcisków palców. Ten język artystyczny niezwykle celnie wyraża napięcie między jednostką a dehumanizującą człowieka rzeczywistością obozową. Rysunki Szajny zestawione są z dziełami współczesnego belgijskiego artysty Luca Tuymansa, który, nie znając ich, użył bardzo podobnych środków wyrazu w swoich obrazach odnoszących się do tematu Zagłady.

Problem Holocaustu i pamięci o nim porusza także film Berek Artura Żmijewskiego, przedstawiający grupę nagich ludzi bawiących się w dwóch pomieszczeniach: piwnicy i komorze gazowej. Nie można tu nie wspomnieć, że film został zdjęty z wystawy niedługo po otwarciu, bez konsultacji z kuratorką, artystą ani galerią Zachęta, która jest właścicielem video. Jest to bardzo niepokojący akt cenzury ze strony dyrekcji Martin-Gropius-Bau, dla której ten znany już i wielokrotnie pokazywany, również w Niemczech, film okazał się zbyt radykalny.

Duży fragment drugiej części wystawy poświęcony jest okresowi zimnej wojny, a także czasom Solidarności oraz współpracy artystów polskich i niemieckich. W okresie stanu wojennego artyści niemieccy wspierali Polaków, czego przykładem jest Polentransport Josepha Beuysa, czyli wielka drewniana skrzynia wypełniona pracami artysty, którą sam przywiózł do Polski w 1981 roku.

Bardzo ciekawym i oryginalnym elementem ekspozycji jest jej część centralna, umieszczona na dziedzińcu wewnętrznym, zwieńczonym świetlikiem. W tej przestrzeni kuratorka zdecydowała się pokazać temat Zakonu Krzyżackiego. Jarosław Kozakiewicz, twórca scenografii, wzdłuż arkad ciągnących się przez dwie kondygnacje budynku umieścił stalową siatkę, przypominającą konstrukcje, których muzea używają do przechowywania obrazów. Na siatce zawieszono obrazy wiążące się z historią Krzyżaków, a pomiędzy nimi monumentalny Hołd Pruski Jana Matejki, przywieziony z Wawelu wraz z ciężką rzeźbioną ramą, zaprojektowaną przez samego Matejkę. Kuratorka konfrontuje niemiecką publiczność z nieznanym jej monumentalnym malowidłem, które w Polsce jest jednym z najważniejszych obrazów historycznych. Andzie Rottenberg nie udało się wypożyczyć Bitwy pod Grunwaldem z Muzeum Narodowego w Warszawie, ze względu na zły stan zachowania. Zastąpiła ją haftowaną kopią w skali 1:1, stworzoną przez grupę gospodyń z Działoszyna. Haft ten świadczy o ogromnym znaczeniu Matejki w Polsce. Obok kopii Bitwy pokazane zostały różne jej pastisze i karykatury autorstwa Edwarda Dwurnika i Włodzimierza Zakrzewskiego. Dzięki temu, że obrazy zostały zawieszone na siatce, widać je również od tyłu, co prowadzi do ich uprzedmiotowienia i tym samym odbiera im niemal sakralny charakter, jaki nadaje dziełom muzeum. Są one pokazane jako przedmioty kulturotwórcze, utrwalające mity i legendy związane z historią państwa zakonnego. Dlatego Jarosław Kozakiewicz nazwał swój projekt „magazynem historii”.

W samym środku dziedzińca Kozakiewicz umieścił białą minimalistyczną bryłę, wewnątrz której prezentowane są dzieła sztuki związane z działalnością Zakonu, takie jak niezwykła Księga Łąkowa z XV wieku, ozdobiona kunsztownymi iluminacjami. W centrum tego pomieszczenia ustawiony został piętnastowieczny ornat zrobiony z krzyżackiego płaszcza. Ten czarny krzyż na białym tle jest silnie nacechowany znaczeniowo zarówno dla Niemców, jak i Polaków. Pojawia się na prezentowanych na wystawie zdjęciach Adenauera w płaszczu krzyżackim (z 1958 roku), kanclerza Niemiec, który kwestionował powojenne granice polski, oraz na PRL-owskich plakatach propagandowych upamiętniających zwycięstwo pod Grunwaldem i legitymizujących obecność Polaków na „Ziemiach Odzyskanych”.

Wystawa w Martin-Gropius-Bau będzie pewnie dla wielu odwiedzających lekcją historii, jednak nie to jest jej głównym celem. Ta „rozmowa dzieł sztuki” ma pozwolić widzom nabrać dystansu i przyjrzeć się niektórym wydarzeniom, postaciom i dziełom na nowo. Zrewidować stereotypy. Historie o Polakach i Niemcach opowiedziane językiem sztuki mają pobudzić do zadawania pytań i do refleksji nad dzisiejszymi stosunkami polsko-niemieckimi. Nie w imię poprawności politycznej, ale lepszego zrozumienia. Jeśli to się uda, Matejko będzie mógł wrócić na Wawel z poczuciem dobrze spełnionego zadania.




PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treści numeru