„Istnieją wielkie i małe narody”
(z przemówienia współczesnego polityka)
Finlandio biedna i wspaniała!
Gdy duszą chodzisz aż do piekieł,
niech cię doleci głos od kraju,
co spływa krwią, jak inne mlekiem.
Głos jego poznasz wśród tysiąca,
bo gdzie o wolność idzie bój,
gdzie się przemocy stawia czoło,
tam jest z pewnością naród mój!
On, mogąc wybrać łatwe życie,
wybiera trudną śmierć żołnierską,
ucząc potomnych bohaterów
Goliatów bić! – zwyciężać klęską!
I on i ty z jednego znaku,
tej samej broni towarzysze,
więc usłysz dzisiaj jego głos,
jak ja cierpienie twoje słyszę.
*
Zmierzyłem dzieckiem twoje ziemie,
wchłonąłem czar twych chmur i jezior,
północny szum świerkowych lasów,
gdzie lśni po polsku złoty jesion.
Dziś, gdy za sobą mam już wrzesień
i ciężar wiary „nie zginęła”,
inaczej widzę cię, Finlandio,
inaczej teraz cię oceniam:
miłość – ach, nawet ta najmniejsza
znaczy coś więcej niż sentyment,
Finlandio biedna i wspaniała,
twa małość starczy za kontynent.
Otwock, kwiecień 1944
Do druku podał Piotr Mitzner
Zdecydowałem się opublikować wiersz Jana Miernowskiego, gdyż jest to szczególny dokument
polskiej solidarności z Finlandią. Ciekawe zresztą, że datowany jest na kwiecień 1944 roku,
kiedy na froncie fińskim w zasadzie panowała cisza po pierwszym, zwycięskim dla Finów starciu
z potęgą sowiecką w latach 1939- 1941. Kolejna ofensywa Armii Czerwonej ruszyć miała
dopiero w czerwcu 1944. Wiersz nie jest więc reakcją na bieżące wydarzenia, a raczej zapisem
doświadczeń lat wcześniejszych.
Jan Miernowski (1906-1944) był poetą, prozaikiem i nauczycielem w szkołach
warszawskich. Opublikował trochę nowel i artykułów krytycznoliterackich. Podczas
okupacji dużo pisał, brał udział w tajnym nauczaniu. Powstanie warszawskie zaskoczyło go
we Włochach. 7 sierpnia został aresztowany wraz z najbliższymi, a nazajutrz rozstrzelany.
Jego wiersze i nowelę filmową, pisaną wspólnie ze Stefanem Jaraczem, wydałem kilka lat temu
(To była noc. Wiersze i proza, Wydawnictwo UKSW, Warszawa 2004). Poza tym wyborem
pozostało sporo tekstów, których rękopisy znajdują się dziś w Muzeum Literatury w Warszawie.
Między innymi ten wiersz.
PM