Ziemia kłosami się pochyla,
Niebo gwiazdami się rozżarza,
Przednocna, przezroczysta chwila
Czeka na swego gospodarza.
A on przychodzi niewidzialny,
Ubrany w powłóczyste chłody
I gestem prawie dotykalnym
Porusza pola i ogrody.
Nikt nie wie, kto on jest i jaki,
Dlaczego strach i rozkosz nieci,
Czują go tylko nocne ptaki
I przebudzone w nocy dzieci.
Krok jego wierzba wita dreszczem,
Topól schylają się kolumny
I nozdrza, nieświadome jeszcze,
Czują już siana woń i trumny...
Ale noc zawsze dzień przesila,
Nic nigdy ziemi nie przeraża,
Pole kłosami się pochyla,
Niebo gwiazdami się rozżarza.
z tomu Lato 1932; za: Wiersze zebrane, Czytelnik 1968