[ zdjęcia ]
Niewątpliwym fenomenem okresu stanu wojennego w Polsce była podziemna
działalność radiowa. Na ogół kojarzy się ona z audycjami Radia „Solidarność”
nadawanymi w roku 1982 w Warszawie z inicjatywy
oraz z udziałem Zofii i Zbigniewa Romaszewskich. Mimo że pierwsze audycje
warszawskiego radia były szeroko spopularyzowane, m.in. dzięki „retransmisjom”
przez radiostację Wolna Europa, należy pamiętać, że była to jedna z wielu inicjatyw radiowych w Polsce w okresie pomiędzy
wprowadzeniem stanu wojennego a pierwszymi wolnymi wyborami.
„Solidarnościowe” rozgłośnie działały w Poznaniu, Gdańsku, Lublinie,
Puławach, Świdniku, Toruniu i wielu innych miastach w Polsce. Podziemne
radiostacje emitowały audycje w obrębie zakładów pracy, a nawet
w obozach internowania. W Toruniu grupa fizyków i astronomów uruchomiła
nadajnik podwieszony do balonu meteorologicznego. We Wrocławiu od
początku stanu wojennego aktywne było radio Solidarności Walczącej
(niektóre swoje audycje nadawało ono także w innych miastach, między
innymi w Warszawie). Działalność taka niewątpliwie dodawała otuchy oraz
dostarczała niezależnych informacji słuchaczom. Wywoływała też
wściekłość władz. Ubecja zagłuszała audycje radiowe i prowadziła
intensywne śledztwa w celu wykrycia konspiracyjnych rozgłośni. Według
danych IPN i Instytutu Gaucka zwracano się z prośbą o pomoc techniczną
do Stasi. Mimo to władze bezpieczeństwa nie zanotowały większych
sukcesów w zwalczaniu radiowego podziemia.
Wszystkie te inicjatywy miały charakter rozproszony i niezależny, tak
że można mówić nie tyle o jednym radiu, co raczej o podziemnym ruchu
Radia „Solidarność”.
W Warszawie po aresztowaniu Romaszewskich pod koniec lata 1982
działalność Radia „S” prawie całkowicie zamarła, a to z przyczyn
organizacyjnych i technicznych. Próby nadawania audycji z jednego
nadajnika na dostępnych pasmach UKF, poprzedzone z konieczności akcją
ulotkową lub anonsami w prasie podziemnej, były mało efektywne, ze
względu na skuteczne ich zagłuszanie przez służby techniczne aparatu
bezpieczeństwa PRL. Brak było także odpowiednich urządzeń nadawczych.
Na wiosnę 1983 roku kontynuacji działalności Radia „S” podjęła
się kierowana przez Wojciecha Stawiszyńskiego (ps. „Andrzej
Rudzki”, „Roman”, „Czarny”) „Armenia” – struktura
wykonawczo-ekspercka Regionalnej Komisji Wykonawczej Regionu „
Mazowsze”. W jej ramach funkcjonowało szereg komórek, a pod
kryptonimem „Nil” działało właśnie Radio. Jednocześnie w obrębie
„Armenii” oraz we współpracy z nią powstały i działały inne komórki
organizacyjne Radia „S”. Do takich jednostek należało np. studio
prowadzone przez Elżbietę i Andrzeja Gomulińskich (śp. Andrzej ps.
„Olgierd” był wówczas profesorem Politechniki Warszawskiej), które
– nota bene – współpracowało jeszcze z ekipą Romaszewskich.
Działały grupy ulotkowe i nadawcze1.
Inną komórką „Armenii” był „Kwadrat”, kierowany przez
piszącego te słowa. Zadaniem tej struktury było techniczno-naukowe
wspieranie działalności podziemnej „Solidarności”. To właśnie „
Kwadrat” otrzymał misję zapewnienia produkcji nadajników dla
odtwarzanego w Regionie „Mazowsze” Radia „S”. Z początku
trudno było znaleźć odpowiedni projekt nadajnika, były też kłopoty
z częściami i wykonawcami.
Po licznych próbach stworzenia sieci z nadajników małej mocy
prawdziwym przełomem w historii warszawskiego
Radia „S” okazało się wyprodukowanie na początku 1986 roku „Berty”,
nadającej na częstotliwości telewizyjnej. Pozwoliło to na
nadawanie sygnału głosowego zakłócającego fonię telewizji, np. w porze
nadawania Dziennika Telewizyjnego. W centralnych dzielnicach Warszawy
promień słyszalności wynosił do 1 km, na peryferiach i w mniejszych
miejscowościach oddalonych od anten nadawczych, gdzie sygnał TV był
słabszy, zasięg obejmował często całe miasto. Konstrukcja była bardzo
nowoczesna, gdyż dzięki pomocy środowisk emigracji niepodległościowej
z Londynu oraz zagranicznego ośrodka „Solidarności” w Brukseli
użyto w niej niedostępnych w Polsce podzespołów2.
Radio „Solidarność” było bardzo aktywne w zachodnim paśmie
aglomeracji warszawskiej, w tym na terenie Piastowa, Pruszkowa, Podkowy,
Brwinowa, Milanówka i Grodziska. Był to obszar działalności Terenowego
Komitetu Oporu „Solidarność”, w którego organizacji dużą rolę
odegrali Wojciech Stawiszyński, Wojciech Skowron („Jakub”)
i „Basia”, czyli Wanda Klinert (obecnie Szulc). TKO „S”
prowadził różnego rodzaju działalność podziemną, m.in. wydawał
czasopisma „Baza” i „Sektor”. Drukował i rozprowadzał także
„Tygodnik Mazowsze”. Komitet stanowił też zaplecze dla kierowanej
przez Wojciecha Skowrona sekcji mazowieckiego Radia „S”
o kryptonimie „Nil 3”. Do pracy w nim „Jakub” zaangażował
swoją żonę, a także innych członków rodziny. Zorganizował też grupę
bardzo sprawnych emiterów, a audycje odbywały się według ustalonego
harmonogramu. Była to bodajże najbardziej aktywna i najlepiej
zorganizowana sekcja mazowieckiego Radia, która obsługiwała nie tylko
miejscowości podwarszawskie (aż po Żyrardów i Skierniewice); nadawane
przez „Nil 3” wiadomości TKO „S” można było usłyszeć także
w różnych rejonach stolicy, zaraz po programie „ogólnowarszawskim”.
Początkowo grupa korzystała z nadajników małej mocy (typu „
Gienia” i „Gordon”), nadających na falach UKF. Wymagało to
wcześniejszego powiadomienia mieszkańców obszaru, który miał być objęty
emisją, za pomocą ulotek. Trzeba było to robić ze znacznym
wyprzedzeniem, co z kolei ułatwiało bezpiece włączenie zagłuszania
w czasie nadawania audycji. Później, od 1986 roku, zaczęto nadawać na
częstotliwości Dziennika Telewizyjnego za pomocą „Bert”.
Solidarnościowe audycje w trakcie Dziennika TV wywoływały prawdziwy
entuzjazm słuchaczy, co wyrażano migotaniem światłami. Dzięki temu
można było także ocenić ich zasięg i słyszalność.
W latach 1986-1989 wyemitowano kilkaset audycji. Były one
w większości dziełem „Jakuba” oraz Mieczysława Jankowskiego.
Zespół ten miał też jedyną w historii warszawskiego Radia „Solidarność” wpadkę przy pracy.
Otóż jesienią 1986 roku, po nadaniu długiej audycji w Skierniewicach, obaj radiowcy zostali złapani
z nadajnikiem przez patrol milicji, gdy szli w kierunku dworca. Władze
tryumfalnie ogłosiły ten sukces walki z podziemiem, ale na szczęście
dla Wojciecha Skowrona skończyło się tylko na stracie nadajnika i karze
grzywny, wymierzonej przez kolegium karne3, a jego
towarzysz zdołał uciec. Z tego okresu zachowała się bardzo pozytywna
opinia o stosowanych w nadajniku rozwiązaniach technicznych,
przygotowana przez milicyjnego eksperta.
Audycje podziemnego Radia „S” z użyciem „Bert” po raz
ostatni nadawane były w okresie wyborów do Sejmu „kontraktowego”.
Wyemitowano wtedy rozmowy ze wszystkimi kandydatami Komitetu
Obywatelskiego „Solidarność” w Regionie „Mazowsze”, nie tylko
w Warszawie, ale także w miejscowościach podwarszawskich.
1
Działający w tymże
czasie tzw. II Program Radia „S” pod kierownictwem śp. Andrzeja
Fedorowicza był strukturą autonomiczną, współpracującą jednak programowo
z „Nilem” i wspomaganą technicznie przez „Armenię”.
2
Projektantem
„Berty” i twórcą-konstruktorem pierwszych prototypów był znakomity
elektronik z Instytutu Radiotechniki w Międzylesiu, inżynier Romuald
Sałaciński („Waldek”).
3
Wojciecha Skowrona
spotkały też innego rodzaju represje – usunięto go z podkowiańskiej
szkoły, w której uczył fizyki. W jego obronie (a także chemika Jana
Gołąba, również wyrzuconego za działalność opozycyjną) wystąpiło
kilkudziesięcioro rodziców, którzy napisali list protestacyjny do
kuratorium, żądając przywrócenia obu nauczycieli (przyp. red.).
Tekst przygotowano na podstawie artykułów J. Radziejowskiego i W. Skowrona zamieszczonych w pracy pod red. Bogusława Bakuły Radio Solidarność. Podziemne rozgłośnie oraz audycje radiowe i telewizyjne w Polsce 1982-1990, Wyższa Szkoła Zawodowa „Kadry dla Europy”, Poznań 2008.