W tym roku minęła 160 rocznica urodzin, a za kilka miesięcy minie
setna rocznica śmierci tego niezwykłego podróżnika i badacza Emiratu
Bucharskiego, odkrywcy wielu białych plam na mapach Azji Środkowej,
wielkiego przyjaciela Tadżyków i Uzbeków, odkrywcy starożytnej
Samarkandy i jej niezwykłego dokumentalisty, wybitnego glacjologa
i niepospolitego fotografa, przede wszystkim jednak troskliwego
i kochającego męża i ojca, którego dewiza życiowa brzmiała: „
Wszystko można pokonać na świecie dobrym słowem i serdeczną prostotą,
nie zaś dumą i pychą”.
„Prawdą i pracą” – w tych prostych zasadach
dojrzewał w rodzinnym domu Leon Barszczewski. Hasło to niósł niezłomnie
na barkach przez całe burzliwe życie. Rodzinną maksymę przekazał córce
Jadwidze, kiedy wysyłał ją na nauki do Instytutu Wielkiej Księżnej Kseni
do Petersburga. „Kierujcie się w życiu prawdą i pracą”
– tymi słowami pożegnał się z dziećmi na dworcu kolejowym
w Siedlcach, wyjeżdżając na front rosyjsko-japoński. Przesłanie
„Prawdą i pracą” wyhaftowano na sztandarze Szkoły Handlowej
w Siedlcach – towarzyszyło ono przełożonej szkoły,
Jadwidze Barszczewskiej-Michałowskiej, do końca długiej
działalności pedagogicznej, jako ideowy testament ojca.
Leon Barszczewski urodził się w Warszawie jako syn Szymona i Adelajdy
z Nowickich. Po mieczu rodzina wywodziła się z miejscowości Jemieliste
niedaleko Suwałk. Stryjem Leona był Jan Barszczewski –
dziadek znanej warszawskiej aktorki, Elżbiety. Patriotyczne zrywy
Polaków w wieku XIX nie pozostały bez wpływu na losy Barszczewskich.
Ich czynny udział w powstaniach listopadowym oraz styczniowym, zsyłki na
Syberię, a wreszcie konfiskata majątku zagmatwały losy rodziny. Ojciec
wziął udział w powstaniu styczniowym i musiał opuścić ziemię suwalską.
Początkowo zamieszkał z rodziną w miejscowości Aleksandrówka w guberni
chersońskiej, a następnie osiedlił się pod Białą Cerkwią na Ukrainie.
Leon miał siedmioro rodzeństwa. Czterej starsi bracia brali udział
w powstaniu styczniowym. Szczepan zmarł w twierdzy szlisselburskiej,
a Lech, Piotr i Michał zostali zesłani na Syberię i ślad po nich
zaginął. Piąta z kolei Maria, zamężna Kostrić, zamieszkała
w Czerkasach, zaś najmłodsi Ignacy, Leon i Konstanty po przedwczesnej
śmierci rodziców wstąpili do szkoły kadetów w Kijowie.
Leon Barszczewski od dzieciństwa, które spędził w Czerkasach
u siostry, „czuł pociąg do studiów przyrodniczych, do badań nad
światem i zabytkami starożytnymi, do etnografii, a zwłaszcza do
podróżowania”, interesował się przyrodą. Pewnego lata nad brzegiem
Dniestru znalazł „terakotowego bożka”, innym razem najróżniejsze
„stare skorupy”, ale nikt z dorosłych nie potrafił wyjaśnić mu ich
pochodzenia. Od tej chwili nie opuszczało go pragnienie „poznania
skrytych w przyrodzie tajemnic”. W autobiografii zanotował: „
Włóczyłem się samotnie, zbierając rozmaite stare skorupy – resztki
śladów pracy i życia dawnych ludzi. Robiłem po swojemu na ten temat
rozmaite przypuszczenia, zazwyczaj dalekie od prawdy. Ponieważ moje
otoczenie domowe nie mogło przyjść mi z pomocą w tym względzie,
«badania» te prowadziłem w tajemnicy. Stałem się skrytym
i w samotności usiłowałem osiągnąć swój cel”.
Jedną z niewielu możliwości zrealizowania chłopięcych marzeń
o podróżach była kariera w armii carskiej. Po ukończeniu wojskowego
gimnazjum w Kijowie Leon wstąpił do Konstantynowskiej Szkoły w Odessie.
Zapytany podczas egzaminu na stopień oficerski o „bunty Polaków”
ujął się honorem, co niemal spowodowało relegowanie go ze szkoły
oficerskiej. Jako junkier we wrześniu 1867 roku wstąpił do armii.
Szkołę piechoty ukończył w maju 1869 roku, w 1873 roku został mianowany
podporucznikiem, a w 1875 – porucznikiem.Skierowano go do
służby w pułku piechoty w guberni chersońskiej i w Besarabii. Zdobył
tam umiejętności w wielu rzemiosłach, co przydało mu się później
w licznych wyprawach. Opanował język francuski i niemiecki,
w przyszłości również tadżycki i uzbecki, a nawet sanskryt. A że kraj,
w którym przebywał, był wówczas przedmiotem badań poważnych sił
naukowych, postanowił poświęcić życie podobnym badaniom. Kupował dużo
książek, a za zaoszczędzone pieniądze nabył aparat fotograficzny.
W 1874 roku zgłębił tajniki fotografii u znanego malarza akwarelisty
i fotografa Mikołaja Osipowa. Ten uczył młodego oficera nie tylko
techniki fotografowania, ale wpajał mu przekonanie, że „trzeba umieć
patrzeć i odtwarzać tylko rzeczy istotnie piękne lub na utrwalenie
zasługujące”.
W maju 1876 roku Leon Barszczewski na własną prośbę został skierowany
do Emiratu Buchary w Turkiestanie, terytorium nowo przyłączonego do
Rosji. Przybył do Samarkandy w listopadzie 1876 roku, a przebywał tu
z przerwami do roku 1897. Jego obowiązkiem jako oficera oddziału
topograficznego było dokładne zbadanie terytorium i wytyczenie nowych
dróg o znaczeniu militarnym w kierunku granic z Chinami i Afganistanem.
Kilkakrotnie przekraczał granice, co stało się nawet przyczyną jego
aresztowania. Wyprawy w góry często niosły inne niebezpieczeństwa,
w trakcie jednej spadł z koniem w przepaść. Poobijał się mocno, stracił
kilka zębów i był zmuszony do kilkutygodniowej rekonwalescencji w jednym
z górskich kiszłaków (wiosek). Trudno obecnie dokładnie ustalić
marszruty Barszczewskiego ze względu na częste zmiany w nazewnictwie,
występowanie podobnych nazw w tym rejonie Azji oraz błędy w ich zapisie
popełnione przez samego podróżnika. Terenem jego badań były dorzecza
Zerawszanu, Amu-Darii, Fan-Darii, Iskander-Darii, Góry
Hisarskie, Zerawszańskie, Tien-szan, lodowce Pamiru, a nawet
Mazar-i Szarif w Afganistanie. Ustanowił wiele nowych nazw na tych
terenach, m.in. przełęcz św. Anny nazwał na cześć córki, a jednemu
z lodowców dano imię Barszczewskiego.
Głęboko interesowało go życie ludów Wschodu: codzienne obrzędy,
obyczaje, legendy, muzyka Uzbeków (zanotował „Narodową pieśń
Wschodniej Buchary”). Geograf Adam Gadomski w miesięczniku „Na
szerokim świecie” w 1933 roku podkreślał walory Leona Barszczewskiego
jako „specjalnego typu podróżnika, przynoszącego ze sobą dobroć
i oświatę, tak że pamięć po nim długie lata pozostała w Azji, a kobiety
tamtejsze uważały go wprost za świętego. On też pierwszy z podróżników
po dalekim muzułmańskim Wschodzie zainteresował się żywo i realnie losem
kobiety wschodniej, skazanej na niewolę w domu władcy męża, i starał
się, o ile było to w jego możliwości, ulżyć tej doli umiejętnością swego
śmiałego a taktownego postępowania. Wiadomym jest również, że obdarzał
on zawsze hojnie tubylców, obcował na równi z bogatymi i z biednymi,
spieszył z pomocą, a często i z poradą lekarską. Przeżywszy wiele lat
wśród tych ludów, starał się wykorzenić wśród ludności gusła
i zabobony”.
Leon Barszczewski wspominał: „...dłuższe obcowanie z półdzikimi
mieszkańcami nauczyło mnie wielu rzeczy. Jak fałszywie i źle sądzimy
tych biedaków! Najczęściej sami jesteśmy przyczyną nieporozumień, jakie
wynikają pomiędzy nami i nimi. Niejednokrotnie sam, zdawało się, byłem
w położeniu bez wyjścia wśród tych półdzikich ludów, gdzie byle drobiazg
mógł pociągnąć za sobą utratę życia. A przecież zawsze dawałem sobie
radę, co zawdzięczam temu, że stosunek mój do mieszkańców był zawsze
serdeczny, że starałem się wniknąć w ich życie, zwyczaje i obrzędy,
wierzenia i przesądy. Zjednałem sobie wśród nich wielu prawdziwych
przyjaciół. Dziewiętnaście lat obracałem się między nimi i nie mogę
znaleźć ani jednego przykładu ich rzekomej zwierzęcości, o czym tak
chętnie piszą rozmaici podróżnicy”.
Był członkiem lub kierownikiem przeszło dwudziestu wypraw, w których
brali udział badacze, naukowcy i podróżnicy rosyjscy, ukraińscy lub
francuscy. Wieloletni wiceprezes Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego
P. Siemionow nazywał Barszczewskiego „najlepszym znawcą okręgu
zerawszańskiego i Buchary” oraz „najbardziej niezmordowanym
i zapalonym podróżnikiem po górzystych krainach Turkiestanu”. Wielce
pomocny w tych ekspedycjach okazał się uratowany przez Barszczewskiego
i wyleczony z ran otrzymanych w potyczce z Sartami późniejszy jego
wierny przyjaciel i przewodnik, Jakub Izmaiłdżanow. W czasie wypraw
Barszczewski prowadził obserwacje meteorologiczne, geograficzne oraz
badania botaniczne, ichtiologiczne, zoologiczne, antropologiczne,
etnograficzne, archeologiczne, geologiczne i glacjologiczne. Był
wybitnym specjalistą lodowców środkowoazjatyckich. Odkrył kilkadziesiąt
złóż bogactw naturalnych: kamienie szlachetne, pokłady złota, srebra
i węgla kamiennego, azbestu, rudy metali, złoża ropy naftowej i inne.
Wielu ludzi porobiło na tym olbrzymie majątki. Barszczewski, pytany
nieraz o powód bogacenia innych bez korzyści osobistej, zawsze dawał tę
samą odpowiedź: „Ludzie pracujący dla nauki zwykle grzeszą brakiem
praktyczności życiowej. Nie stanowię i ja pod tym względem wyjątku”.
Jego liczne zbiory flory i fauny wzbogaciły muzea w Moskwie
i Petersburgu, odkryte starożytności w Afrasiabie zostały częściowo
wywiezione do Grenoble, a niektóre klisze szklane do Berna. Większość
kolekcji botanicznej i archeologicznej dała początek Muzeum
Historycznemu w Samarkandzie, którego powstania był inicjatorem.
Wiadomo, że w trakcie jednej tylko podróży Barszczewski wykonał 150
fotografii, a zatem w trakcie całego życia musiał wykonać ich ponad 3
tysiące. Klisze wywoływał samodzielnie po powrocie z wypraw w domu
w Samarkandzie, początkowej siedzibie muzeum. Niestety, wiele klisz
przepadło, gdyż dźwigający bagaż osiołek niekiedy spadał w przepaść.
Tematem większości zdjęć były górskie marszruty. Najciekawsze wydają
się fotografie przedstawiające architekturę wielu miast, a zwłaszcza
Samarkandy, górskie kiszłaki oraz tubylców z różnych warstw społecznych
w egzotycznych strojach. Tylko kilkukrotnie udało mu się sfotografować
kobiety, pilnie strzeżone w świecie muzułmańskim. Niektóre zdjęcia
opatrzył odręcznymi podpisami: służyły mu one jako ilustracje do
prelekcji. Niezwykłe zdjęcia pokazywano na wielu wystawach. Otrzymały
najwyższe wyróżnienia: złote medale na wystawie fotograficznej w Paryżu
w 1895 roku (prezentującej dorobek imperium rosyjskiego) oraz na
pierwszej wystawie fotograficznej, zorganizowanej w warszawskim Ratuszu
w 1901 roku (były to zdjęcia lodowców oraz mieszkańców Azji Środkowej).
Leon Barszczewski został doceniony jako naukowiec. Przyjęto go
w poczet członków Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w Petersburgu,
Rosyjskiego Towarzystwa Przyrodników oraz Rosyjskiego Towarzystwa
Aklimatyzacji Geologicznej i Botanicznej w Moskwie. W roku 1887
awansował do stopnia kapitana, w sierpniu 1888 ukończył strzelecką
szkołę oficerską w Petersburgu. Został odznaczony Orderem Świętego
Stanisława II i III stopnia, Świętej Anny III stopnia oraz Świętego
Włodzimierza IV stopnia, a w 1895 roku Emir Sayyid Abdul Ahad nadał mu
„Złotą Gwiazdę Emira Bucharskiego”. Otrzymał także srebrny medal
na pamiątkę panowania Aleksandra III, srebrny medal Rosyjskiego
Towarzystwa Geograficznego oraz brązowy medal na pamiątkę wojny
rosyjsko-japońskiej. Władze rządowe zaproponowały mu w 1896 roku
przejście na prawosławie i awansowały na podpułkownika. Barszczewski
stanowczo odmówił. Jego telegraficzna odpowiedź brzmiała „Nie
zgadzam się na przyjęcie prawosławia. Jestem katolikiem i pozostanę
katolikiem”. Za to został odwołany z Samarkandy i „zesłany” na
dowódcę 177 Krasnostawskiego Pułku Piechoty, stacjonującego w Siedlcach.
Powracał jeszcze do Azji m.in. jako uczestnik wyprawy poszukującej
monolitu na sarkofag dla cara Aleksandra III. Uczestniczył w wojnie
rosyjsko-japońskiej na Dalekim Wschodzie, z Harbina pisał, iż
w razie śmierci pragnie spocząć na polskiej ziemi.
W 1906 roku w stopniu pułkownika otrzymał upragnioną emeryturę.
Poświęcił się bez reszty ufundowanej przez siebie Szkole Handlowej dla
dziewcząt w Siedlcach (obecne Liceum im. św. Królowej Jadwigi).
Osobiście wyposażył pracownie geograficzną i biologiczną, organizował
dla uczennic wycieczki. Przełożoną szkoły została jego zaledwie
dwudziestoletnia córka Jadwiga. Zaprzyjaźniony z rodziną mecenas Jan
Sunderland, wybitny fotografik, wspominał: „Znałem pułkownika
Barszczewskiego. Był wysoki, barczysty. Wysoko sklepione wypukłe czoło
przypominało Sokratesa. Nosił sporą jasną brodę. Ruchy miał żywe, oczy
– chyba błękitne – przenikliwe. Opowiadał
o swoich przeżyciach podróżniczych chętnie i barwnie. Czasem z humorem
demonstrował «sztuki magiczne», którymi budził wśród
prymitywnych górali azjatyckich wiarę w swoje siły nadprzyrodzone, co
oddawało mu nieraz nieocenione usługi, do uratowania życia włącznie.
Pamiętam, jak z werwą (choć spokojnie i elegancko) w karnawale 1908
tańczył, a chyba i prowadził mazura na balu szkolnym w szkole swojej
córki”.
Zwiedzał tereny Królestwa Kongresowego, podróżował po Europie,
w Belgii badał okręg węglowy i Ardeny, odwiedził Paryż, Berno, Fryburg
i Genewę, zwiedzał Alpy szwajcarskie i francuskie, tamtejsze lodowce,
i tęsknił: „...myślą uciekam do moich kochanych lodowców
azjatyckich. Piękniejszych nie ma nigdzie. Marzę o odwiedzeniu raz
jeszcze tych wspaniałych olbrzymów”. Niestety, marzeń tych nie zdążył
już zrealizować. Niesprawiedliwie, niesłusznie oskarżony o czyny,
których nie popełnił, mając świadomość nieuchronnego wyroku skazującego,
który spowodowałby utratę honoru, pojechał do Częstochowy i po
odwiedzeniu Klasztoru Jasnogórskiego pożegnał się z życiem. Sprawa,
o którą był oskarżony, wyjaśniła się po zaledwie kilku tygodniach, ale
życia już mu to nie wróciło. O jego tragicznym losie donosiła „
Gazeta Częstochowska” w marcu 1910 roku. Fatum zapomnienia przez wiele
lat ciążyło nad Leonem Barszczewskim – do tego stopnia, że
w 1995 roku skradziono pomnik z jego nagrobka z Cmentarza na Kulach
w Częstochowie. Po ekshumacji szczątki przeniesiono do Warszawy
i pochowano w grobie rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim.
Niewielką spuściznę, którą po sobie pozostawił, upowszechniał m.in.
jego stryjeczny brat Witold Barszczewski (ojciec Elżbiety) w artykułach
pod tytułem Uroczystości weselne w Bucharze Wschodniej oraz
Sang-Tuda (legenda ze Wschodniej Buchary), zamieszczonych
w miesięczniku „Naokoło świata” w 1902 roku.
W 1880 roku Leon Barszczewski ożenił się Ireną Niedźwiecką (córką
Wiktora i Anny Schilder von Schuldner), która pojechała odwiedzić
w Taszkencie i Samarkandzie swoich braci Juliana i Michała, zesłanych na
przymusowe osiedlenie po odbyciu katorgi na Syberii. Leon i Irena byli
małżeństwem tylko przez 10 lat, Irena zmarła 27 listopada 1890 roku
w Samarkandzie, osierociwszy pięcioro małych dzieci. Po jej śmierci
wychowaniem dzieci zajęła się kuzynka Leontyna Szweryn. Potomstwo
Barszczewskich to kolejno: Wiktoria (wyszła za Władysława Szweryna),
Jadwiga (za Zygmunta Michałowskiego), Irena (za Tomasza Rudnickiego),
Anna (za Stefana Strojeckiego) i jedyny syn Leonard (zmarł tragicznie
w kwietniu 1915 roku).
Igor Strojecki, prawnuk