MAGNA RES LIBERTA
NIESPOŻYTY DUCH
POLSKI
STULETNIĄ WALKĄ
PROTESTUJĄCY
PRZECIW
CIEMIĘŻĄCEJ GO
PRZEMOCY
W WOLNEJ ZIEMI
HELWETÓW
PRZEMAWIA DO
SPRAWIEDLIWOŚCI
BOGA I ŚWIATA
Symbolem Muzeum Polskiego w Rapperswilu jest Kolumna Barska z wyrytymi
– zacytowanymi napisami: Magna res liberta – Wielką rzeczą
jest wolność... Ziarno wolności zasiał tutaj z myślą o swojej
zniewolonej ojczyźnie Władysław hr. Broel–Plater (1806-1889).
Wpisuje się on pięknie w historię polskiego wychodźstwa
w Europie. Powstaniec listopadowy, który po kilkuletnim pobycie we
Francji postanawia osiąść w kraju Helwetów. Ma oznaki „bożego
szaleńca”, błędnego rycerza z dalekosiężną wizją. Jego fortecą dla
politycznych i artystycznych działań staje się średniowieczny zamek
w malowniczym miasteczku kantonu Sankt Gallen nad Jeziorem
Zuryskim. W stulecie zawiązania się konfederacji barskiej (w roku 1868)
wystawia wspomnianą kolumnę, monumentalny obelisk z umieszczoną na
szczycie drapieżną orlicą. W 1869 roku, 18 lipca, czyli dokładnie 140
lat temu, podpisuje z władzami miasta umowę na stuletnie posiadanie
zamczyska. W rok później zostaje tam oficjalnie otwarte Muzeum
Narodowe, z zaznaczeniem fundatora w aktach założycielskich, że
gromadzony tam „przybytek nietykalnych zabytków naszych
historycznych” jest własnością wspólną – narodu polskiego.
W koncepcji muzealnej hr. Broel–Plater nawiązuje niewątpliwie do
Puław księżnej Izabeli Czartoryskiej. Przyświeca mu podobna dewiza, którą
wyraża sentencja umieszczona przez księżną na frontonie Świątyni
Sybilli: Przeszłość dla przyszłości. Inny jest jednak czas,
miejsce i sposoby działania, przede wszystkim świadomość istnienia
w centralnym punkcie w Europie, niezależnym, wolnym... W założeniu
Muzeum nie tylko miało zbierać i eksponować świadectwa ze wszystkich
dziedzin życia polskiego, upowszechniać ducha i styl narodowy, ale
spełniać również rolę instytutu naukowego, wspomagać i krzewić talenty,
próbować przebijać się stąd swoim głosem do Europy.
Z dużym zainteresowaniem studiowałem katalog kolekcji szczęśliwie
nabyty w krakowskim antykwariacie1. Katalog
składa się z dwóch części: historycznej i opisowej. Jest logiczny
i przejrzysty. Dowiadujemy się o dziejach obiektu i kolekcji, układzie
koncepcyjnym oraz o pochodzeniu i wartości wybranych dzieł. Przebija
pasja i znawstwo właściciela. Wiedział, co i jak zbierać, jakie
stosować przeliczniki zysku. W Muzeum Rapperswilskie hr. Plater
zainwestował całe swoje życie i kapitały rodzinne, ale doskonale zdawał
sobie sprawę z tego, że jest nośnikiem wyższych idei... Zapis
wydawanych funduszy jest sam w sobie pouczającą historyjką. W zamyśle
hrabia–patriota poprzez swoje pomysły publiczne chciał również
finansowo mobilizować rodaków, otwierać ich kiesę, jednak w praktyce
głównie on płacił, bez pretensji i dodatkowych rozliczeń. Dla przykładu
koszty projektu i wystawienia Kolumny Barskiej pokrył w 3/4,
podobnie rzecz się miała z restauracją i funkcjonowaniem zamku, resztą
były składki społeczne i indywidualne, jak odnotowany na sumę 1000 fr.
przekaz od cesarza Napoleona III. Kluczem do kolekcji jest duch Polski.
Pytanie: jak go przybliżyć, jak nim oczarować zwiedzających? Postawiono
w pierwszym rzędzie na historię polskiego oręża: broń i mundury.
W dalszej kolejności specjalne wyeksponowanie narodowych geniuszy.
Pokoje: Kopernika, Mickiewicza, Lenartowicza, Kościuszki. Była
oczywiście reprezentatywna biblioteka oraz galeria portretów i obrazów.
W tej części czuje się wyrafinowany smak fundatora, łączenie różnych
stylów. W malarstwie polskim akcent na obyczajowość i rodzimy
krajobraz, w europejskim na reprezentatywność. Stąd dzieła tak
wybitnych artystów, jak: Rubens (portret Władysława IV), Van
Dyck, Dürer, Tycjan, Breughel czy Murillo. Na szczególną uwagę
zasługuje zdobyta dla Muzeum zwarta kolekcja rysunków i grafik głośnego
w Niemczech i Europie ilustratora Daniela Chodowieckiego (1726-
1801). Innymi słowy, polskość była w Rapperswilu spleciona organicznie
z europejskością.
Hrabia Władysław dzieli z księżną Izabelą kult dla Tadeusza
Kościuszki. Po Puławach właśnie tutaj po przeszło pół wieku na zamku
w Rapperswilu ożywa wielkość Naczelnika, jako republikańskiego wodza
i rycerza, który pod koniec życia ukochał Szwajcarię. Poświęcono mu nie
tylko specjalną salę w Muzeum (dokumenty, portrety, osobiste przedmioty
– relikwie), ale i kaplicę – mauzoleum w starej baszcie, gdzie
umieszczono serce Naczelnika.
Późniejsza historia Muzeum Polskiego jest dramatyczna i powikłana i tym samym jakby idealnie zgrana ze współczesnymi losami narodu. Nie będę w nią wchodzić, gdyż potrzebny byłby tutaj talent Sherlocka Holmesa, aby zdołać rozwiązać polityczno–kryminalne zagadki przenosin zbiorów, kolejnych zamknięć i likwidacji. Dzisiejsze Muzeum jest trzecią lub czwartą mutacją. Współcześnie dostępna kolekcja jest dziełem jej wieloletniego kustosza Janusza S. Morkowskiego, z pierwotnej już nic nie pozostało. Placówka boryka się z wielorakimi trudnościami. Brakuje jej funduszy na statutową działalność, większość prac wykonywana jest tutaj społecznie: dyżury w bibliotece, oprowadzanie zwiedzających, opieka kuratorska wystaw i koncertów. W dodatku jak „grom z nieba” spadł na Muzeum Polskie postulat grupy szwajcarskiej Pro Schloss opuszczenia przez Polaków zamku. Miejmy nadzieję, że wszystko ułoży się pozytywnie, gdyż akurat ta placówka posiada nieoceniony dorobek w pielęgnowaniu kontaktów polsko–szwajcarskich. Na samej ekspozycji wprowadza się nas do sali, w której udokumentowane są wzajemne związki: nazwiska, rody, wspólne dzieła. Imponujący jest dla przykładu zestaw szwajcarskich rzemieślników, którzy zasłynęli w swoim fachu w Polsce, czy dla odmiany rejestr polskich uczonych wykształconych na szwajcarskich uczelniach.
Przebywając w Rapperswilu, zwłaszcza nie w sezonie, odnosi się
wrażenie, że czas stanął tutaj w miejscu. Zapanowała wiekuista harmonia.
Schodząc z góry zamkowej, podziwiamy w zaułkach dziewiętnastowieczne domki
mieszczańskie z charakterystycznym murem pruskim. W środku traktu mały
ryneczek z renesansowym ratuszem. Zewsząd rosnące róże i rozchodzący
się ich narkotyczny zapach. Kiedy opuścimy mury miasta, nieuchronnie
trafimy na bulwary Jeziora Zuryskiego. Cud natury. Jezioro na
odcinku 30 km łączące Zurych z Rapperswilem. Dawniej również ważny
wodny szlak handlowy i pielgrzymkowy. W średniowieczu przebiegała tędy,
drewnianym mostem, europejska trasa pielgrzymkowa św. Jakuba ze
Szwajcarii do Santiago de Compostela. Horyzont zamykają góry – małe
Alpy, zwane Glarneńskimi.
W Rapperswilu można się zakochać, ale bez przesady! Dla mnie
świadectwem posługiwania się językiem kiczu jest zdjęcie okładkowe dwóch
wydanych przez Muzeum Polskie publikacji: Przewodnika po
ekspozycji i Naszej Szwajcarii2 Dla uzyskania efektu tajemnicy i grozy
charakterystycznego dla zamków szkockich zdjęcie zostało odpowiednio
skadrowane. W rzeczywistości zamek jest o wiele bardziej oddalony od
jeziora, natomiast góry sprawiają fałszywe wrażenie monumentalnych
Alp wyrastających wprost spod zamkowych murów. Dla równowagi ducha
jeszcze raz odsyłam do antykwarycznego wydania muzealnego przewodnika,
jego zdjęć i komentarzy.
Kraków, 17 lipca 2009
1 Muzeum Narodowe Polskie
w Rapperswilu (Nakładem Dyrekcji Muzeum), Kraków 1906.
2 J. S. Morkowski,
Muzeum Polskie, Przewodnik po ekspozycji, Rapperswil 1994; J. Zieliński,
Nasza Szwajcaria. Przewodnik śladami Polaków,
Warszawa 1999.