PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 56-57

Z archiwum muzeum w Stawisku


Listy Andrzeja Kramsztyka do Jarosława Iwaszkiewicza


20 II 54

Drogi Jarosławie!
O dniu Twoich urodzin powinniśmy byli pamiętać, bo równo dziesięć lat temu, gdy kończyłeś 50. rok życia mówiła nam o tym Hania, kiedy w najcięższym naszym okresie życia, podczas okupacji mieszkaliśmy w Milanówku. Od tej chwili do dziś czas minął tak szybko, że dopiero prasa i radio przypomniały nam. Przez radio wysłuchaliśmy uroczystości w Związku Literatów i z prawdziwym wzruszeniem wysłuchaliśmy Twego tak głębokiego, a przy tym prostego przemówienia. Gdybyśmy wcześniej w tej dacie zorientowali się, przyjechalibyśmy do Was, aby w tym dla nas wszystkich uroczystym dniu zobaczyć się z Wami, uściskać was i życzyć dalszych długich szczęśliwych lat życia wypełnionych pracą dla dobra ogółu.

Jakkolwiek przykro nam, że w tym uroczystym dniu nie byliśmy razem z Wami, to postaramy się wkrótce do Was przyjechać, aby złożyć osobiście spóźnione życzenia.

Niedawno Hania pisała, że gdy się ociepli zajedziecie i do Łodzi. Niecierpliwie więc czekamy wiosny, licząc, że nas w Łodzi odwiedzicie. Tak dawno już nie byliście u nas.

Serdecznie Was oboje ściskamy.

Andrzej Kramsztyk





Niedziela, 4 III 56

Kochany Jarosławie!
Dzisiaj, jak zresztą co tydzień, przeczytałem w „Życiu Warszawy” Twoją „Rozmowę o książkach” i bardzo się cieszę, że książeczka, którą ci niedawno posłałem przydała Ci się. Ponieważ w „Rozmowie” dochodzisz do wniosku, że należy przypomnieć ułamki poetyckie pozostałe z czasów okupacji, pozwalam sobie poniżej podać Ci jeden z takich ułamków, zupełnie nieznany. Ten wiersz „popełniłem” ja sam w 1942 r. między innymi wierszami, już i przeze mnie zapomnianymi. Nie zdziwię się, gdy wiersz ten ocenisz jako grafomański, jeżeli jednak sąd Twój wypadnie inaczej, to nie miałbym nic przeciwko temu, abyś ten wiersz przy okazji podał do druku. Do wiersza tego powracam teraz, bo wydaje mi się, że po piętnastu blisko latach na nowo stał się aktualny. Wiersz brzmi, jak następuje:

Kraj nagle stanął na głowie,
Cały naród dostał wścieklizny.
Uczeni profesorowie
Zostali wygnani z ojczyzny.
Książki palono na stosach,
Ludzi zamykano w kaźniach,
Rasy szukano we włosach
I rasę sprawdzano w łaźniach.
Świat widział to i milczał,
Bo świat już sobie obliczał,
Jak z tego wyciągnąć procenty.
Dostarczał im broni i tanków,
Dostarczał żywności, pieniędzy,
Zyski składał do banków,
Nie widział podłości i nędzy.
I dlatego, że się nie rozległo
J'accuse, co sumienia budzi
Tysiące tysięcy poległo
Niewinnych, cierpiących ludzi.


Przepraszam Cię, że Ci zajmuję czas, którego masz tak mało, ale list tak jakoś sam mi się napisał. Przechodząc do prostej powieści muszę Ci donieść, że mamy teraz dużo zmartwień i kłopotów. Od blisko dwóch tygodni Joasia choruje na zapalenie woreczka żółciowego, a że Janusz też złapał gorączkę, dużo z tym mamy kłopotów i bieganiny, a zwłaszcza Renia.

Z tego też powodu nie mogliśmy skorzystać z miłego zaproszenia Hani i przyjechać, aby osobiście złożyć Ci życzenia urodzinowe. Mamy jednak nadzieję, że zmartwienia miną i pogoda się poprawi, i wówczas przyjedziemy do Was.



Znacznie więcej niż uprzejmy czytelnik
Twój Andrzej Kramsztyk





Łódź, 12 listopada 1967 r.

Drogi Jarosławie,
nie przypuszczam, abyś był czytelnikiem poważnego skądinąd czasopisma „Prawo i Życie”, organu Związku Prawników Polskich, posyłam Ci więc wycinek z nr 23(301) z dnia 5 listopada 1967 tego dwutygodnika. Zamieszczone w tym numerze facsimile z gazety „Nowiny i Kurier” wychodzącej w Izraelu, a dotyczące twego przyjaciela Artura Rubinsteina jest tak dziwnej treści i wydaje się być tak piramidalnym nonsensem, że chyba jest to, używając języka Wiecha „pic, czyli fotomontaż”, a może pismaki izraelskie taką idiotyczną wzmiankę istotnie zamieścili.

Ponieważ wiem, że łączą Cię z p. Arturem Rubinsteinem więzy serdecznej przyjaźni posyłam Ci wycinek z „P. i Ż.”, a sam będziesz najlepiej wiedział, co z nim zrobić i jakie wyciągnąć konsekwencje, oczywiście po porozumieniu się z p. Rubinsteinem, co o tym sądzi.

Gdyby ta wiadomość była wyssana z palca (nie wiadomo czyjego), to bez względu na stosunki polityczne, pomiędzy Polską a Izraelem, nie można urządzać sobie kpin z Wielkiego, o światowej sławie, wszędy uważanego zawsze za chlubę Polski.

Przy okazji. Miło mi bardzo, że książka p. Lesmana, którą Ci w swoim czasie posłałem, zainteresowała Cię, czego dowodem „Gawęda”, którą przeczytałem po powrocie z podróży, i to gawęda tak przychylna dla autora. Zapewne p. Lesman jeszcze jej nie czytał, ponieważ od początku października jest w podróży do Londynu i Paryża.

Jeżeli będziesz miał chwilę wolnego czasu, to byłbym Ci wdzięczny za wiadomość o tym, co sądzisz o wzmiance w izraelskiej gazecie.

A co u Was? Jak Wasze zdrowie. Ja właśnie przechodzę jesienny katar, w naszym klimacie nieunikniony.

Ściskam i całuję najserdeczniej Ciebie i Hanię.



Twój Andrzej




Andrzej Kramsztyk (1895–1969) – nadawca tych listów – był bratem Józefa, fizyka i tłumacza m.in. Czarodziejskiej góry, zmarłego na początku lat 30. na gruźlicę i bratem stryjecznym Romana, malarza, który nie przyjął pomocy Iwaszkiewiczów i zginął zastrzelony w warszawskim getcie w 1942 r. To z Romanem i Józefem Kramsztykami znał się i przyjaźnił adresat tych listów – Jarosław Iwaszkiewicz. Nie ma dowodów przedwojennej znajomości pisarza z adwokatem Andrzejem Kramsztykiem. Wiadomo natomiast, że na początku 1942 r., gdy znalazł on schronienie w Milanówku przy ulicy Granicznej, wysłał swą córkę Joannę po pomoc właśnie do Stawiska mówiąc: „Idź do Iwaszkiewiczów, jeśli oni nie pomogą, to koniec...”. Iwaszkiewiczowie zaopiekowali się zarówno córką, jak i żoną Kramsztyka Ireną. Znaleźli dla nich bezpieczne lokum u Piecholów na Górkach na Polesiu i dali pracę w ogrodzie Stawiska. Samego Andrzeja Kramsztyka odwiedzała regularnie w Milanówku pani Anna na „górce”, której nie opuszczał przez ponad 2 i pół roku. Całą trójkę opisał Iwaszkiewicz na kartach swego wojennego dziennika, wydanego jako Notatki wojenne w 1991 r., w rozdziale zatytułowanym „Operacja”, zmieniając nazwiska jego bohaterów, a nawet Joannę Kramsztykównę zastępując dla bezpieczeństwa postacią chłopca o imieniu Janek.
Po wojnie „Państwo Kramsztykowie byli bliskimi przyjaciółmi moich Rodziców i zawsze latem przyjeżdżali do Stawiska na dwa tygodnie. Zawiązana podczas okupacji więź przetrwała aż do ich śmierci” – wspomina w książce zatytułowanej Z pamięci Maria Iwaszkiewicz\dash Wojdowska. W archiwum Muzeum im. A. i J. Iwaszkiewiczów w Stawisku zachowała się bogata korespondencja Ireny i Andrzeja Kramsztyków do Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów z lat 1945–1979 będąca świadectwem tej więzi.

Wyboru dokonała i notkę sporządziła Małgorzata Bojanowska.




 <– Spis treści numeru