PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 56-57

Janusz Radziejowski

Nieznana Podkowa Leśna


Chyba każdy nieco starszy mieszkaniec Podkowy Leśnej pamięta, że we wschodniej części Lasu Młochowskiego stacjonowało wojsko. Wtajemniczeni opowiadali nawet, że w lesie znajdują się wyrzutnie rakiet. Niektórzy, jeszcze w latach osiemdziesiątych mieli okazję przekonać się, że duży obszar lasu stanowi strefę zamkniętą, ogrodzoną drutami kolczastymi, do której wstęp cywilom był zabroniony. Informowały o tym stosowne tablice, z których jedną jeszcze niedawno można było podziwiać przy ścieżce rowerowej prowadzącej z Nadarzyna do Dębaku. Bardziej dociekliwi mogli narazić się na spotkanie z patrolami wojskowymi. Ja sam pamiętam, że pod koniec lat sześćdziesiątych, gdy chciałem pokazać okolicę koledze ze studiów, zostaliśmy zawróceni przez żołnierzy w stalowych mundurach wojsk lotniczych i obrony przeciwlotniczej. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wojsko z Lasu Młochowskiego zniknęło, a w dawnych koszarach na Dębaku, administracyjnie stanowiących część Podkowy, urządzono ośrodek dla uchodźców podległy Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji (dziś: Urzędowi do Spraw Cudzoziemców).

Jakieś osiem lat temu chyba, w trakcie wycieczki narciarskiej, zboczyłem nieco z trasy i nagle stanąłem przez trzymetrowym betonowym murem ciągnącym się na przestrzeni kilkuset metrów. Domyśliłem się, że właśnie znalazłem się w pobliżu strefy niegdyś zakazanej. Po kilku minutach marszu natrafiłem na dziurę w murze i dalej rozciągała się już owa mityczna baza rakietowa. Później bywałem tam wielokrotnie pieszo, na nartach lub na rowerze. Udało mi się też namówić na wycieczkę wielu znajomych. Jak się okazało, nikt ze znanych mi rodowitych podkowian tam nie był, większość z nich pojęcia nawet nie miała, że w naszym mieście znajduje się betonowa forteca, pomnik czasów zimnej wojny oraz architektury militarnej lat sześćdziesiątych. Obiekt obecnie jest mocno zniszczony, np. trudno tam znaleźć jakąkolwiek część metalową, może z wyjątkiem resztek pordzewiałych drutów kolczastych. Pozostały betonowe mury ogrodzeń oraz bunkrów stanowiących niegdyś schrony dla urządzeń wojskowych i załogi. Przylega on bezpośrednio do ośrodka dla uchodźców, który jest jednak od niego oddzielony metalowym ogrodzeniem. W otoczeniu, w odległości do kilkuset metrów od betonowego muru można w lesie odnaleźć rzędy charakterystycznych betonowych słupów, na których rozpięte były druty kolczaste. Sądząc po wieku drzewostanu, większość obszaru wokół właściwej bazy, była wylesiona. Natknąć się można tam na ślady okopów i innych prac ziemnych – które wykorzystywane są obecnie przez miłośników nielegalnego przecież na terenach leśnych motocrossingu. Od południowego wschodu z obiektem sąsiaduje, przez wewnętrzną drogę, dość dobrze zachowana strzelnica z otaczającymi je wałami ziemnymi (tzw. kulochwytami). Na południowo zachodnim skraju znajduje się sztucznie usypane wzgórze, na którym niegdyś prawdopodobnie usytuowane było jakieś urządzenie radiolokacyjne, poniżej jest zagłębienie, gdzie jeszcze dwa– trzy lata temu był mały stawek. Na zewnątrz muru jest kilka jeszcze obiektów: górka-wieżyczka, obok miejsca gdzie była główna brama wjazdowa, prawdopodobnie stanowisko przeciwlotniczych karabinów maszynowych, duży garaż-warsztat naprawczy oraz obiekt mocno już zdewastowany, a który prawdopodobnie był kiedyś chlewnią1. Obecny ośrodek dla cudzoziemców to niegdyś siedziba dowództwa i koszary jednostki. Na murach widoczne są malowidła maskujące, zabawne są duże fragmenty odsłoniętego niegdyś muru z wymalowanymi sylwetkami drzew, co dla nieprzyjaciela miało imitować las.

W środku „zony”, obejmującej ok. 10 ha powierzchni, znajdują się wewnętrzne drogi, różne bunkry oraz usypane z ziemi dawne stanowiska ogniowe rakiet. Całość zarasta bardzo intensywnie roślinnością leśną, tak że w okresie wegetacyjnym trudno już zorientować się w układzie całości. Zainteresowanym można polecić całkiem dobre zdjęcia satelitarne okolic Podkowy w ogólnodostępnym serwisie Google Earth, gdzie doskonale widać zarysy murów otaczających bazę, rozmieszczenie głównych bunkrów i wokół nich umieszczone wachlarzowato stanowiska wyrzutni rakiet.

Serce bazy - schron garaż i centrum dowodzenia Główne bunkry znajdują się w usypanej sztucznie górce. Były tam schrony dla sprzętu oraz podziemne stanowisko dowodzenia składające się z kilku pomieszczeń – obecnie całkowicie puste. Na górce wysokości ok. 10 metrów było stanowisko mobilnej stacji radarowej. Rakiety stacjonowały w misach ziemnych , wokół których znajdowały się bunkry dla załóg i tzw. szczeliny przeciwlotnicze (czyli rodzaj wąskich korytarzy bez zamknięcia).
Przez dłuższy czas domyślałem się tylko przeznaczenia tajemniczego obiektu. W końcu zajrzałem do niezawodnego Internetu i bardzo szybko sprawa stała się jasna.

Otóż, jak się okazuje, na terenie Lasu Młochowskiego od połowy lat sześćdziesiątych do roku 1989 gościliśmy 3 Dywizjon Ogniowy Rakietowej Obrony Powietrznej (wg ówczesnej nomenklatury wojskowej JW. 1140 w Nadarzynie) wchodzący w skład 3 Łużyckiej Dywizji Artylerii Przeciwlotniczej – obecnie 3 Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej2. Dywizja ta posiadała w naszej okolicy jeszcze dwie jednostki: dywizjon ogniowy w Borkach k/Nadarzyna (zlikwidowany) oraz dywizjon techniczny w Książenicach (jednostka wojskowa istnieje tam do dziś). „Nasz” dywizjon, który został zlikwidowany w 1989, uzbrojony był w zestawy rakietowe SA 75 M „Wołochow”, w tym sześć wyrzutni rakiet oraz urządzenia łączności, radiolokacyjne oraz do naprowadzania rakiet na cel. Sprzęt ten bardzo eksponowano na różnego rodzaju defiladach, czy też filmach z życia Ludowego Wojska Polskiego. Rakiety mogły strącić cel lecący na wysokości ok. 20000 m.

Na początku lat sześćdziesiątych Rosjanie przy pomocy takiej rakiety zestrzelili, ku zaskoczeniu wojskowych USA, samolot U2, który pilotowany przez Franka Powersa odbywał rutynowy lot rozpoznawczy nad terytorium sowieckim. Wywołało to poważny kryzys polityczny, a na rajdach studenckich śpiewano:

Frank Powers Kraj Radziecki raz chciał zobaczyć z góry
Lecz zamiast w Tu 104 wsiadł w inny odrzutowiec
Ahoj, kukuruża, niech rośnie nam duża
Niech rośnie nam duża, tak duża jak las!

W latach osiemdziesiątych był to sprzęt już całkowicie przestarzały.

Po 20 latach wnętrze bazy jest zaroœniete jak starozytne ruiny Zainteresowanych szczegółami technicznymi i organizacyjnymi funkcjonowania bazy odsyłam do strony internetowej „Ogólnopolskiego Mięsięcznika ODKRYWCA”, gdzie można znaleźć relację byłego zawodowego żołnierza, który opisuje jak tego typu obiekty działały, jak się odbywała w nich służba3. Wynika z niej, że obszar za murem to była ściśle chroniona przez liczne warty strefa „B”, do której wstęp mieli tylko pełniący służbę żołnierze baterii ogniowej i baterii naprowadzania rakiet.

Po ówczesnym życiu żołnierskim w „naszej” bazie nie zostało zbyt wiele śladów, poza schowanymi w różnych kątach murów napisów w rodzaju „Rezerwa 1967”, na pamiątkę najważniejszej uroczystości w życiu ówczesnego wojska, czyli przejścia do „cywila” kolejnego rocznika.

Mimo dość częstych wizyt w tym obiekcie nie spotkałem tam nigdy turystów, dwa – trzy razy widziałem miłośników tzw. paintballu w akcji. Że miłośnicy sportów militarnych żywo interesują się „Rakietówkami wokół Warszawy” jako doskonałymi terenami do prowadzenia gier, świadczą wpisy na stronach Warszawskiego i Mazowieckiego Forum Airsoftowego „Warrior.pl”.

Opisany obiekt jest częścią naszego miasta i dlatego winniśmy zainteresować się jego przyszłością. Z jednej strony jest to przecież już po trochu zabytek naszej historii, z drugiej strony może być ciekawostką dla turystów. Być może można się zastanowić nad stworzeniem tam atrakcji w rodzaju mini skansenu militarnego (takie rakiety jak tu służyły, jeszcze niedawno widziałem na złomowiskach) czy też nieco ucywilizowanej bazy dla miłośników strzelania do siebie kolorowymi kulkami. W każdym razie razem z leśnictwem Podkowa Leśna miasto winno nie dopuścić do dalszej dewastacji obiektu np. poprzez rozbieranie ogrodzenia na płyty utwardzające drogi dojazdowe.

A mieszkańcom Podkowy polecam wycieczki do tej interesującej a nie znanej części naszego miasta: pieszo lub na rowerze (ok. 4–5 km). Najlepiej ścieżką rowerową nr 2 w kierunku leśniczówki i skręcić w prawo na ścieżkę nr 6 a dalej, w miejscu gdzie skręca ona pod kątem 90 stopni w prawo, prosto szlakiem konnym (z zieloną podkową) do muru (ok. 1 km), Można też skręcić koło leśniczówki w ścieżkę do bramy głównej ośrodka dla uchodźców i dalej wzdłuż metalowego płotu (ścieżką po prawej stronie bramy), aż dojdziemy do muru, skąd bardzo blisko w lewo do dawnej głównej bramy strefy „B”. Ci którzy chcą zajrzeć do bunkrów (bez większych trudności, ale trzeba uważać!) powinni zabrać latarkę.



1 Ówczesna doktryna nakazywała, by armia była samowystarczalna pod względem wyżywienia; istniały nawet wojskowe PGR-y!
2 Z historią tej jednostki i jej obecnym stanem można zapoznać się na jej oficjalnej stronie internetowej www.3brop.sp.mil.pl
3 Pod adresem http://www.odkrywca-online.pl/pokaz_watek.php?id=31885



 <– Spis treści numeru