Chyba każdy nieco starszy mieszkaniec Podkowy Leśnej pamięta, że we
wschodniej części Lasu Młochowskiego stacjonowało wojsko. Wtajemniczeni
opowiadali nawet, że w lesie znajdują się wyrzutnie rakiet. Niektórzy,
jeszcze w latach osiemdziesiątych mieli okazję przekonać się, że duży
obszar lasu stanowi strefę zamkniętą, ogrodzoną drutami kolczastymi, do
której wstęp cywilom był zabroniony. Informowały o tym stosowne
tablice, z których jedną jeszcze niedawno można było podziwiać przy
ścieżce rowerowej prowadzącej z Nadarzyna do Dębaku. Bardziej
dociekliwi mogli narazić się na spotkanie z patrolami wojskowymi. Ja
sam pamiętam, że pod koniec lat sześćdziesiątych, gdy chciałem pokazać
okolicę koledze ze studiów, zostaliśmy zawróceni przez żołnierzy
w stalowych mundurach wojsk lotniczych i obrony przeciwlotniczej. Na
przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wojsko z Lasu
Młochowskiego zniknęło, a w dawnych koszarach na Dębaku,
administracyjnie stanowiących część Podkowy, urządzono ośrodek dla
uchodźców podległy Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji
(dziś: Urzędowi do Spraw Cudzoziemców).
Jakieś osiem lat temu chyba, w trakcie wycieczki narciarskiej,
zboczyłem nieco z trasy i nagle stanąłem przez trzymetrowym betonowym
murem ciągnącym się na przestrzeni kilkuset metrów. Domyśliłem się, że
właśnie znalazłem się w pobliżu strefy niegdyś zakazanej. Po kilku
minutach marszu natrafiłem na dziurę w murze i dalej rozciągała się już
owa mityczna baza rakietowa. Później bywałem tam wielokrotnie pieszo,
na nartach lub na rowerze. Udało mi się też namówić na wycieczkę wielu
znajomych. Jak się okazało, nikt ze znanych mi rodowitych podkowian tam
nie był, większość z nich pojęcia nawet nie miała, że w naszym mieście
znajduje się betonowa forteca, pomnik czasów zimnej wojny oraz
architektury militarnej lat sześćdziesiątych. Obiekt obecnie jest mocno
zniszczony, np. trudno tam znaleźć jakąkolwiek część metalową, może
z wyjątkiem resztek pordzewiałych drutów kolczastych. Pozostały
betonowe mury ogrodzeń oraz bunkrów stanowiących niegdyś schrony dla
urządzeń wojskowych i załogi. Przylega on bezpośrednio do ośrodka dla
uchodźców, który jest jednak od niego oddzielony metalowym ogrodzeniem.
W otoczeniu, w odległości do kilkuset metrów od betonowego muru można
w lesie odnaleźć rzędy charakterystycznych betonowych słupów, na których
rozpięte były druty kolczaste. Sądząc po wieku drzewostanu, większość
obszaru wokół właściwej bazy, była wylesiona. Natknąć się można tam na
ślady okopów i innych prac ziemnych – które wykorzystywane są obecnie
przez miłośników nielegalnego przecież na terenach leśnych motocrossingu.
Od południowego wschodu z obiektem sąsiaduje, przez wewnętrzną drogę,
dość dobrze zachowana strzelnica z otaczającymi je wałami ziemnymi (tzw.
kulochwytami). Na południowo zachodnim skraju znajduje się sztucznie
usypane wzgórze, na którym niegdyś prawdopodobnie usytuowane było jakieś
urządzenie radiolokacyjne, poniżej jest zagłębienie, gdzie jeszcze dwa–
trzy lata temu był mały stawek. Na zewnątrz muru jest kilka jeszcze
obiektów: górka-wieżyczka, obok miejsca gdzie była główna brama
wjazdowa, prawdopodobnie stanowisko przeciwlotniczych karabinów
maszynowych, duży garaż-warsztat naprawczy oraz obiekt mocno już
zdewastowany, a który prawdopodobnie był kiedyś chlewnią1. Obecny ośrodek
dla cudzoziemców to niegdyś siedziba dowództwa i koszary jednostki. Na
murach widoczne są malowidła maskujące, zabawne są duże fragmenty
odsłoniętego niegdyś muru z wymalowanymi sylwetkami drzew, co dla nieprzyjaciela miało
imitować las.
W środku „zony”, obejmującej ok. 10 ha powierzchni, znajdują się
wewnętrzne drogi, różne bunkry oraz usypane z ziemi dawne stanowiska
ogniowe rakiet. Całość zarasta bardzo intensywnie roślinnością leśną,
tak że w okresie wegetacyjnym trudno już zorientować się w układzie
całości. Zainteresowanym można polecić całkiem dobre zdjęcia
satelitarne okolic Podkowy w ogólnodostępnym serwisie Google Earth,
gdzie doskonale widać zarysy murów otaczających bazę, rozmieszczenie
głównych bunkrów i wokół nich umieszczone wachlarzowato stanowiska
wyrzutni rakiet.
Główne bunkry znajdują się w usypanej sztucznie górce. Były tam
schrony dla sprzętu oraz podziemne stanowisko dowodzenia składające się
z kilku pomieszczeń – obecnie całkowicie puste. Na górce wysokości
ok. 10 metrów było stanowisko mobilnej stacji radarowej. Rakiety
stacjonowały w misach ziemnych , wokół których znajdowały się bunkry dla
załóg i tzw. szczeliny przeciwlotnicze (czyli rodzaj wąskich korytarzy
bez zamknięcia).
Przez dłuższy czas domyślałem się tylko przeznaczenia tajemniczego
obiektu. W końcu zajrzałem do niezawodnego Internetu i bardzo szybko
sprawa stała się jasna.
Otóż, jak się okazuje, na terenie Lasu Młochowskiego od połowy lat
sześćdziesiątych do roku 1989 gościliśmy 3 Dywizjon Ogniowy Rakietowej
Obrony Powietrznej (wg ówczesnej nomenklatury wojskowej JW. 1140
w Nadarzynie) wchodzący w skład 3 Łużyckiej Dywizji Artylerii
Przeciwlotniczej – obecnie 3 Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony
Powietrznej2. Dywizja ta posiadała w naszej okolicy jeszcze
dwie jednostki: dywizjon ogniowy w Borkach k/Nadarzyna (zlikwidowany)
oraz dywizjon techniczny w Książenicach (jednostka wojskowa istnieje tam
do dziś). „Nasz” dywizjon, który został zlikwidowany w 1989, uzbrojony
był w zestawy rakietowe SA 75 M „Wołochow”, w tym sześć wyrzutni
rakiet oraz urządzenia łączności, radiolokacyjne oraz do naprowadzania
rakiet na cel. Sprzęt ten bardzo eksponowano na różnego rodzaju
defiladach, czy też filmach z życia Ludowego Wojska Polskiego. Rakiety
mogły strącić cel lecący na wysokości ok. 20000 m.
Na początku lat sześćdziesiątych Rosjanie przy pomocy takiej rakiety
zestrzelili, ku zaskoczeniu wojskowych USA, samolot U2, który pilotowany
przez Franka Powersa odbywał rutynowy lot rozpoznawczy nad terytorium
sowieckim. Wywołało to poważny kryzys polityczny, a na rajdach
studenckich śpiewano:
Frank Powers Kraj Radziecki raz chciał zobaczyć z góry
Lecz zamiast w Tu 104 wsiadł w inny odrzutowiec
Ahoj, kukuruża, niech rośnie nam duża
Niech rośnie nam duża, tak duża jak las!
W latach osiemdziesiątych był to sprzęt już całkowicie przestarzały.
Zainteresowanych szczegółami technicznymi i organizacyjnymi
funkcjonowania bazy odsyłam do strony internetowej „Ogólnopolskiego
Mięsięcznika ODKRYWCA”, gdzie można znaleźć relację byłego zawodowego
żołnierza, który opisuje jak tego typu obiekty działały, jak się
odbywała w nich służba3. Wynika z niej, że obszar za murem
to była ściśle chroniona przez liczne warty strefa „B”, do której
wstęp mieli tylko pełniący służbę żołnierze baterii ogniowej i baterii
naprowadzania rakiet.
Po ówczesnym życiu żołnierskim w „naszej” bazie nie zostało zbyt
wiele śladów, poza schowanymi w różnych kątach murów napisów w rodzaju
„Rezerwa 1967”, na pamiątkę najważniejszej uroczystości w życiu
ówczesnego wojska, czyli przejścia do „cywila” kolejnego rocznika.
Mimo dość częstych wizyt w tym obiekcie nie spotkałem tam nigdy
turystów, dwa – trzy razy widziałem miłośników tzw. paintballu
w akcji. Że miłośnicy sportów militarnych żywo interesują się
„Rakietówkami wokół Warszawy” jako doskonałymi terenami do prowadzenia
gier, świadczą wpisy na stronach Warszawskiego i Mazowieckiego Forum
Airsoftowego „Warrior.pl”.
Opisany obiekt jest częścią naszego miasta i dlatego winniśmy
zainteresować się jego przyszłością. Z jednej strony jest to przecież
już po trochu zabytek naszej historii, z drugiej strony może być
ciekawostką dla turystów. Być może można się zastanowić nad stworzeniem
tam atrakcji w rodzaju mini skansenu militarnego (takie rakiety jak tu
służyły, jeszcze niedawno widziałem na złomowiskach) czy też nieco
ucywilizowanej bazy dla miłośników strzelania do siebie kolorowymi
kulkami. W każdym razie razem z leśnictwem Podkowa Leśna miasto winno
nie dopuścić do dalszej dewastacji obiektu np. poprzez rozbieranie
ogrodzenia na płyty utwardzające drogi dojazdowe.
A mieszkańcom Podkowy polecam wycieczki do tej interesującej a nie
znanej części naszego miasta: pieszo lub na rowerze (ok. 4–5 km).
Najlepiej ścieżką rowerową nr 2 w kierunku leśniczówki i skręcić w prawo
na ścieżkę nr 6 a dalej, w miejscu gdzie skręca ona pod kątem 90 stopni
w prawo, prosto szlakiem konnym (z zieloną podkową) do muru (ok. 1 km),
Można też skręcić koło leśniczówki w ścieżkę do bramy głównej ośrodka
dla uchodźców i dalej wzdłuż metalowego płotu (ścieżką po prawej stronie
bramy), aż dojdziemy do muru, skąd bardzo blisko w lewo do dawnej
głównej bramy strefy „B”. Ci którzy chcą zajrzeć do bunkrów (bez
większych trudności, ale trzeba uważać!) powinni zabrać latarkę.
1 Ówczesna doktryna nakazywała, by armia była samowystarczalna pod
względem wyżywienia; istniały nawet wojskowe PGR-y!
2 Z historią tej jednostki i jej obecnym stanem
można zapoznać się na jej oficjalnej stronie internetowej
www.3brop.sp.mil.pl
3 Pod adresem http://www.odkrywca-online.pl/pokaz_watek.php?id=31885