Proces uobywatelnienia Żydów rozpoczął się w społeczeństwach
europejskich w czasie rewolucji francuskiej. Jacob Katz w klasycznym
już dziele Aus dem Ghetto in die bürgerliche Gesellschaft.
Jüdische Emanzipation 1770-1870 (Frankfurt am Main 1988)
pisał: „Die Juden waren Bürger auf Probe”. Innymi słowy, Żydzi
uwiarygodniali przemiany demokratyczne w danym państwie, byli probierzem
formowania się nowoczesnych społeczeństw europejskich.
Asymilacja Żydów w XIX wieku miała na ziemiach polskich nieco odmienny
charakter niż w krajach zachodnioeuropejskich. Dynamice procesu
asymilacyjnego nie sprzyjały z jednej strony widoczne opóźnienie
cywilizacyjne, z drugiej zaś usankcjonowany podział Polski między trzy
zaborcze mocarstwa. Żydzi w sposób naturalny ciążyli do środowiska
polskiego albo do państw zaborczych.
W ruchu asymilacyjnym wyróżnia się dwa podstawowe kierunki: skrajny
i umiarkowany. Odcięcie się od wspólnoty żydowskiej, chęć pełnej
asymilacji oznacza zazwyczaj zmianę religii, przyjęcie chrztu. Według
znanej maksymy Heinricha Heinego: „świadectwo chrztu jest biletem
wstępu do społeczeństwa europejskiego”. Co obrazowo określają słowa:
„Człowiek na ulicy, Żyd w domu”. Dla zrozumienia procesów
asymilacyjnych ważne są badania losów jednostkowych. To, co w teorii
wydaje się oczywiste, w życiu się komplikuje, mieszają się porządki, nie
ma jednoznacznych odpowiedzi.
Dlaczego zdecydowałem się porównać Juliana (Jehudę) Klaczkę
(1825-1906) z Rudolfem Marią Holzapflem (1874-1930). Życie
tych twórców jest przykładem pozytywnej asymilacji w kulturze polskiej
i europejskiej. Obaj przekroczyli próg środowisk, w których działali,
i weszli w krąg kultury uniwersalnej.
Julian Klaczko pisał w języku hebrajskim (poetyckie juwenilia,
tłumaczenia polskich romantyków), w języku niemieckim (publicystyka
w heidelberskim piśmie niemieckich liberałów „Deutsche Zeitung”),
w języku polskim jako czołowy publicysta i krytyk polskiej emigracji po
roku 1848. Jednakowoż najważniejsze jego prace z dziedziny polityki,
literatury i sztuki, które swego czasu przyniosły mu rozgłos i uznanie,
powstały w języku francuskim.
Rudolf Holzapfel, podobnie jak Julian Klaczko, pisał wiersze w języku
polskim, wzorowane na utworach wielkich polskich romantyków,
przeniknięte samotnością, tragizmem i nostalgią. W młodzieńczych
poematach Klaczki Sulamit na górach jerozolimskich (w j.
hebrajskim) i Izraelita na gruzach Jerozolimy (w j. polskim),
tak jak w wierszach Holzapfela Sen Żyda (Der Traum
des Juden) i Jerusalem, pobrzmiewa ta sama nuta
niespełnienia, o utraconej chwale narodu Judy. Dla Holzapfla pierwszym
językiem był niemiecki, a środowiskiem – krąg intelektualny tego
języka, zwłaszcza Wiedeń przełomu wieków. W tym języku się doktoryzował
i w nim ogłosił swoje główne dzieło Wszechideał (Panideal).
Dzięki Międzynarodowemu Stowarzyszeniu Panteistów jego
idee znalazły oddźwięk we Francji (utrzymywał kontakty z Romain
Rollandem), a także w Rosji i Ameryce. Klaczkę i Holzapfla dzieli
niemal pół wieku: kiedy pierwszy odchodzi, drugi wkracza w świat
uniwersalnej myśli z Wszechideałem. Różnice wydają się oczywiste: inna
epoka, inne pokolenie.
Studium porównawcze ma sens, jeśli sięgniemy do wskazań i osiągnięć
historii idei, dyscypliny umożliwiającej przekraczanie barier czasowych,
kiedy liczą się nie purystycznie daty i miejsca, ale paralelne idee,
kiedy w postawie twórców szukamy niestereotypowych łączników i napięć,
kiedy w końcu świadomi jesteśmy nieoczywistości odpowiedzi i rozwiązań.
W przypadku Klaczki i Holzapfla mamy do czynienia z formułowaniem idei
w poczuciu silnie przeżywanego kryzysu cywilizacji i kultury
europejskiej. Właściwie obaj, niezależnie od siebie, przewidywali
zbliżającą się wojnę światową, zaostrzenie się konfliktów
narodowościowych, wzrost nienawiści i antagonizmów klasowych,
niebezpieczeństwo „czerwonego” i „czarnego” imperializmu. Klaczko
na łamach poczytnego w elitach europejskich periodyku „Revue des Deux
Mondes” ostrzegał przed nieokiełzanymi dążeniami bismarckowskich
Niemiec, które złamały równowagę europejską i zablokowały emancypację
uciskanych narodów, na czele z polskim – w historii spajającym
organicznie Europę Wschodnią i Środkową. Holzapfel wykształcił swój
światopogląd naukowy w Wiedniu, w atmosferze rozkładu politycznego
monarchii habsburskiej i upadku norm obyczajowych, co austriacki pisarz
i filozof Hermann Broch celnie i ironicznie określił mianem: „die
fröhlische Apokalipse”. Klaczko i Holzapfel, chcąc skomentować
i wyrazić współczesny świat, odwoływali się do tych samych klasycznych
źródeł kultury europejskiej, w ich pismach przewijają się: prorocy
biblijni, postaci Homera, Dantego, Szekspira i Michała Anioła.
Według mnie kluczem do zrozumienia postawy intelektualnej i moralnej
obu twórców jest ich żydowskie pochodzenie, ten sam wszechstronny
i otwarty sposób myślenia, właściwy wychowankom wolnomyślicielskiego
ruchu oświecenia żydowskiego – haskali (Haskalah), który oddziaływał
niemal do końca XIX wieku. Ruch ten za sprawą swego twórcy Mojżesza
Mendelsshona (1729-1786) dał Żydom w całej Europie impuls do
asymilacji, w zgodzie z triadą: Prawda-Dobro-Piękno.
Podkreślając żydowski rodowód Klaczki i Marii Holzapfla, spróbuję
wykazać, iż pomimo asymilacji i konwersji religijnej pozostali do końca
przeniknięci moralnością judaistyczną. Wybrali – by użyć słów
filozofa Emmanuela Levinasa – „trudną wolność”: „wolność zapisaną
na kamiennych tablicach”.
Paradoksalnie tragedia Holocaustu (Shoah) uzmysłowiła nam znaczenie
asymilacji Żydów w kulturze europejskiej. Dla zilustrowania problemu
odwołam się do znanych filozofów i historyków idei: Leszka
Kołakowskiego i Isaiaha Berlina, którzy dowodzą, że cywilizacja
europejska skorzystała z „wygnania żydowskiego”, gdyż wybitni
zasymilowani Żydzi wnosili nowe, ożywcze impulsy do wielu dziedzin
nauki, sztuki i polityki. „Dopóki żyli w gettach – pisał Kołakowski
w szkicu Pochwała wygnania – chroniąc swą tożsamość w skorupie
swych bardzo skomplikowanych rytuałów i tabu (być może ta skomplikowana
wielość ich praw umożliwiała im przetrwanie: pobożny Żyd nie mógł żyć
wśród obcych; sama ich liczba zmuszała Żydów do życia we wspólnocie
i uniemożliwiała wtopienie się w chrześcijańskie społeczności), mogli
wydawać wielu wybitnych talmudystów i komentatorów Pisma, ale ich
kultura bytowała w zamkniętej enklawie. W sensie geograficznym przez
całe pokolenia byli ludźmi bez ojczyzny, ale nie byli obcymi w gettach.
Uparcie przechowywali w sercach i umysłach utraconą wyimaginowaną
ojczyznę, mniej lub bardziej obojętni wobec kulturalnego świata
chrześcijan. Dla pobożnego chasyda nie miało – jeśli chodzi o kulturę
– większego znaczenia, czy mieszka w Warszawie, w Szanghaju, czy
w Buenos Aires; unosił w sobie przekazaną mu wiarę, a być strażnikiem
tego przekazu wystarczyło, by karmić swoje życie duchowe. Ale kiedy
zaczęły się kruszyć mury gett pod wpływem tak zwanej emancypacji (warto
pamiętać, jak niejednoznaczne jest to wartościujące pojęcie), Żydzi
wtargnęli do duchowej przestrzeni Europy zadziwiająco szybko
i skutecznie. Niektórzy, jak Marks, Freud czy Einstein stali się
zdobywcami świata, tysiące Żydów weszło do elit wszelkich dziedzin
cywilizacji: do nauki, sztuki i polityki. Niejako dzięki temu, że
wyemigrowali ze zbiorowej emigracji, stali się wygnańcami w nowoczesnym
znaczeniu”.
Isaiah Berlin natomiast, w studium o Disraelim i Marksie, akcentował
– dla nas bardzo istotne – przymioty ducha, siłę i talenty, właściwe
wszystkim zdolnym i ambitnym Żydom, którzy szukali wstępu do zachodniego
świata: „Pozbawione temperamentu i spokojne jednostki pośród Żydów
przeszły przez bramy europejskiego świata niepostrzeżenie. Ich dzieci
zmieszały się bezkonfliktowo i naturalnie ze swoimi współmieszkańcami.
Umysły bardziej zuchwałe waliły do bram, przyciągały nieżyczliwą uwagę,
były przyjmowane wstrzemięźliwie i nigdy nie uzyskały pełnego posłuchu
w swoim nowym otoczeniu. Uciekały się do różnorodnych sposobów, by
przeć do przodu, odnieść zwycięstwo nad niemożnością, przekonać innych
do swoich dobrych intencji, do swojej lojalności, swojego geniuszu, do
tego, że mogą przynależeć do wybranego towarzystwa”.
W tej panoramie wybitnych zasymilowanych Żydów mogliby się znaleźć
zarówno Klaczko, jak i Holzapfel. Odznaczali się ekspansywną naturą,
przekraczali zwyczajowo przyjęte granice dyscyplin i mieli odwagę być
– na swój sposób – prorokami w wybranym przez siebie otoczeniu
i środowisku.
Jest mit, który ich łączy, mit Ahaswera – Żyda Wiecznego Tułacza.
Klaczko i Holzapfel w swojej ziemskiej i mistycznej wędrówce ciągle
poszukiwali i pragnęli – w rozbitym świecie – znaleźć syntezę myśli.
Nic więc dziwnego, że obaj przywoływali w swoich pismach i analizowali
postawę autora Boskiej Komedii, duchowego patrona europejskich
emigrantów. Klaczko w Wieczorach florenckich, zgłębiając
zagadkę „tragedii Dantego”, wygnanego z Florencji genialnego poety
i myśliciela, wkłada w usta księcia Silvio słowa, pod którymi mógłby się
podpisać i autor Wszechideału: „Ułożył sobie całkowity system
polityki uniwersalnej, od którego ratunku świata spodziewał się
i wyglądał. Oczekiwał Królestwa Bożego na ziemi, przewidywał jego
przyjście. Wszakże to, niestety, rzecz właściwa wszystkim emigracjom na
świecie”.
Zanim zobrazujemy wędrówkę Klaczki i Holzapfla miejscami pobytów
i przemieszczeń, zastanówmy się wpierw nad ich „wygnaniem religijnym”,
czyli konwersją.
Jehuda Klaczko (hebrajskie imię Jehuda–Juda jest odpowiednikiem
polskiego Julian, które pisarz przyjął dopiero na emigracji w Paryżu)
urodził się w roku 1925 w Wilnie, w rodzinie bogatych, dobrze
skoligaconych, oświeceniowych Żydów. Nazwisko jest zaskakujące, gdyż
nieżydowskie, klasycznie kresowe, z typowo białoruską końcówką. Zmiany
nazwiska – świadczącego o zamiarach przystosowania się do
nieżydowskiego otoczenia – dokonał ojciec Klaczki, Hirsz (Hirschl),
pochodzący ze znanego rodu rabinackiego o nazwisku Minc (Mintz). Jego
dziadek był rabinem i przewodniczącym Urzędu Rabinackiego w Hildesheim
(Niemcy). Prawdopodobnie bratem stryjecznym Jehudy był Levi Jerachmiel
(ur. 1840), piszący w języku hebrajskim i rosyjskim, stryjem – Mordechaj
Ascher „Meltzer”, postępowy rosyjski rabin i myśliciel. Rodzina
Jehudy zaliczała się wraz z Natansohnami i Rosenthalami do miejscowej
elity żydowskiej. Ojciec, Hirsz ben Aaron Klaczko, majętny kupiec sukna,
miał wielkie ambicje intelektualne i publiczne. Piastował w gminie
żydowskiej urzędy radcy kahalnego i rządcy bożnicy. W postawie
i działaniu był reformatorski i wrażliwy na sprawy potrzebujących.
W czasie epidemii cholery, która nawiedziła Wilno w roku 1831,
z oddaniem spieszył chorym z pomocą, za co został odznaczony przez
władze rosyjskie złotym medalem. W gminie Hirsz Klaczko należał do
najbardziej zagorzałych propagatorów haskali. Z niemieckimi
przedstawicielami tego ruchu – szczególnie z Lipmannem Zunzem
i Dawidem Friedlaenderem – spotykał się w czasie częstych podróży do
Królewca. Kiedy rozpoczął akcję zbierania przedpłaty na wydanie Biblii
w tłumaczeniu i z „oświeceniowymi” komentarzami Mojżesza Mendelssohna,
sam wnosząc odpowiednią sumę, wzburzył miejscowych ortodoksyjnych Żydów,
którzy okrzyknęli go pogardliwie „berlińczykiem”.
Matka Jehudy była wyemancypowaną Żydówką. Tauba Lea, z bogatego domu
Grünberg, kobieta piękna i wyrafinowana, orientowała się w kulturze
i sztuce europejskiej, znała francuski, niemiecki i polski. W swym
mieszkaniu przy ulicy Niemieckiej prowadziła salon towarzysko-literacki,
w którym przyjmowała miejscową elitę: Polaków i Rosjan.
Bywał tu często, podobnie jak w salonie matki Juliusza Słowackiego pani
Bécu, Rosjanin Wacław Pelikan, rektor Uniwersytetu Wileńskiego,
osławiony łowca kobiecych serc. Matka Jehudy miała z nim głośny romans.
Złośliwi rozpowszechniali pogłoski, że chłopiec jest owocem tego
związku.
Jehuda wyrastał w wolnomyślicielskiej atmosferze. Jego rodzice mogli
sobie pozwolić na to, by mu dać prywatne „oświeceniowe” wykształcenie:
hebrajski, języki klasyczne, niemiecki i francuski, języki zamieszkania
polski i rosyjski, w połączeniu z europejską literaturą i filozofią.
Kiedy udawał się na studia do Królewca – uwieńczone nadzwyczajnym
doktoratem z filozofii i historii – był nadzieją miejscowych maskilów
(oświeceniowych Żydów). Przepowiadali mu karierę reformowanego rabina.
Dzięki ich kontaktom doszło do wydania w oficynie w Lipsku hebrajskiego
zbioru Ha dudaim (Fiołki): poematów, wierszy i tłumaczeń Jehudy.
Na decyzję konwersji Jehudy Klaczki decydujący wpływ miała historia,
nieprzewidywalny rozwój wypadków Wiosny Ludów i jej ostateczna klęska.
Z Królewca Klaczko trafił do odległego Heidelbergu, gdyż za udział
w tajnym spisku studenckim znalazł się na „czarnej liście” ochrany.
Jako niespełna 22–letni publicysta i komentator spraw polskich
i rosyjskich, świetnie się sprawdził na łamach heidelberskiego
„Deutsche Zeitung”, organu niemieckich liberałów, któremu przewodził
wybitny historyk literatury niemieckiej i szekspirolog Georg Gervinus.
Klaczko ogłosił tam ważny w swojej wymowie ideowej i politycznej
obszerny cykl Die polnische Verschwörung, ukazujący
w dziejowym przekroju ducha i postawy Polaków. Sądzę, że gdyby nie
załamanie się w tym okresie przymierza niemieckich i polskich
rewolucjonistów, konwersja Klaczki i jego związanie się z obozem
polskiej emigracji w Paryżu nie byłyby wcale oczywiste. „Czuje się –
Julian Klaczko – zdradzonym i wygnanym ze społeczeństwa niemieckiego.
Kurczy mu się Europa. On, z pochodzenia Żyd, który najlepiej odnajdywał
się w liberalnej przestrzeni politycznej, gdzie o wartości człowieka nie
decydowała narodowość, lecz indywidualne predyspozycje i profesjonalizm,
po doświadczeniach Rewolucji 1848 – uzmysławia sobie potrzebę
utożsamienia się z polskością” – napisałem swego czasu w paryskiej
„Kulturze” (1995, nr 4).
Konwersja Juliana Klaczki na katolicyzm dokonała się stosunkowo późno,
po niemal dziesięciu latach pobytu w Paryżu; właściwie uważano go już
powszechnie za Polaka i katolika, jednego z głównych publicystów
i strategów konserwatywno–liberalnego obozu Hotel Lambert księcia
Adama Jerzego Czartoryskiego, „króla” polskiej emigracji. Klaczko
czekał tak długo z decyzją, gdyż był związany danym ojcu słowem, że do
jego śmierci nie odstąpi od judaizmu. Chrzest przyjął bez rozgłosu,
udając się specjalnie w tym celu do Brukseli. W testamencie
sporządzonym w ostatnim okresie życia, już w Krakowie, zaznaczył:
„Pragnę być pochowanym w miejscu, gdziekolwiek by śmierć mnie
zaskoczyła, w kraju czy za granicą; i aby ciało moje złożone zostało bez
żadnych mów, bez żadnych pogrzebowych wystawności. Na kamieniu grobowym
proszę kazać wyryć Krzyż Święty, a pod nim imię i nazwisko moje bez
żadnego dodatku”.
Asymilacja urodzonego w roku 1874 w Krakowie Rudolfa Holzapfla
(znanego również pod drugim, przyjętym imieniem Maria) przebiegała –
ze względu choćby na postępujący proces emancypacji Żydów w całej
Europie – w sposób bardziej naturalny, ale i tak nie bez wątpliwości
i problemów. Na podstawie odkrytych przeze mnie w Państwowym Archiwum
w Krakowie nieznanych materiałów źródłowych można głębiej zastanowić się
nad jego konwersją i sprawami wiary. Przebadane archiwalia:
Księga wypisów urodzin Izraelitów w okręgu metrykalnym krakowskim,
Spis ludności z r. 1880 (sporządzony z wcześniejszych danych
i uaktualniany do początków 1900), Świadectwa C.K. Gimnazjum św.
Jacka w Krakowie wzbogacają naszą wiedzę o rodowodzie i późniejszych
losach europejskiego myśliciela i „panidealisty”. W spisie ludności,
w Karcie oznajmnienia w języku polskim i niemieckim znajdujemy
informację o rodzinie Holzapflów. Przy ojcu jest adnotacja: „Dawid
Ezechiel Holzapfel ur. 1843, w Krakowie, miejsce czasowego pobytu
w Tarnowie (Galicja), religia – wyznanie mojżeszowe, język towarzyski
– polski, zawód – dr medycyny; przy matce: Paulina z domu Kampler,
ur. 1841, wyznanie mojżeszowe, zamężna, żona; przy siostrze: Dorotha
Holzapfel, ur. 1872, Kraków, wolna, dziecko, wyznanie mojżeszowe”;
i dalej: „Rudolf Holzapfel, ur. 1874 w Krakowie, dr filozofii, religia
– wyznanie ewangielicko–augsburskie, stan – żonaty; żona
Bettina z domu Gomperz, ur. 1879 w Wiedniu, wyznanie ewangielicko\dash
augsburskie, ślub zawarty w Zurichu w roku 1903; Myrrha – córka, ur. 19
VI 1905 w Wiedniu, wolna, wyznanie ewangielicko–augsburskie”.
W Księdze metryk Okręgu Izraelickiego Magistratu Miasta Krakowa
zapisany jest Rudolf Holzapfel, z datą urodzin 27 kwietnia,
z nazwiskami świadków urodzin (nazwiska nieczytelne) i nadanym mu przy
obrzezaniu imieniem. Ponadto z dokumentów magistratu dowiadujemy się
o pierwotnym miejscu zamieszkania rodziny, Kazimierzu: Dzielnica VIII,
nr domu 104 (obecnie ul. Podbrzezie 6). Jeszcze za życia głowy rodu,
przedwcześnie zmarłego dr. Dawida E. Holzapfla, ojca Rudolfa, rodzina
przeniosła się na ulicę Dietla, bliżej Rynku – co było
charakterystyczne dla ówcześnie asymilującej się w Krakowie światłej
inteligencji żydowskiej. Przy tej granicznej ulicy – nazwanej na
cześć pierwszego, wybranego przez Radę Miasta w 1866 roku, prezydenta
Krakowa doby autonomii Galicji Józefa Dietla (profesora medycyny
i rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego) – powstały nowe kamienice,
zamieszkiwane zazwyczaj przez bogatych i nowoczesnych Żydów. Odnotowuję
rzecz szczegółowo, aby zwrócić uwagę, że Rudolf dorastał w szczególnym
dla historii Krakowa i Galicji okresie, kiedy Polacy, w ramach
zreformowanej monarchii austro–węgierskiej, uzyskali znaczne prawa
polityczne i kulturalne oraz wpływy w parlamencie wiedeńskim. Kraków
stał się ponownie duchową stolicą Polski, a „austriacka prowincja”
Galicja przeobraziła się w „polski Piemont”.
Kruszyły się mury zamkniętej dzielnicy, liberalizujące się prawo
obywatelskie stworzyło „oświeconym” Żydom nowe możliwości realizacji
i odnalezienia się w innym świecie. Ojciec Rudolfa, Dawid Ezechiel jest
w swojej intelektualnej i społecznej postawie wymownym świadectwem tego
okresu. Syn krakowskiego kupca, ortodoksyjnego Żyda Jankewa Holzapfla,
skończył medycynę w Wiedniu ze specjalnością anatomii i patologii. Jak
zaznaczyła w monografii Mensch. Erde. Kosmos. Leben und Werk von
Rudolf Maria Holzapfel Monika Meyer–Holzapfel: „Ojciec (Rudolf
– Z.B.) był wolnomyślicielem i obok medycyny interesował się filozofią
i literaturą, a także zagadnieniami prawa. Uwielbiał Goethego,
Heinricha Heinego, a nade wszystko Jeana Jacques'a Rousseau. Według ich
zasad wychowywał swego syna, wolny od wszelkich przesądów. Odznaczał
się nadzwyczajną dobrocią, lecząc pozbawionych pieniędzy pacjentów.
Jego duchowa odwaga i solidaryzowanie się z ludźmi nieszczęśliwymi
przysparzało mu wiele problemów. Wyczerpany nadmiernymi obowiązkami
zaraża się w szpitalu tyfusem. Umiera młodo, kiedy jego syn ma zaledwie
12 lat”.
Pozostaje do skomentowania sprawa konwersji i wyznania Rudolfa.
Ojciec był, jak wykazują dokumenty, wyznania mojżeszowego,
o skłonnościach wolnomyślicielskich. Zapewne jednak zwyczajowo należał
jeszcze do gminy żydowskiej. Rudolf został zapisany w księgach
miejskich jako dziecko Izraelitów. Data jego przejścia na protestantyzm
jest nieznana. Wiadomo, że w 1903 roku ożenił się w Zurychu z rzeźbiarką
Bettiną Gomperz wyznania protestanckiego, córką wiedeńskiego profesora,
filologa klasycznego i filozofa Teodora Gomperza. Z odnalezionych dwóch
świadectw Rudolfa z Liceum św. Jacka w Krakowie (Katalog klasy V –
1887/88 i Katalog klasy VII – 1890) wynika, że przynależał wtedy
wyznaniowo do religii rzymskokatolickiej. Uczył się nie najlepiej,
opuszczał wiele lekcji, w końcu nie zaliczył ostatniej klasy. Najlepszą
ocenę – „chwalebny” – miał stale z nauki religii. Rudolf przeżywał
w tym okresie poważny kryzys osobisty, spowodowany przedwczesną śmiercią
ojca. Wszakże ojciec był jego najlepszym wychowawcą i nauczycielem (tak
jak „oświecony” ojciec Juliana Klaczki) i wprowadzał go w tajniki
wiedzy powszechnej. Autor Wszechideału podkreślał później wagę
samodzielnego poznania, indywidualnego przeżywania Boga i Kosmosu. Czy
można zarzucić Holzapflowi koniunkturalizm wyznaniowy i chęć
przystosowania się za wszelką cenę – w sprawach wiary – do
najbliższego mu otoczenia? Sądzę, że nie. Każde wyznanie traktował
niezwykle poważnie, a jego zmiana mogła być uwarunkowana również
dążeniem do poszukiwania obiektywnej prawdy o istocie religii i jej roli
w życiu człowieka i historii świata. W rozdziale Nadzieja
czytamy: „Bo religijne pragnienie przekraczania granic własnego
rozwoju jest normalnie pożądaniem i uwielbieniem doskonałości trzech
dziedzin: wysokich dusz ziemskich, rozwoju ludzkości i wieczności
wszechświata”. Rudolf był otwarty na wiele religii, w tym buddyzm
i staroirański mazdaizm. W rozdziale Praca i twórczość znalazł
się fragment wart przytoczenia: „Pomyślmy tylko, jak nieznaczne są
ślady, które pozostały nam po wielkich wyjątkach przeszłości, i jakie
znaczenie miałoby to dla nas, gdybyśmy mogli widzieć przynajmniej
czaszki takich ludzi, jak Mojżesz, Jezus, Zaratustra... i inni
najwięksi”.
W Krakowie Rudolf przeszedł pierwsze inicjacje duchowe
i intelektualne. Stary królewski gród był wymarzonym miejscem do
religijnej i artystycznej kontemplacji. Jego wyjątkowość urbanistyczna
w Europie Środkowej polegała na tym, że na niewielkim obszarze
historycznego miasta o założeniu średniowiecznym znalazły się liczne
kościoły i klasztory wielu wyznań. Tutaj architektonicznie, w sposób
oryginalny, współistniały i nakładały się styl gotycki ze stylem
renesansowym, manieryzmem, barokiem, stylem eklektycznym
i modernistycznym przełomu wieków XIX i XX. Wrażliwy Rudolf upodobał
sobie jako miejsce skupienia zwłaszcza Kościół Mariacki. We jego
wnętrzu odkrywał zapewne bogactwo sztuki religijnej i jej siłę
iluminacji.
I teraz retoryczne pytania: czy kult pięknej i wysublimowanej duchowo
kobiety w poezji i pismach Rudolfa Marii Holzapfla nie wziął się z tych
zamyśleń w Kościele Mariackim? Czy w Marii dłuta Wita Stwosza młody
Rudolf nie dostrzegał dalekich odblasków Beatrycze Dantego? Czy
przyjęte na emigracji drugie imię Maria nie ma swojego rodowodu
teologiczno–artystycznego w tych krakowskich przeżyciach? Czy
późniejsza fascynacja Holzapfla tytanicznym geniuszem Michała Anioła,
kojarzonym w muzyce z Beethovenem (podobnie jak u Juliana Klaczki), nie
miała swoich początków w obcowaniu z dziełem jednego z najwybitniejszych
artystów europejskiej „jesieni średniowiecza”?
Wróćmy do szlaków wędrówki naszych Ahaswerów. Julian Klaczko –
urodzony w Wilnie, zmarły w Krakowie – przemierzył niemal całą Europę.
Przebywał dłużej i krócej w wielu miastach europejskich, gdzie
studiował, działał intelektualnie i politycznie, odbywał misje
dyplomatyczne, finansowe i artystyczne. Są w jego biografii:
Królewiec, Heidelberg, Poznań (wziął udział w powstaniu w Wielkim
Księstwie Poznańskim), Berlin, Paryż, Londyn (odbył misję dyplomatyczną
dla „Hotelu Lambert”), Wiedeń (miał w karierze zawodowej epizod radcy
dworu), miasta Serbii (misja polityczna wiedeńskiego Läanderbank),
artystyczny Rzym i Florencja.
Szlak życiowy i intelektualny Rudolfa Marii Holzapfla jest równie
bogaty i interesujący. Widzimy na nim opisany Kraków, potem podróż „za
chlebem” do Kapsztadu, „jądra ciemności” gdzie podejmował się różnych
zajęć zarobkowych, od tekstylnego handlu po granie na pianinie w nocnych
barach. Po wstrząsających przeżyciach w Kapsztadzie, które wywarły
silny wpływ na sformułowaną przez niego później filozofię człowieka
(idea współodczuwania z bliźnim i walki ze złem), studiował w Wiedniu
i Zurychu. Wynikami swoich prekursorskich badań nad psychologią
społeczną i psychologią kultury zdobył uznanie dwóch wybitnych
profesorów tego okresu: Ernsta Macha i Richarda Avenariusa. Nie
znalazł jednak intelektualnego zatrudnienia i zdecydował się na wyjazd do
Londynu. Nie mając naukowych szans w angielskich kręgach
uniwersyteckich, pracował niemal rok jako zecer w drukarni misyjnej.
W latach 1898-1901, według najnowszych ustaleń historyka nauki
i biografa Heinza Balmera, Holzapfel przebywał w Rosji, w małej osadzie
nad Dnieprem, i nawiązał kontakty z wyznawcami filozofii społecznej Lwa
Tołstoja. Tam też ożenił się po raz pierwszy – z pianistką
rosyjsko-żydowskiego pochodzenia. W końcu odnalazł się
w intelektualno–artystycznym środowisku Austrii i Szwajcarii,
wykładał i pisał teksty z dziedziny psychologii społecznej i kultury:
Erweiterung und Einengung (Rozszerzanie i zawężanie),
Erreger und Dämpfer (Podżegacz i tłumiciel),
Gruppenpsychologie (Psychologia grupy) i rozprawę Heilige
Ewigheit (Święta wieczność), porównywalną rozmiarami i idealistycznym
przesłaniem z Wszechideałem. Przed wybuchem I wojny zdecydował
się zamieszkać na stałe z rodziną w Szwajcariii i podjąć wykłady na
uniwersytecie w Bernie. Nabył dom w Muri, malowniczej wiosce, położony
na wzgórzu nieopodal lasu, wymarzone miejsce do pracy i duchowej
kontemplacji. Tutaj też przyjmował swoich wyznawców i propagatorów:
Romain Rollanda – autora przedmowy do francuskiego wydania
Wszechideału, Władimira Astrowa – filozofa rosyjskiego i tłumacza,
Stanisława Vincenza – pisarza i eseistę, współautora wraz z Izydorem
Blumenfeldem polskiego tłumaczenia Wszechideału.
Rudolf Maria Holzapfel zmarł w 1930 roku w Muri, w aureoli wybitnego
myśliciela, dla przyjaciół nieomal proroka, którego Romain Rolland,
laureat literackiej Nagrody Nobla, nazwał „największym żyjącym mistrzem
sztuki ludzkości”. Pisano o nim, że w swoim idealistycznym myśleniu
połączył racjonalną filozofię Pascala z religijnym mistycyzmem św.
Augustyna; że podjął próbę stworzenia wielkiego systemu – utopii ładu
wiecznego, absolutnego, który scala Kulturę z Religią, Naturę
z Kosmosem.
Czas zamknąć wędrówkę naszych Ahaswerów. Czesław Miłosz, jeszcze przed przyjazdem z emigracji do kraju, zdobył się na napisanie wiersza Powrót do Krakowa w roku 1880 (z tomu Nieobjęta ziemia, Instytut Literacki, Paryż 1984) poświęconego Julianowi Klaczce. Czuje się w nim podobieństwa losów, w zasłonie rodzinne Wilno z niemożliwością powrotu i znakomicie wybitą frazę retrospekcji. Poeta pisze:
Tak więc wróciłem tutaj z wielkich stolic,
Do miasteczka w kotlinie pod wzgórzem katedry
Z grobami królów. Na rynek pod wieżą
Z której przenikliwy głos trąbki obwieszcza południe
Urywając, bo znów trębacza przebija tatarska strzała.
I gołębie. I jaskrawe chusty kobiet sprzedających kwiaty,
I gromadki w rozmowie pod gotyckim portalem kościoła.
Przybyły moje kufry z książkami, tym razem na zawsze.
O pracowitym życiu wiem tylko, że było,
Twarze są bledsze w pamięci niż na dagerotypach.
Nie muszę już rano zasiadać do listów i memorandów,
Bo zrobią to za mnie inni, zawsze z tą samą nadzieją,
O której wie się, że na nic, choć jej poświęca się życie.
Mój kraj tak już zostanie, boczne podwórze imperiów,
Prowincjonalnym rojeniem ratujące się od poniżeń.
[...]
A dla mnie z tego ulga. Wygrywać? Przegrywać?
Po co, jeżeli o nas i tak świat zapomni.
Julian Klaczko zamieszkał w Krakowie w neorenesansowej willi, gdzie
zgromadził bogaty materiał książkowy i ikonograficzny (dagerotypy,
ryciny, obrazy) do Juliusza II, swojego opus magnum,
erudycyjnej rozprawy o fenomenie kultury włoskiego renesansu. Wycofany
z życia publicznego, obracał się głównie w środowisku arystokratów
ducha, pisarzy, historyków sztuki, kolekcjonerów. Najbliższym jego
przyjacielem, do końca życia, stał się hr. Karol Lanckoroński, mecenas
sztuki i konserwator, minister austriacki. Kiedy Klaczce starczało sił,
wyjeżdżał – chętnie w towarzystwie hr. Lanckorońskiego – na wyprawy
badawcze do Włoch. W jednym z listów wysłanych z Florencji zwierzał
się: „Sztuka jest dla nas odpowiednikiem Raju utraconego – światem
harmonii, zgodności idei i formy, jednym słowem, światem idealnym”.
Również Rudolf Maria Holzapfel poszukiwał w sztuce refleksów świata
idealnego, w wymiarze religijnym i kosmicznym. W hierarchii społecznej
ustawiał artystów wysoko, widział w nich „kapłanów sztuki”, którzy
w akcie tworzenia zbliżają się mistycznie do Boga i odkrywają dla nas
ciągle zagadki bytu, powołania, losu.
Obaj twórcy wierzą w szlachetnie zbawczą rolę cywilizacyjną wybitnych
myślicieli i artystów. Pochwałę „geniuszy śmiałego lotu” znajdujemy
w Wieczorach florenckich. „Ludzie powszechnego zakroju – pisał
Klaczko – umieją jakoś zgodzić się z takimi epokami zatartymi,
wyblakłymi, bez stylu i charakteru: dają sobie radę z nimi i nie
patrząc dalej, żyją w nich z dnia na dzień swoim życiem powszednim, ze
swoimi niskimi, dychawicznymi pragnieniami i potrzebami. Ale geniusze
śmiałego lotu, ale wielkie dusze nie godzą się na taki zamęt pojęć,
zjawisk i wydarzeń: tacy potrzebują, pragną, żądają syntezy, ładu,
harmonii w ludzkim Kosmosie; tej syntezy i harmonii szukają bez ustanku,
giną za nią bez wytchnienia, nie oglądając się na nic, choćby mieli
stawić czoło przeznaczeniu samemu. Ale, czy to, wdzierając się
w przyszłość, wyprzedzają pokolenia w dążeniu ku rzeczom nowym
i nieznanym, czy znowu, myśląc wstecz, chcą rzucić się na odwrót
w przeszłość i wskrzesić stan rzeczy nieodwołalnie skazany i zatracony,
zawsze uderzyć i rozbić się muszą niechybnie o niewzruszone,
nieprzełamane, nieubłagane szranki Czasu i giną z okrzykiem rozpaczy na
ustach, z krzykiem, że świat wyszedł ze swojej kolei. Ich ostatnim
słowem bywa prawie zawsze smutne słowo Hamleta:
The time is out of joint; O cursed spite;
That ever I was born to set it right...
Julian Klaczko, zagłębiając się w słowa autora Boskiej komedii o znaczeniu Rzymian dla cywilizacji europejskiej, odnalazł także moc i powołanie narodu Mojżesza, narodu Księgi. Pisał w Wieczorach florenckich: „Palec Boży tak samo widoczny jest dla niego [Dantego – Z.B.] w dziejach ludu rzymskiego, jak w dziejach wybranego narodu żydowskiego. Miasto na siedmiu wzgórzach powstało w tym samym czasie, co i dom Jessego, z którego wyszła Maria Panna; jak Hebrajczycy od wieków z przejrzenia Bożego przeznaczeni byli na to, by z nich wyszła jedna prawdziwa powszechna wiara, tak Rzymianie znów na to, by wydali z siebie jedno prawdziwie uniwersalne państwo”. Klaczko łączył więc w krytycznym eseju, moim zdaniem po mistrzowsku, myślenie judaistyczne z myśleniem chrześcijańskim, Stary i Nowy Testament. W Juliuszu II poszedł jeszcze dalej, zastanawiając się nad „Jahwiczną” potęgą wyobrażeń postaci biblijnych w sztuce „tytanicznego geniusza” Michała Anioła. Maria Konopnicka, zafascynowana komentarzami Klaczki, napisała o ich autorze: „Duch judaizmu, bezpośredniego obcowania z Widzącym i z Mówiącym jest w nim. Nie mamy już przed sobą mieszkańca Paryża, ale mamy mieszkańca Syjonu. I nie czuje się on już współczesnym nam i współplemiennym, ale czuje się prastarą odroślą pnia Jesse, krwią i kością pokolenia Judy”.
Rudolf Maria Holzapfel powrócił pod koniec życia do porzuconego
w młodości muzykowania, zaczął komponować. W wydanych pośmiertnie
staraniem rodziny i przyjaciół kompozycjach symboliczny jest wybór
tekstów do muzycznych utworów. Holzapfel sięga bowiem po Inwokację Pana Tadeusza.
Innymi słowy, parabolicznie – poprzez słowa ukochanego wieszcza –
powraca do utraconej ojczyzny, do jej duchowych kodów i znaków. Wydaje
się, że polski romantyk inspirował też Holzapfla, filozofa przyrody,
magicznymi opisami natury (przypomnijmy chociażby opis matecznika).
Przywołanie Pana Tadeusza jest powrotem do utraconego kraju
dzieciństwa i jego kultury, natomiast napisane w hołdzie Mojżeszowi
kompozycje – do kanonicznych tekstów biblijnych. Zawołanie Mojżesza
i Śmierć Mojżesza jawią się nam jako spowiedź
panidealisty–Żyda, który łaknie pojednania z wielkim prorokiem.
W mistycznej aurze miał widzenia Mojżesza, zanotowane przez córkę
Myrrhę. Jak wyznawał z radością: „Widzę Go zamglonego, a1e
dostrzegalnego, o wysokim czole, realnie zaznaczonych policzkach
i o elektryzujących wzrok oczach. Jest potężny i dostojny, ale bez
odczucia grozy i mroku. Ciągłe widzę Jego oczy...”.
Oryginalna wersja tekstu wygłoszona na sesji Geistige Quellen
eines neuen Europas, Julian Klaczko und Rudolf Maria Holzapfel – auf
der Suche nach eine Harmonie in der Kultur, Polenmuseum Rapperswil,
listopad 2004. Wersja polska stanowiła podstawę do scenariusza wystawy
Wokół mitu Ahasfera. Julian Klaczko i Rudolf Maria Holzapfel,
Dom Mehoffera Muzeum Narodowego w Krakowie, kurator Joanna
Wapiennik–Kossowicz, czerwiec 2006.
Ostatnie publikacje autora na temat portretowanych postaci –
zob.: „Die deutschen Hegemonen” Juliana Klaczki. Od
antyniemieckości do filosłowiańskiej utopii [w:] Julian Klaczko
(1825-1906), krytyk literacki – pisarz polityczny – badacz
sztuki (członek Akademii Umiejętności od 1872), pod red. J. Maślanki,
PAU, Komisja Nauki, Monografie, 12, Kraków 2007; Rudolf Maria
Holzapfel. W kręgu judaizmu i kultury uniwersalnej [w:] Żydzi
i judaizm we współczesnych badaniach polskich, pod red. K.
Pilarczyka, PAU, Polskie Towarzystwo Studiów Żydowskich, Kraków 2008.