Zawsze lubiłem Gustawa Holoubka jako człowieka i aktora. Interesowały
mnie jego role teatralne i filmy, w których Holoubek miał swój udział:
Pętla, Rękopis znaleziony w Saragossie, Awatar, Marysia
i Napoleon, Jak daleko stąd, jak blisko. Podobały mi się również
te zapomniane: Rozstanie, Spotkanie w «Bajce». Bardzo ceniłem
jego kreację w świetnym filmie telewizyjnym Macieja Wojtyszki Mistrz
i Małgorzata. Kilka lat temu zamierzałem przeprowadzić z aktorem
wywiad-rzekę. Pomyślałem, że rozmowa filozofa zajmującego się
literaturą, biografiami artystów i pisarzy z aktorem o wyraźnej
skłonności do rozmyślań będzie interesująca. Holoubek się zgodził, ale
czas nie sprzyjał temu przedsięwzięciu. Aktor miał operację, a potem
długa choroba i inne okoliczności sprawiły, że do realizacji zamierzenia
nie doszło. Ja zająłem się książką o Leśmianie. Wywiadu-rzeki
z Holoubkiem nie zdążyłem przeprowadzić. Dziś wracam do tematu, ale
w innej formie.
Wszyscy znamy Holoubka, jego przygarbioną postać, sposób patrzenia,
przeciąganie sylab. Do lat 70. aktor mówił dość wysokim, modulowanym
głosem, później głos mu się obniżył i zaczął wyraźnie seplenić. Był
osobą o dużym poczuciu humoru. W latach 70. i 80. siadywał w kawiarni
„Czytelnika” i opowiadał dowcipy i anegdoty. Wobec ludzi, których
lubił, czarujący. Takiego znamy z wywiadów telewizyjnych czy książek
Konwickiego. Wobec tych, których nie lubił (jak Swinarski czy Jarzyna),
lub z którymi się pokłócił (do nich należeli m.in. Kreczmar, Dejmek,
Zapasiewicz), bywał nieprzyjemny.
Gustaw Holoubek należał do pokolenia ludzi urodzonych w początkach
Polski niepodległej, ukształtowanego w wolności, swobodzie i ideałach
patriotycznych. Jego rówieśnikami byli m.in.: Józef Hen, Leon Niemczyk.
Nieco starsi – Karol Wojtyła (rocznik 1920), Tadeusz Różewicz
i Krzysztof Kamil Baczyński (rocznik 1921), Miron Białoszewski, Janusz
Morgenstern (urodzeni w roku 1922). Młodsi od Holoubka byli: Andrzej
Łapicki, Adam Hanuszkiewicz, Stanisław Różewicz, Mieczysław Jahoda,
Zbigniew Herbert (rocznik 1924) czy Wojciech Has, Aleksandra Śląska,
Halina Mikołajska (rocznik 1925). Rok młodsi – Andrzej Wajda,
Tadeusz Konwicki, Tadeusz Janczar (urodzeni w roku 1926).
Z wymienionymi łączyła Holoubka więź pokoleniowa, niektórzy byli
przyjaciółmi, z innymi się współpracowało w zawodzie. Większość
przedstawicieli tego pokolenia maturę zdążyła zrobić jeszcze przed
wybuchem II wojny światowej (Holoubek w maju 1939 roku).To pokolenie
zaznało okrucieństw wojny, a po wojnie musiało opowiedzieć się wobec
nowego ustroju. Byli tacy, co od razu poszli na współpracę z nową
władzą i byli młodzi akowcy, którzy po latach wojny spędzali kolejne
lata w komunistycznych więzieniach. Najczęściej jednak rówieśnicy
Holoubka po zachłystnięciu się nową wiarą rozumieli, na czym polega
istota komunizmu i w różnych okresach przeciwstawiali się mu.
Gustaw Holoubek żył dokładnie tyle lat, co Karol Wojtyła, Papież Jan
Paweł II. Do 85. urodzin obu zabrakło półtora miesiąca. Obaj mieli
doświadczenie aktorskie, obaj oddziaływali swoją osobowością na tłumy.
Zdawali sobie z tego sprawę i korzystali ze swej siły.
Holoubek był autorem książki Wspomnienia z niepamięci. Pisał
w niej o swoim dzieciństwie, okresie wojny i chorobie. Język i styl
przypominał nieco (zwłaszcza w noweli Ojciec) opowiadania Brunona
Schulza. Były to raczej kreacje literackie, bowiem aktor miał ewidentny
talent literacki. Widać w nich skłonność autora do filozoficznego
ujmowania zjawisk, do wyciągania z codzienności moralnej nauki lub
metafizycznego wniosku. Brakowało w nich jednak faktów z życia.
Holoubek nie wymienił w swoich wspomnieniach imion rodziców, kolejnych
żon, uchylił się przed podaniem czytelnikowi wielu danych. Nie pisał
np., gdzie mieszkał, gdzie został ochrzczony, nie wspomniał o swojej
pracy aktora w Katowicach i później, o działalności jako dyrektora
teatru, posła, senatora. Zapiski urwał na okresie, gdy rozpoczynał
karierę aktorską w Krakowie. O swej ogromnej przecież karierze aktora
milczał. A przecież aż prosiło się o podsumowanie, ocenę, co
było dla niego ważne.
Za największego aktora ostatniego półwiecza uważa się słusznie Tadeusza
Łomnickiego. Holoubek był zaś najbardziej popularnym aktorem, cenionym
zarówno przez środowisko i widzów, szanowanym jako człowiek. Był –
zwłaszcza w stanie wojennym – autorytetem moralnym. Po śmierci
Łomnickiego został ostatnim wielkim, którego słowa miały większe
znaczenie niż innych aktorów. Przez lata jednak znaliśmy raczej
wizerunek Holoubka niż jego samego. We wspomnieniach niewiele pokazał
nam siebie prawdziwego. Jaki był naprawdę?
Dzieciństwo Gustawa (imię otrzymał po ojcu, byłym legioniście II
brygady, działaczu „Sokoła”) toczyło się na Zwierzyńcu w Krakowie,
przy ulicy Kraszewskiego, w okolicach „Cracowii” i Błoń. Holoubek nie
miał w tym czasie specjalnych zainteresowań. Ojciec zmarł, gdy chłopak
miał 10 lat. Wtedy bardziej podwórko niż dom kształtowało postawę
Gustawa. Grał w piłkę, trochę chuliganił (do końca życia nie porzucił
używania wulgarnych słów). Byłby został na marginesie, gdyby nie
starsza siostra Helena, która uwrażliwiła go na religię i prowadziła do
kościoła świętego Franciszka.
W dzieciństwie i później Holoubek dużo czytał. Najpierw były bajki
braci Grimm, Konopnickiej, Andersena, potem Makuszyński, Przyborowski,
Karol May i literatura przygodowa, wreszcie Sienkiewicz. „Dzieło
Henryka Sienkiewicza stało się dla mojego pokolenia własnością duchową,
jak polska książeczka do nabożeństwa...” – pisał aktor.
Maturę zdał w liceum Bartomieja Nowodworskiego w 1939 roku. Gdy
nastała wojna, Holoubek wzorem ojca poszedł walczyć. I chociaż
w rozmowie z Marią Czanerle powiedział, że nie opuszczał przez lata
Krakowa: „Nie wychylałem nosa przez całe dwadzieścia pięć lat”, to
było inaczej. We wrześniu 1939 roku jego 20. pułk piechoty wyruszył na
wschód, przez Jarosław, Rawę Ruską do Lwowa. Następnie na Tarnopol. Na
wieść o wkroczeniu Armii Czerwonej zawrócił. Miesiąc wędrował przez
wsie, starając się uniknąć kontaktu z chłopami ukraińskimi i żołnierzami
radzieckimi. Postanowił przedostać się przez granicę. Pod Przemyślem
przekroczył graniczny wtedy San i został złapany przez niemiecki patrol.
Trafił do obozu jenieckiego pod Magdeburgiem, a następnie na teren
wojskowy w południowej dzielnicy Torunia. Pierwsza zima wojenna była
ogromnie sroga, ale polscy jeńcy otrzymali na Boże Narodzenie od
polskich mieszkańców Torunia mnóstwo darów, paczek, żywności.
Ciężkie warunki sprawiły, że Holoubek nabawił się gruźlicy. Został
zwolniony i w kwietniu 1940 roku nieletni jeszcze Holoubek powrócił do
Krakowa. Pozostał w nim całą wojnę. Zatrudnił się w miejskiej gazowni,
w straży fabrycznej. Jednocześnie poczuł powołanie aktorskie.
Uczestniczył w kółku dramatycznym. Wśród uczestników znalazło się sporo
znanych później aktorów: Aleksandra Śląska, Andrzej Szczepkowski, Halina
Mikołajska, Stanisław Zaczyk, Tadeusz Bartosik, potem dołączył Tadeusz
Łomnicki.
Po wojnie zdał do organizowanego studia aktorskiego utworzonego przy
Teatrze Słowackiego. Profesorami byli: Zdzisław Leśnodorski, Karol
Frycz, Artur Malawski, Teofil Trzciński i przyszły mistrz Holoubka,
Władysław Woźnik.
Studia musiał przerwać z powodu rozwoju choroby. Wyjechał do
sanatorium na Chramcówkach w Zakopanem. Po powrocie zaczął grać
w Teatrze Słowackiego w Krakowie. W 1949 r. razem z Władysławem Woźnikiem
pojechał do Katowic grać w Teatrze Śląskim im. Wyspiańskiego.
Występowała tu od 1947 roku Danuta Kwiatkowska, młoda utalentowana
aktorka o ostrych rysach twarzy. Zadebiutowała rolą Tytanii w Śnie
nocy letniej w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego. Potem grała
w socrealistycznych sztukach Ważyka, Majakowskiego i w repertuarze
klasycznym. Miała talent tragiczki. W roku 1950 świetnie zagrała
Balladynę.
Holoubek – wbrew temu, co pisali krytycy – w życiu był zmysłowcem.
Doznawał świata zmysłami, by następnie intelektualnie uogólnić „to, co
też mu się przydarzyło” – jak mawiał grany przez niego geometra
w Rękopisie znalezionym w Saragossie. Holoubka uderzyła uroda
Danuty Kwiatkowskiej. Mimo postępującej gruźlicy, nieustannego
gorączkowania, oświadczył się i wkrótce ożenił.
W Katowicach grał w sztukach, które dominowały w ówczesnym
repertuarze. Były to utwory socrealistyczne albo klasyka rosyjska
i polska. Holoubek wystąpił w: Mieszczanach Gorkiego, Młodości
ojców Gorbatowa, prapremierze sztuki Anny Świrszczyńskiej Odezwa na
murze, Zagładzie eskadry Korniejczuka, ale też w Balladynie,
Dożywociu, Mizantropie. Grał używając charakteryzacji, wcielał
się w postać wzorem Osterwy. Był komiczny w rolach komediowych,
demoniczny lub patetyczny w zależności od potrzeb. Za rolę Pierczychina
otrzymał nagrodę na Festiwalu Sztuk Rosyjskich i Radzieckich. Było to
150 tysięcy ówczesnych złotych.
Mimo braku dyplomu reżysera zaczął reżyserować spektakle. Po raz
pierwszy w tej roli wystąpił 12 kwietnia 1952 roku. Wziął na warsztat
sztukę amerykańskiego komunisty Moranda Fasta 30 srebrników. Sam
zagrał w niej agenta FBI. Następną sztuką reżyserowaną przez Holoubka
była przeróbka powieści Jak hartowała się stal Mikołaja
Ostrowskiego. Jako reżyser obsadzał swą żonę. Tak było m.in.
w spektaklu Droga do Czarnolasu, Domu lalki (Norze).
22 lipca 1952 roku za role Fullera w 30 srebrnikach i Łatki
w Dożywociu Holoubek otrzymał nagrodę państwową III stopnia, 5 marca
1953 Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Można powiedzieć, że w tamtym czasie grał w sztukach o „właściwej”
wymowie, reżyserował „odpowiednie” sztuki. Za to władza go
nagradzała, a recenzenci partyjnej prasy chwalili jego grę. W roku 1954
został kierownikiem artystycznym Teatru Śląskiego.
W 1952 roku zagrał w filmie Wandy Jakubowskiej Żołnierz
zwycięstwa. Zagrał Dzierżyńskiego. Premiera odbyła się w przeddzień
Święta Zwycięstwa, 8 maja 1953 roku. Leopold Tyrmand w swoim dzienniku
uznał film za „komunistyczną chałę kosmiczną o generale
Świerczewskim-Walterze, bełkot na miarę Giewontu”. Wanda
Jakubowska jeszcze w roku 1979 żaliła się, że jej Żołnierza
zwycięstwa za Gomułki schowano do archiwum i nawet na przeglądach dla
fachowców film nie jest pokazywany. Sam Holoubek po latach wspominał:
„Moja rola polegała na tym, że szedłem w rewolucyjnym pochodzie
i wygłaszałem krótkie przemówienie”.
W Warszawie Bohdan Korzeniewski zobaczył Holoubka na gościnnym
występie Teatru Śląskiego, być może oglądał też w Żołnierzu
zwycięstwa. Postanowił ściągnąć aktora do Warszawy. Już w 1953 roku
zaproponował mu przyjazd do stolicy. Holoubek odpisał: „Zawsze
pragnąłem i pragnę pracować pod Pana kierownictwem. (...) Zrobię
wszystko, żeby się stąd wyrwać. Nie będzie to łatwa sprawa”. Okazuje
się, że jest zgoda władz na przeprowadzkę. Problemem okazała
się oferta Korzeniewskiego, który zaproponował Holoubkowi rolę Stalina
w Człowieku z karabinem Nikołaja Pogodina, którą Teatr Narodowy miał
uczcić rocznicę rewolucji. W maju Holoubek napisał w liście do
Korzeniewskiego: „Powiem prosto: „Bardzo bym nie chciał grać
Stalina, Panie Dyrektorze. (...) Nie chciałbym wchodzić tą rolą do
Warszawy”.
Został w Stalinogrodzie, jak od roku nazwano Katowice. Nie
zagrał Stalina. Do Warszawy przyjedzie kilka lat później i zagra
w sztuce Trąd w Pałacu Sprawiedliwości. To będą już inne czasy.
Inny też będzie sam Holoubek.
Na razie we wrześniu 1954 został kierownikiem artystycznym Teatru
Śląskiego. Proponuje powrót do klasyki. Wystawia Fredrę, Zabłockiego,
Ibsena, Czechowa, Słowackiego. W maju 1955 roku daje sztukę Andrzeja
Wydrzyńskiego (zarazem kierownika literackiego teatru) Ludzie
i cienie. Holoubek grał w przedstawieniu gestapowca von Schwerina.
Rola jak i cała sztuka była nieporozumieniem. Popadł w konflikt
z autorem, bowiem jako reżyser poprzestawiał kolejność scen, zmasakrował
treść I aktu, rozbił kompozycję sztuki. Wynikło z tego „kilka
nonsensów, które oczywiście spadły na konto autora tej sztuki” –
pisał Wydrzyński w książce Pamięć teatru. W proteście Wydrzyński
odszedł z teatru. Holoubek wystawił potem Fantazego, ale wstrzymał
realizację ustalonych wcześniej spektakli: Dziadów, Wesela,
Kordiana i Cyda.
Nagle nastąpiło zaostrzenie się choroby. Aktor pluł krwią. Zaraził
też swą żonę Danutę i córkę Ewę, którą umieszczono w prewentorium.
Wkrótce sam trafił do sanatorium. Gruźlica zbierała żniwo po
wojnie, gdy nędza i złe warunki życia, wreszcie brak lekarstw sprawiały,
że była chorobą rozpowszechnioną.
Pobyt w Zakopanem to ciągłe leżakowanie, przyjmowanie antybiotyków
i rozmyślania o śmierci, o życiu, o powołaniu. Holoubek prowadził
„rozmowy istotne” – jak mawiał Witkacy – z Romanem
Brandstaetterem. To właśnie tutaj narodził się Gustaw Holoubek, którego
znamy, aktor traktujący rolę jako materiał do myślenia o kondycji
ludzkiej, który utrafił wtedy w modę na egzystencjalizm, na grę
w cudzysłowie, z dystansem i ironią. Taki będzie w sztukach granych
w Warszawie i w większości filmów z lat 60. i 70.
Gdy powrócił z sanatorium, trafił na plan filmowy Pętli Hasa.
W prozie Hłaski bohaterem jest nałogowy pijak. Holoubek pokazał
człowieka skazanego na śmierć przez los, szamoczącego się ze swym
przeznaczeniem. Dopiero ten film był tym, w którym Holoubek pokazał
swój kunszt. Rola Kuby pokazała, że Holoubek jest znakomitym aktorem
filmowym.
Ponowny debiut teatralny wiązał się z przeniesieniem się aktora do
Warszawy. Tu Holoubek poznał przez znaną z Krakowa Kalinę
Jędrusik jej męża, Stanisława Dygata. Od razu wszedł w krąg elity
artystycznej i intelektualnej stolicy. Zaprzyjaźnił się z Andrzejem
Łapickim. Dość szybko wszedł w środowisko, zwane przez Zbigniewa
Cybulskiego z ironią „księstwem warszawskim”, choć przedstawiciele
tego środowiska w większości nie pochodzili z Warszawy.
Wejściem w świat teatralny stolicy była rola Holoubka w Teatrze
Polskim. W sztuce Trąd w Pałacu Sprawiedliwości grał sędziego Custa,
skorumpowanego przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości, który walczy
o fotel prezesa Sądu.
Zbigniew Raszewski pisał: „Na scenie gromada asów i tuzów. W pewnej
chwili w głębi (...) wchodzi aktor niepozornej powierzchowności, nie
patrzy na nikogo, siada sobie (tam w głębi) i spokojnie zaczyna czytać
gazetę. Asy i tuzy nadal perorują, ale już nikt ich nie słucha.
Wszyscy wpatrują się zafascynowani w tę zagadkową postać z gazetą. To
było wejście prowokacyjnie nijakie (Jedno z najpiękniejszych, jakie
widziałem)”. Andrzej Łapicki wyznał, że nie mógł oderwać wzroku od
Holoubka. „Ściągał uwagę widza ogromnym wewnętrznym skupieniem”.
Zbigniew Zapasiewicz mówił: „Nas uczono, że rola to jest gorset,
który aktor ma na siebie nałożyć. (...) Holoubek wprowadził aktorstwo
osobiste, osobowościowe, referował rolę poprzez siebie, wykorzystywał ją
do tego, żeby od siebie powiedzieć coś o świecie. To powodowało
u widzów wrażenie, że on się zachowuje zupełnie prywatnie”.
Sam Holoubek powiedział kiedyś: „Do premiery warszawskiej moje
aktorstwo polegało po prostu na rozmaitych próbach robienia tego, co
nazywamy sztuką naśladowczą. Zaczynałem od tego, żeby być niepodobnym
do siebie, a podobnym do każdego z tych, których kolejno odtwarzałem;
starałem się (...) odejść jak najdalej od siebie, a zbliżyć się do
modela.
W Warszawie postanowiłem zrobić coś odwrotnego niż to, co robiłem do
tej pory: z pomocą swojego zawodu określić samego siebie. Skorzystać
z okazji, jaką może być każda rola, żeby powiedzieć to, co ja osobiście
mam do powiedzenia za pośrednictwem (...) postaci; powiedzieć, jaki jest
mój pogląd na świat, na życie, na moralność, jaka jest moja estetyka –
do tego celu służy mi moje aktorstwo”.
Holoubek okazał się filozofem bycia. Rozmyślał o swoim byciu
w świecie i o zjawiskach tego świata w różnych rolach, jakie w ciągu
dziesięcioleci odgrywał: aktora teatralnego i filmowego, prezesa
SPATiF-u, dyrektora teatru, posła na Sejm czy senatora. Zawsze pod
funkcją i każdą rolą krył się filozof rozważający problemy
egzystencjalne. Dlatego tak fascynował inteligentną publiczność
w Warszawie, a potem w całej Polsce.
Sukces w roli Custa nie zapewnił mu następnych ról w Teatrze Polskim.
Popadł w konflikt z Janem Kreczmarem. Przeniósł się do Teatru
Dramatycznego. Tam zagrał m.in. w Diable i panu Bogu Sartre'a
(sztuki tej nie cenił) i Królu Edypie. Swoją pozycję wybitnego
aktora ugruntował występując w Teatrze Telewizji (m.in. w sztukach
Jesienny wieczór, Jezioro Bodeńskie, Podróż, Pola
elizejskie).
Gra też w filmie. Jesienią 1958 roku na ekrany weszły Pożegnania
Hasa. Na planie Holoubek spotkał dwudziestoletnią aktorkę, odtwórczynię
roli Lidki. Była to Maria Wachowiak, wówczas jeszcze studentka.
Holoubek, już sławny wywarł na dziewczynie ogromne wrażenie. Maria
oddziałała zaś na zmysłową naturę aktora. Mieszkała w Łodzi, studia
ukończyła dopiero w 1960 roku. Oboje wystąpili razem w kilku filmach
(Historii żółtej ciżemki, Spóźnionych przechodniach, Spotkaniu
w «Bajce», Perłach i dukatach).
Wkrótce aktor doszedł do wniosku, że jego małżeństwo nie wytrzyma
naporu uczuć do młodej dziewczyny. W 1961 rozwiódł się, a następnie
ożenił z Marią. Ślub odbył się w Jabłonnie, w pałacu księcia
Poniatowskiego. Wśród gości był cały świat artystyczny, m.in. Kalina
Jędrusik, z którą Holoubek występował w telewizji i w filmie, Andrzej
Łapicki, z którym zagrał w Spotkaniu w «Bajce».
W filmie tym Holoubek grał lekarza, byłego porucznika, który w 1947
roku walczył z NSZ, czyli – jak się wtedy mówiło – „bandami”
i utrwalał władzę ludową. Po 15. latach przyjeżdża do miasteczka
(w filmie był to Sandomierz) i spotyka tam swą byłą żonę (Aleksandra
Śląska), która wówczas uciekła z muzykiem. Bohater spotyka też owego
muzyka (Łapickiego). Pianista mówi lekarzowi: „Pańska twarz budzi
zaufanie. Pan budzi zaufanie”. I opowiada historię swego romansu
z żoną porucznika. W filmie jest doskonała scena, gdy pianista
orientuje się, że rozmawiał z byłym mężem swojej kochanki. Jest to
popis kunsztu aktorskiego zarówno Holoubka jak i Łapickiego.
W teatrach warszawskich Holoubek grał najważniejsze role w repertuarze
klasycznym: Hamleta i Króla Leara, Fantazego i Rejenta w Zemście,
Króla Edypa i Gustawa-Konrada, Stańczyka (portret w stroju
Stańczyka zdobił ścianę w domu aktora) i Romulusa Wielkiego.
W filmie wcielał się w postaci demoniczne i w ludzi z zagadką
w życiorysie. Był diabłem (Mistrz i Małgorzata) i szarlatanem
(Awatar), Żydem (Biały niedźwiedź) i hitlerowcem (Czas
przeszły), wyrafinowanym przestępcą (Gangsterzy i filantropi)
i człowiekiem walczącym z przestępcami (Prawo i pięść). Grał
Napoleona (Marysia i Napoleon) i Jagiełłę (Królewskie sny).
Występował w roli lekarzy, profesorów, ludzi o wielkiej wiedzy,
kulturze, wysokim statusie społecznym. Bywał naukowcem (Nieciekawa
historia), doktorem (Sanatorium pod klepsydrą). Zagrał też
człowieka zmarłego (Jak daleko stąd, jak blisko) i stojącego nad
grobem (Księga wielkich życzeń). W kilku świetnych filmach Holoubek
nie umiał się odnaleźć i wypadł blado, np. w rewelacyjnym Rękopisie
znalezionym w Saragossie czy Sanatorium pod klepsydrą Hasa.
W 1966 roku zagrał w sztuce Namiestnik oskarżającej Watykan
o obojętność na los Żydów w czasie II wojny światowej. Reżyser
spektaklu, Kazimierz Dejmek uważał, iż to przedstawienie było lepsze od
słynnych Dziadów z 1967 roku. Zżymał się, że w historii teatru mówi
się o politycznej roli Dziadów, a nie o ich inscenizacji. Krytycy
po latach są zgodni. Dziady jako całość nie były wielką
inscenizacją, natomiast wybitna była interpretacja Gustawa-Konrada
Holoubka. Co ciekawe, Dejmek nie udzielił aktorowi żadnych wskazówek,
więc Holoubek powiedział tekst improwizacji tak, jak sam chciał.
Natomiast Dejmek chciał pierwotnie zakończyć spektakl tekstem Do
przyjaciół Moskali. Holoubek wypowiedział ten wiersz bardzo
sceptycznie, tak, że reżyser zawołał: „Panie, pan chce, żeby mnie na
Sybir zesłali?” W takiej atmosferze powstawały Dziady w Teatrze
Narodowym.
Holoubek był wtedy już w dość późnym wieku jak na rolę romantycznego
bohatera. W 1967 roku miał symboliczne czterdzieści i cztery lata.
W inscenizacji wygłaszał kolejno monologi Więźnia, Ducha, Gustawa z IV
części Dziadów i pełny tekst obu improwizacji Małej i Wielkiej.
Dużą szkodę aktorowi zrobiła kronika filmowa, która zarejestrowała
najsłabszy fragment, w którym Holoubek jest pretensjonalny i pozbawiony
magnetycznej siły. Dopiero zarejestrowana na taśmie Wielka Improwizacja
przekonuje dzisiejszego odbiorcę, że aktor zaprezentował kunszt i mówił
do widowni w sposób porywający.
Holoubek zastosował tu metodę quasi kreacji słów mickiewiczowskich.
Mówił wówczas: „Założyłem sobie, że będzie to dla mnie lekcja aktu
twórczego. Chciałem się dowiedzieć, jak przebiegał sam akt twórczy
u Mickiewicza (...). Chodziło mi o to, by zbadać, jak powstawało samo
dzieło od strony czysto technicznej, jak się ono rodziło i jak
przebiegała praca poety nad jego kolejnymi częściami”. Aktor poczuł
radość tworzenia słów, upajania się dźwiękami i treścią wypowiadanych
jakby in statu nascendi słów. Zastanawiające, że po trzydziestu paru
latach był przeciwny takiej metodzie pracy: „Kiedy aktor grający
Hamleta mówi monolog «Być albo nie być» i zaczyna udawać, że on jest
twórcą tego tekstu, że właśnie w tej chwili przychodzi mu to wszystko do
głowy i jestem świadkiem tego procesu twórczego – przestaję go
słuchać”.
Holoubka widownia słuchała. August Grodzicki po premierze napisał:
„Nigdy chyba jeszcze w teatrze Improwizacja nie zabrzmiała z taką
jasnością, precyzją myślową, z taką siłą intelektu i z takim skupionym
natężeniem uczucia. Kreacja Holoubka to jedno z największych osiągnięć
teatru polskiego”. Sprawa zdjęcia Dziadów była szeroko opisywana.
Od niej rozpoczął się kolejny bunt przeciw władzy komunistycznej.
Dejmek został usunięty z Narodowego, wraz z nim odeszło 30. aktorów,
w tym Holoubek, który trafił gościnnie do Teatru Polskiego, a później do
Dramatycznego.
W 1968 roku zagrał w filmie Jerzego Kawalerowicza Gra. Film
o rozpadzie małżeństwa, będący przeniesieniem problemów osobistych
reżysera, nie był sukcesem. Sam Holoubek również w tym czasie przeżywał
problemy osobiste. Po raz drugi jego małżeństwo zmierzało do końca.
W życiu Gustawa Holoubka pojawiła się nowa kobieta.
Poznał ją w Sandomierzu, na planie Spotkania w «Bajce». Wtedy
była młodą dziewczyną, ledwo po maturze. Rodzice ostrzegli ją, by nie
zadawała się z filmowcami. „Aż któregoś wieczoru stało się to, czego
obawiali się moi rodzice. Andrzej Łapicki i Gustaw Holoubek
zaproponowali mi pójście na kawę!!! Ooo, co to, to nie, nie należę do
łatwych dziewczyn, niech sobie nie myślą! Odmówiłam szybko, szybciej
niż wypadało (...). Odwróciłam się na pięcie i na oczach zdumionych
panów weszłam w zamknięte oszklone drzwi”. Wybicie głową szyby
Holoubek zapamiętał na zawsze. Dziewczyną, którą chciał zaprosić na
kawę, była Magdalena Zawadzka. Potem zagrali razem w Teatrze Telewizji
w sztuce Wilde'a Brat marnotrawny. W Teatrze Dramatycznym oboje
zagrali w sztuce Calderona Życie snem. Zawadzka była wtedy
niezwykle popularna po roli Basi w Panu Wołodyjowskim. Po próbie
chciał ją odprowadzić. Spytał: „W którą stronę pani idzie?”
Odrzekła niezbyt uprzejmie: „W przeciwną niż pan”. Holoubek się
uparł. Do garderoby Zawadzkiej przynoszono codziennie świeże kwiaty od
Holoubka. Aktor usiłował ją zdobyć magią słowa. Ona go onieśmielała
pytaniem: „A dlaczego pan tak dużo mówi?”. Pisał więc do niej listy
miłosne. Po latach aktorka wyznała: „Do tej pory nie zetknęłam się
z mężczyzną, który potrafiłby tak prosto i pięknie mówić”. Rok później
zostali parą. Cichy ślub wezmą trzy lata później. W 1978 roku urodzi
się im syn, trzecie dziecko Holoubka.
W 1976 roku, gdy ekipa Gierka wprowadziła poprawki do konstytucji,
w których zapisano przyjaźń z ZSRR i dominującą rolę PZPR w kraju,
Holoubek został posłem. Gdy generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny,
aktor złożył mandat. Rozpaczał, co będzie w kraju, co się stanie z nim
i innymi aktorami. Na to Kalina Jędrusik odpowiedziała: „Guciu, myśmy
już byli”. Istotnie, okres świetności Gustawa Holoubka to lata
rządów Gomułki i początek lat 70. Potem już nastąpiła rutyna,
powielanie tych samych metod aktorskich. Jako senator nie odegra żadnej
roli.
Ostatnie lata życia to cicha praca w Ateneum, trwanie przy teatrze
słowa, przy repertuarze, o którym młodzi zapomnieli. Uznawany za
wielkiego aktora, ale konserwatystę, przyjmuje nagrody Wielkiego
Splendora, Super Wiktora. Coraz bardziej chory nadal uczestniczy
w życiu towarzyskim. Widać go w Międzyzdrojach, Juracie, przy
politykach. W 40. rocznicę zdjęcia Dziadów publiczność oklaskuje
nadaną z taśmy Wielką Improwizację. Dwa miesiące później umiera.
Pośmiertnie otrzymuje Order Orła Białego. Na ocenę roli, jaką Gustaw
Holoubek odegrał w dziejach polskiego teatru i filmu, przyjdzie czas
później.