PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 56-57

Piotr Łopuszański

Gustaw Holoubek, czyli filozof bycia


Zawsze lubiłem Gustawa Holoubka jako człowieka i aktora. Interesowały mnie jego role teatralne i filmy, w których Holoubek miał swój udział: Pętla, Rękopis znaleziony w Saragossie, Awatar, Marysia i Napoleon, Jak daleko stąd, jak blisko. Podobały mi się również te zapomniane: Rozstanie, Spotkanie w «Bajce». Bardzo ceniłem jego kreację w świetnym filmie telewizyjnym Macieja Wojtyszki Mistrz i Małgorzata. Kilka lat temu zamierzałem przeprowadzić z aktorem wywiad-rzekę. Pomyślałem, że rozmowa filozofa zajmującego się literaturą, biografiami artystów i pisarzy z aktorem o wyraźnej skłonności do rozmyślań będzie interesująca. Holoubek się zgodził, ale czas nie sprzyjał temu przedsięwzięciu. Aktor miał operację, a potem długa choroba i inne okoliczności sprawiły, że do realizacji zamierzenia nie doszło. Ja zająłem się książką o Leśmianie. Wywiadu-rzeki z Holoubkiem nie zdążyłem przeprowadzić. Dziś wracam do tematu, ale w innej formie.

Wszyscy znamy Holoubka, jego przygarbioną postać, sposób patrzenia, przeciąganie sylab. Do lat 70. aktor mówił dość wysokim, modulowanym głosem, później głos mu się obniżył i zaczął wyraźnie seplenić. Był osobą o dużym poczuciu humoru. W latach 70. i 80. siadywał w kawiarni „Czytelnika” i opowiadał dowcipy i anegdoty. Wobec ludzi, których lubił, czarujący. Takiego znamy z wywiadów telewizyjnych czy książek Konwickiego. Wobec tych, których nie lubił (jak Swinarski czy Jarzyna), lub z którymi się pokłócił (do nich należeli m.in. Kreczmar, Dejmek, Zapasiewicz), bywał nieprzyjemny.

Gustaw Holoubek należał do pokolenia ludzi urodzonych w początkach Polski niepodległej, ukształtowanego w wolności, swobodzie i ideałach patriotycznych. Jego rówieśnikami byli m.in.: Józef Hen, Leon Niemczyk. Nieco starsi – Karol Wojtyła (rocznik 1920), Tadeusz Różewicz i Krzysztof Kamil Baczyński (rocznik 1921), Miron Białoszewski, Janusz Morgenstern (urodzeni w roku 1922). Młodsi od Holoubka byli: Andrzej Łapicki, Adam Hanuszkiewicz, Stanisław Różewicz, Mieczysław Jahoda, Zbigniew Herbert (rocznik 1924) czy Wojciech Has, Aleksandra Śląska, Halina Mikołajska (rocznik 1925). Rok młodsi – Andrzej Wajda, Tadeusz Konwicki, Tadeusz Janczar (urodzeni w roku 1926). Z wymienionymi łączyła Holoubka więź pokoleniowa, niektórzy byli przyjaciółmi, z innymi się współpracowało w zawodzie. Większość przedstawicieli tego pokolenia maturę zdążyła zrobić jeszcze przed wybuchem II wojny światowej (Holoubek w maju 1939 roku).To pokolenie zaznało okrucieństw wojny, a po wojnie musiało opowiedzieć się wobec nowego ustroju. Byli tacy, co od razu poszli na współpracę z nową władzą i byli młodzi akowcy, którzy po latach wojny spędzali kolejne lata w komunistycznych więzieniach. Najczęściej jednak rówieśnicy Holoubka po zachłystnięciu się nową wiarą rozumieli, na czym polega istota komunizmu i w różnych okresach przeciwstawiali się mu.

Gustaw Holoubek żył dokładnie tyle lat, co Karol Wojtyła, Papież Jan Paweł II. Do 85. urodzin obu zabrakło półtora miesiąca. Obaj mieli doświadczenie aktorskie, obaj oddziaływali swoją osobowością na tłumy. Zdawali sobie z tego sprawę i korzystali ze swej siły.

Holoubek był autorem książki Wspomnienia z niepamięci. Pisał w niej o swoim dzieciństwie, okresie wojny i chorobie. Język i styl przypominał nieco (zwłaszcza w noweli Ojciec) opowiadania Brunona Schulza. Były to raczej kreacje literackie, bowiem aktor miał ewidentny talent literacki. Widać w nich skłonność autora do filozoficznego ujmowania zjawisk, do wyciągania z codzienności moralnej nauki lub metafizycznego wniosku. Brakowało w nich jednak faktów z życia. Holoubek nie wymienił w swoich wspomnieniach imion rodziców, kolejnych żon, uchylił się przed podaniem czytelnikowi wielu danych. Nie pisał np., gdzie mieszkał, gdzie został ochrzczony, nie wspomniał o swojej pracy aktora w Katowicach i później, o działalności jako dyrektora teatru, posła, senatora. Zapiski urwał na okresie, gdy rozpoczynał karierę aktorską w Krakowie. O swej ogromnej przecież karierze aktora milczał. A przecież aż prosiło się o podsumowanie, ocenę, co było dla niego ważne.

Za największego aktora ostatniego półwiecza uważa się słusznie Tadeusza Łomnickiego. Holoubek był zaś najbardziej popularnym aktorem, cenionym zarówno przez środowisko i widzów, szanowanym jako człowiek. Był – zwłaszcza w stanie wojennym – autorytetem moralnym. Po śmierci Łomnickiego został ostatnim wielkim, którego słowa miały większe znaczenie niż innych aktorów. Przez lata jednak znaliśmy raczej wizerunek Holoubka niż jego samego. We wspomnieniach niewiele pokazał nam siebie prawdziwego. Jaki był naprawdę?

Dzieciństwo Gustawa (imię otrzymał po ojcu, byłym legioniście II brygady, działaczu „Sokoła”) toczyło się na Zwierzyńcu w Krakowie, przy ulicy Kraszewskiego, w okolicach „Cracowii” i Błoń. Holoubek nie miał w tym czasie specjalnych zainteresowań. Ojciec zmarł, gdy chłopak miał 10 lat. Wtedy bardziej podwórko niż dom kształtowało postawę Gustawa. Grał w piłkę, trochę chuliganił (do końca życia nie porzucił używania wulgarnych słów). Byłby został na marginesie, gdyby nie starsza siostra Helena, która uwrażliwiła go na religię i prowadziła do kościoła świętego Franciszka.
W dzieciństwie i później Holoubek dużo czytał. Najpierw były bajki braci Grimm, Konopnickiej, Andersena, potem Makuszyński, Przyborowski, Karol May i literatura przygodowa, wreszcie Sienkiewicz. „Dzieło Henryka Sienkiewicza stało się dla mojego pokolenia własnością duchową, jak polska książeczka do nabożeństwa...” – pisał aktor.
Maturę zdał w liceum Bartomieja Nowodworskiego w 1939 roku. Gdy nastała wojna, Holoubek wzorem ojca poszedł walczyć. I chociaż w rozmowie z Marią Czanerle powiedział, że nie opuszczał przez lata Krakowa: „Nie wychylałem nosa przez całe dwadzieścia pięć lat”, to było inaczej. We wrześniu 1939 roku jego 20. pułk piechoty wyruszył na wschód, przez Jarosław, Rawę Ruską do Lwowa. Następnie na Tarnopol. Na wieść o wkroczeniu Armii Czerwonej zawrócił. Miesiąc wędrował przez wsie, starając się uniknąć kontaktu z chłopami ukraińskimi i żołnierzami radzieckimi. Postanowił przedostać się przez granicę. Pod Przemyślem przekroczył graniczny wtedy San i został złapany przez niemiecki patrol.

Trafił do obozu jenieckiego pod Magdeburgiem, a następnie na teren wojskowy w południowej dzielnicy Torunia. Pierwsza zima wojenna była ogromnie sroga, ale polscy jeńcy otrzymali na Boże Narodzenie od polskich mieszkańców Torunia mnóstwo darów, paczek, żywności.
Ciężkie warunki sprawiły, że Holoubek nabawił się gruźlicy. Został zwolniony i w kwietniu 1940 roku nieletni jeszcze Holoubek powrócił do Krakowa. Pozostał w nim całą wojnę. Zatrudnił się w miejskiej gazowni, w straży fabrycznej. Jednocześnie poczuł powołanie aktorskie. Uczestniczył w kółku dramatycznym. Wśród uczestników znalazło się sporo znanych później aktorów: Aleksandra Śląska, Andrzej Szczepkowski, Halina Mikołajska, Stanisław Zaczyk, Tadeusz Bartosik, potem dołączył Tadeusz Łomnicki.

Po wojnie zdał do organizowanego studia aktorskiego utworzonego przy Teatrze Słowackiego. Profesorami byli: Zdzisław Leśnodorski, Karol Frycz, Artur Malawski, Teofil Trzciński i przyszły mistrz Holoubka, Władysław Woźnik.
Studia musiał przerwać z powodu rozwoju choroby. Wyjechał do sanatorium na Chramcówkach w Zakopanem. Po powrocie zaczął grać w Teatrze Słowackiego w Krakowie. W 1949 r. razem z Władysławem Woźnikiem pojechał do Katowic grać w Teatrze Śląskim im. Wyspiańskiego.

Występowała tu od 1947 roku Danuta Kwiatkowska, młoda utalentowana aktorka o ostrych rysach twarzy. Zadebiutowała rolą Tytanii w Śnie nocy letniej w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego. Potem grała w socrealistycznych sztukach Ważyka, Majakowskiego i w repertuarze klasycznym. Miała talent tragiczki. W roku 1950 świetnie zagrała Balladynę.

Holoubek – wbrew temu, co pisali krytycy – w życiu był zmysłowcem. Doznawał świata zmysłami, by następnie intelektualnie uogólnić „to, co też mu się przydarzyło” – jak mawiał grany przez niego geometra w Rękopisie znalezionym w Saragossie. Holoubka uderzyła uroda Danuty Kwiatkowskiej. Mimo postępującej gruźlicy, nieustannego gorączkowania, oświadczył się i wkrótce ożenił.

W Katowicach grał w sztukach, które dominowały w ówczesnym repertuarze. Były to utwory socrealistyczne albo klasyka rosyjska i polska. Holoubek wystąpił w: Mieszczanach Gorkiego, Młodości ojców Gorbatowa, prapremierze sztuki Anny Świrszczyńskiej Odezwa na murze, Zagładzie eskadry Korniejczuka, ale też w Balladynie, Dożywociu, Mizantropie. Grał używając charakteryzacji, wcielał się w postać wzorem Osterwy. Był komiczny w rolach komediowych, demoniczny lub patetyczny w zależności od potrzeb. Za rolę Pierczychina otrzymał nagrodę na Festiwalu Sztuk Rosyjskich i Radzieckich. Było to 150 tysięcy ówczesnych złotych.

Mimo braku dyplomu reżysera zaczął reżyserować spektakle. Po raz pierwszy w tej roli wystąpił 12 kwietnia 1952 roku. Wziął na warsztat sztukę amerykańskiego komunisty Moranda Fasta 30 srebrników. Sam zagrał w niej agenta FBI. Następną sztuką reżyserowaną przez Holoubka była przeróbka powieści Jak hartowała się stal Mikołaja Ostrowskiego. Jako reżyser obsadzał swą żonę. Tak było m.in. w spektaklu Droga do Czarnolasu, Domu lalki (Norze).
22 lipca 1952 roku za role Fullera w 30 srebrnikach i Łatki w Dożywociu Holoubek otrzymał nagrodę państwową III stopnia, 5 marca 1953 Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Można powiedzieć, że w tamtym czasie grał w sztukach o „właściwej” wymowie, reżyserował „odpowiednie” sztuki. Za to władza go nagradzała, a recenzenci partyjnej prasy chwalili jego grę. W roku 1954 został kierownikiem artystycznym Teatru Śląskiego.
W 1952 roku zagrał w filmie Wandy Jakubowskiej Żołnierz zwycięstwa. Zagrał Dzierżyńskiego. Premiera odbyła się w przeddzień Święta Zwycięstwa, 8 maja 1953 roku. Leopold Tyrmand w swoim dzienniku uznał film za „komunistyczną chałę kosmiczną o generale Świerczewskim-Walterze, bełkot na miarę Giewontu”. Wanda Jakubowska jeszcze w roku 1979 żaliła się, że jej Żołnierza zwycięstwa za Gomułki schowano do archiwum i nawet na przeglądach dla fachowców film nie jest pokazywany. Sam Holoubek po latach wspominał: „Moja rola polegała na tym, że szedłem w rewolucyjnym pochodzie i wygłaszałem krótkie przemówienie”.

W Warszawie Bohdan Korzeniewski zobaczył Holoubka na gościnnym występie Teatru Śląskiego, być może oglądał też w Żołnierzu zwycięstwa. Postanowił ściągnąć aktora do Warszawy. Już w 1953 roku zaproponował mu przyjazd do stolicy. Holoubek odpisał: „Zawsze pragnąłem i pragnę pracować pod Pana kierownictwem. (...) Zrobię wszystko, żeby się stąd wyrwać. Nie będzie to łatwa sprawa”. Okazuje się, że jest zgoda władz na przeprowadzkę. Problemem okazała się oferta Korzeniewskiego, który zaproponował Holoubkowi rolę Stalina w Człowieku z karabinem Nikołaja Pogodina, którą Teatr Narodowy miał uczcić rocznicę rewolucji. W maju Holoubek napisał w liście do Korzeniewskiego: „Powiem prosto: „Bardzo bym nie chciał grać Stalina, Panie Dyrektorze. (...) Nie chciałbym wchodzić tą rolą do Warszawy”.
Został w Stalinogrodzie, jak od roku nazwano Katowice. Nie zagrał Stalina. Do Warszawy przyjedzie kilka lat później i zagra w sztuce Trąd w Pałacu Sprawiedliwości. To będą już inne czasy. Inny też będzie sam Holoubek.

Na razie we wrześniu 1954 został kierownikiem artystycznym Teatru Śląskiego. Proponuje powrót do klasyki. Wystawia Fredrę, Zabłockiego, Ibsena, Czechowa, Słowackiego. W maju 1955 roku daje sztukę Andrzeja Wydrzyńskiego (zarazem kierownika literackiego teatru) Ludzie i cienie. Holoubek grał w przedstawieniu gestapowca von Schwerina. Rola jak i cała sztuka była nieporozumieniem. Popadł w konflikt z autorem, bowiem jako reżyser poprzestawiał kolejność scen, zmasakrował treść I aktu, rozbił kompozycję sztuki. Wynikło z tego „kilka nonsensów, które oczywiście spadły na konto autora tej sztuki” – pisał Wydrzyński w książce Pamięć teatru. W proteście Wydrzyński odszedł z teatru. Holoubek wystawił potem Fantazego, ale wstrzymał realizację ustalonych wcześniej spektakli: Dziadów, Wesela, KordianaCyda.

Nagle nastąpiło zaostrzenie się choroby. Aktor pluł krwią. Zaraził też swą żonę Danutę i córkę Ewę, którą umieszczono w prewentorium. Wkrótce sam trafił do sanatorium. Gruźlica zbierała żniwo po wojnie, gdy nędza i złe warunki życia, wreszcie brak lekarstw sprawiały, że była chorobą rozpowszechnioną.

Pobyt w Zakopanem to ciągłe leżakowanie, przyjmowanie antybiotyków i rozmyślania o śmierci, o życiu, o powołaniu. Holoubek prowadził „rozmowy istotne” – jak mawiał Witkacy – z Romanem Brandstaetterem. To właśnie tutaj narodził się Gustaw Holoubek, którego znamy, aktor traktujący rolę jako materiał do myślenia o kondycji ludzkiej, który utrafił wtedy w modę na egzystencjalizm, na grę w cudzysłowie, z dystansem i ironią. Taki będzie w sztukach granych w Warszawie i w większości filmów z lat 60. i 70.

Gdy powrócił z sanatorium, trafił na plan filmowy Pętli Hasa. W prozie Hłaski bohaterem jest nałogowy pijak. Holoubek pokazał człowieka skazanego na śmierć przez los, szamoczącego się ze swym przeznaczeniem. Dopiero ten film był tym, w którym Holoubek pokazał swój kunszt. Rola Kuby pokazała, że Holoubek jest znakomitym aktorem filmowym.

Ponowny debiut teatralny wiązał się z przeniesieniem się aktora do Warszawy. Tu Holoubek poznał przez znaną z Krakowa Kalinę Jędrusik jej męża, Stanisława Dygata. Od razu wszedł w krąg elity artystycznej i intelektualnej stolicy. Zaprzyjaźnił się z Andrzejem Łapickim. Dość szybko wszedł w środowisko, zwane przez Zbigniewa Cybulskiego z ironią „księstwem warszawskim”, choć przedstawiciele tego środowiska w większości nie pochodzili z Warszawy. Wejściem w świat teatralny stolicy była rola Holoubka w Teatrze Polskim. W sztuce Trąd w Pałacu Sprawiedliwości grał sędziego Custa, skorumpowanego przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości, który walczy o fotel prezesa Sądu.

Zbigniew Raszewski pisał: „Na scenie gromada asów i tuzów. W pewnej chwili w głębi (...) wchodzi aktor niepozornej powierzchowności, nie patrzy na nikogo, siada sobie (tam w głębi) i spokojnie zaczyna czytać gazetę. Asy i tuzy nadal perorują, ale już nikt ich nie słucha. Wszyscy wpatrują się zafascynowani w tę zagadkową postać z gazetą. To było wejście prowokacyjnie nijakie (Jedno z najpiękniejszych, jakie widziałem)”. Andrzej Łapicki wyznał, że nie mógł oderwać wzroku od Holoubka. „Ściągał uwagę widza ogromnym wewnętrznym skupieniem”.

Zbigniew Zapasiewicz mówił: „Nas uczono, że rola to jest gorset, który aktor ma na siebie nałożyć. (...) Holoubek wprowadził aktorstwo osobiste, osobowościowe, referował rolę poprzez siebie, wykorzystywał ją do tego, żeby od siebie powiedzieć coś o świecie. To powodowało u widzów wrażenie, że on się zachowuje zupełnie prywatnie”.
Sam Holoubek powiedział kiedyś: „Do premiery warszawskiej moje aktorstwo polegało po prostu na rozmaitych próbach robienia tego, co nazywamy sztuką naśladowczą. Zaczynałem od tego, żeby być niepodobnym do siebie, a podobnym do każdego z tych, których kolejno odtwarzałem; starałem się (...) odejść jak najdalej od siebie, a zbliżyć się do modela.
W Warszawie postanowiłem zrobić coś odwrotnego niż to, co robiłem do tej pory: z pomocą swojego zawodu określić samego siebie. Skorzystać z okazji, jaką może być każda rola, żeby powiedzieć to, co ja osobiście mam do powiedzenia za pośrednictwem (...) postaci; powiedzieć, jaki jest mój pogląd na świat, na życie, na moralność, jaka jest moja estetyka – do tego celu służy mi moje aktorstwo”.

Holoubek okazał się filozofem bycia. Rozmyślał o swoim byciu w świecie i o zjawiskach tego świata w różnych rolach, jakie w ciągu dziesięcioleci odgrywał: aktora teatralnego i filmowego, prezesa SPATiF-u, dyrektora teatru, posła na Sejm czy senatora. Zawsze pod funkcją i każdą rolą krył się filozof rozważający problemy egzystencjalne. Dlatego tak fascynował inteligentną publiczność w Warszawie, a potem w całej Polsce.
Sukces w roli Custa nie zapewnił mu następnych ról w Teatrze Polskim. Popadł w konflikt z Janem Kreczmarem. Przeniósł się do Teatru Dramatycznego. Tam zagrał m.in. w Diable i panu Bogu Sartre'a (sztuki tej nie cenił) i Królu Edypie. Swoją pozycję wybitnego aktora ugruntował występując w Teatrze Telewizji (m.in. w sztukach Jesienny wieczór, Jezioro Bodeńskie, Podróż, Pola elizejskie).

Gra też w filmie. Jesienią 1958 roku na ekrany weszły Pożegnania Hasa. Na planie Holoubek spotkał dwudziestoletnią aktorkę, odtwórczynię roli Lidki. Była to Maria Wachowiak, wówczas jeszcze studentka. Holoubek, już sławny wywarł na dziewczynie ogromne wrażenie. Maria oddziałała zaś na zmysłową naturę aktora. Mieszkała w Łodzi, studia ukończyła dopiero w 1960 roku. Oboje wystąpili razem w kilku filmach (Historii żółtej ciżemki, Spóźnionych przechodniach, Spotkaniu w «Bajce», Perłach i dukatach).
Wkrótce aktor doszedł do wniosku, że jego małżeństwo nie wytrzyma naporu uczuć do młodej dziewczyny. W 1961 rozwiódł się, a następnie ożenił z Marią. Ślub odbył się w Jabłonnie, w pałacu księcia Poniatowskiego. Wśród gości był cały świat artystyczny, m.in. Kalina Jędrusik, z którą Holoubek występował w telewizji i w filmie, Andrzej Łapicki, z którym zagrał w Spotkaniu w «Bajce».

W filmie tym Holoubek grał lekarza, byłego porucznika, który w 1947 roku walczył z NSZ, czyli – jak się wtedy mówiło – „bandami” i utrwalał władzę ludową. Po 15. latach przyjeżdża do miasteczka (w filmie był to Sandomierz) i spotyka tam swą byłą żonę (Aleksandra Śląska), która wówczas uciekła z muzykiem. Bohater spotyka też owego muzyka (Łapickiego). Pianista mówi lekarzowi: „Pańska twarz budzi zaufanie. Pan budzi zaufanie”. I opowiada historię swego romansu z żoną porucznika. W filmie jest doskonała scena, gdy pianista orientuje się, że rozmawiał z byłym mężem swojej kochanki. Jest to popis kunsztu aktorskiego zarówno Holoubka jak i Łapickiego.

W teatrach warszawskich Holoubek grał najważniejsze role w repertuarze klasycznym: Hamleta i Króla Leara, Fantazego i Rejenta w Zemście, Króla Edypa i Gustawa-Konrada, Stańczyka (portret w stroju Stańczyka zdobił ścianę w domu aktora) i Romulusa Wielkiego.
W filmie wcielał się w postaci demoniczne i w ludzi z zagadką w życiorysie. Był diabłem (Mistrz i Małgorzata) i szarlatanem (Awatar), Żydem (Biały niedźwiedź) i hitlerowcem (Czas przeszły), wyrafinowanym przestępcą (Gangsterzy i filantropi) i człowiekiem walczącym z przestępcami (Prawo i pięść). Grał Napoleona (Marysia i Napoleon) i Jagiełłę (Królewskie sny). Występował w roli lekarzy, profesorów, ludzi o wielkiej wiedzy, kulturze, wysokim statusie społecznym. Bywał naukowcem (Nieciekawa historia), doktorem (Sanatorium pod klepsydrą). Zagrał też człowieka zmarłego (Jak daleko stąd, jak blisko) i stojącego nad grobem (Księga wielkich życzeń). W kilku świetnych filmach Holoubek nie umiał się odnaleźć i wypadł blado, np. w rewelacyjnym Rękopisie znalezionym w Saragossie czy Sanatorium pod klepsydrą Hasa.

W 1966 roku zagrał w sztuce Namiestnik oskarżającej Watykan o obojętność na los Żydów w czasie II wojny światowej. Reżyser spektaklu, Kazimierz Dejmek uważał, iż to przedstawienie było lepsze od słynnych Dziadów z 1967 roku. Zżymał się, że w historii teatru mówi się o politycznej roli Dziadów, a nie o ich inscenizacji. Krytycy po latach są zgodni. Dziady jako całość nie były wielką inscenizacją, natomiast wybitna była interpretacja Gustawa-Konrada Holoubka. Co ciekawe, Dejmek nie udzielił aktorowi żadnych wskazówek, więc Holoubek powiedział tekst improwizacji tak, jak sam chciał. Natomiast Dejmek chciał pierwotnie zakończyć spektakl tekstem Do przyjaciół Moskali. Holoubek wypowiedział ten wiersz bardzo sceptycznie, tak, że reżyser zawołał: „Panie, pan chce, żeby mnie na Sybir zesłali?” W takiej atmosferze powstawały Dziady w Teatrze Narodowym.

Holoubek był wtedy już w dość późnym wieku jak na rolę romantycznego bohatera. W 1967 roku miał symboliczne czterdzieści i cztery lata. W inscenizacji wygłaszał kolejno monologi Więźnia, Ducha, Gustawa z IV części Dziadów i pełny tekst obu improwizacji Małej i Wielkiej. Dużą szkodę aktorowi zrobiła kronika filmowa, która zarejestrowała najsłabszy fragment, w którym Holoubek jest pretensjonalny i pozbawiony magnetycznej siły. Dopiero zarejestrowana na taśmie Wielka Improwizacja przekonuje dzisiejszego odbiorcę, że aktor zaprezentował kunszt i mówił do widowni w sposób porywający.
Holoubek zastosował tu metodę quasi kreacji słów mickiewiczowskich. Mówił wówczas: „Założyłem sobie, że będzie to dla mnie lekcja aktu twórczego. Chciałem się dowiedzieć, jak przebiegał sam akt twórczy u Mickiewicza (...). Chodziło mi o to, by zbadać, jak powstawało samo dzieło od strony czysto technicznej, jak się ono rodziło i jak przebiegała praca poety nad jego kolejnymi częściami”. Aktor poczuł radość tworzenia słów, upajania się dźwiękami i treścią wypowiadanych jakby in statu nascendi słów. Zastanawiające, że po trzydziestu paru latach był przeciwny takiej metodzie pracy: „Kiedy aktor grający Hamleta mówi monolog «Być albo nie być» i zaczyna udawać, że on jest twórcą tego tekstu, że właśnie w tej chwili przychodzi mu to wszystko do głowy i jestem świadkiem tego procesu twórczego – przestaję go słuchać”.
Holoubka widownia słuchała. August Grodzicki po premierze napisał: „Nigdy chyba jeszcze w teatrze Improwizacja nie zabrzmiała z taką jasnością, precyzją myślową, z taką siłą intelektu i z takim skupionym natężeniem uczucia. Kreacja Holoubka to jedno z największych osiągnięć teatru polskiego”. Sprawa zdjęcia Dziadów była szeroko opisywana. Od niej rozpoczął się kolejny bunt przeciw władzy komunistycznej. Dejmek został usunięty z Narodowego, wraz z nim odeszło 30. aktorów, w tym Holoubek, który trafił gościnnie do Teatru Polskiego, a później do Dramatycznego.
W 1968 roku zagrał w filmie Jerzego Kawalerowicza Gra. Film o rozpadzie małżeństwa, będący przeniesieniem problemów osobistych reżysera, nie był sukcesem. Sam Holoubek również w tym czasie przeżywał problemy osobiste. Po raz drugi jego małżeństwo zmierzało do końca. W życiu Gustawa Holoubka pojawiła się nowa kobieta.

Poznał ją w Sandomierzu, na planie Spotkania w «Bajce». Wtedy była młodą dziewczyną, ledwo po maturze. Rodzice ostrzegli ją, by nie zadawała się z filmowcami. „Aż któregoś wieczoru stało się to, czego obawiali się moi rodzice. Andrzej Łapicki i Gustaw Holoubek zaproponowali mi pójście na kawę!!! Ooo, co to, to nie, nie należę do łatwych dziewczyn, niech sobie nie myślą! Odmówiłam szybko, szybciej niż wypadało (...). Odwróciłam się na pięcie i na oczach zdumionych panów weszłam w zamknięte oszklone drzwi”. Wybicie głową szyby Holoubek zapamiętał na zawsze. Dziewczyną, którą chciał zaprosić na kawę, była Magdalena Zawadzka. Potem zagrali razem w Teatrze Telewizji w sztuce Wilde'a Brat marnotrawny. W Teatrze Dramatycznym oboje zagrali w sztuce Calderona Życie snem. Zawadzka była wtedy niezwykle popularna po roli Basi w Panu Wołodyjowskim. Po próbie chciał ją odprowadzić. Spytał: „W którą stronę pani idzie?” Odrzekła niezbyt uprzejmie: „W przeciwną niż pan”. Holoubek się uparł. Do garderoby Zawadzkiej przynoszono codziennie świeże kwiaty od Holoubka. Aktor usiłował ją zdobyć magią słowa. Ona go onieśmielała pytaniem: „A dlaczego pan tak dużo mówi?”. Pisał więc do niej listy miłosne. Po latach aktorka wyznała: „Do tej pory nie zetknęłam się z mężczyzną, który potrafiłby tak prosto i pięknie mówić”. Rok później zostali parą. Cichy ślub wezmą trzy lata później. W 1978 roku urodzi się im syn, trzecie dziecko Holoubka.

W 1976 roku, gdy ekipa Gierka wprowadziła poprawki do konstytucji, w których zapisano przyjaźń z ZSRR i dominującą rolę PZPR w kraju, Holoubek został posłem. Gdy generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny, aktor złożył mandat. Rozpaczał, co będzie w kraju, co się stanie z nim i innymi aktorami. Na to Kalina Jędrusik odpowiedziała: „Guciu, myśmy już byli”. Istotnie, okres świetności Gustawa Holoubka to lata rządów Gomułki i początek lat 70. Potem już nastąpiła rutyna, powielanie tych samych metod aktorskich. Jako senator nie odegra żadnej roli.

Ostatnie lata życia to cicha praca w Ateneum, trwanie przy teatrze słowa, przy repertuarze, o którym młodzi zapomnieli. Uznawany za wielkiego aktora, ale konserwatystę, przyjmuje nagrody Wielkiego Splendora, Super Wiktora. Coraz bardziej chory nadal uczestniczy w życiu towarzyskim. Widać go w Międzyzdrojach, Juracie, przy politykach. W 40. rocznicę zdjęcia Dziadów publiczność oklaskuje nadaną z taśmy Wielką Improwizację. Dwa miesiące później umiera. Pośmiertnie otrzymuje Order Orła Białego. Na ocenę roli, jaką Gustaw Holoubek odegrał w dziejach polskiego teatru i filmu, przyjdzie czas później.




 <– Spis treści numeru