PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 54-55

Baśnie z tysiąca i jednej nocy

Opowiadanie o Marunie ar-Raszidzie, Persie Alim i o tym, co wiąże się ze sprawą sakwy i Kurda




Powiadają, że pewnej nocy Harun ar-Raszid, nie mogąc zasnąć, wezwał swego wezyra, a gdy ten stawił się przed nim, rzekł mu: „O Dżafarze, gnębi mnie wielka bezsenność i smutek opanował moje serce. Chcę więc, by za twoją sprawą rozerwał się mój umysł i rozweseliła moja dusza”. Dżafar odrzekł: „O Władco Wiernych, mam przyjaciela Persa, imieniem Ali, który zna rozmaite opowieści i ucieszne opowiadania, rozweselające duszę i smutek z serc przepędzające”. Rzekł więc kalif: „Przyprowadź mi go”. A wezyr odparł: „Słyszę i jestem posłuszny”. Potem Dżafar opuścił władcę, by odszukać Persa. Posłał do niego służących, a gdy zjawił się, rzekł mu: „Idź, spełnij życzenie Władcy Wiernych!”, na co Pers odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny”. Potem udał się z wezyrem do kalifa. Gdy stanął przed nim, kalif pozwolił mu usiąść, a skoro to uczynił, rzekł mu: „Ali, troska opanowała tej nocy moje serce. Słyszałem, że znasz różne opowieści i opowiadania, chciałbym więc usłyszeć od ciebie coś, co odegnałoby ode mnie smutek i rozerwało moje myśli”. Pers rzekł: „O Władco Wiernych! Cóż mam ci opowiedzieć? Czy to, co na własne oczy widziałem, czy to, co usłyszałem na własne uszy?”. Na to ozwał się kalif: „Jeśli widziałeś coś ciekawego, opowiedz mi o tym”. Więc rzekł: „Słyszę i jestem posłuszny”.

Wiedz zatem, o Władco Wiernych, że pewnego roku opuściłem swój gród rodzinny, którym jest Bagdad. Towarzyszył mi pachołek, niosący piękną podróżną sakwę. Gdy dotarliśmy do pewnego miasta i poczęliśmy w nim handlować, nagle przypadł do mnie jakiś człowiek, Kurd, bezczelny napastnik, i wyrwał mi torbę krzycząc: „To moja torba, a wszystko, co się w niej znajduje, jest moją własnością”. Wtedy zawołałem: „O muzułmanie zgromadzeni tutaj! Wybawcie mnie z rąk bezwstydnych kłamców,” a ludzie rzekli: „Idźcie do kadiego, niech on rozsądzi wasz spór”. Udaliśmy się więc do kadiego. Ja szedłem do niego rad. Skoro dotarliśmy do niego i stanęliśmy przed nim, spytał: „Jaką skargę chcecie mi przedstawić?”. Rzekłem: „Zaistniał między nami pewien spór i do ciebie się zwracamy z prośbą o wyrok, który by nas obu zadowolił”. Kadi spytał: „Który z was dwu jest oskarżycielem?”. Kurd postąpił bliżej i rzekł: „Oby Allach wspomagał pana naszego, kadiego! Zaprawdę ta torba jest moją własnością, jak również wszystko to, co się znajduje w jej wnętrzu. Utraciłem ją kiedyś, a oto dziś odnajduję ją w rękach tego człowieka”. Kadi zapytał: „Kiedy ją straciłeś?”. Kurd odparł: „Stało się to wczoraj. Nie znalazłszy zguby spędziłem bez snu całą noc”. Wtedy kadi rzekł: „Jeśli zatem poznajesz, że to właśnie ona, powiedz, co się w niej znajduje!”. Kurd powiedział więc tak: „Była w mej sakwie para srebrnych puzderek małych, które czernidło do oczu zawierały, i był ręcznik do rąk biały. Włożyłem do niej, po parze, kielichy złote i lichtarze, były w niej także dwa namioty, dwa półmiski złote, dwie łyżki, poduszka i para kobierców skórzanych, koza i dwa barany, krowa i dwa cielęta, owca i dwa jagnięta, dwa futra, opończa na słoty i dwa zielone namioty, wielbłąd i dwie wielbłądzice. Miałem w mej sakwie dwa lwy i lwicę, dwa lisy i niedźwiedzicę, dwa buhaje i bawołu, dwa łoża i krzesło do stołu. Były w niej dwie komnaty i pałac, dwa krzesła i sala wspaniała, kuchnia z dwoma drzwiami i gromada Kurdów, co będą świadkami, że sakwa do mnie należy”. I zwrócił się do mnie kadi: „A cóż ty na to powiesz?”. Podszedłem więc do niego, o Władco Wiernych, wstrząśnięty tym, co powiedział Kurd, i rzekłem: „Niechaj Allach pomnoży siły naszego opiekuna, kadiego! W mej sakwie nie było nic innego jak domek zburzony i drugi bez drzwi, i buda, w której mieszkają psy. Była też w mojej sakwie szkoła dla uczniów w kwiecie młodości i młodzieńcy grający w kości, był namiot i sznurów więź niemała, para miast – Basra i Bagdad – w niej się znajdowała, zamek Szaddada, syna Ada, też się w sakwie znalazł, był w niej piec kowala, były sieci rybackie, kij i kołków wiele, byli chłopcy, dziewczęta, także stręczyciele, co zaświadczą, że torba jest moją własnością”. Kurd, posłyszawszy te słowa, począł płakać i lamentować mówiąc: „O dobrodzieju nasz kadi! Zaiste torbę mą poznano i co w niej było, opisano. A są w niej jeszcze twierdze i gmachy, żurawie i lwice, ludzie grający w szachy jak i szachownice. Znajdują się też w mojej torebce klacz i dwa źrebce, dwa rumaki i ogier i dwie włócznie srogie. Był też w niej lew i dwa zające, miasto, dwie wioski, dziewka, dwaj szczwani rajfurzy, obojnak i dwu nicponiów, ślepy, dwaj bystroocy, kulawy i dwie kaleki, ksiądz, dwaj diakoni, patriarcha i dwaj mnisi i jeszcze kadi i dwaj świadkowie, którzy zaświadczą, że torba ta do mnie należy”. Złość mnie porwała, o Władco Wiernych, więc podszedłem do niego bliżej, by rzec: „Oby Allach pomnożył siły kadiego, naszego opiekuna! Miałem ja w mej sakwie i pancerz, i oręż, i z bronią komorę, tysiąc baranów, które bodą, wraz z obcą zagrodą, psów ujadających sforę, ogrody, winnice spore, kwiaty, figi i pachnidła, jabłka i malowidła, kielichów było tam wiele i posągów, i butelek, pełno oblubienic i pieśniarek młodych, i orszak idący na gody, krzyk i harmider, i wołanie, krainy wielkie niesłychanie, brać rozbójników zdradziecka i kompania zbójecka, niosąca wiele mieczy i włóczni wspaniałych, mająca ze sobą łuki i strzały. I przyjaciele, i bracia wszyscy, druhowie i bliscy, towarzysze z więziennej ciemnicy i współbiesiadnicy, flety i tamburyny, chorągwie i sztandary, młodzieńcy, dziewczyny, narzeczone z odsłoniętym licem i śpiewające niewolnice, pięć Abisynek, trzy Hinduski, cztery Medynki, dwadzieścia Greczynek, pięćdziesiąt Turczynek, siedemdziesiąt Persjanek, osiemdziesiąt Kurdyjek, dziewięćdziesiąt Gruzinek, a poza tym Tygrys z Eufratem. I sieć rybacka prawdziwa, krzemienie i krzesiwa, i Iram, co się Miastem Kolumn nazywa, i tysiąc nicponiów, i rajfurów, plac gier, stajnie, meczety i łaźnie. I murarz z cieślą był tam na pewno, i ćwiek, i drewno, i czarny niewolnik grający wspaniale, dowódca, masztalerz, pełno miast, stolic i obszarów, i sto tysięcy denarów, miasto Kufa i Anbar, a z tym dwieście kufrów tkanin i pięćdziesiąt spichrzów żywności. Tam Gaza i Askalon gości, tam są ziemie od Damietty do Asuanu i pałac Kisry Anuszirwana, i królestwo Sulejmana, kraje od Wadi Numan aż do Chorasanu, ziemie Balchu i Isfahanu i obszary od kraju Hind aż po kraj Sudanu. Niech Allach długie życie ześle naszemu opiekunowi, kadiemu! Jest tam, mogę przysiąc, koszula, zawój i ostrych brzytew tysiąc, które brodę kadiego zgolić mogą pięknie, jeśli się słów mych nie zlęknie i nie rozsądzi sporu jasno, że sakwa to moja własność”. Kadi, słuchając tych słów, stracił głowę i rzekł: „Widzę oto przed sobą dwu ludzi fałszywych bez miary, albo dwu kacerzy bez czci i wiary, którzy się nie lękają kary, a tylko krotochwilą swoją z sędziów igraszki stroją. Albowiem nie opisali dziejopisowie, a słuchający nie słyszeli dotąd dziwów, o jakich ci dwaj plotą, i w żadnej ludzkiej opowieści to, co mi rzekli, się nie zmieści. Na Allacha, zaiste od Chin do drzewa Umm Ghajlan, od Persji aż do ziem Sudanu, od Wadi Numan do Chorasanu miejsca nie stanie na wszystko, co zawarło wasze wyliczanie, a słowom owym nikt wierzyć nie będzie w stanie. Czy ta sakwa jest bezdennym morzem, czy Dniem Sądu, w którym zbiorą się prawi i grzesznicy?”. To rzekłszy kadi rozkazał otworzyć sakwę, a gdy go usłuchano snadnie, zobaczył w niej chleb, cytryny, oliwki i ser na dnie. Wtedy cisnąłem torbę Kurdowi pod nogi i oddaliłem się.

A kalif, wysłuchawszy opowieści Persa Alego, pokładał się ze śmiechu i obdarował go pięknym upominkiem.



Przełożył Władysław Kubiak
„Baśnie z tysiąca i jednej nocy” PiW, Warszawa 1976




 <– Spis treści numeru