PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 54-55

Profesor Maciej Mroczkowski




Nie mogę powiedzieć, że Pana Profesora znałam, może lepiej – poznałam i miałam przyjemność kilkakrotnie z Nim rozmawiać. W trakcie zbierania materiałów do Albumu Podkową odwiedziłam „Małgosię”, willę w której spędził dzieciństwo i młodość, oraz dom w Podkowie Wschodniej. To była szczęśliwa dla mnie okazja poznania Pana Profesora, Jego Rodziny i związków z Podkową. Pan Profesor był świetnym gawędziarzem, opowiadał barwnie i ciekawie, wydobywając z pamięci zdarzenia niezwykłe i zabawne. Nie opuszczał tych dramatycznych, ale też ich nie wyolbrzymiał. A było o czym mówić, bo tak życie Jego rodziców i siostry, jak i samego wspominającego było niezwykle barwne. Bardzo ważną osobą w życiu pana Macieja Mroczkowskiego był jego ojciec Antoni Mroczkowski, pilot, bohater wojny 1920 roku, odznaczony Orderem Virtuti Militari, uczestnik II wojny światowej na froncie zachodnim. Od niego syn uczył się odwagi i patriotyzmu, czego dowody dał wielokrotnie, jako harcerz, jako żołnierz Armii Krajowej czy wreszcie jako wybitny uczony o światowej renomie. W 1983 roku Profesor otrzymał propozycję pracy na Uniwersytecie w Harwardzie. Stanowisko profesora tej uczelni było nie tylko wielkim wyróżnieniem, ale i szansą na życie lepsze niż w PRL. Pan Profesor odmówił, bowiem praca, którą rozpoczął przed laty, zostałaby niedokończona. „Każdy, kto czuje się Polakiem, powinien pracować w Polsce, by stawała się mądrzejsza, bogatsza i bardziej szanowana w świecie” – napisał o tej decyzji po latach.

Bezpośredniość i życzliwość Pana Profesora, a także umiejętność zniżenia się do poziomu słuchacza, sprawiały, że każde spotkanie było dla mnie wielką przyjemnością i ciekawym doświadczeniem.

Pan Profesor budził podziw ludzi, z którymi się stykał, swoją rozległą wiedzą i benedyktyńską pracowitością, z jaką przez ponad pięćdziesiąt lat badał i opisywał nieznane gatunki owadów. Był zajęty pracą, która pochłaniała go całkowicie, nie umiał i nie chciał zabiegać o nagrody, tytuły i wyrazy uznania. Jako prawdziwy uczony nie szukał poklasku, toteż jego dokonania nie były w Polsce doceniane. Doceniło go natomiast środowisko naukowe na świecie, nazywając nazwiskiem Profesora 22 odkryte i zbadane przez niego okazy; jest więc pędruś mroczkowskiego (występujący w Polsce), jest Metacorrimus mroczkowski Halstead, i inne.

Wydawałoby się, że tej pracy, którą rozpoczął w 1948 roku i od razu zaplanował na najbliższe 40 lat, wystarczyło, by zapełnić wszystkie wolne chwile. W swoim dorobku miał ponad 800 publikacji, w tym 30 dużych prac będących monograficznymi syntezami. A jednak znajdował czas i zainteresowanie dla kilku jeszcze innych dziedzin, równie metodycznie i skrupulatnie poznawanych. Przez lata prowadził też hodowlę psów rasowych – sealyham-terrierów, wśród których znaleźli się medaliści wystaw światowych.

Tych kilka spotkań, a także liczne wspomnienia, które publikował na naszych łamach oraz w książce Derkacz i Smok, wydanej w serii „ Zeszytów Podkowiańskich”, pozwoliło mi zapamiętać Pana Profesora jako osobowość niezwykłą. Łagodny, życzliwy ludziom, otwarty, zainteresowany tym, co dzieje się wokół, nie tylko w świecie ludzi, ale przede wszystkim w świecie zwierząt. Nie zapomnę pewnego sobotniego przedpołudnia, gdy jak większość podkowian wyruszyłam po zakupy. Przed drewniaczkiem przy ulicy Brwinowskiej, po którym już nie zostało śladu, spotkałam Pana Profesora. Proszę spojrzeć, kto tu tak nabałaganił, powiedział pokazując kupkę liści i patyków leżących na chodniku przy drewniaczku. To kawka, szukała w rynnie żołędzi lub nasion. Rzeczywiście, ślady były, sprawczyni już nie, ale bystre oko biologa wypatrzyło dowód działalności tego pospolitego mieszkańca naszych ogrodów. Zrozumiałam, jak ubogi jest świat ludzi zajętych tylko codziennymi sprawami; wiele ciekawych zdarzeń przegapiamy, z braku wiedzy i uwagi. I, jak dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy uczą nas poznawać i rozumieć przyrodę.

Obecność tego mądrego i skromnego człowieka była dla Podkowy bardzo ważna. Będzie nam Go bardzo brakowało. Mam nadzieję, że nadal obserwuje kawki i chrząszcze i patrzy życzliwym okiem na Podkowę, w której spędził większą część swego życia, i z którą był bardzo związany.



Małgorzata Wittels


 <– Spis treści numeru