Nie mogę powiedzieć, że Pana Profesora znałam, może lepiej –
poznałam i miałam przyjemność kilkakrotnie z Nim rozmawiać. W trakcie
zbierania materiałów do Albumu Podkową odwiedziłam „Małgosię”,
willę w której spędził dzieciństwo i młodość, oraz dom w Podkowie
Wschodniej. To była szczęśliwa dla mnie okazja poznania Pana Profesora,
Jego Rodziny i związków z Podkową. Pan Profesor był świetnym
gawędziarzem, opowiadał barwnie i ciekawie, wydobywając z pamięci
zdarzenia niezwykłe i zabawne. Nie opuszczał tych dramatycznych, ale
też ich nie wyolbrzymiał. A było o czym mówić, bo tak życie Jego
rodziców i siostry, jak i samego wspominającego było niezwykle barwne.
Bardzo ważną osobą w życiu pana Macieja Mroczkowskiego był jego ojciec
Antoni Mroczkowski, pilot, bohater wojny 1920 roku, odznaczony Orderem
Virtuti Militari, uczestnik II wojny światowej na froncie zachodnim. Od
niego syn uczył się odwagi i patriotyzmu, czego dowody dał wielokrotnie,
jako harcerz, jako żołnierz Armii Krajowej czy wreszcie jako wybitny
uczony o światowej renomie. W 1983 roku Profesor otrzymał propozycję
pracy na Uniwersytecie w Harwardzie. Stanowisko profesora tej uczelni
było nie tylko wielkim wyróżnieniem, ale i szansą na życie lepsze niż
w PRL. Pan Profesor odmówił, bowiem praca, którą rozpoczął przed laty,
zostałaby niedokończona. „Każdy, kto czuje się Polakiem,
powinien pracować w Polsce, by stawała się mądrzejsza, bogatsza
i bardziej szanowana w świecie” – napisał o tej decyzji po latach.
Bezpośredniość i życzliwość Pana Profesora, a także umiejętność
zniżenia się do poziomu słuchacza, sprawiały, że każde spotkanie było
dla mnie wielką przyjemnością i ciekawym doświadczeniem.
Pan Profesor budził podziw ludzi, z którymi się stykał, swoją rozległą
wiedzą i benedyktyńską pracowitością, z jaką przez ponad pięćdziesiąt
lat badał i opisywał nieznane gatunki owadów. Był zajęty pracą, która
pochłaniała go całkowicie, nie umiał i nie chciał zabiegać o nagrody,
tytuły i wyrazy uznania. Jako prawdziwy uczony nie szukał poklasku,
toteż jego dokonania nie były w Polsce doceniane. Doceniło go natomiast
środowisko naukowe na świecie, nazywając
nazwiskiem Profesora 22 odkryte i zbadane przez niego okazy; jest więc pędruś
mroczkowskiego
(występujący w Polsce), jest Metacorrimus mroczkowski Halstead, i inne.
Wydawałoby się, że tej pracy, którą rozpoczął w 1948 roku i od razu
zaplanował na najbliższe 40 lat, wystarczyło, by zapełnić wszystkie
wolne chwile. W swoim dorobku miał ponad 800 publikacji, w tym 30
dużych prac będących monograficznymi syntezami. A jednak znajdował czas
i zainteresowanie dla kilku jeszcze innych dziedzin, równie metodycznie
i skrupulatnie poznawanych. Przez lata prowadził też hodowlę psów
rasowych – sealyham-terrierów, wśród których znaleźli się
medaliści wystaw światowych.
Tych kilka spotkań, a także liczne wspomnienia, które publikował na
naszych łamach oraz w książce Derkacz i Smok, wydanej w serii „
Zeszytów Podkowiańskich”, pozwoliło mi zapamiętać Pana Profesora jako
osobowość niezwykłą. Łagodny, życzliwy ludziom, otwarty, zainteresowany
tym, co dzieje się wokół, nie tylko w świecie ludzi, ale przede
wszystkim w świecie zwierząt. Nie zapomnę pewnego sobotniego
przedpołudnia, gdy jak większość podkowian wyruszyłam po zakupy. Przed
drewniaczkiem przy ulicy Brwinowskiej, po którym już nie zostało śladu,
spotkałam Pana Profesora. Proszę spojrzeć, kto tu tak
nabałaganił, powiedział pokazując kupkę liści i patyków leżących na
chodniku przy drewniaczku. To kawka, szukała w rynnie żołędzi lub
nasion. Rzeczywiście, ślady były, sprawczyni już nie, ale bystre oko
biologa wypatrzyło dowód działalności tego pospolitego mieszkańca
naszych ogrodów. Zrozumiałam, jak ubogi jest świat ludzi zajętych
tylko codziennymi sprawami; wiele ciekawych zdarzeń przegapiamy, z braku
wiedzy i uwagi. I, jak dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy uczą nas
poznawać i rozumieć przyrodę.
Obecność tego mądrego i skromnego człowieka była dla Podkowy bardzo
ważna. Będzie nam Go bardzo brakowało. Mam nadzieję, że nadal
obserwuje kawki i chrząszcze i patrzy życzliwym okiem na Podkowę,
w której spędził większą część swego życia, i z którą był bardzo
związany.