(Na podstawie czeczeńskiego mitu o Prometeuszu)
Osoby:
Pcharmat – czeczeński Prometeusz
Użu – sługa boga Seły
Kowal
Chór kobiet wajnachskich
Czytelnik winien sobie wyobrazić miejsce w górach
Kaukazu i przykutego do skały Pcharmata-Prometeusza.
Wchodzi Kowal. Pozostałe postaci pojawiają się, gdy wchodzą do
akcji.
Kowal
Wolę Seły potężnego,
ojca obłoków, władcy gór
Spełniłem
i niewolnicze mocne okowy
Wykułem
i przykułem cię, grabieżco
Do skały długiej boleści.
Cóż miałem czynić, Pcharmacie?
Zląkłem się wielkiego gniewu
Seły – boga Wajnachów,
pana gromowładnego.
Nie było ucieczki,
nie było gdzie się skryć.
Wielu rzemiosł
nauczyłeś Wajnachów, Pcharmacie.
Nauczyłeś i mnie,
a teraz widzisz,
Coś spłodził...
Moje biedne dłonie
spełniły rzecz haniebną:
Nie wierny miecz,
nie tarczę dźwięczną wykuły,
A łańcuch męki.
Pcharmat
Bohater spełnia czyn,
a ty nie jesteś bohaterem, tylko rzemieślnikiem.
To prawda, jesteś winny,
lecz można ci wybaczyć, kowalu,
Lękliwy człowieku.
Chór kobiet wajnachskich
Biada, po trzykroć biada!
Z woli Seły
do skały przykuty jesteś, Pcharmacie,
Za twoje dzieło stworzenia.
W rozpadlinach, w jaskiniach
żyliśmy, dzicy ludzie.
I nie znając ognia,
jedliśmy surowe mięso, korzenie.
Wątłe rośliny wyciągaliśmy z ziemi
I przed długim chłodem
owijali się w skóry zwierząt.
Strasznie było, źle było.
Śmierć nas piersią karmiła.
Lecz przyszedłeś ty, zbawco,
i przyniosłeś żagiew niebiańską
Z ogniska, z domostwa
Seły – boga Wajnachów.
Światło padło
na nasze przepłakane życie.
Chwała ci, nasz bohaterze.
Użu
Chór opłakujący
twój straszliwy los
Nazywa cię bohaterem, Pcharmacie,
Jednak tyś nie bohater,
a oszust i cwaniak.
Boga zwiodłeś, oszuście,
spiłeś, świsnąłeś mu żagiew.
Wzbudziłeś wielki gniew,
złodzieju, gniew straszliwy.
Jesteś skazany za kradzież,
na karę zasłużyłeś.
Pcharmat
A czemu wielki bóg,
Seła, ojciec obłoków,
Tak bardzo strzegł
swego domowego ogniska
I ogniem się nie dzielił?
Przecież to jego ręce stworzyły
Przodków dzisiejszych Wajnachów,
ulepiły z niebiańskiej gliny.
Przecież jest ojcem Wajnachów,
a nie tylko panem ich życia.
Użu
Światło myślące, rozum dociekliwy,
Seła, pierwszy rzemieślnik,
gdy uczynił praczaszkę, włożył
W czaszkę praojca...
Oto wielki dar, dar na wieki,
a inne dary są zbędne.
Ludzie sami powinni
dojść, jak powstaje iskra
I jak dziki ogień można przyuczyć
Do służby, niczym jeńca z Kolchidy.
Pcharmat
Ale wieki całe, głodując
i w jaskiniach kryjąc się przed chłodem,
Mieszkali ludzie, widząc tylko iskry przelotne,
Tylko pioruny na niebie
pożądliwie chwytając wzrokiem.
Użu
Tak byli nieszczęśni dumni Wajnachowie?
Tak teraz są szczęśliwi?
Czy w niedawnych bitwach
nie ginęli sławni wojownicy?
Czy bracia odrzucili chęć zemsty
Za obrazę przodków?
Pcharmat
Wiele jest zła, wiem,
ale gdy żagiew zwycięską
Na biedną ziemię
z wieży niebiańskiej przyniosłem,
Ucieszyli się Wajnachowie.
Użu
Cieszyli się, sam widziałeś,
lecz czy długa była ich radość?
Pcharmat
Radość nie raduje długo.
Cóż z tego? Teraz chłód nieba
Nie zapędzi już Wajnachów do jaskiń.
W ich domach płoną ogniska,
poskromiony ogień, polana.
Czy było większe szczęście
od stworzenia świata?
Użu
Największym szczęściem jest:
poznawać, znajdować, tworzyć,
Nie licząc na pomoc
obrotnych złodziei, oszustów.
Tę radość im odebrałeś, Pcharamacie.
A co się bez trudu dostaje –
to nisko się ceni.
Pcharmat
Sługo boga Seły,
czemu mnie dręczysz?
Czy to mało,
że szpony orła dzień w dzień
Szarpią moje ciało?
Oto ten, co tu orła przysyła,
Gniewny Seła,
chce jeszcze zwątpieniem gnębić mój mózg?
Użu
Bóg nie pragnie tortury,
on chce twojej skruchy.
Pcharmat
Skruchy? Czemu?
Użu
Miłościwy Seła
gotów przebaczyć grabieżcy,
Jeśli dumny złodziej powie,
że źle postąpił.
Pcharmat
Nie powiem, nie poniżę się.
Myśl o walce z niebem
Przenika moje ciało
i daje mi siłę, bym znosił
Codzienną torturę.
Pociecha moja jest ta, że w górskich aułach
Czczą mnie niczym boga.
Użu
Czczą ciebie, opiewają...
Ale czy słusznie lud sławi
Czyn drapieżny
i za bohaterstwo uznaje
Złodziejskie rzemiosło? Ty, Pcharmacie, nauczyłeś ich
Także tego rzemiosła.
Pcharmat
Żony Wajnachów, powiedzcie, czy to prawda?
Chór kobiet wajnachskich
Ziemska zuchwałość
weszła ci już w krew i w płuca.
Nauczyłeś Wajnachów
zuchwałości i dumy, Pcharmacie.
Nie porzucaj swojej myśli,
szlachetny, wielki grabieżco.
I posłańca Seły zwodniczych słów nie słuchaj.
One dla wolnej myśli są jak potrzask dla ibisa.
Tyś bohater, cierpiący męki
i takiego cię kochają w górskich aułach,
Wodza ludzi niepokornych.
Nie ugnij się przed Sełą, Pcharmacie.
Pcharmat
Nie ugnę się, nie uniżę.
Użu
Nie bałeś się, Pcharmacie
złamać boskich zakazów,
Nie bałeś się kraść,
a boisz się ludowi
Powiedzieć prawdę...
Ale nie wszystkich oślepił
Blask ukradzionej żagwi...
Chórowi nie wierz, lepiej słuchaj,
Co powie kowal.
Kowal
Ciężko mi, ciężko!
Nie jestem bohaterem, Pcharmacie,
tylko biednym rzemieślnikiem.
Spełniłem wolę wielkiego Seły,
wykułem łańcuchy
I za to mną gardzą w aułach.
Moje męki
straszliwsze są od orlich szponów.
Moje ręce drżą,
nie utrzymają już młota.
Pcharmacie, pomóż mi,
okaż skruchę przed Sełą, Pcharmacie,
Wtedy świat zapomni
O mojej hańbie
i przebaczą swemu kowalowi
Dumni Wajnachowie z górskich aułów.
Użu
No cóż, Pcharmacie, wybieraj:
Albo rozsądna skrucha,
albo spór z panem życia
Bez końca i bez sensu.
Chór kobiet wajnachskich
Posłańcu boga Seły!
Bohater nie może się kajać
Jak sługa niedbały.
Winien godzić się, równy z równym,
Z gniewnym bogiem – wielki bohater.
Użu
Pcharmat nie jest równy bogu.
Pcharmat jest śmiertelny, a bóg nieśmiertelny.
Pcharmat
Znam inną prawdę:
zestarzeje się kiedyś Seła
I umrze tak, jak my.
Użu
Kłamstwo! Jest nieśmiertelny
i ze śmiertelnymi równać się nie będzie.
Nie upieraj się, Pcharmacie,
ulegnij jego woli, Pcharmacie.
Pcharmat
Stało się – co się stało.
Nawet jeśli się mylę – nie ulegnę.
Użu
Upieraj się, lecz pamiętaj:
Szponiasty orzeł będzie zawsze
Przylatywał o świcie...
Pcharmat
Pamiętam.
Koniec
2001
przeł. Piotr Mitzner
Siergiej Stratanowski (ur. 1944 w Leningradzie), poeta rosyjski.
Przez wiele lat publikował tylko w wydawnictwach podziemnych
(samizdat) i emigracyjnych (tamizdat). Był redaktorem
czasopism niezależnych: „Diałog” (1979-81) i „
Obwodnyj Kanał” (1981-91). W Rosji jego tomiki ukazują
się od niedawna. Do tej pory wyszły: Stichi (1993), T'ma
dniewnaja (2000), Na riekie nieprozracznoj (2005). Poemat
Niedaleko od Czeczenii (Riadom s Cziecznioj) – w
oryginale oraz w przekładach na polski i czeczeński miał swój
pierwodruk w Polsce (Podkowa Leśna 2001).
Stratanowski był pierwszym poetą, który otrzymał Stypendium im.
Josifa Brodskiego, a jednym z dwojga Rosjan zaproszonych w
listopadzie 2000 do Krakowa przez Wisławę Szymborską i Czesława
Miłosza na międzynarodowy zjazd poetów.
Od wielu lat pracuje jako bibliograf w Rosyjskiej Bibliotece
Narodowej w St. Petersburgu, a także w Stowarzyszeniu „
Memoriał”. Należy do tej grupy Rosjan, która otwarcie występuje
przeciwko wojnie w Czeczenii.
Ostatnio pracuje nad większymi tekstami poetyckimi, inspirowanymi
mitami narodów Wschodu. Pierwszym opublikowanym tekstem z
tego cyklu jest Pcharmat skowany. Nawiązuje on oczywiście do
Prometeusza skowanego Ajschylosa, ale oparty jest także na,
analogicznym do greckiego, czeczeńskim (czyli wajnachskim) micie
o śmiałku, który wykradł bogom ogień, za co cierpi przykuty do
skał Kaukazu.
P.M.