(... ) Co byłoby odpowiednikiem dysonansu
w sztukach zwanych ogólnie „plastycznymi”?
Niepokojąco „gryzące” połączenie barw, ostre
zderzenie kolorów lub ich „piorunujące”
zmieszanie w obrazie? Celowo ekspresyjne
zakłócenie harmonii kompozycji? Zwichrzenie
symetrii, skrzywienie proporcji? W malarstwie,
rysunku, rzeźbie dysonansowość taka jest
zapewne często obecna. Rzadziej chyba
i wyjątkowo występuje w architekturze, z uwagi na
jej konkretne osadzenie w ziemskiej materii, ścisły
związek z prawem ciążenia. Dopiero bodaj
Antonio Gaudi, lekceważąc czy wręcz gwałcąc
odwieczne prawa pionu i poziomu, na szerszą
skalę wprowadza do architektury dysonansowość
zbliżoną do muzycznej. Gdy przyglądamy się
jednak architekturze w jej historycznym rozwoju
i w następstwie stylów, pod kątem występowania
w niej i wzajemnego współgrania „jakości
estetycznie walentnych”, ekspresji estetycznych
– ostrość–łagodność, niepokój–pokój,
rozziew–zgodność – dostrzeżemy może
w określonych stylach potęgowanie i mnogość
przejawów dysonansowości (gotyk!); w innych
zaś (renesans, klasycyzm) łagodzenie
dysonansowych napięć.
Estetyczne zjawisko dysonansu, jak również
stany napięć dysonansowo-konsonansowych
występują we wszystkich sztukach; aczkolwiek
tylko w muzyce dysonans jest podstawową
jednostką określonego systemu komponowania.
Tylko w muzyce dysonans jest tak zdecydowanie
i zasadniczo formotwórczy. A obecność i stały
udział dysonansu w sztukach (nie tylko naszych
czasów, choć właśnie sztuka nam współczesna
przeniknięta bywa, jak nigdy dotąd,
dysonansowością) bierze się stąd, że dysonansem
przeniknięta jest do rdzenia cała sfera kultury,
w jej bogatym zróżnicowaniu etniczno-historycznym, cała cywilizacja, cały w ogóle świat
ludzki. Źródłem zaś pierwszym i głównym tej
dysonansowości jest człowiek, „wątły,
niebaczny, rozdwojony w sobie”, dualistycznie
rozdarty (ciało–duch), dialektycznie
skłócony, dramatycznie zawęźlony, tragicznie
popękany w samej swojej istocie, rozpięty między
wzburzeniem a uciszeniem, między niezgodą
a zgodnością. Jak pisał św. Augustyn:
„Niespokojne jest serce moje, dopóki nie spocznie
w Tobie”.
Czyż nie jest zresztą i tak, że dysonansowość
jako zjawisko i stan najmocniej łączy sztukę ze
światem i ludzką świadomością, w której ten świat
się konstytuuje? Świat jest popękany,
rzeczywistość niespójna; „świat w ziem leży”,
a wewnętrzne skłócenie należy do jego istoty;
w ziarna wszystkiego, co ma się rozwinąć,
wszczepiony jest rozziew. „Wojna jest ojcem
wszechrzeczy”, jak powiadał już Heraklit.
Dysonans zaanektowany przez sztukę, wpisany
jest w jej układy, złagodzony i obłaskawiony przez
estetyczność. Dysonans, będąc solą i pieprzem
muzyki, jak również ożywiający inne sztuki,
symbolizuje niezgodę, rozdwojenie egzystencjalne
– człowieka i świata; a wewnątrz istoty ludzkiej
dysonans znaczy także niezgodę człowieka na
samego siebie.
Zarazem jednak w owe ziarna niezgodności
wpisane jest pragnienie zgody i dążenie do niej.
Harmonia, a nie dysharmonia jest ostatecznym
celem, scalanie, a nie rozkład. Dysonansowy
rozziew kryje w sobie zaczyn nadziei, otwiera
perspektywę odrodzenia.
Bohdan Pociej, Z perspektywy muzyki
Wydawnictwo WIĘŹ, Warszawa 2006