Nie musisz jechać pociągiem, by zrozumieć:
oto sytuacja. Od dawna nie liczy się państwo
z milicją w bojowym rynsztunku, żałosnymi przynętami i smrodliwymi
kanałami informacji, zdewaluowanymi obietnicami
i nieziszczalnymi planami. Panem jest tu Chaos:
wszystko w rozpadzie i pleśni, nurza się w brudzie i fekaliach.
Tu i tam przez kraj książę Brak galopuje
na nędznej szkapie, a poddani w hołdzie składają mu swój czas.
Dawna koronacyjna stolica
w proch się rozpada, na domach groźne rysy, korony drzew
oblepione kleistym osadem, stropy piwnic pękają;
jeszcze sto lat – powiada władza – i wszystko
będzie znowu piękne. A tymczasem ludzie
udają pracę, życie, zabawę i miłość
w takim zamroczeniu, z którego
ni dobrym słowem, ni batem się ich nie wyciągnie.
W głębi jeszcze tryskają słowa jak lawa gorące,
a w święta tarcza pospólnych modłów broni przed Złem,
lecz w dni powszednie troska rozstawia podstępne sidła
a maź obojętności oblepia serce jak smog.
Kraków–Cambridge 1984,
przełożyła Camilla Mondral
po operacji
nałożyli ludowi ciemne okulary
żeby nie raziło go światło
żeby nauczył się nowego widzenia
ciemne okulary wchodzą w modę:
generałom też w nich do twarzy.
przełożyli J.M. i M.W.
Przedruk z My i wy / mi és ti, podziemne wydawnictwo Przedświt 1986 r.