Minęło sto lat od urodzin założycielki Instytutu Wzornictwa
Przemysłowego i jednocześnie inicjatorki powstania kolekcji Ośrodka Wzornictwa
Nowoczesnego w Muzeum Narodowym w Warszawie. Osobowości szczególnej,
zdaniem współpracowników i przyjaciół, wykraczającej poza ramy
czasów, w jakich przyszło jej żyć.
Wanda Telakowska urodziła się 20 kwietnia 1905 roku
w Sosnowcu, na styku trzech zaborów – trzech kultur. Od dziecka
wychowywana była w poszanowaniu odmienności i tolerancji dla innych
przekonań i obyczajów. Rodzice – PPS-owcy, wykształcili w córkach społecznikowskie zacięcie. Dziewczęta
uczyły się oceny i wyboru pozytywnych zjawisk, jednocześnie
dokonywały samodzielnie wyboru wartości i to wpłynęło na osobowość
Wandy – silną, o jasno sprecyzowanych poglądach, odporną na wpływy,
krytyczną – wyjątkową u dziewcząt tamtego okresu.
Decyzja ojca, inżyniera i przedsiębiorcy budowlanego, o wyborze szkoły
dla córek w Warszawie, podyktowana była jego przekonaniem, że
najważniejsze w kształtowaniu młodych charakterów jest ich zderzenie
z autorytetami. Wanda uczyła się w gimnazjum im. Cecylii
Plater-Zyberkówny u takich nauczycieli jak: Stanisław Noakowski –
historyk sztuki, Henryk Mościcki – historyk, Aleksander Janowski –
geograf, prekursor polskiego krajoznawstwa.
Maturę zdała w roku 1923. Studia rozpoczęła w Warszawie
w ówczesnej Szkole Sztuk Plastycznych (od 1932 roku Akademii Sztuk
Pięknych), studiując głównie malarstwo i grafikę, m.in. u prof. Edmunda
Bartłomiejczyka. Równolegle zaczęła kursy pedagogiczne, wiedziała
bowiem, że będzie chciała nie tylko tworzyć, ale równolegle kształcić,
i to nie tylko młodzież, ale przede wszystkim nauczycieli.
Pod wpływem profesora Wojciecha Jastrzębowskiego bliżej
poznawała założenia teoretyczne Warsztatów Krakowskich* i ideowe
przesłanki twórczości służącej ludziom i ich społecznym potrzebom.
W trakcie studiów intensywnie uczęszczała na zajęcia warsztatowe,
poznając techniki rzemiosła. Wyjeżdżała na plenery w kraju i za granicą,
podczas których zdobyła przekonanie, że „dla każdego narodu
najcenniejsze jest to, co go wyróżnia, oryginalność wyrazu plastycznego”
– dewiza ta stała się jej podstawowym credo zawodowym.
Studia ukończyła w 1931 roku. W 1935 roku otrzymała złoty medal
we Florencji za pierwszą pracę graficzną wysłaną na konkurs. W 1937
roku jej praca została odznaczona złotym medalem na Wystawie Sztuki
Dekoracyjnej w Paryżu. W tym momencie jej kariera artystyczna
wydawała się być przesądzona. Jej prace były chętnie kupowane, a udział
w licznych wystawach świadczył o uznaniu ze strony organizatorów
życia artystycznego. Brała też czynny udział w życiu
warszawskiej bohemy, wprowadzona do towarzystwa przez koleżankę
graficzkę Janinę Konarską, żonę Antoniego Słonimskiego. Była stałą
bywalczynią kawiarni „Ziemiańska”, miała wiernych przyjaciół
z kręgu „Wiadomości Literackich” i „Skamandra”. Czytała i dyskutowała z pasją o literaturze, muzyce
i poezji: „Moje poglądy artystyczne nie rozwinęłyby się w tak
różnorodnych kierunkach bez udziału trochę starszych ode mnie pisarzy
i poetów – Jarosława Iwaszkiewicza, Antoniego Słonimskiego, Ireny
Krzywickiej”. Bywała często w Podkowie Leśnej – u Krzywickiej
i Iwaszkiewiczów.
Zajęta własną twórczością, ucząc w szkole i rozwijając koncepcję
kursów korespondencyjnych, nieoczekiwanie, na krótko przed wybuchem
wojny, otrzymała propozycję pracy w Ministerstwie
Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na stanowisku wizytatora
szkół plastycznych. Podjęła decyzję o przejściu do „stanu
urzędniczego” mając bolesną świadomość konieczności rezygnacji
z własnego rozwoju artystycznego. „...dzień był nie tylko pracowity, ale
i pełen wrażeń – wezwano mnie do Min. Wyznań proponując mi niezłą
posadę. – Jeśli dadzą 600 zł i 2 miesiące urlopu, to się od 1 czerwca
zaprzedam „ojczyźnie”. Strasznie mi żal, iż wakacje skurczą się
[...]
– ale okazuje się, że jestem takim „specem” nie do zastąpienia?
Ponadto – moja odmowa mogłaby się fatalnie odbić na
szkolnictwie artystycznym. Bardzo mnie to zadziwiło, ale po usilnych
argumentacjach uwierzyłam. Smutno mi bardzo, że zmieniłam się w speca od pedagogiki
artystycznej, gdy właściwie lubię tylko rysowanie, malowanie
i drzeworytnictwo”.
W okresie okupacji Wanda Telakowska pracowała jako nauczyciel
w oficjalnym i konspiracyjnym szkolnictwie – uczyła liternictwa i technik
reklamy w liceum handlowym im. Roeslerów. Pomagała swoim
uczniom i kolegom plastykom, a także przyjaciołom
żydowskiego pochodzenia. Powstanie warszawskie
przetrwała wraz z matką w gruzach miasta. W październiku opuściła na
krótko Warszawę. Wojna zabrała jej wszystkie osobiste prace graficzne
z ponad dziesięciu lat twórczości – spłonęły z całym dobytkiem w powstaniu
warszawskim. Po wojnie nie powróciła już do twórczości
artystycznej.
Już w lutym 1945 roku przybyła z Zakopanego do Warszawy i na
Pradze trafiła na tworzące się w ruinach ministerstwo. Została
natychmiast zatrudniona – na swoje życzenie w Departamencie Plastyki
w Wydziale Planowania. Z Marią Skoczylas- Leszczyńską tworzyły
podwaliny dla Departamentu Wytwórczości, późniejszego Biura Nadzoru
Estetyki Produkcji, a w końcu Instytutu Wzornictwa Przemysłowego.
W latach 50. dzięki determinacji i osobistemu zaangażowaniu
Telakowskiej na gruzach Starówki powstał pierwszy budynek Instytutu
Wzornictwa Przemysłowego. W liście do Jarosława Iwaszkiewicza ona sama pisała:
„Instytut może stać się wspaniałą instytucją. Boję się tylko, że jak już
wszystko zostało zorganizowane – to mnie wygryzą pod byle pretekstem.
Gdy głową biłam w mur oporów – nikt się nie interesował problemem
estetyki produkcji masowej. Teraz, gdy dziura w murze została przebita
– wszyscy nagle zainteresowali się, no i mają pretensji tysiące...”.
Wczesne lata 60. to rozkwit działań Instytutu: praca warsztatów,
zespołów projektowych i rzeczywisty wpływ na produkcję, i to pomimo
trwającej wokół ekonomicznej farsy, w postaci
systemu opartego na centralnym planowaniu. Dzisiaj nasze muzealne
kolekcje pokazują, że w tym okresie znalazło wyraz wiele pragnień
i marzeń pokolenia, które chciało zbudować estetyczny i cenny kształt
czasów, w jakich żyło. Warto zaznaczyć, że w tej trudnej sytuacji
Telakowska nigdy nie sprzeniewierzyła się własnym ideałom. Nie była
członkiem rozdającej splendory partii. Nie
zrezygnowała również z własnych światopoglądowych wyborów: była
osobą wierzącą, czego nie ukrywała.
W roku 1968, po wydarzeniach marcowych, została zmuszona do
rezygnacji ze stanowiska dyrektora Instytutu Wzornictwa
Przemysłowego. W gorzkim liście do współpracownika Tadeusza
Reindla pisała: „Ostatnie wiadomości. Wczoraj dyrektor kadr wręczył
mi pismo (i zmusił do podpisania jego przyjęcia), z którego wynika, iż
„na moją prośbę” zwalniają mnie z funkcji v-dyrektora z dniem
1 października.. Nie chciałam przyjąć tego pisma, ale co było
robić... natomiast sprawa mojego paszportu będzie może „odkorkowana”. Tyle o aurze w naszej placówce.”
Zdegradowana do pozycji kierownika zespołów projektowych pozostaje
nadal w IWP. Pozbawiona na sześć kolejnych lat paszportu postanawia nadal
pracować bez wytchnienia mimo, iż jest pomijana, poniżana
i lekceważona przez decydentów.
Ma świadomość nadchodzących zagrożeń
lat 70. i fascynacji zakupami licencji,
postanawia ocalić pracę dotychczasowych pokoleń i przekazać
gromadzoną we wzorcowni kolekcję w dobre ręce. Muzeum Narodowe
otrzymuje niebagatelny prezent – kolekcję polskiego wzornictwa
przemysłowego – autorską kolekcję jej twórcy, Wandy Telakowskiej.
Wanda Telakowska, przez wszystkie powojenne lata pracując
intensywnie dla realizacji swych idei, zapominała o swym zdrowiu.
Najtragiczniejsze było to, że traciła wzrok. Mimo walki o jego
utrzymanie w lubelskiej klinice u profesora Krwawicza ostatecznie
zaniewidziała. Jej wieloletni przyjaciel, tłumacz, Jan Garewicz, który
towarzyszył jej do ostatnich dni, pisał we wspomnieniu o niej „śmierć
osiemdziesięcioletniej prawie kobiety – rzecz zwyczajna. Po utracie
wzroku, po utracie mowy, ta śmierć była największym dobrodziejstwem,
jakie ją mogło spotkać. Odeszła największa entuzjastka”.
Kończąc siedemdziesiąt lat napisała Telakowska w liście do przyjaciela Stanisława
Soszyńskiego: „Poczucie ciągłości kulturowej wpajał w nas ojciec od
dzieciństwa [...] chciałam włączyć swoje ogniwko w łańcuch
kulturowych przemian, gdzieś między trudną przeszłością naszego kraju,
a lepszą przyszłością. Stąd troska o własny wyraz we wzornictwie,
o rodzimość wzorów, stąd rozmyślania „o najlepszym modelu naszej
kultury”.
Telakowska zwyciężyła. Przekonana
o sile edukacji, wychowała następców, którzy z podobną determinacją
przenosili idee przez nią zaszczepione dalej i dalej, aż w XXI wiek.
Na tekst złożyły się fragmenty wystąpienia Beaty Bochińskiej, historyka sztuki i kuratora wystawy pt. „Moc osobowości”, na sesji, którą zorganizowało Muzeum im. A. i J.Iwaszkiewiczów w Stawisku w stulecie urodzin Wandy Telakowskiej, 12 grudnia 2005 r.