PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 49-50



Kalina Sobczyńska

Fortece Podola – literacka legenda i dzień dzisiejszy



Gdyby orłem być, lot sokoli mieć!
Skrzydłem orlem lub sokolem
Unosić się nad Podolem,
Tamtem życiem żyć, tamtem życiem żyć!

Maurycy Gosławski: „Dumka na wygnaniu”1



Prawy Skrzetuski, junacki Kmicic, nieokiełznany i żarliwy Bohun, krotochwilny Zagłoba, Helena Kurcewiczówna obdarzona gorącym temperamentem i wiele innych postaci z Trylogii Henryka Sienkiewicza od chwili narodzin w powieściowym świecie rozbudzało wyobraźnię czytelników. Równie silnie oddziaływały miejsca akcji, których nazwy dźwięczały egzotyką: Dzikie Pola, Sicz, Multany,, Zaporoże, a przede wszystkim opromienione męstwem polskich rycerzy miasta – twierdze: Kamieniec Podolski, Chocim, Zbaraż ... Wraz z wieloma innymi warownymi zamkami, jak m. in. Żwaniec, Buczacz, Ostróg, Czarnokozińce, Jazłowiec, Żółkiew, Skała nad Zbruczem tworzyły one długi łańcuch umocnień obronnych przed nawałą tatarsko-turecką, przed którą ruskie krainy, a za nimi wszystkie krzyże i kościoły w całej Europie osłaniała skrwawionymi piersiami Rzeczpospolita2

Miejsca te długo pozostawały dla polskich czytelników tylko egzotycznymi nazwami, ale dziś, gdy po terenach Ukrainy można swobodnie podróżować, warto przekonać się naocznie, jak wygląda ich dzień dzisiejszy i czy pozostały jeszcze ślady literackiej legendy...

* * *

Lipiec 1649 roku; Zbaraż, w którym zamknięci są żołnierze wojsk koronnych pod wodzą hetmana Jeremiego Wiśniowieckiego, otaczają wojska kozackie, dowodzone przez Bohdana Chmielnickiego, wówczas uważanego za buntownika, dziś za bohatera narodowego Ukrainy. Wspomagają je liczne oddziały tatarsko-tureckie: Taki to był stosunek sił walczących.... garść przeciw krociom, wyspa naprzeciw morzu! Więc nie dziwota, że niejedno serce biło trwogą i że nie tylko w mieście, nie tylko w tym kącie kraju, ale i w całej Rzeczypospolitej patrzono na ten samotny okop, otoczony powodzią dzikich wojowników, jak na grobowiec wielkich rycerzy i wielkiego ich wodza3

Nastąpiły wyczerpujące, straszne szturmy na twierdzę, które niezwykle obrazowo opisuje Sienkiewicz: Działa, nie mogąc tłuc bliższych, ryczały ogniem nieustannym na dalsze szeregi. Granaty, kreśląc łuki ogniste po niebie, leciały z chychotem piekielnym, czyniąc w ciemności dzień jasny. Piechota niemiecka i polska łanowa, a obok niej spieszeni dragoni książęcy leli prawie wprost w twarze i piersi mołojców płomień i ołów. Pierwsze ich szeregi chciały się cofać i pchane z tyłu, nie mogły. Więc marli na miejscu. Krew bluzgała pod stopami następujących. Wały stały się śliskie, obsuwały się po nich nogi, ręce, piersi. Oni darli się na nie, spadali i znów się darli, przykryci dymem, czarni od sadzy, kłuci, rąbani, strzelani, gardząc ranami i śmiercią. Widziałeś ludzi jakby nieprzytomnych z wściekłości, z wyszczerzonymi zębami, z twarzą zalaną krwią... Żywi walczyli na drgającej masie pobitych i konających. Nie było już słychać komendy, jeno krzyk ogólny, straszny, w którym ginęło wszystko: i grzechot strzelb, i charczenie rannych, i jęki, i syk granatów. I trwała ta walka olbrzymia a bezpardonowa przez całe godziny.4

Dzisiaj nad Zbarażem, miastem malowniczo usytuowanym nad rzeką Gniezną, dopływem Seretu, znów góruje obronny zamek, od 1966 roku przywracany z ruin do dawnego stanu. Utworzono tu państwowy rezerwat historyczno-architektoniczny, w skład którego wchodzi m. in. dawny pałac rodziny Zbaraskich, wybudowany w pierwszej połowie XVII wieku w modnym wówczas stylu palazzo il fortezza (pałac obronny), później należący do rodu Wiśniowieckich, traktujących go jako bazę wypadową przeciw najeźdźcom z południa. Można tu obejrzeć wystawę ikon oraz ekspozycje etnograficzne. Ciekawa i nieco zaskakująca może wydać się Polakom wychowanym na Trylogii galeria portretów dowódców kozackich z XVII w., m. in. Krzywonosa, Łobody, Woronczenki, a także duże popiersia Chmielnickiego, Krzywonosa i Morozenki, znajdujące się w głównym holu. Jako ciekawostkę można potraktować fakt, że pułkownik Morozenko, który zginął pod murami twierdzy zbaraskiej podczas jednego ze szturmów takich jak opisany przez Sienkiewicza, pochodził ze znanego podolskiego rodu i naprawdę nazywał się Stanisław Mrozowicki. Wraz z wyżej wymienionymi należy do grona narodowych bohaterów Ukrainy. Natomiast Jeremiego Wiśniowieckiego, którego Sienkiewicz kreował w Ogniem i mieczem na ideał wodza i zbawcę ojczyzny, Ukraińcy uważają za zdrajcę i okrutnika wobec własnego narodu i dlatego – uznając to za należną mu karę – w Muzeum Ziemi Zbaraskiej nie zamieścili ani wzmianki, ani pamiątki po nim.

Prace renowacyjne przy zamku zbaraskim wciąż trwają; aktualnie odkopywane są mury przy bramie wjazdowej do tzw. Nowego Zamku. Po przekroczeniu bramy znajdujemy się na kwadratowym dziedzińcu, z którego można wejść do budzących lęk kazamatów. Twierdza przechodziła różne koleje losu, m. in. przez pewien czas była własnością generała Józefa Bema, który ulokował w niej cukrownię (jednak po pewnym czasie podupadła), służyła też jako skład zboża, a całkiem niedawno – jako szkoła sportowa. Nie znajdziemy tu raczej śladów Skrzetuskiego ani innych polskich rycerzy, chyba że za takie uznamy malowidło zatytułowane: Bój Kozaków z Polakami, które ukazuje waleczność nie naszą, lecz kozacką.

Od południa Zbaraża broniły nieprzebyte bagna, utworzone przez wody rzeki Gniezny i stawy. To właśnie tamtędy przedzierał się niezłomny Jan Skrzetuski, aby zawiadomić króla o tragicznej sytuacji oblężonych i sprowadzić odsiecz:

Wyszedł ze Zbaraża znękany głodem i straszną bezsennością, od której umierali tam już żołnierze. Ta podróż nocna, zimna kąpiel, trupi oddech wody, błądzenie po błotach, szarpanina wśród korzeni roślin osłabiły go do reszty. (...) I szedł ten nędzarz zgłodniały, zziębnięty, mokry, uwalany we własnej krwi, w czerwonej rudzie i czarnym błocie – z radością w sercu, z nadzieją, że wkrótce inaczej, potężniej wróci do Zbaraża5.

Nie ma już dziś bagien wokół zamku, wyschły w ciągu wieków, płynie tylko leniwie niewielka Gniezna. Dzielny Skrzetuski też żyje jedynie w pamięci wiernych czytelników Trylogii.

* * *

Dalej na południe leży Kamieniec Podolski – pierwsza warownia siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej, nazywana Antemurale christianorum (przedmurzem chrześcijaństwa), twierdzą Korony, basztą chrześcijańską, orlim gniazdem, perłą na kamieniu... O mury fortecy, sięgającej swym początkiem XII wieku, bezskutecznie uderzały raz po raz wojska mołdawskie, tatarskie, kozackie, tureckie. Sława Kamieńca przetrwała znacznie dłużej niż jego znaczenie militarne dzięki Henrykowi Sienkiewizowi, który umieścił w nim akcję ostatniej części Trylogii, a zwłaszcza dzięki temu, że wybrał go na miejsce bohaterskiej śmierci małego rycerza i jego wiernego druha, Ketlinga.

Potężna twierdza, mimo iż od jej największej świetności upłynęły wieki, nadal wywiera głębokie wrażenie na tym, kto ogląda ją po raz pierwszy. Gdy staniemy na Moście Tureckim, jedynym przesmyku, łączącym miasto z warownią, ujrzymy przed sobą wyrastające wprost z pionowej wapiennej skały grube mury i solidne baszty, górujące na całą okolicą, bo usytuowane wysoko ponad rzeką Smotrycz, która w głębokim kanionie opływa miasto i twierdzę, zamykając je naturalną fosą. Z dużej odległości cała budowla sprawia wrażenie makiety do filmu o średniowiecznych rycerzach, lecz widziana z bliska zmusza do szacunku – z pewnością na jej widok pierwszą myślą każdego najeźdźcy była gasząca ducha refleksja, że oto przed nim forteca niezdobyta. I rzeczywiście, w ciągu kilku wieków ten bastion na Kresach odparł ponad czterdzieści najazdów, aż do fatalnego roku 1672, kiedy to miasto, twierdza i całe Podole stały się częścią Imperium Ottomańskiego. Po zajęciu Kamieńca przez Turków ksiądz Tomasz Młodzikowski ubolewał w kazaniu: Zatrzęsłaś się, miła Korono, wzruszyły się filary nasze, boć wielki to filar – Kamieniec upadł6

Obecnie obiekt jest udostępniony do zwiedzania. Wewnątrz murów i w basztach umieszczono ekspozycje związane z historią Ukrainy. Kamieniecka twierdza nie głosi więc już chwały polskiego oręża, brak też tu informacji o jej obrońcy, panu Wołodyjowskim. Przy końcu Mostu Tureckiego, u wejścia do miasta, można natomiast zobaczyć pomnik innego bohatera Trylogii, kozackiego przywódcy Krzywonosa, niezbyt pochlebnie przedstawionego przez H. Sienkiewicza w Ogniem i mieczem, który w jego opisie często używał epitetu dziki. Tutaj Krzywonos ukazany jest w pozie wyrażającej dumę i butę, z szablą przy boku i wielkim, zawadiackim wąsem. Zmieniły się czasy, granice, układy polityczne, kto inny jest też aktualnie oficjalnym bohaterem.

A jednak poszukiwacze śladów Sienkiewiczowskich postaci nie będą zawiedzeni, jeśli z fortecy przejdą do kamienieckiej katedry pod wezwaniem św. Piotra i Pawła, malowniczo położonej naprzeciw pięknej, biało-niebieskiej cerkwi, widocznej za rzeką. Ciekawostkę kościoła stanowi figura Matki Boskiej, ustawionej nad muzułmańskim półksiężycem na dawnej wieżyczce minaretu, dobudowanej do głównego budynku w czasach niewoli tureckiej. Za świątynią, na terenie przykościelnego cmentarza, w pobliżu starych nagrobków z połowy XIX wieku stoi pomnik ku czci pułkownika Wołodyjowkiego, wzniesiony w 1993 roku. Życie to szereg poświęceń – głosi zamieszczony na nim napis, przypominając dyskretnie, że dla małego rycerza sprawy publiczne, dobro ojczyzny zawsze stały na pierwszym miejscu, przed sprawami osobistymi. Pomnik ma ciekawą, nietypową formę pnia dębu ze ściętymi konarami. To symbolizuje ludzi niezłomnych, o których pięknie pisał K. K. Baczyński:

Byłeś jak wielkie stare drzewo,

Narodzie mój, jak dąb zuchwały,

Wezbrany ogniem soków źrałych,

Jak drzewo wiary, mocy, gniewu.


Być może, skoro stosunki polsko-ukraińskie wchodzą w fazę bardziej przyjacielską, doczekamy też chwili, gdy na starożytnych murach kamienieckiej warowni zawiśnie tablica upamiętniająca polskich obrońców miasta przed turecką nawałą, m. in. walczącego na południowej flance pułkownika Jerzego Wołodyjowskiego i jego oddział 24 dragonów. Czytamy w Trylogii: Od Chocimia, w miejscu najniebezpieczniejszym, stanął sam pan Wołodyjowski7

* * *

Płynąc dalej na południe zakolami malowniczego Dniestru, można podziwiać zmieniającą się co chwila panoramę: raz brzeg płaski i łagodnie schodzący do rzeki, innym razem pagórzasty i zalesiony. Znów przychodzą na myśl słowa Sienkiewicza: Głębokie jary, siedziby dzikiego zwierza i dzikszych jeszcze ludzi, przecinały im drogę, czasem wąskie i urwiste, czasem otwartsze, o bokach lekko pochyłych i porośniętych głuchą puszczą8

Przypominamysobie, że w jednym z takich naddniestrzańskich jarów, daleko za Jampolem, w miejscu zwanym Wraże Uroczyszcze wiedźma Horpyna na rozkaz Bohuna więziła kniaziównę Helenę. I dzisiaj, widziane z rzeki, miejsca te sprawiają wrażenie dość odludnych.

Meandry Dniestru prowadzą do stóp kolejnej potężnej twierdzy, odgrodzonej wysokim zębatym murem, groźnie wyłaniającej się zza zakola rzeki. To słynny Chocim, najdalej na południe wysunięta placówka obronna dawnej Rzeczpospolitej, która w ciągu XVII wieku i wieków wcześniejszych stale przechodziła z rąk do rąk. Panowali tu na przemian Mołdawianie, Kozacy, Wołosi, Turcy i Polacy. Wąska ścieżka prowadzi od rzeki ku twierdzy, która urzeka majestatycznym pięknem. Dodatkową atrakcją są oszałamiająco pachnące polne kwiaty, porastające dawne umocnienia ziemne oraz piękny widok na Dniestr i jego przeciwległy brzeg.

W 2002 roku warownia i miasto obchodziły tysiąclecie istnienia; to jedno z najstarszych miast na Ukrainie, obecnie ważny ośrodek kulturalny i turystyczny Bukowiny. Utworzono tu, podobnie jak w Zbarażu, historyczno-architektoniczny rezerwat, dzięki czemu twierdzę częściowo odrestaurowano. Mostem nad dawną fosą można dostać się na wewnętrzny dziedziniec, na którym znajdowały się koszary, kościół i pałac komendanta (gdy warownię zdobyli Turcy, umieścili w nim harem, a w jednej z baszt – minaret). W pobliżu wejścia do twierdzy poraża monumentalnością i blaskiem odsłonięty w 1991 roku, w rocznicę bitwy chocimskiej 1621 roku, pomnik ku czci hetmana wojsk zaporoskich, Petra Konaszewicza Sahajdacznego, który wspomagał siły polskie pod dowództwem hetmana Jana Karola Chodkiewicza, broniące chocimskiej placówki przed muzułmańskimi najeźdźcami. Niestety, główny dowódca obrony – Chodkiewicz – nie ma tu nawet niewielkiej pamiątkowej tablicy, podobnie jak hetman Jan Sobieski, który w 1673 r. odebrał warownię Turkom. Dokładny i barwny opis tego oblężenia, męstwa, zawziętości i determinacji obu walczących stron, a wreszcie zwycięstwa Polaków możemy poznać z ostatnich kart Pana Wołodyjowskiego:

Cały ogromny obóz spłynął krwią pomieszaną z deszczem i śniegiem, trupa zaś tyle leżało, że tylko mrozy, krucy i wilcy zapobiegli zarazie, jaka z ciał gnijących wstawać zwykła. Polskie wojska wpadły w tak wielki zapał bojowy, że jeszcze nie odsapnąwszy dobrze po bitwie, Chocim zdobyły9

* * *

Zajrzyjmy jeszcze na koniec do kolegiaty w Stanisławowie, przemianowanym w początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku na Iwano-Frankiwsk, gdzie mszą żałobną żegnano Hektora kamienieckiego i gdzie padły słowa poruszającego apelu księdza Kamińskiego:

Panie pułkowniku Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz?

Wezbrały rycerskie piersi i płacz powszechny zerwał się w kościele (...), gdy ksiądz cnotę, miłość ojczyzny i męstwo zmarłego wysławiał, a i kaznodzieję porwały własne słowa. (...) Uniósł go żal nad zmarłym rycerzem, żal nad Kamieńcem, żal nad zgnębioną rękoma wyznawców księżyca Rzecząpospolitą.(...)10

Dziś budynek jest odremontowany, świeżo odmalowany, ale zdjęto z dachów wieńczące go krzyże, nie pełni już bowiem roli świątyni – mieści się w nim muzeum sztuk plastycznych. I tylko wtajemniczeni wiedzą, że to jedno z magicznych miejsc polskiej literatury.

* * *

Niezłomne twierdze podolskie do dziś dają świadectwo burzliwej historii tych ziem. Przypominają, że przechodząc w ciągu wieków z rąk do rąk, stały się cząstką dziejów różnych narodów, w tym naszego. Dlatego przekonująco brzmią słowa wiersza Celiny Zając pt.: Zaproszenie:

Mężnie walcząc z islamem
Lud polski oddawał życie
Dzisiaj tu jego mogiły
Przyjedź, zobacz i wspomnij.
I stań na ziemi znękanej,
By moc rodakom przekazać,
Że choć czas tak odległy
I ziemia już nie polska
Nie można jej z pamięci wymazać11





1 Maurycy Gosławski (1802-1834) – poeta; uczył się w Kamieńcu Podolskim; uczestnik powstania listopadowego; zmarł w więzieniu; jego grób znajduje się w Stanisławowie.

2 Henryk Sienkiewicz, Pan Wołodyjowski, Warszawa 1969, s. 198.

3 Henryk Sienkiewicz, Ogniem i mieczem, Warszawa 1969, t. II, s. 274.}.

4 op. cit., s. 281

5 op. cit., s. 357 i 365.

6 Kamieniec Podolski. Przewodnik poezją malowany.&rdquo.

7 Henryk Sienkiewicz, Pan Wołodyjowski, Warszawa 1969, s. 456.

8 op. cit., s. 187.

9 op. cit., s. 545.

10 op. cit. s.528

11 „Kamieniec Podolski. Przewodnik poezją malowany.”.





 <– Spis treści numeru