PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 48


Pierwsze ujrzenie świata

Opowieść o artystce



Prezentowane przez Teresę Panasiuk gwasze i obrazy olejne ukazują nie tyko ogromną dojrzałość twórczą, ale również wielką indywidualność. Są nowym obliczem pokolenia wychowanego przez kapistów.
Teresa Panasiuk W początkowym okresie swej twórczości była zdecydowanie bliższa naturze, a obrazy ukazywały konkretną rzeczywistość. Poszukiwania charakterystycznej syntezy w ulubionym przez nią pejzażu rozpoczęły się w połowie lat 70. Zabiegając o znalezienie właściwej dla siebie przestrzeni i światła, Panasiuk dążyła do coraz większego skrótu. Badając wielokrotnie ten sam temat i poszukując świeżych rozwiązań w tym, co tradycyjne, malarka stopniowo odnalazła swoje własne widzenie natury. Istotną inspirację w kształtowaniu jej osobowości artystycznej stanowiły podróże. Jak twierdzi Panasiuk, każdy artysta powinien przede wszystkim oglądać twórczość mistrzów, a dopiero potem patrzeć na swoje obrazy. Jest to jeden z najważniejszych nakazów życia twórczego, który malarka starała się zawsze wypełnić. Z sentymentem wspomina swoją pierwszą podróż po Francji i Italii w 1959 roku: To było pierwsze ujrzenie świata, najwspanialsza podróż z bułką w kieszeni. Paryż był zaczarowanym światem, niedostępną tajemnicą. Artystka najbardziej polubiła papier jako podłoże dla swoich pejzaży: Gwasz nie jest szkicem do obrazu, wręcz odwrotnie, inspiracją do gwaszu jest olej – mówi o swoich pracach.

Było jeszcze wiele ważnych jej wystaw, indywidualnych i zbiorowych, w Polsce i Europie.
To, co tam pokazywałam, stało się długim wstępem do tego, co odkrywam teraz w sztuce – wspomina. Jednak najbardziej liczącym się dla artystki wydarzeniem było nawiązanie w 1977 roku trwającej po dziś dzień współpracy z Galerią Zapiecek w Warszawie. Tam też odbyła się wystawa gwaszy i rysunków z lat 1964–2000 przekrojowo ukazująca wszystkie etapy entuzjastycznego odkrywania koloru w malarstwie.



Wschód i Zachód w pejzażu.

W twórczości Panasiuk szczególnie obecne są inspiracje sztuką japońską. Widać je najwyraźniej w nieprezentowanym szerszej publiczności cyklu prac kreślonych tuszem na różnych rodzajach bibuły japońskiej. Fascynacja Japonią wyraźna jest także w jej niektórych pejzażach. Przykładem może być gwasz pokazany w warszawskiej Kordegardzie w 2004 roku (zatytułowany 1.09. 2000, gwasz na papierze). Na tle zsyntetyzowanego krajobrazu ekspresyjnym i śmiałym ruchem pędzla artystka kreśli znaki kojarzące się z japońskimi ideogramami. Niektóre formy podkreślają silny kontrast z pejzażem, inne wtapiają się weń, stają się jego integralną częścią.

W Kordegardzie Teresa Panasiuk pokazała między innymi pejzaż olejny Tryptyk, namalowany z prostotą i pokorą, bez zbędnych udziwnień, co jednak daje niezwykły efekt. W niemal mistyczny sposób wskazuje centrum obrazu jako miejsce przepełnione życiem, które promieniuje na wszystko. Artystka podzieliła płótno na trzy równej szerokości pasy leżące na sobie. Dwa skrajne ukazują zimno i ciemność, środkowy zaś jasność. Granice między nimi są enigmatyczne, przenikają się. Przeciwagą dla tego spokoju jest nerwowo wykreślona na pasie światła ciemna linia horyzontu. Po bokach idealnie prosta i ostra, tnąca niby żyletka lśniącą łunę, środkiem opanowana przez światłość, stapia się z nią w organiczną całość.

Teresa Panasiuk Ekspozycja w Kordegardzie, prezentująca kilka starszych prac olejnych i gwasze z ostatnich lat twórczości była dojrzałą syntezą stanowiącą indywidualne przetworzenie dziedzictwa kapistów. W sztuce Panasiuk najważniejszy jest kolor i skojarzenia. Nie musi ona malować w otwartej przestrzeni, choć jej malarstwo to głównie pejzaże. Zapisuje w pamięci doświadczenia płynące z zetknięcia z naturą, aby potem w uproszczony sposób przelać je na płótno lub papier. Płaszczyzny w jej gwaszach są świeże, niemal oddychają. Kolor wybrzmiewa czystością. Pokazane prace, malowane po prostu pędzlem na papierze, są kartami z pamiętnika, wspomnieniami. Artystka, często tytułując dzieła tylko datą ich powstania, może wprowadzić odbiorcę w świat natury, która dla niej zdaje się być czymś więcej niż pejzażem – jest wyzbyciem się ciała i ukazaniem głębi duszy, najbardziej tajemniczych jej zakamarków.



Fioletowe deszcze

Każda wystawa Teresy Panasiuk przypomina o nieumierającej potędze koloru, czystego i estetycznego. Ściany galerii wręcz toną we wszystkich odcieniach czerwieni i różu. W wielu miejscach wyłaniają się z pejzaży orientalizujące, ekspresyjne formy. Mocnym przeciwstawieniem dla licznych mniejszych gwaszy są ogromne obrazy olejne, w których Panasiuk inaczej przedstawia barwy – mniej ulotnie, za to w sposób jeszcze bardziej nasycony. Każda ekspozycja doskonale komponuje się w jedną magiczną opowieść o kolorze. Pejzaże układają się w przenikające się formy, czasem cięte mocnymi liniami, czasem zaś żyjące jedne w drugich, nakładające się na siebie. Brak tam jakiejkolwiek materialności, nie ma ani ludzi, ani drzew, ani krów w zagrodach, a jednak oglądając pejzaże czuje się ich obecność, tuż za zasłoną tęczowych tonacji.

Teresa Panasiuk Teresa Panasiuk


Teresa Panasiuk pomimo ciągłego podejmowania tematu „pejzaż”, będącego raczej abstrakcją kojarzącą się z przestrzenią żółtych łąk i fioletowych deszczów, znowu zaskoczyła nowymi rozwiązaniami wynikającymi z radości tworzenia, szukania i odkrywania własnej osobowości. Dla artystki temat jest tylko pretekstem, tak naprawdę chodzi zawsze o przeżywanie koloru.



Romana Rupniewicz

Wystawa Teresy Panasiuk lipiec–sierpień, Muzeum w Stawisku.



 <– Spis treści numeru