Wszechmocny Bóg najpierw urządził ogród. I zaprawdę to jest
najbardziej czysta spośród przyjemności ludzkich. Jest to największy
odpoczynek dla umysłu człowieka, bez którego budynki i pałace są tylko
grubą i lichą robotą.
Franciszek Bacon Eseje. Tłum. Czesław Znamierowski
Hasło naszego Festiwalu może mylić. Kojarzy się bowiem z muzyką
lżejszego autoramentu: ludyczną, użytkową, rozrywkową, salonową,
parkową, ogrodową, ogródkową; elegancką, błyskotliwą (co jest dziś
zresztą walorem!), lecz przecież nie głęboką, nie poważną...Również
i taka muzyka rozbrzmiewała niegdyś w salonach i ogrodach, gwoli
rozrywki wytwornego towarzystwa. Ale nie tylko taka. Nasze hasło jest
dwustronne, zwraca także uwagę na aspekt głębszy: tyczy kwestii
w kulturze muzycznej bardzo ważnej a dla badacza dziejów tej kultury –
pasjonującej: konkretnego miejsca, miejsc gdzie się muzykę
wykonywało, w których ona żywa rozbrzmiewała, była słuchana
i przeżywana. A wykonywano ją, tę muzykę naszej zachodniej
chrześcijańskiej kultury, w ciągu jej dziejów – w średniowieczu,
renesansie, baroku, romantyzmie – w dwóch zasadniczych sferach
przestrzeni: sakralnej i świeckiej; aż po wiek XIX utrzymuje się ten
podział miejsc wykonawczej konkretyzacji muzyki: na osi sacrum i
profanum. Z jednej więc strony kościoły, klasztory, katedry;
z drugiej – dwory (w całym ich zhierarchizowaniu: od królewskich po
szlacheckie), później salony arystokracji i mieszczaństwa, teatry,
i wreszcie też, w XIX wieku, specjalnie dla muzyki wznoszone przybytki:
sale koncertowe i opery.
Nam tutaj, w sferze świeckiej, rysuje się jeszcze podział miejsc
wykonywania muzyki na otwarte i zamknięte; do pierwszych należy
ogród, do drugich salon.
Mówiąc „salon”, mówiąc „ogród” – potocznie, przy różnych
okazjach, w różnych znaczeniach – czy uświadamiamy sobie, do jak
ważnych ognisk kultury pojęcia te się odnoszą? W ogrodach i w salonach
kultura żyła, intensywnie i bujnie. A życie znaczyło tutaj:
pielęgnację i rozkwit sztuk – poezji, malarstwa, rzeźby i muzyki –
w ich żywym, towarzyskim (w najlepszym sensie) odbiorze. Sam zaś ogród
dziełem sztuki, swoistym, bo uformowanym przez człowieka z materii
Natury.
Ogród w oczach moich jest to obraz; bądź więc malarzem. Pola,
ich niezliczone odmiany, rzut światła różny, zebrane zaciemnienie pory
następujące ustawicznie, bieg dnia i roku, łąki kwiatami przystrojone,
uśmiechające się wzgórki, zielona murawa, drzewa, skały, wody i kwiaty,
oto są twoje pęzle, płótna malarskie i kolory. Natura jest w mocy
twojej i twoja ręka płodna może tworzyć świata żywioły. Ale niżeli
zaczniesz ogród zasadzać, niżeli ziemię motyką nieroztropnie poruszysz,
chcąc dać piękny kształt ogrodowi twojemu, uważaj, poznawaj i naśladuj
naturę. Czyliżęś nie zdybywał często na ustroniach, gdzie nie tak
ludzie zachodzą, te położenia miejsca szczęśliwe, które zatrzymały krok
twój i na których obraz najpiękniejszy w zamyślenie się i w zdumienie
wpadłeś? Naśladuj ile możności w ogrodzie twoim, co tam widziałeś
najpiękniejszego, i z ogrodu natury naucz się przystrajać ogrody twoje.
Poglądaj nadto na miejsca, które gust doskonalszy przyozdobił.
Jacques Delille Ogrody. Przekład Franciszka Karpińskiego.
w: Ryszard Przybylski Ogrody romantyków
W języku polskim „ogród” kojarzy się (etymologicznie) z „
ogrodzeniem” (tych kojarzeń nie mają inne języki: jardin,
Garten, garden), czyli z przestrzenią skończoną, ograniczoną.
W rzeczywistości przestrzeń ogrodu – niezależnie od tego, czy jest on
mniej lub bardziej „ogrodzony”i czy w swych kształtach
geometrycznie regularny, bądź fantazyjno-poetycki, bliższy Naturze
– jest ku górze zawsze otwarta – na nieskończoność.
Niezależnie też od ilości ogrodowych budowli – pawilonów, pałacyków,
oranżerii itd. – ogród, twór ziemski, bytuje zawsze pod gołym niebem,
bez osłony, otwarty na wszechświat, podobnie jak my wszyscy, kiedy tylko
wychodzimy z domu... Dlatego też i muzyka rozbrzmiewająca w ogrodzie,
na świeżym powietrzu, inaczej się niesie niż w pomieszczeniach
ograniczonych ścianami i zamkniętych dachem, nabiera rzeczywistej
przestrzenności.
Ogród jako otwarta na kosmos przestrzeń kultury jest czymś tak starym,
jak kultura sama.
Ogród – pisze Władysław Kopaliński w swoim Słowniku
symboli – symbolizuje niebo(skłon), mistyczną ekstazę, tajemnicę
duszy, raj, szczęście, zbawienie, odkupienie, modlitwę, czystość,
dziewictwo; kult pogański, kult bałwanów; miejsce ogrodzone, strzeżone,
dom, schronienie, odosobnienie, odpoczynek, świeżość, cień; państwo,
świat, Kosmos, porządek, kulturę; potęgę; życie, piękno, ciało ludzkie,
twarz; żeńskość, miłość, zmysłowość, płodność, urodzaj, wiosnę; radość,
wesołość, ucztowanie, proste życie; świadomość, medytację, kontemplację,
refleksję.
W cywilizacji i kulturze Zachodu sztuka ogrodów rozkwitła szczególnie
w czasach nowożytnych, w epoce Odrodzenia, związana z rozkwitem
architektury świeckiej, budownictwem pałaców, stylowych zamków,
z miastem jako renesansowym dziełem sztuki we Włoszech. Ogrody
projektowali wybitni architekci; były one integralną częścią wznoszonych
zamków i pałaców; wkomponowywane w strukturę dzieł architektury;
rozszerzały i przedłużały architektonikę budowli, przydając jej
estetycznej atrakcyjności.
Same zaś były swoistym przejawem „architektury krajobrazu”. W dalszych zaś, po-renesansowych
dziejach ogrodów współgrać i rywalizować ze sobą będą, aż po wiek XIX,
dwie zasadniczo odmienne koncepcje kształtowania. Jedna – bardziej
zbliżona do architektury, z niej wynikająca jako jej projekcja –
której wyrazem jest zgeometryzowany regularnie proporcjonalny ogród
francuski XVII wieku. Druga – wobec matematycznej ścisłości
architektury kontrastowa, choć jej formy i elementy wtapiająca w swój
ogrodowo-naturalny pejzaż – urzeczywistniana w ogrodzie/parku
angielskim. Pierwsza koncepcja jest klasycystyczna, druga romantyczna.
W XVIII-wiecznych ogrodach i parkach Anglii, Francji, Niemiec, Italii,
kwitnie muzyka również dla przestrzeni ogrodowych przeznaczona: suity
orkiestrowe Händla, Bacha, Telemanna... Większą jej obfitość mieć
będziemy w drugiej, pre-romantycznej połowie stulecia:
orkiestrowo-kameralne serenady, divertimenti, kasacje, partity
Haydna, Mozarta i wielu pomniejszych kompozytorów.
Ogrody i parki romantyczne, mimo konwencjonalno-zewnętrznych
ogrodzeń przestrzennie rozległe i urozmaicone, przedłużały się
w krajobraz naturalny – pola, lasy, łąki, wzgórza, strumienie, rzeki,
jeziora – i pejzaż wiejski stanowiący także tło dla dźwięczącego
folkloru, muzyki ludowej w wykonaniu wiejskich muzykantów. Również więc
i taka muzyka – chłopska, żydowska, cygańska – mogła rozbrzmiewać
w „pańskich” ogrodach, z okazji ślubów, zaręczyn, wesel...
Odnotujmy jeszcze i taki epizod z niedawno wydanej u nas książki:
Podczas wszystkich wizyt w majątku Skarbków wiele czasu
spędzano na muzykowaniu. Latem fortepian wynoszono do ogrodu, gdzie pod
świerkiem lub lipami Fryderyk dawał koncerty. Licznie zgromadzeni przy
tych okazjach goście – przyjaciele i rodzina – nie byli jedynymi
słuchaczami tych niezwykłych występów. Dźwięki fortepianu przyciągały
rozmiłowanych w muzyce mieszkańców pobliskich wsi, o czym świadczy
wspomnienie Antoniego Krysiaka – chłopa z Żelazowej Woli, rówieśnika
Chopina: „Rozlegało się po sadzie aże ludzie z sąsiednich wsi
przybiegali i, było, stawali przy ogrodzeniu, aby posłuchać gościa
z Warszawy”.
Ewa Sławińska, Marita Alban-Juarez Chopin na Mazowszu –
Przewodnik po miejscach historycznych i współczesnych. Warszawa 2004
SALON – obszerny pokój, sala bawialna przeznaczona na
zebrania towarzyskie, do przyjmowania licznych gości [...] Otworzyć
salony – zacząć prowadzić dom otwarty, spraszać gości, urządzać
zebrania towarzyskie. Salon literacki – jedna z instytucji
literackich o charakterze nieformalnym, miejsce towarzyskich kontaktów
pisarzy, artystów, uczonych, polityków, zwykle w domach
arystokratycznych, później także wielko-mieszczańskich, gdzie
dyskutowano problemy artystyczno-literackie, filozoficzne
i polityczne, czytano na głos i grywano nowe utwory. Protoplastami
salonów były spotkania intelektualistów w Atenach okresu klasycznego,
gdzie pod gołym niebem, na placu czy nad strumieniem, spotykali się
tragicy, komediopisarze, filozofowie, historycy i adwokaci, których
sława nie przygasła do dziś. Podobnie w Aleksandrii okresu
hellenistycznego czy w Rzymie okresu cicerońskiego i augustowskiego,
kiedy charakterystyczny dla przyszłych salonów mecenat uprawiał jeszcze
sam Maecenas. Owocne spotkania dyskusyjne odbywały się także
w renesansowej Polsce, kiedy to, jak przypomina J. Krzyżanowski, Maciej
z Miechowa wpadł na pomysł swego dzieła o Sarmacji dzięki „gadce
[...] na kolacyjej” u drukarza krakowskiego Jana Hallera, a Górnicki
w Dworzaninie polskim wprowadza wielodniowe rozmowy toczone przez
dworzan biskupa Samuela Maciejowskiego w jego willi prądnickiej pod
Krakowem. Ale właściwy salon urodził się we Francji XVII wieku.
Władysław Kopaliński Słownik mitów i tradycji kultury
W przeciwieństwie do Ogrodu Salon stanowił miejsce ściśle określone,
najobszerniejsze w ogólnej przestrzeni domu czy mieszkania,
a przeznaczone dla spotkań wytwornego towarzystwa; był ośrodkiem
towarzyskiego życia w przestrzeni domowej, miejscem gdzie „
prywatne” otwiera się na „publiczne” i „społeczne”, miejscem
nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla innych. Taki salon
w domach arystokracji i mieszczaństwa był ważnym ogniskiem życia
kultury; tutaj doświadczało się sztuk – literatury w poezji i prozie,
malarstwa, muzyki – w prezentacji utworów i w rozmowach o nich; tu,
w żywych dyskusjach, rozkwitała krytyka i kiełkowały ziarna myśli
teoretycznej. To była ta poważna strona salonów, ich walor w dziejach
kultury najcenniejszy; bo prócz tego w salonach Oświecenia i Romantyzmu
XVIII i XIX wieku – gdyż na te dwie epoki przypada ich rozkwit – po
prostu bawiono się: tańczono, grano w gry towarzyskie, żartowano,
odgrywano różne komiczne scenki, słuchano modnych kawałków muzyki
lżejszej właśnie salonowej...
Nas tutaj wszakże interesuje szczególnie salon jako mała sala
koncertowa. Różnych rozmiarów (zależnie od stopnia zamożności i statusu
społecznego właścicieli) przeznaczona była zasadniczo dla produkcji
solowych i kameralnych: duety, tria, kwartety, kwintety, sekstety,
oktety... Muzyczne spotkania, wieczory w takich romantycznych salonach
unaoczniają nam XIX-wieczne sztychy. Widzimy na nich grono postaci
odrysowanych z dokumentarną wiernością i skupionych wokół osoby tu
najważniejszej: sławnego artysty – kompozytora a zarazem
wykonawcy-pianisty: Schuberta, Chopina, Liszta, Wagnera (który
przy fortepianie przedstawia dla przyjaciół fragmenty jednego ze swych
dramatów). W takich to salonach rozbrzmiewały również tria, kwartety,
sonaty Beethovena; pieśni i muzyka kameralna i fortepianowa Schuberta.
W takich salonach koncertował Chopin, przedkładając je nad duże sale
koncertowe. Występował w nich również Liszt, choć ten zapewne wolał dla
swojej muzyki przestrzenie koncertowe bardziej rozległe. W takich też
salonach rozbrzmiewały utwory Brahmsa, największego po Beethovenie
i Schubercie twórcy muzyki kameralnej XIX wieku.
Tradycja muzycznych salonów rzutuje jeszcze w wiek XX, a idea owych
ognisk kultury przechodzi też znamienne metamorfozy. Oto w pierwszych
dekadach nowego stulecia Szkoła Wiedeńska inicjuje salon muzyki nowej,
ezoterycznej i ekskluzywnej, do którego wstęp mają tylko wybrani
i wtajemniczeni...
A w Polsce ubiegłego XX wieku bywały jeszcze muzykalne domy
kontynuujące piękne tradycje muzycznych salonów romantyzmu. Wśród nich
na poczesnym miejscu salon, gdzie się dzisiaj znajdujemy – miejsce
naszego Festiwalu...
Post scriptum. – Tekst powyższy pisałem (co oczywiste) przed
Festiwalem, w zamiarze przybliżenia, wytłumaczenia jego idei, koncepcji,
która wydała mi się nader atrakcyjna, w swoim łączeniu walorów
„ludycznych” z czymś głębszym, dającym do myślenia. Teraz więc jeszcze
tylko króciutki zapis – paru wrażeń i refleksji po-festiwalowych.
Najcenniejsze bodaj i oryginalne było, jak sądzę, to, że programy
koncertów – czerpiące zasadniczo z muzyki bardziej popularnej i, by
tak rzec, domowej – ukazywały zakorzenienie naszych współczesnych
gustów muzycznych w romantycznej z ducha kulturze muzycznej XIX wieku.
– W tym sensie więc był to Festiwal tyleż muzyczny co
kulturowy: dając spore przyjemności słuchowe – ładnie brzmiącą
muzykę w dobrym, nieraz bardzo dobrym wykonaniu młodych artystów (ich
promowanie jest już tradycją Stawiskowych koncertów!) – skłaniał
równocześnie do refleksji nad miejscem i rolą tej muzyki w życiu
kulturalnym – niegdyś i dziś.
A wachlarz repertuarowy Festiwalu – określony jego tytułowym hasłem
– był bardzo szeroki: o czym przekonuje już rzut oka na program obok.
Ja zaś zapamiętałem tu szczególnie: