PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 47


Bohdan Pociej

OGRÓD, SALON I MUZYKA



Wszechmocny Bóg najpierw urządził ogród. I zaprawdę to jest najbardziej czysta spośród przyjemności ludzkich. Jest to największy odpoczynek dla umysłu człowieka, bez którego budynki i pałace są tylko grubą i lichą robotą.

Franciszek Bacon Eseje. Tłum. Czesław Znamierowski


Hasło naszego Festiwalu może mylić. Kojarzy się bowiem z muzyką lżejszego autoramentu: ludyczną, użytkową, rozrywkową, salonową, parkową, ogrodową, ogródkową; elegancką, błyskotliwą (co jest dziś zresztą walorem!), lecz przecież nie głęboką, nie poważną...Również i taka muzyka rozbrzmiewała niegdyś w salonach i ogrodach, gwoli rozrywki wytwornego towarzystwa. Ale nie tylko taka. Nasze hasło jest dwustronne, zwraca także uwagę na aspekt głębszy: tyczy kwestii w kulturze muzycznej bardzo ważnej a dla badacza dziejów tej kultury – pasjonującej: konkretnego miejsca, miejsc gdzie się muzykę wykonywało, w których ona żywa rozbrzmiewała, była słuchana i przeżywana. A wykonywano ją, tę muzykę naszej zachodniej chrześcijańskiej kultury, w ciągu jej dziejów – w średniowieczu, renesansie, baroku, romantyzmie – w dwóch zasadniczych sferach przestrzeni: sakralnej i świeckiej; aż po wiek XIX utrzymuje się ten podział miejsc wykonawczej konkretyzacji muzyki: na osi sacrum i profanum. Z jednej więc strony kościoły, klasztory, katedry; z drugiej – dwory (w całym ich zhierarchizowaniu: od królewskich po szlacheckie), później salony arystokracji i mieszczaństwa, teatry, i wreszcie też, w XIX wieku, specjalnie dla muzyki wznoszone przybytki: sale koncertowe i opery.

Nam tutaj, w sferze świeckiej, rysuje się jeszcze podział miejsc wykonywania muzyki na otwarte i zamknięte; do pierwszych należy ogród, do drugich salon.

Mówiąc „salon”, mówiąc „ogród” – potocznie, przy różnych okazjach, w różnych znaczeniach – czy uświadamiamy sobie, do jak ważnych ognisk kultury pojęcia te się odnoszą? W ogrodach i w salonach kultura żyła, intensywnie i bujnie. A życie znaczyło tutaj: pielęgnację i rozkwit sztuk – poezji, malarstwa, rzeźby i muzyki – w ich żywym, towarzyskim (w najlepszym sensie) odbiorze. Sam zaś ogród dziełem sztuki, swoistym, bo uformowanym przez człowieka z materii Natury.


Ogród w oczach moich jest to obraz; bądź więc malarzem. Pola, ich niezliczone odmiany, rzut światła różny, zebrane zaciemnienie pory następujące ustawicznie, bieg dnia i roku, łąki kwiatami przystrojone, uśmiechające się wzgórki, zielona murawa, drzewa, skały, wody i kwiaty, oto są twoje pęzle, płótna malarskie i kolory. Natura jest w mocy twojej i twoja ręka płodna może tworzyć świata żywioły. Ale niżeli zaczniesz ogród zasadzać, niżeli ziemię motyką nieroztropnie poruszysz, chcąc dać piękny kształt ogrodowi twojemu, uważaj, poznawaj i naśladuj naturę. Czyliżęś nie zdybywał często na ustroniach, gdzie nie tak ludzie zachodzą, te położenia miejsca szczęśliwe, które zatrzymały krok twój i na których obraz najpiękniejszy w zamyślenie się i w zdumienie wpadłeś? Naśladuj ile możności w ogrodzie twoim, co tam widziałeś najpiękniejszego, i z ogrodu natury naucz się przystrajać ogrody twoje. Poglądaj nadto na miejsca, które gust doskonalszy przyozdobił.

Jacques Delille Ogrody. Przekład Franciszka Karpińskiego. w: Ryszard Przybylski Ogrody romantyków


W języku polskim „ogród” kojarzy się (etymologicznie) z „ ogrodzeniem” (tych kojarzeń nie mają inne języki: jardin, Garten, garden), czyli z przestrzenią skończoną, ograniczoną. W rzeczywistości przestrzeń ogrodu – niezależnie od tego, czy jest on mniej lub bardziej „ogrodzony”i czy w swych kształtach geometrycznie regularny, bądź fantazyjno-poetycki, bliższy Naturze – jest ku górze zawsze otwarta – na nieskończoność. Niezależnie też od ilości ogrodowych budowli – pawilonów, pałacyków, oranżerii itd. – ogród, twór ziemski, bytuje zawsze pod gołym niebem, bez osłony, otwarty na wszechświat, podobnie jak my wszyscy, kiedy tylko wychodzimy z domu... Dlatego też i muzyka rozbrzmiewająca w ogrodzie, na świeżym powietrzu, inaczej się niesie niż w pomieszczeniach ograniczonych ścianami i zamkniętych dachem, nabiera rzeczywistej przestrzenności.

Ogród jako otwarta na kosmos przestrzeń kultury jest czymś tak starym, jak kultura sama.
Ogród – pisze Władysław Kopaliński w swoim Słowniku symboli – symbolizuje niebo(skłon), mistyczną ekstazę, tajemnicę duszy, raj, szczęście, zbawienie, odkupienie, modlitwę, czystość, dziewictwo; kult pogański, kult bałwanów; miejsce ogrodzone, strzeżone, dom, schronienie, odosobnienie, odpoczynek, świeżość, cień; państwo, świat, Kosmos, porządek, kulturę; potęgę; życie, piękno, ciało ludzkie, twarz; żeńskość, miłość, zmysłowość, płodność, urodzaj, wiosnę; radość, wesołość, ucztowanie, proste życie; świadomość, medytację, kontemplację, refleksję.

W cywilizacji i kulturze Zachodu sztuka ogrodów rozkwitła szczególnie w czasach nowożytnych, w epoce Odrodzenia, związana z rozkwitem architektury świeckiej, budownictwem pałaców, stylowych zamków, z miastem jako renesansowym dziełem sztuki we Włoszech. Ogrody projektowali wybitni architekci; były one integralną częścią wznoszonych zamków i pałaców; wkomponowywane w strukturę dzieł architektury; rozszerzały i przedłużały architektonikę budowli, przydając jej estetycznej atrakcyjności. Same zaś były swoistym przejawem „architektury krajobrazu”. W dalszych zaś, po-renesansowych dziejach ogrodów współgrać i rywalizować ze sobą będą, aż po wiek XIX, dwie zasadniczo odmienne koncepcje kształtowania. Jedna – bardziej zbliżona do architektury, z niej wynikająca jako jej projekcja – której wyrazem jest zgeometryzowany regularnie proporcjonalny ogród francuski XVII wieku. Druga – wobec matematycznej ścisłości architektury kontrastowa, choć jej formy i elementy wtapiająca w swój ogrodowo-naturalny pejzaż – urzeczywistniana w ogrodzie/parku angielskim. Pierwsza koncepcja jest klasycystyczna, druga romantyczna.

W XVIII-wiecznych ogrodach i parkach Anglii, Francji, Niemiec, Italii, kwitnie muzyka również dla przestrzeni ogrodowych przeznaczona: suity orkiestrowe Händla, Bacha, Telemanna... Większą jej obfitość mieć będziemy w drugiej, pre-romantycznej połowie stulecia: orkiestrowo-kameralne serenady, divertimenti, kasacje, partity Haydna, Mozarta i wielu pomniejszych kompozytorów.

Ogrody i parki romantyczne, mimo konwencjonalno-zewnętrznych ogrodzeń przestrzennie rozległe i urozmaicone, przedłużały się w krajobraz naturalny – pola, lasy, łąki, wzgórza, strumienie, rzeki, jeziora – i pejzaż wiejski stanowiący także tło dla dźwięczącego folkloru, muzyki ludowej w wykonaniu wiejskich muzykantów. Również więc i taka muzyka – chłopska, żydowska, cygańska – mogła rozbrzmiewać w „pańskich” ogrodach, z okazji ślubów, zaręczyn, wesel...

Odnotujmy jeszcze i taki epizod z niedawno wydanej u nas książki:

Podczas wszystkich wizyt w majątku Skarbków wiele czasu spędzano na muzykowaniu. Latem fortepian wynoszono do ogrodu, gdzie pod świerkiem lub lipami Fryderyk dawał koncerty. Licznie zgromadzeni przy tych okazjach goście – przyjaciele i rodzina – nie byli jedynymi słuchaczami tych niezwykłych występów. Dźwięki fortepianu przyciągały rozmiłowanych w muzyce mieszkańców pobliskich wsi, o czym świadczy wspomnienie Antoniego Krysiaka – chłopa z Żelazowej Woli, rówieśnika Chopina: „Rozlegało się po sadzie aże ludzie z sąsiednich wsi przybiegali i, było, stawali przy ogrodzeniu, aby posłuchać gościa z Warszawy”.

Ewa Sławińska, Marita Alban-Juarez Chopin na Mazowszu – Przewodnik po miejscach historycznych i współczesnych. Warszawa 2004


SALON – obszerny pokój, sala bawialna przeznaczona na zebrania towarzyskie, do przyjmowania licznych gości [...] Otworzyć salony – zacząć prowadzić dom otwarty, spraszać gości, urządzać zebrania towarzyskie. Salon literacki – jedna z instytucji literackich o charakterze nieformalnym, miejsce towarzyskich kontaktów pisarzy, artystów, uczonych, polityków, zwykle w domach arystokratycznych, później także wielko-mieszczańskich, gdzie dyskutowano problemy artystyczno-literackie, filozoficzne i polityczne, czytano na głos i grywano nowe utwory. Protoplastami salonów były spotkania intelektualistów w Atenach okresu klasycznego, gdzie pod gołym niebem, na placu czy nad strumieniem, spotykali się tragicy, komediopisarze, filozofowie, historycy i adwokaci, których sława nie przygasła do dziś. Podobnie w Aleksandrii okresu hellenistycznego czy w Rzymie okresu cicerońskiego i augustowskiego, kiedy charakterystyczny dla przyszłych salonów mecenat uprawiał jeszcze sam Maecenas. Owocne spotkania dyskusyjne odbywały się także w renesansowej Polsce, kiedy to, jak przypomina J. Krzyżanowski, Maciej z Miechowa wpadł na pomysł swego dzieła o Sarmacji dzięki „gadce [...] na kolacyjej” u drukarza krakowskiego Jana Hallera, a Górnicki w Dworzaninie polskim wprowadza wielodniowe rozmowy toczone przez dworzan biskupa Samuela Maciejowskiego w jego willi prądnickiej pod Krakowem. Ale właściwy salon urodził się we Francji XVII wieku.

Władysław Kopaliński Słownik mitów i tradycji kultury


W przeciwieństwie do Ogrodu Salon stanowił miejsce ściśle określone, najobszerniejsze w ogólnej przestrzeni domu czy mieszkania, a przeznaczone dla spotkań wytwornego towarzystwa; był ośrodkiem towarzyskiego życia w przestrzeni domowej, miejscem gdzie „ prywatne” otwiera się na „publiczne” i „społeczne”, miejscem nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla innych. Taki salon w domach arystokracji i mieszczaństwa był ważnym ogniskiem życia kultury; tutaj doświadczało się sztuk – literatury w poezji i prozie, malarstwa, muzyki – w prezentacji utworów i w rozmowach o nich; tu, w żywych dyskusjach, rozkwitała krytyka i kiełkowały ziarna myśli teoretycznej. To była ta poważna strona salonów, ich walor w dziejach kultury najcenniejszy; bo prócz tego w salonach Oświecenia i Romantyzmu XVIII i XIX wieku – gdyż na te dwie epoki przypada ich rozkwit – po prostu bawiono się: tańczono, grano w gry towarzyskie, żartowano, odgrywano różne komiczne scenki, słuchano modnych kawałków muzyki lżejszej właśnie salonowej...

Nas tutaj wszakże interesuje szczególnie salon jako mała sala koncertowa. Różnych rozmiarów (zależnie od stopnia zamożności i statusu społecznego właścicieli) przeznaczona była zasadniczo dla produkcji solowych i kameralnych: duety, tria, kwartety, kwintety, sekstety, oktety... Muzyczne spotkania, wieczory w takich romantycznych salonach unaoczniają nam XIX-wieczne sztychy. Widzimy na nich grono postaci odrysowanych z dokumentarną wiernością i skupionych wokół osoby tu najważniejszej: sławnego artysty – kompozytora a zarazem wykonawcy-pianisty: Schuberta, Chopina, Liszta, Wagnera (który przy fortepianie przedstawia dla przyjaciół fragmenty jednego ze swych dramatów). W takich to salonach rozbrzmiewały również tria, kwartety, sonaty Beethovena; pieśni i muzyka kameralna i fortepianowa Schuberta. W takich salonach koncertował Chopin, przedkładając je nad duże sale koncertowe. Występował w nich również Liszt, choć ten zapewne wolał dla swojej muzyki przestrzenie koncertowe bardziej rozległe. W takich też salonach rozbrzmiewały utwory Brahmsa, największego po Beethovenie i Schubercie twórcy muzyki kameralnej XIX wieku.

Tradycja muzycznych salonów rzutuje jeszcze w wiek XX, a idea owych ognisk kultury przechodzi też znamienne metamorfozy. Oto w pierwszych dekadach nowego stulecia Szkoła Wiedeńska inicjuje salon muzyki nowej, ezoterycznej i ekskluzywnej, do którego wstęp mają tylko wybrani i wtajemniczeni...

A w Polsce ubiegłego XX wieku bywały jeszcze muzykalne domy kontynuujące piękne tradycje muzycznych salonów romantyzmu. Wśród nich na poczesnym miejscu salon, gdzie się dzisiaj znajdujemy – miejsce naszego Festiwalu...



Post scriptum. – Tekst powyższy pisałem (co oczywiste) przed Festiwalem, w zamiarze przybliżenia, wytłumaczenia jego idei, koncepcji, która wydała mi się nader atrakcyjna, w swoim łączeniu walorów „ludycznych” z czymś głębszym, dającym do myślenia. Teraz więc jeszcze tylko króciutki zapis – paru wrażeń i refleksji po-festiwalowych. Najcenniejsze bodaj i oryginalne było, jak sądzę, to, że programy koncertów – czerpiące zasadniczo z muzyki bardziej popularnej i, by tak rzec, domowej – ukazywały zakorzenienie naszych współczesnych gustów muzycznych w romantycznej z ducha kulturze muzycznej XIX wieku. – W tym sensie więc był to Festiwal tyleż muzyczny co kulturowy: dając spore przyjemności słuchowe – ładnie brzmiącą muzykę w dobrym, nieraz bardzo dobrym wykonaniu młodych artystów (ich promowanie jest już tradycją Stawiskowych koncertów!) – skłaniał równocześnie do refleksji nad miejscem i rolą tej muzyki w życiu kulturalnym – niegdyś i dziś.

A wachlarz repertuarowy Festiwalu – określony jego tytułowym hasłem – był bardzo szeroki: o czym przekonuje już rzut oka na program obok. Ja zaś zapamiętałem tu szczególnie:




 <– Spis treści numeru