CO OZNACZA ROZWÓJ ZRÓWNOWAŻONY MIASTA
OGRODU? Nasza miejscowość wypracowała w tym roku
Strategię rozwoju na lata 2005-2014, nazywając ją strategią
rozwoju zrównoważonego. Wyrażałem w tej sprawie uwagi i postulaty
zmierzające do wyjścia poza obiegowe, a więc mało refleksyjne użycie
tego słowa, jakkolwiek nagminne i bardzo dobrze widziane.
Hasło rozwoju zrównoważonego pojawiło się i zrobiło w świecie
karierę w odpowiedzi na hasła wcześniejsze – „wzrostu
gospodarczego”, który miał być panaceum na wszystko, a skończył
się dewastacją ekologiczną, kryzysem społecznym i gospodarczym;
„państwa dobrobytu” (welfare state), które obiecywało wyższą
stopę życiową i jakość życia, ale idea zbankrutowała, bo państwo stało
się zbyt opiekuńcze i nadopiekuńcze; wreszcie hasła epoki
ekologicznej – zero–growth, ochrony nieodnawialnych
zasobów natury i czystości środowiska, czego z kolei nie
zaakceptowała i odrzuciła gospodarka. Nowa faza cywilizacji miała
być fazą rozwoju zharmonizowanego, dążeniem do równowagi,
między celami ekonomicznymi, ekologicznymi i społecznymi. Z kolei
na sukces tego hasła cywilizacyjnego reagują niechętnymi grymasami
jego krytycy z kręgów akademickich i profesjonalnych. Andrzej
Pyszkowski (Polska Agencja Rozwoju Regionalnego) pisze o „polaryzacji” rozwoju Warszawy: „jest ona nieunikniona i pożądana,
trzeba tylko łagodzić jej skutki .... żeby zapobiec gwałtownym formom
protestu społecznego. Autorzy /takiej koncepcji/ nie optują bynajmniej
za zdewaluowaną przez historię doktryną zrównoważonego rozwoju
(podkr. AP) /nota bene rozwój nie może być równoważny ex
definitione/, lecz za dynamicznie rozumianym równoważeniem jego
skutków, co przybliża do zrównoważenia, lecz go nie osiąga”. Lech
Królikowski z kolei zauważa, że „zachodzi sprzeczność między
rozwojem przyspieszonym, a rozwojem zrównoważonym”. A na czym
nam bardziej zależy? – oczywiście na rozwoju przyspieszonym!
Dariusz Śmiechowski pisze: „Dziś angielską wersję „sustainable development”
tłumaczy się jako rozwój „zrównoważony”, „trwały”, ale być może lepszym tłumaczeniem
jest „podtrzymujący życie” ... gdyż trudno jest znaleźć właściwe
słowo dla oddania angielskiego „sustain”.
Intuicja ta – jakkolwiek translatorsko nieco stronnicza – trafia mi do
przekonania, gdyż w sumie chodzi o to, aby rozwój, na który ciężko
pracujemy, był w skutkach nie tylko harmonijny, stabilny i trwały, ale
– życiodajny.
W szczególności o to właśnie chodzi nam w Mieście–Ogrodzie
Podkowie Leśnej. Wynika to nie tyle z ex definitione, ale ex
origine z uniwersalnej istoty ogrodu, a także z howardowskiej idei
i tradycji garden–city, miasta–ogrodu, do której się
poczuwamy i w którą się wpisujemy.
Jeśli jednak mówimy o lokalnej wizji zrównoważonego rozwoju i –
przechodząc ponad zastrzeżeniami, przyjmujemy jej ogólne przesłanie
– nie może to pojęcie pozostać nie zdefiniowane i nie akomodowane
do specyficznych potrzeb i warunków Podkowy Leśnej. Musimy
dobrze wyartykułować – o zrównoważenie, czego, z czym nam tutaj
chodzi i jaki rezultat tego zrównoważenia mamy na myśli. Na tyle
bowiem zdajemy sobie sprawę z unikalności i swoistości tego miejsca,
aby nie posługiwać się standardową kliszą pojęciową i nieco wytartym
od powszechnego nadużycia słowem. Musimy starać się o nadanie mu
bogatej i żywej treści stosownej do obiektu.
ZESPÓŁ URBANISTYCZNY PODKOWY LEŚNEJ jest
obszarowym obiektem konserwatorskim o powierzchni 1010 ha. Jest
jednym z największych tego rodzaju obiektów wpisanych na listę
chronionego dziedzictwa kultury narodowej. Przedmiotem ochrony jest
kompleksowo rozumiany krajobraz kulturowy i naturalny w granicach
administracyjnych gminy. Ten krajobraz to środowisko
wysokopiennego lasu i wkomponowany weń układ urbanistyczny:
siatka ulic, dróg i torów, sieć parcelacyjna, zabudowa działek – w tym
szereg zabytkowych obiektów architektury willowej i użytkowej –
układ terenów publicznych, leśnych i leśno–parkowych,
inwestycje komunalne, sieć melioracyjna i infrastruktura techniczna
itd.
Program „zrównoważonego rozwoju” miejscowości (tak określonej
i ukształtowanej w trakcie 80 lat swego istnienia) musi być
sformułowany na miarę tej specyfiki. To oznacza, że trzeba go
wyrazić inaczej niż np. program zrównoważonego rozwoju Ursusa,
Mszczonowa, Łomianek lub miasta–uzdrowiska Konstancin,
z którym zresztą łączy nas wiele cech wspólnych.
Charakter tamtych miejscowości w trakcie ich dotychczasowego
rozwoju został ukształtowany inaczej – Ursusa jako obszaru produkcji
wielkoprzemysłowej z wysokościową i blokową zabudową miejską;
Mszczonów – z noworozbudowanymi obszarami przemysłowo–handlowymi; Łomianki – gęsto nasycone firmami przemysłowo– handlowego small biznesu, mimo niskiej zabudowy na działkach;
Konstancin – miejscowość z tradycją letniskową i infrastrukturą
uzdrowiskowo–leczniczą, a także strefą rezydencjonalną na
pozostałościach obszarów leśnych.
Musi więc być określone, jakie główne czynniki rozwoju Miasta–
Ogrodu Podkowy Leśnej mają być wzięte pod uwagę jako strategiczne
i w jaki sposób mają być zrównoważone.
A może pewne z nich mają pozostać „niezrównoważone”?
Jeśli nasze tytułowe hasło ma oznaczać nie tylko rozwój i wzrost, ale
także postęp – to trzeba określić, jaki rodzaj postępu preferujemy
i popieramy, lub zgoła uzgodnić, co uważamy w mieście ogrodzie za
postęp, a co za regres.
„MIASTO” i „OGRÓD”. MIASTO W LESIE.
Z punktu widzenia zrównoważeń wymaga w pierwszej kolejności
starannej analizy, podstawowa para przeciwstawnych i sprzecznych lub
nawet kontrowersyjnych i konfliktotwórczych pojęć – „miasto”
i „ogród”. Lub, uściślając charakter środowiska, rozpatrzyć trzeba
konsekwencje tego, że inaczej rozwija się miasto, a inaczej rośnie las.
Koegzystencja tych dwu rzeczywistości jest w praktyce nader trudna
i kłopotliwa. Wczesne projekty urządzenia tu ogrodów są pełne
pomysłowych sposobów na „ogród w lesie”, po to – by las
zachować, a nie zastąpić go np. ogrodami warzywnymi, sadami
owocowymi, hodowlanymi i innymi formami ogrodów użytkowych.
Dalszy rozwój miasta–ogrodu przyniósł wielość rozwiązań
i radykalnych, i kompromisowych: wylesianie działek leśnych
i zadrzewianie porolnych, utrzymanie enklaw lasu naturalnego i jego
zrąb całkowity, próby dolesień i nasadzeń obcych gatunków. Lecz
ogólnie biorąc wprowadzanie infrastruktury urbanistycznej
w środowisko leśne przyniosło na przestrzeni lat w pierwszym rzędzie
poważne straty po stronie lasu, ubytki i degradację drzewostanu.
Zbalansowanie równowagi między starodrzewem a architekturą,
elektryfikacją, budową dróg z jezdniami utwardzonymi, siecią płotów,
inwestycjami liniowymi – jest problemem podobnym do kwadratury
koła.
Ile więc ma być w perspektywistycznej wizji rozwoju Podkowy Leśnej
2000+ ogrodu, parku, lasu i rezerwatu – a ile miasta i jego substancji
urbanistycznej, kubatury, asfaltu, rur i łańcuchów oddzielających
chodniki od jezdni z ruchem ciągłym pojazdów osobowych i tirów?
Słowem – jak ma się ukształtować w przyszłości proporcja pomiędzy
elementem naturalnym, a ingerencją elementu sztucznego; ile
powierzchni zielonej, biologicznie czynnej, a ile kamienia, betonu,
szutru i kostki Bauma?
Przez wiele lat postulat zrównoważenia był prezentowany jako
„kompromis” pomiędzy dążeniami obrońców jej zielonej struktury
i tradycyjnej architektury, a administracją lokalną i ponadlokalną usilnie
zamieniającą miasto–ogród w „miasteczko”. Jej rezultatem
była postępująca degradacja szaty roślinnej i rabunkowa eksploatacja
gruntów, z jednoczesnym forsowaniem zabudowy ciągłej w centrum,
inwestycji wielkokubaturowych i innych atrybutów Miasteczka.
Ta polityka ma czytelne kontynuacje w wielu punktach miasta,
w wielu innych świadczy o braku nadzoru konserwatorskiego.
Mimo świadomości sprzecznych celów i szkodliwych praktyk można
mieć nadzieję trwałości założeń miasta–ogrodu. Przekonują mnie
o tym dwie okoliczności budzące optymizm.
Po pierwsze obudzenie się świadomości miejscowej wspólnoty
lokalnej, zarówno żywego poczucia tożsamości miejsca, tradycji
miasta–ogrodu, jak i dostrzeżenia w przyszłości swego interesu
w tym, aby nim pozostać. To już w pewnej mierze nastąpiło w postaci
uzgodnionej deklaracji wizji rozwoju w perspektywie 10 lat
2005-2014. Za tym musi podążyć przyjęcie planu
zagospodarowania przestrzennego, ale nie po to, aby go obchodzić,
łamać i naginać – jak było w przeszłości, lecz by nadać mu rygor
wykonalności.
Druga okoliczność to pojawienie się wielu nowych technologii
ekologicznych i konserwatorskich, wielu procedur, urządzeń oraz
materiałów nowej generacji.
Korzyść z tego wymaga jednak woli ich zastosowania w procesach
inwestycyjnych, kontroli i monitoringu szkód ekologicznych, naruszeń
ustawy o ochronie konserwatorskiej.
DZIAŁKI PRYWATNE I PRZESTRZENIE PUBLICZNE.
Jeśli spojrzymy na plan Miasta–Ogrodu Podkowy Leśnej, na
pierwszy rzut oka staje się oczywiste zachwianie równowagi
i proporcji pomiędzy sumą obszarów zajmowanych przez indywidualne
działki parcelacyjne (zabudowane i jeszcze nie zabudowane), a ogólną
powierzchnią terenów publicznych, na korzyść tych ostatnich.
Z ogólnego areału gminy 1010 ha tereny prywatne zajmują ok. 325 ha
zaś publiczne 685 ha, z czego:
Tak więc 2/3 obszaru w granicach administracyjnych to leśne tereny
publiczne, zaś w pewnej części – zadrzewiona własność komunalna
gminy, państwa, kolei i innych podmiotów. Byłoby eufemizmem
zakwalifikowanie tych terenów publicznych jako „zieleni
miejskiej”, gdyż w rzeczywistości większość jego to zwarty las
wysokopienny, starodrzew, rezerwat leśny lub las ochronny.
Pozostała 1/3 – to tereny działek prywatnych z czego 70% to działki
tzw. leśne, 30% – działki leśno–ogrodowe,
w nazewnictwie geodezyjnym figurują jako nieleśne.
Przechodząc od statystyki obszarowej do spojrzenia na stan
zagospodarowania, a zwłaszcza zadbania terenów prywatnych
i publicznych, musimy gołym okiem zauważyć nowy kontrast – tym
razem wyraźnie na korzyść własności prywatnej. Tereny stanowiące
domenę komunalną są z reguły zaniedbane, zagospodarowane wiele lat
temu, często jeszcze przed wojną i zdewastowane, prowizorycznie
fragmentarycznie połatane, zagospodarowane bezplanowo, chaotycznie
i byle jak. Chlubne wyjątki stanowią – wzorcowy w skali kraju
Kościół–ogród, tereny przyległe do Urzędu Miasta tzw., Ogród
Tatusia, Matki i Dziecka (powstały z inicjatywy i funduszy
uzyskanych przez TPMOPL), skwer Przyjaźni Polsko–
Węgierskiej, cmentarz komunalny, Aleja Lipowa. Przeważająca
większość natomiast działek prywatnych to stylowo zabudowane,
starannie i elegancko urządzone i utrzymane ogrody. Tylko nieliczne
z nich reprezentują wyraźny substandard, a kilka wręcz stan dewastacji
i skrajnego bałaganu poprzemysłowego, przykład zagospodarowania
niezgodnego z charakterem zabytkowego miasta–ogrodu.
Niezrównoważenie interesów tych dwu sektorów – prywatnego
z publicznym – stanowi dla władz i mieszkańców poważne wyzwanie
i niemałą trudność. Budżet samorządowy gminy nie jest przygotowany
do sfinansowania kosztów utrzymania, zagospodarowania i urządzenia
w stylu i standardzie parkowo–ogrodowym lub parkowo–
leśnym tak stosunkowo znacznych obszarów publicznych. W dodatku,
trudnych do upilnowania przed zaśmieceniem, dewastacją
i ubytkami. Mieszkańcy, dbali o własne posiadłości, nie kwapią się
z kolei do troski o tereny komunalne uważając je za przedmiot dbałości
Urzędu Miasta. Co gorzej, wielu uważa tereny te za „niczyje”,
gdzie wolno wyrzucać śmieci i odpadki. Relatywnie niskie podatki od
nieruchomości nie wystarczają na systemowe zorganizowanie ich
ochrony – służb komunalnych, straży miejskiej, dozoru leśnego,
inspekcji budowlanej, konserwatorskiej itd.
Podkowa Leśna skazana jest w perspektywie na stan
niezrównoważenia, jeśli chodzi o proporcję obszarów prywatnych
i publicznych. Natomiast musi postawić przed sobą program
zrównoważenia starań o oba te obszary podciągając stan terenów
publicznych do prywatnych, nie zaś odwrotnie.
FUNKCJE MIESZKALNE I NIEMIESZKALNE. Pod
względem tych dwu funkcji Miasto–Ogród Podkowa Leśna
stanowi przykład rzadko spotykanego „niezrównoważenia”.
W porównaniu z wieloma miejscowościami w bliższym i dalszym
sąsiedztwie znajduje się w stanie głębokiego przechyłu na stronę
funkcji mieszkalnych i to realizacji tej funkcji w sposób wyjątkowo
elitarny. Zapewnia bowiem warunki bytowe stanowiące połączenie
bliskości obcowania z naturą i jednocześnie pełnego zaspokojenia
potrzeb mieszkalnych i komfortu na poziomie wielkomiejskim lub
zbliżonym do niego.
Jest istotnym interesem mieszkańców, aby nie dać się wpędzić
w realizowanie funkcji swoiście zredukowanej – mianowicie „
sypialnianej”. Widmo „luksusowej sypialni dla bogaczy” straszyło
już wielokrotnie w tym miejscu. Lecz utrzymanie w środowisku
podkowiańskim pełnego programu mieszkalnego w rodzinnych
posiadłościach i pełnego repertuaru usług lokalnych – zaopatrzenia,
oświaty, lecznictwa, rekreacji i życia kultralno–towarzyskiego –
stanowi gwarancję zachowania jej autonomii i autentyczności jako
miasta–ogrodu.
Będąc typową strefą mieszkalną wolną od innych funkcji „niemieszkalnych”
– produkcyjnych, przemysłowych i usługowych, handlowych obiektów wielko powierzchniowych, funkcji
letniskowo–pensjonatowych czy uzdrowiskowych, turystyczno
rekreacyjnych na skalę masową – Podkowa Leśna jako gmina
narażona jest tym samym na dotkliwy deficyt. Stanowi go przewaga
kosztów i wydatków zbiorowych nad przychodami budżetu miasta.
Podkowa Leśna nie ma do zaoferowania wolnych terenów dla
inwestorów zagranicznych ani nawet terenów rezerwowych dla
własnych inwestycji komunalnych. Miejskie instytucje nie mają do
zaoferowania wielu miejsc pracy. Natomiast mają wybrany model
przedsiębiorczości, mianowicie oparty na ekonomice i gospodarce „post–przemysłowej”.
Może on być remedium na dwa zachwiania
równowagi. Po pierwsze daje szanse na prowadzenie dochodowej
działalności mieszkańców w granicach własnej posesji bez
wprowadzania czynnika zakłócenia czystości i ciszy środowiska, bez
uciążliwości dla sąsiedztwa. Liczymy na zysk ekonomiczny bez
naruszania walorów ekologicznych.
Po drugie jest wykorzystywaniem szansy zatrudnienia
i zaangażowania miejscowego potencjału wykształcenia, wiedzy,
umiejętności i twórczych talentów w działalność przynoszącą dochód
firmom rodzinnym i poszczególnym osobom, a jednocześnie – poprzez
PiT i CiT – kasie miasta. Tu aspekt ekonomiczny występuje
w zgodzie z czynnikiem społeczno–kulturalnym. Przyjęta opcja
rozwojowa nastawiona na kreowanie „społeczeństwa
informacyjnego”, powszechnego dostępu do internetu i usług
teleinformacyjnych, rozwój edukacji i kultury, generowanie wysokich
kompetencji jest strategicznym rozwiązaniem w duchu rozwoju „zrównoważonego”.
CELE INWESTYCYJNE I „NIE–NWESTYCYJNE”.
Wymaga podkreślenia różnica między naturą celów inwestycyjnych
i tzw. „nie–inwestycyjnych” oraz określenie szans i proporcji
pomiędzy nimi.
Na ogół cała energia, uwaga i prestiż gromadzi się wokół celów
inwestycyjnych. Traktuje się je priorytetowo, bo są to przedsięwzięcia
inżynierskie, głównie budowlane, a wśród nich przede wszystkim
wznoszenie obiektów kubaturowych. Pogląd taki należy do kategorii
żelaznych stereotypów opinii zbiorowej. U jego podłoża leży bowiem
kult osiągnięć zmaterializowanych, sukcesów „konkretnych”, kult
zasług mierzonych tym, co kto pobudował. Realizacja celów
inwestycyjnych – tzw. „twardych” – i ich doniosłość w strategii
i polityce lokalnej rozumie się więc sama przez się, na zasadzie
oczywistości. Warunkiem przystąpienia do ich realizacji jest głównie
„zabezpieczenie finansowe”, budżetowe. Natomiast nie wymagają
one usilnej argumentacji ani przemyślnej perswazji. Przeciwnie
niekiedy konieczna staje się obrona przed nadmiarem aktywności
inwestorów i rozwojem scenariusza samonapędzającej się przesady,
który skutkuje jak wiadomo – gigantomanią.
Realizacja natomiast celów nieinwestycyjnych – tzw. „miękkich” –
wymaga na ogół przezwyciężania wielu obiekcji i oporów,
przełamywania barier narosłych w mentalności, rozbudzania
wyobraźni, uciążliwej promocji i perswazji, niekiedy nawet lokalnego
referendum. Nie jest przy tym prawdą, że cele nieinwestycyjne można
realizować bezkosztowo, lecz często przesuwa się je na koszta
pozabudżetowe. Cele te wymagają także kalkulacji, kosztorysu
i decyzji finansowej, choć z reguły na sumy nieporównanie niższe
i głównie nie na koszta materiałowe, ale osobowe.
I tu „leży pies pogrzebany”, gdyż przedpole decyzji
nieinwestycyjnych stanowi umiejętność kalkulacji jakościowej,
zarządzania kapitałem ludzkim, wyobraźnia socjologiczna i – nie na
ostatek – reforma budżetowania.
Rozwój zrównoważony będzie w nieodległej przyszłości oznaczał
przeniesienie punktów ciężkości z celów inwestycyjnych na
nieinwestycyjne. W przewidywalnym czasie zostaną zakończone
uliczne inwestycje liniowe, przyłączenia do istniejących mediów.
Wyczerpią się możliwości zabudowy na ostatnich wolnych działkach.
Z fazy ekstensywnej procesy inwestycyjne przejdą w fazę intensywną,
skoncentrowaną na renowacji, remontach, konserwacji, przebudowie.
Cele zaś nieinwestycyjne oznaczać będą wysiłek włożony
w optymalizację instytucji i stosunków społecznych. Dotychczas
dominowały bezdyskusyjnie inwestycje kubaturowe i liniowe,
natomiast cele nieinwestycyjne były dyskryminowane i zaniedbywane.
Dla przykładu, w ostatnim roku budowa dwóch ponadnormatywnych
gmachów w centrum miasta–ogrodu powiodła się – choć ze
złamaniem planu zagospodarowania przestrzennego i prawa
budowlanego. Powołanie do życia gazety lokalnej nie powiodło się,
choć koszta obu tych przedsięwzięć mają się do siebie jak 1: 100 000.
KONROWERSJA MIĘDZY „ZAMKNIĘCIEM”
a „OTWARCIEM”. Kontrowersja ta dotyczy zarówno organizacji
przestrzeni fizycznej, topografii, jak i wyobrażeń o przestrzeni
społecznej, świadomości własnego terytorium mieszkańców
Miasta–Ogrodu. Mamy tu do wyboru dwa skrajne
i przeciwstawne modele. Model izolacjonizmu i separacji od otoczenia,
czyli zachowania maksymalnie zamkniętej enklawy przeznaczonej do
zamieszkania przez swoich, a kontrolującej dostępność dla obcych.
Z drugiej strony mamy model miejscowości otwartej, gościnnej,
bezpiecznej i przyjaznej wobec sąsiadów i przyjezdnych.
Jest poza dyskusją, że dominuje we współczesnej rzeczywistości
pierwszy z tych trendów osiągając miejscami w Warszawie i okolicy
rozmiary patologiczne.
Ta tendencja nieobca była i w Podkowie Leśnej. Wykładnikiem
zamkniętości jest sam kształt układu urbanistycznego, plan ulic i siatki
parcelacyjnej. Zewnętrzna granica jest chroniona przez zwarty ciąg
działek zwróconych plecami na zewnątrz, z frontem do ulic
wewnętrznych równoległych wobec granicy. Wyraźne jest
zmonopolizowanie ruchu wjazdowo–wyjazdowego na jednej
głównej ulicy z komisariatem policji oraz na trzech kurczowo
zwężających się uliczkach wylotowych (Bukowej, Kwiatowej
i Gołębiej). Te rozwiązania planistyczne – wyraźnie intencjonalne –
świadczą, że dotychczas dominował i był akceptowany model
zamknięcia się Podkowy Leśnej do wewnątrz. Znajduje on
wzmocnienie i wsparcie w świadomości ludzi zalęknionych o swój
stan posiadania, bezpieczeństwo, spokój i zapewne luksusowy stan
zwany „splendid isolation”. Jest on mieszanką dwu
negatywnych postaw: strachu i egoizmu, co nie stanowi pozytywnej
rekomendacji. Trzeba się starać o lepszą.
Otwarcie większej ilości szlaków jezdnych i pieszych, w tym bardzo
istotne przerwanie izolacji z obszarem Lasu Młochowskiego
musiałoby oznaczać zmianę opcji dominującej na rzecz opcji innej.
Zmiana w układzie komunikacyjnym wymagałaby zmiany
w dziedzinie psychologii społecznej podkowian w kierunku otwartości.
Warunkuje to promocję intensywniejszych kontaktów społecznych
i kulturalnych w wymiarze sąsiedzkim, regionalnym, ponadregionalnym,
wreszcie – międzynarodowym. Ponieważ te cele są zapisane
w strategii zrównoważonego rozwoju Podkowy Leśnej na dziesięciolecie,
które nadchodzi, trzeba zatem zwrócić się ku istniejącym postawom
pozytywnym, także nieobcym tradycji podkowiańskiej tradycjom
tłumnych imprez integracyjnych i gościnności w stosunku do
odwiedzin prywatnych i rodzinno–towarzyskich..
Innym aspektem zrównoważonego rozwoju miasta–ogrodu jest
decyzja wyboru pomiędzy wyróżnieniem Podkowy Leśnej z tła
otaczających ją miejscowości i układów urbanistycznych lub,
przeciwnie zatarcie różnic, zrównywania i integrowania jej
z otoczeniem. Unikalność genezy i zabytkowy status miasta–ogrodu
nie jest do pogodzenia z wizją „miasteczka takiego jak inne”.
Granice strefy konserwatorskiej powinny być widoczne i wyraźne,
a wewnątrz tych granic musi być respektowane prawo o ochronie
dziedzictwa kultury. Ale ochrona ta skierowana ma być nie tylko
wobec zewnętrznych ingerentów, jako potencjalnych niszczycieli, ale
w niemniejszym stopniu również miejscowych, których jak nam
wiadomo nie brak.
TRWAŁOŚĆ i ZMIANA. KONSERWACJA
a MODERNIZACJA. „Zrównoważenia” wymaga kolejna para
kontrowersyjnych postulatów. Dążenia zachowawcze zabytkowego
Miasta–Ogrodu, konfrontują się z postulatami przebudowy
i modernizacji środowiska mieszkalnego. Obowiązuje z jednej strony,
nakazana przez ustawę i prawo lokalne, konserwacja zasobu
zabytkowego, zachowania zgodności z projektem założycielskim
Podkowy Leśnej Antoniego Jawornickiego, 1925. Staje ona
w konflikcie z nowo pojawiającymi się wymaganiami życia, standardami
cywilizacyjnymi i rozwiązaniami urbanizacyjnymi współczesności,
które były nie do przewidzenia w pierwszej połowie XX wieku.
Plan zagospodarowania przestrzennego deklaruje oficjalnie
rygory opcji zachowawczej i przestrzeganie dyscypliny
konserwatorskiej.
Natomiast obserwowana gołym okiem praktyka miastotwórcza
i indywidualna aktywność inwestorska reprezentuje żywiołową
tendencję do naruszania tej dyscypliny i tych rygorów – z samowolą
budowlaną, bezmyślnym likwidatorstwem, brutalną dewastacją
włącznie.
Rozróżnijmy jednak działania szkodliwe, przestępcze lub
niepraworządne od planowych, uzgodnionych i przemyślanych działań
na rzecz modernizacji – w odpowiedzi na radykalne i przyspieszone
zmiany w dziedzinie komunikacji i telekomunikacji, transporcie,
architekturze i budownictwie, energetyce, organizacji zaopatrzenia itp.
Zasada trwałego zachowania tożsamości miejsca i nie utracenia
niczego z walorów zabytkowych Miasta–Ogrodu nie musi rodzić
antagonizmu z inną akceptowaną zasadą – nadążania za zdobyczami cywilizacji.
Uniknięcie tego antagonizmu wymaga jednakże wyważonych decyzji
koncepcyjnych i planistycznych: – co w strukturze miasta ma pozostać
zachowane w postaci nie naruszalnej i utrwalonej; co może lub
powinno zostać przekształcone, do jakiego stopnia i w jaki sposób; co
może bez szkody i ubytku wartości być usunięte i zastąpione czymś
nowym; co nowego może być wprowadzone do zabytkowego
środowiska, aby nie wzbudzać dysharmonii?
Plan Jawornickiego zachowuje swą ważność i musi być szanowany,
ale nie może być dogmatyzowany. Miasto–Ogród Podkowa Leśna
powstało i rozwinęło się w epoce modernizmu XX wieku. Ponieważ
przetrwało, nadal żyje i ma się ono stać „Miastem Ogrodem XXI
wieku”, a więc procesy kontynuacji muszą zostać zrównoważone
z potrzebami i koniecznościami epoki post–modernizmu –
gospodarki post–przemysłowej, społeczeństwa informatycznego,
globalizmu, lawinowego wzrostu motoryzacji itd.
Plan Jawornickiego spełnił swe zadania inicjatorskie i nowatorskie,
i jest bliski wyczerpania swej roli rozwojowej, którą niewątpliwie
odegrał. Po 80 latach trwania i rozwoju Podkowa Leśna potrzebuje
generalnej korekty tego planu, a nawet, powiedziałbym, „drugiego
planu Jawornickiego”. Który nada Podkowie cechy XXI–wieczne,
ale jednocześnie nie zniszczy jego waloru i dokonań poprzedników.
POMIĘDZY ROZROSTEM a OPTYMALIZACJĄ narasta
nowa sprzeczność i domaga się czujności decyzyjnej, polityki
lokalnego równoważenia rozwoju. Nie jest prawdą, że jedynym
symptomem i uprzywilejowanym skutkiem rozwoju jest rozrost układu
urbanistycznego i powiększanie się populacji. Dzisiejszy wzrost miasta
dokonuje się w trzech postaciach – wzwyż, wszerz i „do
wewnątrz”. Rozrost w górę jest w Podkowie Leśnej ograniczony
zapisem planu zagospodarowania przestrzennego – dwie kondygnacje
+ mansarda (12 m od gruntu do kalenicy). Rozrost ekstensywny
poszerzenie granic administracyjnych, jest możliwe ale tylko
w uzgodnieniach ponad–lokalnych, w ramach reformy ustroju
gminnego. Byłby on dla Podkowy z wielu względów praktyczny
i korzystny, choćby dla pozyskania minimalnej rezerwy terenu. Należy
jednak tym dokładniej oznaczyć granice strefy konserwatorskiej.
Pozostaje trzeci rodzaj rozwoju – rozwój intensywny. Oznacza to
w praktyce przede wszystkim wypełnienie zabudową reszty wolnych
działek.
I tu zaczyna się prawdziwy konflikt i dylemat rozwojowy
miasta–ogrodu. Po wyczerpaniu wolnych terenów inwestycyjnych
nie wygaśnie bowiem energia budowlana właścicieli działek. Wzmoże
się – już widoczny – nacisk na wtórne podziały i zagęszczanie
zabudowy na poszczególnych posesjach. Zwłaszcza w centrum już są
widoczne początki zabudowy zwartej, ciągłych pierzei ulicznych.
Będziemy musieli zadać sobie pytanie – gdzie są granice rozwoju
intensywnego, by nie utracić charakteru miasta–ogrodu na rzecz
miejskiego suburbium Brwinowa, Pruszkowa, Warszawy.
W czym upatrujemy istotnie perspektywicznej optymalizacji tego
układu urbanistycznego, tej miejscowości? Zakładając, że stanowią ją
nie tylko domy, ulice i słupy energetyczne, ale myśl projektowa i cała
tradycja urbanistyczna „garden city”, idea miasta–ogrodu jako
zbiorowości ludzkiej, wspólnoty samorządowej, krajobrazu
kulturowego.
Istnieją ambitne rachuby rozwoju optymalnego Podkowy Leśnej jako
„zielonego salonu letniego” dla regionu i stolicy; jako „żywego
muzeum architektury willowej XX wieku”
(lecz nie skostniałego „skansenu” !); jako małego zagłębia kulturowego, środowiska
twórczego; jako wzorcowej enklawy mieszkalnej nie będącej
wyłącznie zakonserwowanym zabytkiem minionej przeszłości, ale też
przykładem, jak należy zakładać nowe osiedla i modernizować
przyszłe „miasta–jak–ogrody”.
Powinno to skłaniać władze samorządowe i ogół obywateli Podkowy
Leśnej do przyjęcia określanej wizji postępu – związanego z awansem
kultury i zachowaniem walorów przyrody, ładu ekologicznego.
Oznacza to także postawienie tamy innym postaciom „postępu” –
nadmiernej motoryzacji, nieumiarkowanym gabarytom zabudowy,
„supermarketom”, wzrostowi gęstości zaludnienia ponad pojemność
układu, jakim jest miasto–ogród.
KOMPROMIS MIĘDZY POSTĘPEM, IMPASEM? Projekt,
plan czy strategia rozwoju zrównoważonego – to brzmi ponętnie,
obiecująco i wygląda atrakcyjnie – ale głównie na papierze. Żeby nie
przesłodzić naszego optymizmu i nie przesadzić z entuzjazmem –
należy dodać kroplę dziegciu. Na naszych oczach ambitne
i pożyteczne inicjatywy pod hasłem rozwoju zrównoważonego mogą
ulec temu, co zawsze – uwiądowi biurokratycznemu,
administracyjnemu znijaczeniu lub politycznym deformacjom. Rozwój
zrównoważony już w trakcie pisania tych projektów przeobraża się
w projekt „rozwoju rozsądnie ograniczonego”,
w produkt „ostrożnego realizmu”. Zredukowany do minimum zmian zostaje
w rezultacie pozbawiony wyobraźni i rozmachu, ambicji i aspiracji
– zmienia się w projekt banalny, lecz bezpieczny. Jego zaletą staje się
to, że jest mało ryzykowny. Mimo to nadal wszystkim się podoba – bo
jest „zrównoważony”. Z programu rozwoju przeobraża się
w program przetrwania, a niekiedy inercji, zastoju i obrony status
quo. Lub w program „odrabiania zaległości”, podciągania do
średniej powiatowej, a nawet wojewódzkiej. Zadania wprawdzie
strategiczne, lecz zbyt trudne, kontrowersyjne lub drażliwe, przemilcza
się i pomija lub odsuwa na „kiedyś”, albo dla niepoznaki grubo
owija się bawełną. Nadaje to planom rozwoju zrównoważonego
charakter „kompromisowy”, postać równowagi rozumianej jako
wypośrodkowanie między postępem a regresem,
czyli bezpieczne „wyjście na zero”. Z chwilą, gdy przybiera on formułę
wyboru „mniejszego zła” lub złotego środka między dobrem, a złem – ja
zaczynam wątpić, mówię: świetnie, ale beze mnie i – dziękuję za
uwagę.