W sobotę do późna, a w niedzielę wcześnie
Zawodziła w sadzie ptaszyna boleśnie
Oj to nie ptaszyna, to matka tak płacze,
Że do wojska idziesz, młodziutki kozacze
Idźże, idź syneczku, idź czemu się smucisz
Trzy lata przeminą, z wojska do dom wrócisz
Oj rad bym ja wcześniej wrócił w nasze strony
Jeno mi się potknął mój koniczek wrony...
Żebyś ty wiedziała, jak tu życie marne,
To byś przepłynęła całe Morze Czarne
Żebyś ty wiedziała, jaka u mnie bieda
To byś przez wróbelka przysłała mi chleba
Przez wróbelka chleba, przez jaskółkę soli
Oj Boże – ż mój, Boże w jakiej ja niedoli.
Kalina – malina kwieciem obsypana
Czemu żeś dziewczyno taka zadumana?
Jakże mi nie dumać, dzień za dniem się dłuży
Hen na Ukrainie miły panu służy.
Jakże nie mam wzdychać, jakże nie wspominać?
Dzień za dniem się dłuży, pisze list dziewczyna.
Napisała liścik białymi rękami
Opieczętowała rzęsistymi łzami.
Opieczętowała rzęsistymi łzami
I w świat go wysłała – niech leci z wiatrami
Lećże, leć, liściku, aż na Ukrainę
Wpadnij tam miłemu prosto pod pierzynę
Wpadnij pod pierzynę, nim dzionek zaświta
Nim dzionek zaświta miły liścik czyta
Oj Panie, Panoczku, cóż to za przyczyna,
Pisze list dziewczyna, że mieć będzie syna?
Dla Boga, kozacze! Widział kto głupiego?!
Mało wkoło chłopców? Będzie na innego!
Rosła w polu samotna kalina
Pod kaliną leżała dziewczyna
Pod kaliną Marusia leżała
Zamorskiego ziela dostać chciała
„Który mi to ziele wnet dostanie,
Ze mną zaraz na kobiercu stanie”.
Jechał kozak pod borem, pod jarem
Mam, zawołał, trzy koniki kare
Na tym pierwszym do morza dojadę
Na tym drugim morze w bród przejadę
Na tym trzecim na kamieniu stanę
I zza morza ziele ci dostanę
Sięga kozak, wnet ziela dostanie
Aż tu słyszy zazuli kukanie:
Na co tobie, kozaku, to ziele
Kiedy jutro Marusi wesele!
Wraca kozak, na koniu pomyka
U Marusi weselna muzyka!
Wnet błysnęła w jego ręku szabla,
Wnet Marusi śliczna główka spadła.
przeł. Hanna Bartoszewicz