Mój tato ulepił z gliny wspaniałą pagodę.
Posypaliśmy ją szklanym dżetem. Dookoła niej ustawiłam
starannie pomalowane, gliniane chatki. Pomiędzy nimi wił się strumyk
nakryty nadtłuczonym uchem dzbanka.
Pozostawione sobie to dziwaczne osiedle trwało nieruchomo w
swym glinianym bycie.
Ożywało cudownie, Kiedy strumień wody lany z konewki,
ruszał z pluskiem pod porcelanowym mostkiem.
Aż musiałam zmrużyć oczy pod wpływem nagłego błysku
zaczarowanej pagody.
(z serii Obrazy)
Kiedy motyl na jednym krańcu ziemi poruszy skrzydłami
może na drugim krańcu wywołać katastrofę.
Kamień rzucony w wodę budzi kręgi, które rozchodzą się w nieskończoność.
A moje słowa napisane kiedyś,
a moje słowa czy dotrą do Ciebie?
Na razie jest to tylko czerwona,
gorejąca plama na jasnym ekranie.
Ma swoją nazwę, wiadomo z jaką prędkością się porusza.
Zwierzęta są niespokojne. Ludzie
ze strachem wpatrują się w niebo.
Barykadują się we własnych domach.
Deskami zabijają okna.
Dokąd uciekać?
Gdzie się schronić?
Nadchodzi.
Powietrze rozpalone upałem zawisło nieruchomo pod błękitnym sklepieniem.
Jest jakaś ogromna powaga tego miejsca.
Moi bliscy powędrowali w górę, aby zasiąść w kamiennych lożach.
Zostałam sama bardzo przejęta chwilą.
Stąd, z samego centrum amfiteatru podobno dobrze słychać
nawet najcichszy szept.
Rozpostarłam szeroko ramiona i zawołałam pełnym, jasnym głosem:
„Cały świat jest sceną..”
Noc ciemna, znikąd światła
Znikąd pomocy, nadziei
W głębokiej czarnej kniei
Cisza bezdenna zapadła
Z wysokich, dalekich chmur
Księżyc blady wypłynął
Srebrem zalśnił i zginął
Westchnął boleśnie bór
Wtem w martwą głuchą ciszę
Miękki się łopot wzbił
Może tylko się śnił
Lecz jego krzyk jeszcze słyszę
Złowróżbny, nocny ptak
Poraził me serce drżeniem
Wypełnił je zwątpieniem
Życia czy śmierci znak
(sierpień 1944)
Andrzej Sawicki „Sowa”, żołnierz „Parasola” zginął w Powstaniu. Nie ma grobu.